| Koszykówka / Rozgrywki ligowe
Michał Ignerski wrócił po trzech latach przerwy do profesjonalnej gry w koszykówkę. Niespełna 39-letni były reprezentant Polski podpisał kontrakt z Anwilem Włocławek i będzie walczył o pierwsze mistrzostwo w karierze. – Nie chodzi o żaden medal. Tęskniłem za emocjami związanymi z przeżywaniem meczów na boisku, z ławki, przebywaniem w szatni, na treningu… – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Adrian Koliński, TVPSPORT.PL: – Nie żałujesz tego powrotu?
Michał Ignerski: – Nie żartuj. Dopiero co zacząłem, czuję jakbym urodził się na nowo.
– Ten szum medialny też lubisz?
– Nie mogę powiedzieć, że lubię, ale nie przeszkadza mi. Rozumiem to i miło, że jest zainteresowanie mediów. Dla mnie to również wielkie wydarzenie. Cieszę się, że wróciłem akurat do Włocławka, gdzie znam miasto, kibiców. Wyjątkowy moment.
– Jak sobie radzisz na treningach? Słyszałem, że u Igora Milicicia nie ma taryfy ulgowej…
– Igor jest młodym trenerem, ale ma dużą wiedzę i jest strasznie zaangażowany. Ma za sobą długą karierę koszykarską i wróżę mu taką samą w roli szkoleniowca. Wie, że nie może narzucić mi od razu pełnego obciążenia, dawkujemy też ćwiczenia siłowe. Jest też dużo do nauczenia w aspekcie taktycznym, bo Igor ma bardzo skomplikowaną wizję gry w defensywie. Zresztą w ofensywie też jest wiele zagrywek. Już wszystko przyswoiłem, teraz trzeba to szlifować i praktykować. Szkoda, że meczów nie ma co dwa dni, bo wiadomo, że trening do końca nie zastąpi meczu.
– W ostatnich wywiadach mówiłeś, że nie wracasz po mistrzostwo, którego brakuje w twoim CV. Ale patrząc z boku, to trochę tak wygląda.
– Medal nie jest powodem mojego powrotu, ale celem na pewno tak, bo nienawidzę przegrywać i zrobię wszystko, żeby zdobyć mistrzostwo. Byłem w zeszłym roku na tym wyjątkowym meczu półfinału ze Stelmetem, w którym Anwil niesamowicie odrobił straty w ostatniej kwarcie. Poczułem tę atmosferę, za którą tęskniłem przez ostatnie trzy lata. Wtedy pomyślałem: "kurczę, fajnie byłoby przeżyć to jeszcze raz jako zawodnik". Coś tam we mnie się ruszyło…
– To był ten moment, w którym zdecydowałeś, że wrócisz?
–
Jeden z wielu. Tych powodów, dla których wróciłem jest naprawdę wiele. W głowie odkładało mi się, że może za szybko przestałem grać. Stwierdziłem, że to ostatni dzwonek, żeby coś z tym zrobić. Najbardziej brakowało mi tych emocji związanych z przeżywaniem meczów na boisku, z ławki, przebywaniem w szatni, na treningu…
– Wróciłeś tylko do końca sezonu czy będziesz kontynuował karierę przez kolejny rok?
– Na razie nie zastanawiam się nad tym. Podjąłem wyzwanie sam ze sobą. Chcę sprawdzić czy będę w stanie wytrzymać i czy będzie mi to sprawiało frajdę. Na razie tak jest, ale zobaczymy jak ten sezon się ułoży. Ważne będzie moje zdrowie i samopoczucie.
– Najpierw był powrót do drugoligowej Nysy. Taki był plan, żeby sprawdzić się na niższym poziomie przed Anwilem?
– Do Basketu Nysa poszedłem, żeby pomóc bardziej od strony trenerskiej i pomyślałem, że poruszam się z chłopakami. Trener Marcin Łakis po dwóch treningach powiedział: "Michał, zgłosimy cię do rozgrywek, zagrasz chociaż parę meczów, to by nam bardzo pomogło w walce o play-offy". Chciałem najpierw zobaczyć jak moje ciało będzie reagować. Potrenowałem przez miesiąc i było OK. Ale gdy zbliżał się pierwszy mecz, nawet w tej drugiej lidze, poczułem jakbym przeniósł się w czasie o 20 lat, a radość była porównywalna z rozegraniem spotkania na najwyższym europejskim poziomie. Koszykówka wszędzie jest taka sama i zawsze daje taką samą frajdę. Wtedy uświadomiłem sobie, że gdybym mocniej przycisnął, może coś by z tego było. Wtedy jeszcze nie zastanawiałem się czy podpiszę jakiś kontrakt, ale chciałem kontynuować tę pracę. Później trener Milicić się odezwał. Zresztą robił to co roku, ale zawsze mu odmawiałem i po raz kolejny zapytał czy podejmę wyzwanie.
– W Nysie miałeś pomóc od strony szkoleniowej. To znaczy, że myślisz o karierze trenerskiej?
– Raczej nie. Przestałem grać też dlatego, że źle znosiłem jak musiałem robić wszystko na konkretną godzinę i wszystko podporządkowywać karierze. A trener ma jeszcze gorzej. To jest naprawdę ciężka robota. Profesjonalny sportowiec to pikuś przy szkoleniowcu. Chciałbym kiedyś pomagać od strony technicznej, pracować indywidualnie z koszykarzami, bo w trakcie kariery zebrałem na tyle doświadczenia, by udzielić kilku cennych wskazówek, ale na pierwszego trenera nie będę się pchał.
– Jak oceniasz obecną siłę Anwilu?
– Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Treningi są bardzo intensywne, mogę je nawet porównać do zajęć u najlepszych trenerów w Hiszpanii czy Turcji. Jeśli przeniesiemy tę intensywność i zaangażowanie na mecze, to będzie dobrze. Potencjał jest naprawdę duży, taktyka nie jest łatwa, szczególnie w obronie. Trzeba trochę czasu, żeby ją w pełni przyswoić, ale wierzę w te pomysły.
Przez ostatnie trzy lata prawie nie grałem w koszykówkę. Czasami chodziłem na salę pograć z kumplami.
– Którego z trenerów wspominasz najlepiej?
– Sporo ich było, a szkoda kogoś pominąć. Bardzo dobrze wspominam Pablo Laso, który do dziś prowadzi Real Madryt, a także świętej pamięci Manela Comasa z Sevilli, który ściągnął mnie do Hiszpanii i naprawdę we mnie wierzył. On mnie "ustawił" w europejskiej koszykówce. Bardzo pozytywnie będę wspominał też trenera Siergieja Bazariewicza, dla którego miałem okazję grać dwukrotnie. Mimo że prowadził mnie w klubach, które miały problemy finansowe i nie zarobiłem wiele, to tak zbudował te ekipy, że miałem wielką przyjemność z gry i pod względem koszykarskim przeżywałem najlepszy okres w karierze. Rosjanin chyba najlepiej ze wszystkich trenerów czuł mój potencjał i wiedział, co mogę zrobić dla zespołu.
– Mówiłeś, że przez trzy ostatnie lata jeździłeś na rowerze, na nartach, zajmowałeś się dziećmi. Gdzie w tym wszystkim koszykówka?
– Nie było koszykówki. Jedynie chodziłem od czasu do czasu z kumplami na salę pograć amatorsko. Oni grali co tydzień, ja przyjeżdżałem raz na miesiąc czy dwa, jak znalazłem chwilę. Śmieję się, że chłopaki z Żernik Wrocławskich podtrzymali mnie koszykarsko. A tak serio, byłem tak zmęczony psychicznie tym wszystkim, kontuzją pleców, która doskwierała mi w Cantu, a okazało się, że była związana z napięciem nerwowym. Wtedy zrozumiałem, że warto przystopować i poświęcić się innym rzeczom. Nie miałem "napinki", żeby grać nie wiadomo ile. Zresztą doszło kolejne dziecko, żona też miała swoje priorytety i ambicje, dlatego te decyzje były trudne.
– Zawsze rodzina mieszkała z tobą w miejscach, w których grałeś?
– Starsze dzieci mają po siedem lat, więc przez dwa ostatnie sezony jeździły za mną. Jak się rodziły i grałem w Rosji, to były w Polsce. A jak urodził się Jasio (trzecie dziecko), to już było ciężej ruszać się z miejsca, stąd decyzja o zawieszeniu butów.
– Jak to jest być ojcem bliźniaków?
– Fantastycznie, pierwsze dwa lata wyjęte z życia (śmiech). Odczułem to grając na Sardynii, bo nieprzespane noce dały o sobie znać, zwłaszcza pod względem skuteczności, ale wiadomo, że dzieci są najważniejsze. Dzieci to inny wymiar radości i poczucia obowiązku.
– Spędziłeś cztery lata w Stanach Zjednoczonych w college’u, ale zawsze mówiłeś, że nie marzyłeś o NBA. Dlaczego?
– Pojechałem do college’u przede wszystkim dlatego, żeby kontynuować naukę i jednocześnie trenować. Ojciec zawsze mi powtarzał, że edukacja jest najważniejsza. Sam poświęcił wszystko koszykówce i później odczuł na własnej skórze, co znaczy nie mieć wyższego wykształcenia. Nie chciał, abym popełnił ten sam błąd. Dlatego to był podstawowy cel wyjazdu do USA. W tamtych czasach nie było takiego dostępu do informacji jak dziś. Wówczas jako jeden z nielicznych z Polski jeździłem na "Nike Euro Camp". Byłem trzy razy z rzędu i tam poznałem wielu skautów i trenerów z college’ów, którzy namawiali mnie na wyjazd. Podjąłem rękawicę i wsiadłem do samolotu nie wiadomo dokąd…
Gra z Allenem Iversonem była dla mnie jak sen, bo był jednym z moich trzech wielkich idoli. On, Hakeem Olajuwon i Michael Jordan.
– Karol Gruszecki powiedział, że poleca każdemu młodemu zawodnikowi wyjazd do USA, bo to szkoła życia. Popierasz go?
– Jeśli spojrzymy pod tym względem, to tak. To była niesamowita szkoła. Po powrocie wszystko wydawało się proste i przyjemne, żaden trener nie był w stanie mnie niczym zaskoczyć. Wszystkie trudności w USA – na boisku i te poza nim – tak mnie zahartowały, że później podróże po Europie i dostosowywanie się do nowych trenerów i zespołów było czystą przyjemnością. Pamiętam jak przechodziłem do Anwilu Andreja Urlepa, wszyscy mnie straszyli, że to kat i będzie ciężko. Dla mnie nie było. W ogóle bardzo pozytywnie wspominam ten czas we Włocławku pod rządami Urlepa.
– Przez całą karierę zwiedziłeś 15 klubów, a najdłużej w jednym miejscu – w Sewilli – byłeś trzy lata. Natomiast twój tata Edward całe koszykarskie życie spędził w Lublinie.
– To były inne czasy. Kiedyś z Polski było dużo trudniej wyjechać przez ustrój, ograniczone informacje i kontakty. Pewnie kilku zagrałoby na wysokim europejskim poziomie, a być może nawet w NBA. Jeśli chodzi o mnie, to zmieniałem kluby z dwóch powodów: po pierwsze lubiłem nowe wyzwania i chciałem połączyć koszykówkę z czymś więcej – chciałem poznawać nowe kraje, inne kultury. Potrzebowałem tego i nie bałem się. Sewilla to piękne miasto, a i tak potrafiła mi się znudzić. Drugi powód był taki, że często natrafiałem na problemy finansowe klubów, w których grałem. Tak było w Hiszpanii, Rosji czy Turcji i mimo że nieraz chciałem zostać dłużej, to nie decydowałem się właśnie ze względu na zaległości w wypłatach.
– Które miejsce wspominasz najlepiej?
– Każde było fajne, ale każde miało też wady. Bardzo dobrze wspominam pobyt we Francji, w Le Mans. Tam mieszkałem z rodziną i niczego nam nie brakowało. Wiązaliśmy nawet nadzieję, że zostaniemy tam na dłużej, jednak życie potoczyło się inaczej.
– Najlepszy zawodnik, z którym grałeś w jednym zespole?
– Obraziłbym Allena Iversona, gdybym go nie wskazał (śmiech). Na pewno był najlepszy.
Maciej Lampe miał problemy z poskromieniem swojego ego, ale to dobry zawodnik, lider swoich zespołów i to ego też musi mieć.
Następne
85 - 67
WKS Śląsk Wrocław
104 - 109
Trefl Sopot
85 - 92
MKS Dąbrowa Górnicza
73 - 70
King Szczecin
84 - 92
Anwil Włocławek
97 - 82
Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz
73 - 102
Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski
81 - 104
Energa Icon Sea Czarni Słupsk
84 - 86
Polski Cukier Start Lublin
58 - 62
Anwil Włocławek
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.