Jest 22 sierpnia 2010 roku. Świat żyje katastrofą w chilijskiej kopalni w Copiapo i uwięzionymi pod powierzchnią ziemi górnikami, którzy tego dnia po raz pierwszy skontaktowali się ze światem. W Niemczech na mityngu w Berlinie David Rudisha poprawia mający trzynaście lat rekord świata w biegu na 800 metrów. Niespełna pięćset kilometrów dalej, na stadionie w Dortmundzie, w 63. minucie meczu z Bayerem Leverkusen Sebastiana Kehla zmienia Robert Lewandowski. Tak zaczęła się pisać nowa historia Bundesligi.
Mija dziewięć lat od debiutu Roberta Lewandowskiego w Bundeslidze. Dzień po 22. urodzinach Lewy otrzymał szansę występu w meczu pierwszej kolejki sezonu 2010/2011. Polak, co pamiętają już tylko niektórzy, wcale nie wszedł do zespołu Jurgena Kloppa przebojem. Ba, był zmiennikiem mocno zapomnianego już Paragwajczyka, Lucasa Barriosa. – Mam nadzieję, że będę grał jak najwięcej i liczę, że uda mi się strzelić jakieś bramki – skromnie mówił przed rozpoczęciem debiutanckiego sezonu pozyskany z Lecha Poznań zawodnik, który w sparingach pokazywał się z dobrej strony. W Bundeslidze na początku było znacznie trudniej.
Pierwszym meczem odradzającej się po latach kryzysu Borussii był ten z Bayerem Leverkusen. Fani niemieckiej piłki bardziej niż debiutem Lewandowskiego żyli powrotem do zespołu Aptekarzy Michaela Ballacka. Trenerem Bayeru był Jupp Heynckes, a postrachem ligi Stefan Kiessling, wicekról strzelców sezonu 2009/2010. On co prawda bramki nie zdobył, ale i tak w premierowym meczu w Bundeslidze Lewy wszedł przy stanie 0:2. Gole dla zespołu Aptekarzy strzelili Tranquillo Barnetta i Renato Augusto. Polak nie odmienił losów spotkania.
W drugiej kolejce Lewandowski wystąpił tylko w roli zmiennika i także nie wpisał się na listę strzelców. Miejsce w pierwszym składzie oddalało się, ponieważ w świetnej dyspozycji byli Lucas Barrios i Shinji Kagawa. W trzeciej serii gier Lewy nie pojawił się na murawie nawet na chwilę, a niemiecka prasa zaczęła dywagować, czy Polak prezentuje odpowiednio wysoki poziom. Przełamaniem był derbowy mecz z Schalke, w którym Lewandowski celną główką pokonał Manuela Neuera, a BVB wygrało 3:1. Gospodarzom meczu nie pomógł nawet słynny Raul, który przed sezonem zamienił Madryt na Gelsenkirchen.
Mimo trafienia nasz reprezentant grał niewiele, wchodząc na ogony i zdobywając pojedyncze bramki. Lewy musiał to jednak akceptować, tym bardziej, że wyniki nie zmuszały Jurgena Kloppa do wprowadzania większych zmian. Borussia aż do siedemnastej ligowej kolejki była niepokonana. Dwie serie gier wcześniej Polak po raz pierwszy wyszedł na boisko w pierwszym składzie, pełniąc upragnioną rolę wysuniętego napastnika. Lewandowski od razu odpłacił się bramką i… wrócił na pozycję cofniętego snajpera. Z przodu hasał Barrios, a zadaniem Lewego oprócz zdobywania bramek było ściąganie uwagi obrońców i kreowanie sytuacji Paragwajczykowi. Taka rola niezbyt odpowiadała wówczas Lewandowskiemu, ale przynosiła korzyści dla Borussii, która sięgnęła po siódmy tytuł w historii. Nasz napastnik zakończył sezon z ośmioma trafieniami w lidze.
Rok później na Polaka nie było już mocnych. Lewy zdobył 22 gole i został królem strzelców niemieckiej ekstraklasy, a jego klub ponownie zdobył tytuł.
Lokalna prasa nie miała już wątpliwości – w Dortmundzie grał napastnik kompletny. Trzeba jeszcze było udowodnić to w Europie. A że dla Lewandowskiego nie ma rzeczy niemożliwych wszyscy przekonaliśmy się 24 kwietnia 2013 roku, gdy w półfinale Ligi Mistrzów cztery razy pokonał bramkarza Realu Madryt, Diego Lopeza. Ten mecz wprowadził Lewego do światowego topu napastników.
– Już w grudniu 2012 roku, w jednej z rozmów z dyrektorem sportowym Borussii Michaelem Zorcem powiedziałem, że mam takie przeczucie, że Robert pójdzie do Bayernu. Uśmiechnął się i stwierdził, że to niemożliwe. W styczniu przyszedł i powiedział: chyba miałeś rację. To było półtora roku przed końcem kontraktu – wspominał w rozmowie z TVPSPORT.PL skaut Borussii, Artur Płatek.
Przewidywania Płatka sprawdziły się. Już w styczniu 2014 roku Bayern ogłosił, że od kolejnego sezonu Lewandowski będzie ich zawodnikiem. Licznik Lewego w Dortmundzie zatrzymał się na 187 meczach i 104 golach we wszystkich rozgrywkach. W Bayernie wynosi obecnie 245 gier i 197 bramek. I zapewne znacząco się powiększy.