Wojciech Pawłowski, czyli "very solid keeper" w Widzewie udowadnia, że nie zamierza jeszcze wieszać rękawic na kołku. Wychowanek Lechii po nieudanej przygodzie we Włoszech i w Górniku Zabrze przebił się do bramki RTS-u, a Radosławowi Przybyszowi opowiedział o swoim warsztacie i zawodowych doświadczeniach. Inne odcinki "Polskiej szkoły bramkarzy" można obejrzeć tutaj.
Wojciech Pawłowski o swoim bramkarskim wzorze:
– Z tego, co można pamiętać, "my idole is Artur Boruc" [bramkarz nawiązuje do słynnego wywiadu udzielonego po przejściu do Udinese – przyp. Red]. Ale to już są takie typowe śmieszki. Na ten moment są to Marc-Andre ter Stegen i David De Gea.
…o tym, dlaczego zdecydował się akurat na pozycję bramkarza:
– Generalnie grałem na wszystkich pozycjach na boisku. Był taki moment w czasach juniorskich, że mieliśmy obóz przygotowawczy i wszyscy bramkarze byli chorzy. Trener zapytał, czy ktoś może stanąć na bramkę i spróbować, więc się zgłosiłem. Pierwszy, drugi, trzeci trening – i tak już zostało.
…o swoim najgorszym meczu w karierze:
– Byłem zawodnikiem Śląska Wrocław i graliśmy z Pogonią Szczecin. Przegraliśmy 1:4, a ja zawaliłem dwie bramki i dostałem czerwoną kartkę. Ten mecz zostanie mi w pamięci do końca życia.
…o tym, czy bardziej odpowiadały mu treningi w Polsce czy we Włoszech:
– Uważam, że polska szkoła bramkarska to absolutna czołówka. W Udinese też mi o tym mówili, że mamy bardzo dobrą renomę na świecie. Dlatego wybieram Polskę.
…o najlepszym napastniku, z jakim się mierzył:
– Antonio Di Natale. Absolutnie topowy gość. Skończył już karierę, ale to, co wyczyniał na treningach… To nie był napastnik, który dużo biegał, ale miał to „coś” – tam, gdzie stał, piłka mu spadła. Przewinęli się też ciekawi zawodnicy, który teraz są na topie jak Luis Muriel czy Duvan Zapata. Ale najbardziej siedzi mi w głowie Di Natale.
…o kibicach rywali, którzy najbardziej uprzykrzali mu życie:
– Pamiętam mecz z Legią Warszawa, gdy byłem zawodnikiem Lechii Gdańsk. To mi utkwiło w pamięci do dzisiaj – gdy miałem ich sektor za plecami, to poleciały w moim kierunku różne dziwne wyzwiska, próbowali mnie w ten sposób zdekoncentrować.
…o najprzyjemniejszych i najtrudniejszych aspektach bycia bramkarzem:
– Najprzyjemniejsze jest na pewno to, że nie trzeba tyle biegać! Nawet gdy rozmawiałem w wieloma bramkarzami, wszyscy powtarzają, że nie cierpią biegać. Ja podchodzę do tego tak samo – nie cierpię biegać, gdy muszę to robić, od razu się denerwuję. Może wynika to też z tego, że wykonujemy na treningach inną pracę niż zawodnicy z pola i nasze organizmy nie są tak przystosowane do tego, żeby przebiegać jakieś dłuższe dystanse.
…o bramkarskich przesądach:
– Pamiętam, że grając w Lechii nigdy nie goliłem się dwa dni przed meczem. Siedziało mi jakoś w głowie, że jeszcze zrobię jakiś błąd, zawalę gola… Ale teraz już mi to przeszło – im jestem starszy, tym mniej przesądny.
14:00
Ruch Chorzow/Legia Warszawa