Weekend Pucharu Świata w Nur Sułtanie był bardzo udany dla polskich łyżwiarzy. Kapitalnie spisały się Andżelika Wójcik, Kaja Ziomek i Karolina Bosiek, które wywalczyły brązowe medale w sprincie drużynowym. W rozmowie z TVPSPORT.PL przyznały, że przed zawodami tylko raz miały okazję trenować pod tę konkurencję.
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL – Nie brakowało wam sprintu drużynowego? Jechałyście go po raz pierwszy w tym sezonie. W ubiegłym też zdarzyło się to tylko raz…
Kaja Ziomek: – Tak, raz – w Tomaszowie. Cały sezon nalegałam na to, żebyśmy wystartowały w team sprincie, ale w Japonii na pierwszych pucharach nie było z nami Andżeliki, później wystartowała z nami Natalia (Czerwonka – przyp. red.), a na ostatnich zawodach w Heerenveen w ogóle nie było tej konkurencji. Więc nie miałyśmy okazji do jeżdżenia.
W tym sezonie też tak się złożyło, że nie zawsze możemy. Karolina ma dużo innych biegów, które trenerzy stawiają za priorytet. Szkoda, że nie udało się wystartować w Tomaszowie, przed własną publicznością. Ale fajnie, że zrobiłyśmy to w Kazachstanie i to z takim efektem.
– Okazało się, że warto.
Andżelika Wójcik: – Dokładnie. I myślę, że wszystkie trzy mamy nadzieję, że tak będzie też w kolejnych startach. I że będzie to medalowa drużyna.
Kaja Ziomek: – Mimo to w Nagano prawdopodobnie nie wystartujemy w sprincie drużynowym. Tego samego dnia jest mass start i Karolina ma bieg półfinałowy, potem zapewne finałowy. Może być ciężko jechać w następnej konkurencji po tak wyczerpujących startach. Ale mamy nadzieję, że czas z Kazachstanu da nam kwalifikację do mistrzostw świata i tam będziemy mogły powalczyć o medale.
– Nie jeździłyście razem w seniorach, ale tym składem doskonale się znacie. Kilka razy byłyście razem na podium, macie brąz mistrzostw świata juniorów z 2016 roku. Choć minęło kilka dobrych lat od tego czasu, to tylko odświeżenie czy mimo wszystko budowa drużyny od nowa?
Karolina Bosiek: – Zaczynałyśmy na Pucharze Świata Juniorów i razem zdobywałyśmy swoje pierwsze medale. Odświeżyłyśmy tę drużynę w Kazachstanie i znów nam się udało. Bieg nie był może perfekcyjny – było sporo błędów, ale będziemy dążyć do tego, żeby je eliminować i jeździć jeszcze szybciej.
Kaja Ziomek: – Nie miałyśmy też zbyt wielu okazji, żeby trenować razem. Jeździmy w innych grupach. Jak na to, że zrobiłyśmy jeden wspólny trening przed startem, uważam, że i tak to był super bieg – mimo kilku kopnięć i nieporozumień.
– Ten trening, o którym mówisz, był dla was jedynym pod sprint drużynowy w tym sezonie?
Kaja Ziomek: – Tak, ale znamy się dość dobrze. Z czasów, gdy jeździłyśmy razem, Karolina chyba pamięta, że czasem trochę kopię, że Andżelika ma inny krok. Przed tym startem miałyśmy tylko jeden wspólny trening. To było pewne małe ryzyko. To było szalone, ale było super.
– Od waszego ostatniego wspólnego medalu juniorskiego do pierwszego seniorskiego minęły prawie cztery lata. Co się zmieniło w polskim sprincie w tym czasie?
Kaja Ziomek: – Zmieniło się to, że ktoś w końcu to jeździ. Nie pamiętam kiedy ostatnio na dystansie 500 metrów jakaś Polka startowała na igrzyskach. Nie miał kto, bo sprinterek nie było. Ale to powoli rusza. Prawdopodobnie na mistrzostwach świata będziemy miały dwa miejsca na tym dystansie. Może nawet trzy, bo Karolina w Japonii wystartuje "pięćsetkę" i zobaczymy – fajnie byłoby, żeby też się zakwalifikowała. Cieszę się, że to się tak dynamicznie rozwija.
Andżelika Wójcik: – Dla mnie zmieniło się to, że jestem w grupie treningowej, z którą przygotowuję się stricte pod sprint. Kaja już nieco wcześniej zaczęła współpracę z trenerem Tuomasem Nieminenem. Czuję, że teraz idę w dobrą stronę i ma to sens.
– Kaja, jak wygląda u ciebie 1000 metrów? Pytam, bo mówiłaś nieśmiało przed sezonem, że będziesz go jeździć treningowo, a tu indywidualnie kapitalny czas, a i w drużynie jechałaś drugą zmianę, więc niemalże taki dystans.
Kaja Ziomek: – Nie spodziewałam się, że pojadę tak dobrze. Prawie wyrównałam swoją życiówkę, którą ustanowiłam jeszcze w czasach juniorskich w Calgary. Na razie daje mi to miejsce na mistrzostwach świata. Wiadomo, nic nie jest pewne, bo w Japonii nie pojadę na tym dystansie – wystartuje Andżelika, żeby załapać się na mistrzostwa świata w sprincie i na mistrzostwa Europy, ale jest szansa. Nadal nie uważam, że to mój dystans. Druga runda w drużynie to 800 metrów, z czego pierwsze 400 jedzie się za kimś. Treningowo 1000 pomaga przy team sprincie, treningowo pomaga przy "pięćsetce". Na tym się będę skupiała.
– Jak już jesteśmy przy startach indywidualnych, nie mogę pominąć wspomnianej "pięćsetki". Bo tu spisałaś się jeszcze lepiej. Zakładałaś, że będziesz tak wysoko?
Kaja Ziomek: – Chciałam być w pierwszej "piętnastce" w grupie A. Liczyłam na to, że taki wynik da mi pewne utrzymanie w niej na kolejny puchar. Zaskoczyłam samą siebie i byłam siódma, a okazuje się, że prawdopodobnie wypadnę z grupy A, bo jestem dopiero 19. w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Więc grupa B nadal będzie mnie prześladować. Wszystko przez pechowy bieg w Mińsku, w którym się kopnęłam – straciłam tam sporo punktów.
A wracając do samego biegu w Kazachstanie – był super. W trakcie nie czułam się ekstra, ale patrząc na to, jak szło mi we wcześniejszych dniach, można było się spodziewać, że to będzie fajny start. Mimo to nie sądziłam, że aż tak fajny.
– Jechałaś w drugiej parze. Przed tobą Vanessa Herzog, co do której było wiadomo, że zawiesi poprzeczkę wysoko. Spoglądałaś na tablicę wyników po jej przejeździe?
Kaja Ziomek: – Nigdy nie zwracam uwagi na to, co dzieje się przed moim startem. Gdybym wiedziała w jakim czasie przejechała, raczej by mi to nie pomogło. Zdawałam sobie sprawę, że Vanessa mogła tam przejechać świetny bieg, może nawet wygrać. Ja koncentrowałam się na swoim starcie. Na tablicę patrzyłam dopiero później i dziwiłam się jak długo jestem na drugiej pozycji. To było fajne.
– Andżelika, ty też miałaś bardzo udany występ na tym dystansie i w Japonii na pewno pojedziesz w grupie A. Zagwarantowałaś to sobie miejscem w "trójce" grupy B.
Andżelika Wójcik: – Jestem mile zaskoczona. Z poprzedniego biegu w Tomaszowie wynikało, że będę jedną z faworytek do podium, ale nie nastawiałam się na to. Szczególnie, że widzę u siebie tendencję do tego, że gdy zbyt bardzo nastawię się na jakiś wynik, wszystko idzie w złą stronę. Mega się cieszę, że w ten weekend miałam debiuty w wersji dwa w jednym – stanęłam na podium i zakwalifikowałam się do grupy A.
– Karolina, jechałaś na dłuższych dystansach. Strasznie cię wymęczyli w Nur Sułtanie, bo biegów miałaś tyle, co nikt inny. Jak się czujesz?
Karolina Bosiek: – Nie ukrywam, że to był trudny tydzień. I przed zawodami i w ich trakcie czułam się kiepsko – jakby to nie były moje nogi. Mam nadzieję, że ten słabszy okres minął i teraz będzie lepiej. Psychicznie też trochę podupadłam, ale mam nadzieję, że szybko wrócę do dobrej głowy i szybkich nóg.
– Jak było na 1500 metrów?
Karolina Bosiek: – Nie spodziewałam się, że będzie szybko. Pojechałam na tyle, na ile było mnie stać. Po prostu, tego dnia nie byłam w stanie zrobić więcej.
– To trudny dystans. Jest tak, że cały czas się uczysz rozgrywania go pod względem taktycznym?
Karolina Bosiek: – Uczę się każdego dystansu. Doświadczenie przychodzi ze startu na start. I jest bardzo potrzebne. Mam nadzieję, że będzie coraz większe.
– Poza biegami indywidualnymi łączysz drużynę z drużyną sprinterską. Do której trudniej się wpasować?
Karolina Bosiek: – Zależy od dnia. Drużyna sprinterska jest szybka – nie myśli się za dużo w trakcie, tylko jedzie się szybko. Nie ukrywam, że bardzo ją lubię. Zawsze, od czasów juniorskich, wychodziła lepiej niż drużyna "zwykła". Ale tam jeszcze dużo pracy przed nami. Kiedyś drużyna w Polsce była przecież bardzo mocna. Teraz są inne zawodniczki i musimy to znów zbudować.
– W drużynie sprinterskiej mogłaś przyzwyczaić się do medali. Masz ich trochę z czasów juniorskich – nie tylko z Kają i Andżeliką, ale w różnych składach. Świadomość, że tyle razy stałaś już na podium daje pewność siebie?
Karolina Bosiek: – Tak. Szkoda, że tak późno spróbowałyśmy pojechać to w seniorach. Byłoby niesamowicie móc to zrobić w Tomaszowie. Mam nadzieję, że za rok się uda i w tym składzie zapewnimy kibicom sporo emocji.
– Póki co czeka was weekend w Nagano. Jakie cele przed sobą stawiacie?
Kaja Ziomek: – Jeśli faktycznie zdarzy się tak, że będę startowała "pięćsetkę" w grupie B, to założeniem będzie wydostać się z niej, a podczas drugiego startu zająć miejsce w czołowej "dziesiątce" grupy A. Pokazałam już, że mogę to zrobić – chcę powtórzyć ten sukces.
Andżelika Wójcik: – Chciałabym utrzymać się w grupie A, ale bardziej przyziemnie staram się patrzeć na mój udział w czołowej "dwudziestce". Nastawiam się na dobry bieg i na to, żeby dobrze wykonać swoją robotę. Mam też nadzieję, że na 1000 metrów przejadę na tyle dobrze, że zakwalifikuję się na te strategiczne zawody w drugiej części sezonu.
Karolina Bosiek: – Chciałabym poczuć się lepiej. Jak będę dobrze czuć się na lodzie, to jestem pewna, że zdołam wykonać dobrą robotę.