Dawid Kubacki liderem 68. Turnieju Czterech Skoczni przed ostatnim konkursem. Osiem lat temu brzmiałoby to jak nieśmieszny żart. Osiem dni temu wciąż byłoby surrealistyczne. Do ośmiu wyśmienitych skoków pozostały dwa, które mogą dać najpiękniejszą zapłatę za lata ciężkiej pracy...
30 grudnia 2019. Jesteśmy po konkursie w Oberstdorfie. Polacy na rozmowy z mediami wysyłają Andrzeja Zapotocznego i Zbigniewa Klimowskiego. Ten drugi to pierwszy trener "Mustafa", trzeciego skoczka klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni. Punkt zaczepienia zatem całkiem przewidywalny – początki.
– Pamiętam jak przyszedł taki pulpecik – wspomina szkoleniowiec.
– Nie rokował? – dopytuje Sebastian Parfjanowicz.
– Ja daję wszystkim szansę – wymijająco odpowiada Klimowski.
Tego nie przewidziałby nikt. Kariera juniorska pełna kiepskich wyników. Pierwsze punkty Pucharu Świata? Zdobyte dopiero w 32. starcie(!), licząc kwalifikacje i konkursy. Wypominano mu, że często ląduje po prawej stronie zeskoku, a większość prób, mimo początkowo wysokiej paraboli, kończy się na rozczarowującym dystansie.
Kubacki trwał jednak w kadrze, bo czynił postępy. Dobrze spisywał się w konkursach drużynowych, czego dowód dał na mistrzostwach świata w Val di Fiemme. Tam był częścią pierwszego medalowego zespołu w historii polskich skoków. Sukcesy indywidualne wydawały się jednak mrzonką. Zaczynał się czas Kamila Stocha. Za większy talent niż "Mustafa" uznawano Macieja Kota, a w kolejce czekali młodzi-zdolni Klemens Murańka czy Aleksander Zniszczoł.
12 lat temu Dawid Kubacki znajdował się w takim towarzystwie podczas zawodów COC w Zakopanem. Obecnie plasuje się troszkę wyżej 😅 Teraz najważniejsze są spokój i praca, czekamy na święto Trzech Króli #skijumpingfamily #skokiTVP @Skijumpingpl pic.twitter.com/A9O4HYX9ib
— Adam Bucholz (@Bucholz_Adam) January 4, 2020
W skokach Kubackiego było sporo do poprawy. Przede wszystkim konieczna okazała się "przebudowa" odbicia, aby moc, o której wiele razy wspominał Apoloniusz Tajner, mogła być w pełni wykorzystywana.
To od strony technicznej. Mentalnie pomogła współpraca z psychologiem. Skoczek z Szaflar imponuje powtarzalnością w trakcie 68. Turnieju Czterech Skoczni, ale kiedyś mógł o niej tylko pomarzyć. – Dawid zawsze ten drugi skok trochę psuł – przyznawał wzruszony Adam Małysz, niedługo po triumfie rodaka w zeszłorocznych zawodach Pucharu Świata w Val di Fiemme, gdy uporał się nie tylko z rywalami, ale i ze wspomnianym problemem.
Nie ma skoczka, który w ostatnich czterech sezonach rozwijałby się równie płynnie co Kubacki, a każdy kolejny kończył z medalem ważnej imprezy. Zawodnik z Szaflar od czasu pierwszego cyklu z Horngacherem, w każdym następnym uzyskał blisko 300 pucharowych punktów więcej (345-633-988). Jeśli podtrzyma serię, w marcu prawdopodobnie skończy na podium klasyfikacji generalnej.
Wcześniej jednak Bischofshofen i szansa na zostanie trzecim polskim królem Turnieju Czterech Skoczni. Zapewne jeszcze większy (na pewno bardziej wymierny) sukces niż złoto mistrzostw świata w szalonym konkursie w Seefeld. Na razie Kubacki został dopiero drugim skoczkiem w XXI wieku, który przyjedzie na obiekt imienia Paula Ausserleitnera jako aktualny czempion globu i lider niemiecko-austriackiej imprezy. Pierwszym był Gregor Schlierenzauer. A długo wydawało się, że łączy ich co najwyżej rok urodzenia, bo przecież nie osiągnięcia. Ciężka praca czyni jednak cuda.
W XXI wieku tylko dwóch skoczków przyjeżdżało do #Bischofshofen w roli lidera #4hills oraz aktualnego mistrza świata. Gregor Schlierenzauer🇦🇹 (2012, 2013) i Dawid Kubacki🇵🇱 (2020). #skokitvp #skijumpingfamily
— Mateusz Leleń (@LelenMat) January 4, 2020
Transmisja konkursu w Bischofshofen 6 stycznia od 16:25 w TVP Sport, TVPSPORT.PL i naszej aplikacji oraz od 17:14 w TVP1