Życie bokserskie z powodu koronawirusa mocno zwolniło, ale trener Piotr Wilczewski i jego podopieczni starają się utrzymać odpowiednią dyspozycję. – My naprawdę nie możemy narzekać, jesteśmi zdrowi i to teraz się tylko liczy – powiedział trener TVPSPORT.PL.
RAFAŁ MANDES, TVPSPORT.PL: – Trenerze, jak zdrowie?
PIOTR WILCZEWSKI: – Dobrze, nie narzekam. Oby tak dalej się tym wirusem nie zakazić i będzie ok.
– Z tego co widziałem na mediach społecznościowych trening trener jednak prowadzi.
– Na sali nie ma żadnych zajęć grupowych, przychodzę tylko ja, Mariusz Wach, Kamil Łaszczyk i Kamil Bednarek. Ale to też nie tak, że wszyscy razem, ale zazwyczaj są tylko dwie osoby. Zdarzyło się, że były cztery, ale to jak jedni wchodzili, a inni wychodzili. Mijanka.
– Nie obawiacie się trenować nawet w tak małych grupach?
– Strach jest, ale przychodzimy w różnych godzinach i stosujemy się do wszystkich zaleceń – myjemy ręce, itd. Chłopaki pracują na przyborach, biegamy też w terenie, czyli są to treningi na podtrzymanie siły i wytrzymałości. A nad techniką pracujemy tak, że ja oglądam walki i przez telefon mówię co było źle, co trzeba poprawić i każdy zawodnik potem sam realizuje moje wytyczne.
– O finanse trener się nie martwi?
– Jak przyjdą rachunki, skumulują się, to wtedy będzie przerąbane, bo sala zarabia na utrzymanie właśnie z treningów grupowych. Na razie jednak nie ma sytuacji kryzysowej, ale zobaczymy ile to jeszcze potrwa.
– Mariusz Wach miał walczyć 28 marca w Niemczech i choć większość sportowych imprez odwołano wcześniej, to w waszym przypadku zwlekano. Jak "Wiking" zareagował na taką, a nie inną decyzję?
– Negatywnie, źle. Dobrze się czuł, sparingi wyglądały bardzo fajnie. Sparował z czterema rywalami i praktycznie każdego udało mu się zajechać.
– Nie będzie walki Wacha, nie będzie też Kamila Łaszczyka. Ciężko podtrzymać formę u zawodników?
– Kiedyś jak jakaś walka była odwołana, to zaraz wpadała inna propozycja, a teraz nikt nie wie ile taki stan rzeczy jeszcze potrwa. Dlatego trudno się do czegoś takiego przyzwyczaić i na coś takiego przygotować. Staramy się jakoś podtrzymać formę, poruszać się, ale wiele więcej zrobić nie możemy. Nie mam zielonego pojęcia, kiedy to się zmieni.
– Nie ma walk, nie ma pieniędzy. Jak reagują podopieczni trenera?
– Ci co zarobili więcej, mają coś odłożone, to na razie się nie martwią. Ale ci, którzy nikogo nie obrażając walczą o worek gruszek, to mają teraz ciężki okres. Ani pójść do pracy, bo wszystko wstrzymane, ani wyjść na ring, bo walk też nie ma. U mnie na sali na razie jest spokój, nie ma paniki, finansowe zapasy jeszcze się nie skończyły.
– Eddie Hearn proponuje, oczywiście gdy sytuacja się w miarę uspokoi, by organizować gale bez kibiców. Trener jest za?
– Promotorzy mają pewne zobowiązania z telewizjami oraz sponsorami i pewnie stąd taki pomysł. Myślę jednak, że w sytuacji w jakiej się znaleźliśmy, takie gale mają sens. Na pewno nikt by się na coś takiego nie obraził, zawodnicy mogliby podtrzymać formę startową i podreperować budżet.
– Wracając do koronawirusa. Obawia się trener tego, co jeszcze przed nami?
– Pewnie, ale te wszystkie nasze pięściarskie problemy, o których wspomniałem, są jednak i tak niczym w porównaniu do tych, którzy muszą zmagać się z chorobą czy do problemów rodzin, które przez ten wirus straciły najbliższych. My naprawdę nie możemy narzekać, jesteśmy zdrowi i to teraz się tylko liczy. Z czymś takim spotykamy się po raz pierwszy. Ani moja mama, ani babcia nie miały takiej sytuacji, by cały świat walczył z niewidzialnym wrogiem. Nie mamy w tym doświadczenia, wszystkiego uczymy się na bieżąco.
– A jak u trenera z akcją #zostanwdomu?
– Staram się siedzieć w domu, ale są sytuacje, gdy mnie nosi i wtedy wyjdę na jakiś spacer, czy na trening. Do sklepu też trzeba raz na kilka dni pójść, ale poza tym się unikam większych skupisk ludzi.
– Wygramy z tą zarazą?
– Pewnie! To jest walka, tak w ringu jak i w życiu. Głowa do góry, szczelna garda, nie panikować i będzie zwycięstwo!