| Boks

Boks. Legenda o Staszku Kiecalu. Dlaczego musiał umrzeć młodo?

Stanisław Kiecal, przydomek Michigan Assassin – amerykański pięściarz polskiego pochodzenia (fot. Getty Images)
Stanisław Kiecal, przydomek Michigan Assassin – amerykański pięściarz polskiego pochodzenia (fot. Getty Images)
Kacper Bartosiak

Stanley Ketchel siał spustoszenie na amerykańskich ringach na początku XX wieku. Między linami zamieniał się w potwora, bo wydawało mu się, że przeciwnik... obraża jego matkę. Gdy zmarł przedwcześnie w tragicznych i ponurych okolicznościach, jego menedżer nie uwierzył posłańcom. – Zacznijcie liczyć do dziesięciu, na pewno wstanie – powiedział.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Prawdziwa bestia. Tyson pokazał niesamowitą szybkość!

Czytaj też

Mike Tyson znów imponuje formą (fot. Instagram)

Prawdziwa bestia. Tyson pokazał niesamowitą szybkość!

"Umrę młodo, zobaczysz. Zapewne w szybkim samochodzie" – usłyszał dziennikarz Hype Igoe w 1909 roku podczas jednego z szalonych rajdów. W tamtym momencie mógł tylko wyśmiać to proroctwo. Może Stanley przesadzał trochę z opium i miał taki temperament, ale wciąż był jednym z najlepszych pięściarzy świata, który miał przed sobą karierę. Nie wiadomo, czy Ketchel miał dar przewidywania - raczej nie. Wiadomo natomiast, że zginął postrzelony w plecy przez tchórzliwego Waltera Dipleya, który po zabójstwie okradł go i uciekł w siną dal.

Na szerokie wody wypłynął w 1907 roku. Nie był wtedy niepokonany, ale potrafił reklamować się jak żaden inny. – Dlaczego przegrałem tamtą walkę? Gdy byłem w ringu to akurat zawaliła się loża. Odwróciłem głowę, by zobaczyć zamieszanie i wtedy dostałem cios z partyzanta – opowiadał ze swadą o jednej z kontrowersyjnych porażek. Wiele legend z nim związanych żyje własnym życiem, w czym największa zasługa pięściarza i kreatywnych współpracowników.

"Wszedł mi w drogę i musiał za to zapłacić" – przechwalał się potężny Jack Johnson (49-5-9), demonstrując rękawicę z dwoma... zębami. Stracił je Ketchel i nigdy tak długo nie dochodził do siebie po ciężkim nokaucie. Równo rok później już nie żył, zastrzelony przez zazdrosnego partnera kobiety, która przygotowywała mu śniadanie.

Można napisać, że pan Staszek sprowokował oba nieszczęścia. Zacznijmy od pięściarskiego starcia Dawida z Goliatem, do którego doszło w październiku 1909 roku. Dziś powiedzielibyśmy, że starcie mistrza kategorii średniej (limit – 72,5 kg) z ważącym 20 kilogramów więcej postrachem królewskiej kategorii nie ma większego sensu. Przedwojenny boks rządził się jednak innymi prawami, a Ketchel i Johnson znali się od dawna i według licznych relacji zdawali sobie sprawę, że nie wezmą udziału w typowej walce.

Różnica warunków fizycznych była na tyle widoczna, że bokser o polskich korzeniach promował ten pojedynek będąc w butach z podwyższoną podeszwą. Według najpopularniejszej teorii umówili się nawet, by ze względów finansowych powalczyć spokojnie przez kilkanaście rund. Dlaczego? Łatwiej było namówić widzów, by płacili w kinach za oglądanie retransmisji dłuższego pojedynku niż tego, który zakończyłby się szybkim nokautem. A ten ostatni scenariusz wydawał się najbardziej prawdopodobny.

Długimi fragmentami wszystko przebiegało zgodnie z oczekiwaniami kibiców i ekspertów. Kategorie wagowe są bowiem nie bez przyczyny, bo dobry "duży" pięściarz zawsze pokona dobrego "małego". Johnson już na początku posłał rywala na deski, by "zaznaczyć teren", a potem męczył go w klinczach. W dziewiątej rundzie zakrwawiony Ketchel był już wykończony i wyglądało to tak, że znów się przewróci, ale rywal nieoczekiwanie... chwycił go i po prostu postawił na nogi.

Zwrot akcji był w 12. rundzie. Mistrz kategorii średniej miał dość wszystkich upokorzeń i nieoczekiwanie uderzył silnym prawym zamachowym. Cios wyprowadził właściwie już z podłogi i włożył w to resztki sił. Faworyt padł na deski, ale wstał tuż przed upływem regulaminowych dziesięciu sekund i wydawał się poważnie osłabiony.

W kilka sekund scenariusz zmienił się jednak o 180 stopni, a Johnson nie przyjął już ani jednego ciosu. Ciężko znokautował nacierającego pretendenta pojedynczym trafieniem. To był cios, na który nałożyły się na siebie dwie siły. Ponad 100 lat później ofiarą w podobnej sytuacji został Artur Szpilka w walce z Deontayem Wilderem. Ketchel też przez wiele minut leżał nieprzytomny. Oprócz kilku zębów stracił także dumę. Do nikogo nie miał jednak pretensji – przecież pierwszy zadał cios, zrywając z paktem o ringowej nieagresji.

Prawdziwa bestia. Tyson pokazał niesamowitą szybkość!

Czytaj też

Mike Tyson znów imponuje formą (fot. Instagram)

Prawdziwa bestia. Tyson pokazał niesamowitą szybkość!

Stanisław Kiecal vs. Jack Johnson (fot. Getty Images)
Stanisław Kiecal vs. Jack Johnson (fot. Getty Images)
Szpilka o walce z Radczenką: mogło się skończyć remisem

Czytaj też

Artur Szpilka i walka z Sergiejem Radczenką (fot. PAP/Artur Reszko)

Szpilka o walce z Radczenką: mogło się skończyć remisem

Z Johnsonem połączyła go wyjątkowa więź. Obaj byli kobieciarzami, obaj uwielbiali korzystać z uroków życia i zaliczyli wiele szalonych wypraw do domów uciech. Na początku XX wieku ponadrasowa przyjaźń mistrzów świata przełamywała stereotypy. Nie brakowało bowiem białych czempionów, którzy czuli się lepsi od czarnoskórych kolegów po fachu. Do tego stopnia, że nie zamierzali spotykać się z nimi w ringu, bo uważali to za obrazę. – Wracam do boksu tylko po to, by udowodnić wyższość białego człowieka nad Murzynem – deklarował rok po walce Johnsona z Ketchelem słynny James Jeffries. Aby walczyć z nowym mistrzem przerwał kilkuletnią emeryturę, ale jak wielu innych rywali musiał mu ulec.

Pisząc własną historię
Przyszedł na świat w 1886 roku jako Stanisław Kiecal. Stanleyem Ketchelem stał się jako nastoletni pięściarz, a ten pseudonim wymyślił mu jeden z doradców, który nie potrafił zapisać oryginalnego nazwiska. Rodzice przyszłego mistrza wyemigrowali do USA z Sulmierzyc – niewielkiej wsi w województwie łódzkim. Dzieciństwo Staszka (dla przyjaciół Steve'a) do dziś jest owiane legendą. Według jednej z wersji po śmierci rodziców z dnia na dzień znalazł się na ulicy, gdzie musiał walczyć o życie.

Czytaj także: Holyfield wraca do ringu i prowokuje do walki... Mike'a Tysona

To jednak wierutna bzdura, którą wymyślił zainteresowany. Dorabianie mitologii do życiowych zakrętów stało się bowiem w kolejnych latach jego specjalnością. Uwielbiał "podkręcać" historię, choć nie musiał tego robić, bo jego życie było wystarczająco kolorowe. Nie był planowanym dzieckiem – matka miała zaledwie 14 lat, gdy zaszła w ciążę. Pierworodnego urodziła w Górach Skalistych. W tych samych okolicach, niecałe 100 lat później, wychowywał się Floyd Mayweather, ale od Ketchela różniło go właściwie wszystko. Stanley nie lubił defensywnego boksu – jego żywiołem był furiacki atak. Bił mocno z obu rąk i miał taką kondycję, że mógł zamęczać rywali nawet przez 20 lub 30 rund.

Boks przełomu wieków rządził się innymi prawami. Pięściarze walczyli w mniejszych rękawicach i długo – czasami do upadłego, nierzadko co kilkanaście dni. W wielu stanach, jeśli walka nie skończyła się nokautem, to zwycięzcy nie wskazywano. Według oficjalnych ksiąg "Zabójca z Michigan" o polskich korzeniach odniósł w ringu 49 zwycięstw, miał 5 porażek i 3 remisy. Aż 46 pojedynków wygrał przed czasem. Inne źródła podają dwa zwycięstwa więcej i jedną porażkę mniej.

Skąd te kontrowersje? Jedna walka zakończyła się nokautem, ale… w ostatnich sekundach ostatniej rundy. Choć rywal nie był w stanie wstać, to sędzia nie zdążył go wyliczyć przed ostatnim gongiem. Dlatego część historyków boksu zapisuje tę walkę na konto Ketchela, a część na rzecz rywala, który prowadził przed upadkiem na punkty.

Nie ulega wątpliwości, że Stanley stoczył dużo więcej walk, ale zdecydowana większość nie była legalna. Już jako uznany mistrz uwielbiał zapuszczać się do obskurnych bud, gdzie pod przybranym nazwiskiem nokautował jednego wieczora nawet i sześciu miejscowych chojraków wagi ciężkiej. Najbardziej znany jest jednak dzięki czterem walkom z Billym Papkem (37-11-6) – wielkim mistrzem tego okresu. Trzy razy wygrywał Ketchel, raz udało się to rywalowi.

Skłonność do bijatyk miał już od małego. Choć rodzice wcale nie zginęli, to z jakiegoś względu 12-latek trafił na ulicę. Żył jak włóczęga – podróżując nielegalnie z miasta do miasta. Młokos szukał wszędzie okazji do bójki, nierzadko prowokując dużo starszych i większych rywali. Jawił się jako człowiek o dziwnym usposobieniu. Głośno i szczerze śmiał się w towarzystwie, by po chwili niespodziewanie ruszyć na kogoś z pięściami. Psycholog miałby sporo do roboty…

Szpilka o walce z Radczenką: mogło się skończyć remisem

Czytaj też

Artur Szpilka i walka z Sergiejem Radczenką (fot. PAP/Artur Reszko)

Szpilka o walce z Radczenką: mogło się skończyć remisem

Walka Stanisław Kiecal vs. Jack Johnson (fot. Getty Images)
Walka Stanisław Kiecal vs. Jack Johnson (fot. Getty Images)
Mayweather zarobił 650 mln w godzinę! Teraz drwi z Canelo

Czytaj też

Floyd Mayweather zarobił 650 mln w godzinę! Teraz drwi z Canelo (fot. Getty Images)

Mayweather zarobił 650 mln w godzinę! Teraz drwi z Canelo

W bójce ulicznej pokonałby prawie każdego, ale poza ringiem nie do końca ufał chyba pięściom. Niechętnie rozstawał się więc z bronią. Colt kaliber 22 spoczywał na kolanach podczas każdego posiłku, a potem trafiał do kieszeni. Gdy kładł się spać, to obowiązkowo umieszczał go obok poduszki. Niewiele zabrakło, by zamiłowanie do broni palnej doprowadziło do tragedii. Ketchel postrzelił w absurdalnych okolicznościach… własnego trenera w hotelowym pokoju. Pete Stone, zgodnie z umową, przyszedł obudzić go na poranny jogging, a Stanley – być może wyrwany z jakiegoś sennego koszmaru – wziął go za rabusia i wypalił bez zastanowienia. Na szczęście trafił tylko w nogę trenera, ale mocno przeżył incydent.

Trenera przepraszał ponoć długo w samochodzie, którym zawiózł go do izby przyjęć. Nie był to jedyny przypadek, kiedy Ketchel uronił łzę. Według jednej z najsłynniejszych anegdot, szykując się do wyjścia z domu towarzyskiego, nagle zatrzymał się na korytarzu, a potem spędził jeszcze godzinę wpatrzony w kiczowaty obraz, co i rusz zanosząc się głośnym szlochem. Okazało się, że wystarczył widok owieczki walczącej ze sztormem.

Taki właśnie był Stanley. Na boksie i broni jego zamiłowania wcale się nie kończyły. Uchodził za niesamowitego kobieciarza, człowieka, który potrafi korzystać z życia. Pieniądze wydawał lekką ręką, ale nie zawsze było różowo. Za walkę z Johnsonem dostał wprawdzie rekordową wypłatę, ale ciężko odchorował porażkę. Zamiast papierosów i cygar zaczął popalać opium, z czym się nawet nie krył. Przyłapany któregoś razu przez policję miał szczęście – sława znów mu pomogła.

Uwielbiany przez prasę
Innym razem uratował go dziennikarz. Redaktorzy mieli bowiem do Ketchela niezwykłą słabość. Nic dziwnego – kogoś takiego nie trzeba było o nic pytać. Wystarczyło tylko uważnie śledzić jego kroki i pilnie notować. W marcu 1910 roku – na kilka miesięcy przed śmiercią – pięściarz dochodził do siebie po ciężkim pojedynku z Frankiem Klausem (42-9-10). Walka zakończyła się remisem i poważną kontuzją lewej ręki, która spuchła. Każdy ruch sprawiał Stanleyowi ból, ale podczas śniadania i tak omal nie doszło do mordu. Opowiada Hype Igoe:

Jeden z kelnerów udzielił oschłej odpowiedzi na pytanie o rodzaj jajecznicy. Zauważyłem, że ręka Ketchela momentalnie powędrowała pod stół, gdzie trzymał broń. Widziałem wściekłość narastającą na jego obliczu – znałem ten widok i prawie umarłem wtedy ze strachu. Musiałem reagować szybko. Przegryzłem więc kawałek cienkiej szklanki i rozciąłem sobie wargę, zalewając się krwią. Zacząłem krzyczeć do Ketchela, że musi odprowadzić mnie do łazienki. Schował pistolet za pas i tak zrobił, ale to było za mało. Krzyczałem, że się wykrwawiam i że musi mnie zawieźć do lekarza – wszystko byle tylko odciągnąć go od tego kelnera. Podstęp się udał – wspominał dziennikarz.

Jego relacje z pięściarzem zmieniały się przez lata. Gdy Stanley po raz pierwszy dotarł do Nowego Jorku to Igoe był kimś w rodzaju przewodnika i nieoficjalnego menedżera. Kiedy kariera nabrała rozpędu wszystko się popsuło. Stanley zaprosił przyjaciela na rozmowę, a podchodząc do stolika położył na nim... dwa pistolety. – Hype, chciałbym pogadać odrobinę o biznesie... Wolałbym, żeby od teraz moim menedżerem był Wilson Mizner – powiedział najłagodniej jak to tylko możliwe, kończąc temat już na początku.

Mayweather zarobił 650 mln w godzinę! Teraz drwi z Canelo

Czytaj też

Floyd Mayweather zarobił 650 mln w godzinę! Teraz drwi z Canelo (fot. Getty Images)

Mayweather zarobił 650 mln w godzinę! Teraz drwi z Canelo

Ring TVP Sport: Fury vs Joshua coraz bliżej? Gołota walczy... z fryzjerem
fot. TVP
Ring TVP Sport: Fury vs Joshua coraz bliżej? Gołota walczy... z fryzjerem

Jak Muhammad Ali uratował samobójcę [ZDJĘCIA]

Czytaj też

Muhammad Ali uratował niedoszłego samobójcę (fot. Getty Images)

Jak Muhammad Ali uratował samobójcę [ZDJĘCIA]

Inną anegdotą mówiącą wiele o Ketchelu podzielił się po latach Nathaniel Fleischer – długoletni redaktor naczelny magazynu "The Ring", który jest nazywany „Biblią boksu”. Baśniowy świat tego pięściarza pochłonął go do tego stopnia, że napisał nawet biografię. W czerwcu 1909 roku, tuż przed rewanżowym pojedynkiem Stanleya z Philadelphia Jackiem O'Brienem (144-10-26), doszło do spotkania w hotelowym lobby. Pięściarz stał z kartką papieru w dłoni, ale sprawiał wrażenie zagubionego. Fleischer wiedział, że Ketchel po prostu nie umiał pisać.

Mogę ci w czymś pomóc, Stan? – zagaił.
– Tak. Chcę nadać telegram do ojca w Detroit. Napisz po prostu: –Wygrałem walkę. Stanley" polecił.
Jaką walkę? O czym ty mówisz? – zdziwił się dziennikarz.
– Dzisiejszą walkę z O'Brienem – kontynuował niezrażony.
Przecież ona będzie dopiero za kilka godzin. Stan, jest dopiero szósta! – zdziwienie Fleischera narastało.
– A co to za różnica? Zawsze nadaję telegram przed wyjściem do ringu. Ojciec lubi być poinformowany, a po wszystkim zawsze wychodzi na to, że miałem rację – zakończył z szelmowskim uśmiechem. Okazało się, że nie skłamał.

Czytaj także: Kownacki: nie pojadę do Nowego Jorku po tym, co zobaczyłem

Być może jednym ze źródeł tragedii pięściarza było właśnie to, że w życiu wszystko przychodziło mu zbyt łatwo. Po walce z Johnsonem, mimo dotkliwej porażki, zaczął poważnie myśleć o biciu się z zawodnikami wagi ciężkiej. W kwietniu 1910 roku zmierzył się z legendarnym Samem Langfordem (68-7-22). Po sześciu zaciętych rundach nikt nie padł, więc walka zakończyła się bez rozstrzygnięcia. Zwycięzcę wskazano na podstawie relacji prasowych – więcej tytułów optowało za Langfordem, ale słowa domniemanego triumfatora rzucają nieco inne światło.

Jego styl walki określiłbym jako burzliwe okrucieństwo. Ledwo potrafi kontrolować ten gniew, który aż się z niego wylewa. Nigdy nie spotkałem kogoś o takim nastawieniu. Mam nadzieję, że to nasze ostatnie spotkanie – przekonywał dużo większy od przeciwnika Langford, który boksował jeszcze dobrych kilkanaście lat. Do rewanżu miało dojść kilka miesięcy później w San Francisco, ale ten pomysł nie zdążył się zmaterializować. Jeden z dziennikarzy oglądających ten pojedynek dostrzegł wyjątkową przemianę Ketchela.

"Kiedy rozpoczęła się piąta runda, Stan stał się zwierzęciem. Jego oczy nagle zrobiły się ogromne i dzikie. Nie napędzała go zwykła wściekłość – to było coś więcej. Uderzyła mnie nagłość tej przemiany – nikt z obserwatorów się tego nie spodziewał" – relacjonował. Warto jednak zauważyć, że po zakończeniu roboty w ringu zmieniał się nie do poznania. Miał zwyczaj odwiedzania pobitych po walce i spędzał z nimi czas. Zdarzało się wspólne biesiadowanie, ale i opłacanie rywalom rachunków. Langforda potraktował wyjątkowo szczodrze – przeciwnik otrzymał drogiego szampana i plik banknotów. Według niektórych relacji dostał więcej... niż wynosiła wypłata promotora.

Inny rywal poprosił szczerze Ketchela o to, by pozwolił mu dotrwać do szóstej rundy. Miał zagwarantowane 10 dolarów od każdej, a kwota uzbierana za sześć pozwolała mu kupić córce wymarzone skrzypce. Stanley przystał na tę propozycję, a po wszystkim wzruszony wybrał się z przeciwnikiem po instrument.

Jak Muhammad Ali uratował samobójcę [ZDJĘCIA]

Czytaj też

Muhammad Ali uratował niedoszłego samobójcę (fot. Getty Images)

Jak Muhammad Ali uratował samobójcę [ZDJĘCIA]

To miała być największa walka Adamka. Czekał na niego... "Kat"
(fot. Getty)
To miała być największa walka Adamka. Czekał na niego... "Kat"

Świetne wieści z obozu Joshuy!

Czytaj też

Tyson Fury [L] vs Anthony Joshua [P] (fot. Getty)

Świetne wieści z obozu Joshuy!

Co wydarzyło się na ranczu?
W drugiej połowie 1910 roku po trzech nokautach (dwaj to rywale z wyższych kategorii) Ketchel postanowił zwolnić. Coraz częściej musiał sobie radzić z bólem i potrzebował odpoczynku, krótkich wakacji. We wrześniu wrócił do rodzinnego domu w Grand Rapids, gdzie przyjęto go jak bohatera. Miał już narzeczoną i planował zakup ziemi w rodzinnych stronach. Rodzice mogli nacieszyć się synem, który jeździł na polowania z ojcem, a matce kupił drogą biżuterię. Odwiedził też lokalną szkołę, gdzie opowiedział dzieciom o kolorowym życiorysie.

Po kilkunastu dniach pięściarza odwiedził Pete Dickerson – znajomy matki z dawnych czasów. Rzutki przedsiębiorca z Missouri chciał poznać wielkiego mistrza, którego ringowe zmagania śledził od lat. Rozmowa w końcu zeszła na tematy biznesowe. Stanley zdradził, że chce kupić ziemię niedaleko rodziców, by po zakończeniu kariery wrócić w rodzinne strony. Dickerson zaprosił go na swoje ranczo na wzgórzu Ozark i chciał przekonać do kupienia posiadłości właśnie w tamtej okolicy.

Dał się namówić na ten wyjazd i po kilku dniach trafił do miasta Springfield. Zakochał się w krajobrazie i planował nawiązać poważniejszą biznesową współpracę z nowym znajomym. Na miejscu poznał szereg osób, które opiekowały się posiadłością. Jedną z nich był Walter Dipley – miejscowa "złota rączka". Zajmował się wszystkim po trochu. Najczęściej oporządzał zwierzęta, robił drobne naprawy i pomagał w polu. Podobno już podczas pierwszego spotkania mistrz nakrzyczał na Dipleya, bo ten źle zachował się w stosunku do jednej z krów.

Od tego się zaczęło, ale powodem konfliktu była oczywiście kobieta. Nasz znany bawidamek nie przekraczał niby granic, ale na ranczu Dickersona wpadła mu w oko kucharka - Goldie Smith. Pech chciał, że była związana z Dipleyem. Ich związek zaczął się od sfingowanego małżeństwa. Goldie nie chciała prawdziwego, bo nie była gotowa na czwartego męża. Wszyscy wiedzieli, że pracownicy są parą – mieszkali nawet w jednym pomieszczeniu.

Nie wiadomo, co tak naprawdę doprowadziło do tragedii 15 października 1910 roku. Pewne jest to, że Ketchel siedział tyłem do wejścia i został postrzelony przez Dipleya w plecy podczas śniadania, gdy w mieszkaniu była tylko Goldie. Zabójca zrabował przedmioty mistrza i uciekł z miejsca zdarzenia. Po paru dniach został schwytany, a przed sądem przedstawili z Goldie wersję, że atak był zemstą – Stanley miał zgwałcić kucharkę dzień wcześniej. Tej wersji w żaden sposób nie udało się udowodnić. Sąd uznał, że o wiele bardziej prawdopodobnym motywem była zazdrość i chęć wzbogacenia się. Walter i Goldie mieli kryminalną przeszłość i niezbyt dobrą reputację. Zostali skazani na dożywocie, ale kobieta spędziła za kratami tylko kilka miesięcy.

Pogrzeb Ketchela był wielkim wydarzeniem w Grand Rapids. Mistrza żegnały tłumy. Spoczął na polskim cmentarzu i po kilku miesiącach doczekał się imponującego pomnika, który ufundował załamany Dickerson. Ostatni menedżer pięściarza nie uwierzył w wiadomość o śmiertelnym postrzale. – Zacznijcie liczyć do dziesięciu, na pewno wstanie – powiedział posłańcom. Te słowa wielokrotnie powracały potem w kontekście śmierci wielkich czempionów, którzy ginęli przedwcześnie.

Historia rodziny Kiecalów miała tragiczny epilog, który miał pewien związek z dorobkiem pięściarza. W lutym 1928 roku – 17 lat po śmierci Stanleya – ojciec został znaleziony w stajni z poderżniętym gardłem. Poszukiwania zabójcy 74-letniego Tomasza zakończyły się jeszcze tego samego dnia. Zakrwawiony nóż znaleziono u Johna – młodszego brata Stanleya. Okazało się, że ojciec i syn pokłócili się o ziemię, którą pięściarz zostawił im w spadku. Przez lata jej wartość wzrosła kilkukrotnie. Syn chciał ją sprzedać, a ojciec niekoniecznie…

Świetne wieści z obozu Joshuy!

Czytaj też

Tyson Fury [L] vs Anthony Joshua [P] (fot. Getty)

Świetne wieści z obozu Joshuy!

Jak sobie radzi Andrzej Gołota podczas pandemii?
fot. TVP
Jak sobie radzi Andrzej Gołota podczas pandemii?

Przez lata rosła nie tylko wartość majątku Stanleya Ketchela. Także sława. Choć zginął w kwiecie wieku to zapisał się w historii jako pierwszy mistrz kategorii średniej, który zdołał odzyskać tytuł po utracie. W kolejnych dekadach była plejada wybitnych, ale Stanley wciąż jest uważany za jednego z najlepszych w historii. W 2004 roku magazyn "The Ring" sklasyfikował go na 8. miejscu w rankingu wszech czasów.

Pamięć o dokonaniach kultywowali przez lata dawni współpracownicy i dziennikarze. "Kiedy raz zobaczyłeś go w akcji to inni pięściarze z miejsca przestawali się liczyć" - tłumaczył Hype Igoe. – Gardził słowem odwrót. Kiedy wchodził do ringu to na jego obliczu pojawiała się żądza mordu. Jeśli nie trafił lewą ręką to dobijał prawą – wtórował Nathaniel Fleischer, który dożył lat siedemdziesiątych XX wieku i do końca życia przekonywał o wielkości Ketchela.

Oceniając dokonania ponad 100 lat później mamy obraz pięściarza o wielkiej sile i specyficznej, surowej technice. Trzeba jednak pamiętać o realiach epoki, na której swojski Staszek Kiecal odcisnął trwałe piętno. Jego nazwisko do dziś jest w bokserskich podręcznikach – "Ketchel shift" to manewr polegający na dynamicznym zadawaniu ciosów sierpowych połączonym ze zmianą pozycji w trakcie akcji. W ostatnich latach tę sztuczkę prezentuje nowy wielki mistrz kategorii średniej – Giennadij Gołowkin.

Kacper Bartosiak

Polak kontra Wilder? "Szejkowie dają fortunę"
fot. Getty
Polak kontra Wilder? "Szejkowie dają fortunę"

Zobacz też
Polacy ze zwycięstwami w ćwierćfinałach PŚ w boksie
Paweł Brach (fot. Getty Images)

Polacy ze zwycięstwami w ćwierćfinałach PŚ w boksie

| Boks 
Szeremeta poznała pierwszą rywalkę w Pucharze Świata
Julia Szeremeta (fot. Getty)

Szeremeta poznała pierwszą rywalkę w Pucharze Świata

| Boks 
Boks, gala Dzierżoniów Boxing Night [ZAPIS]
Boks, gala Dzierżoniów Boxing Night. Transmisja online na żywo w TVP Sport (29.03.2025)

Boks, gala Dzierżoniów Boxing Night [ZAPIS]

| Boks 
Damian Wrzesiński – Edixon Perez, gala Dzierżoniów Boxing Night [WALKA]
fot. TVP

Damian Wrzesiński – Edixon Perez, gala Dzierżoniów Boxing Night [WALKA]

| Boks 
Wrzesiński był liczony, ale wrócił na zwycięską ścieżkę [WIDEO]
Damian Wrzesiński (fot. Getty Images)

Wrzesiński był liczony, ale wrócił na zwycięską ścieżkę [WIDEO]

| Boks 
Najnowsze
Puszcza nie sprawiła niespodzianki. "Na pewno jest żal"
polecamy
Puszcza nie sprawiła niespodzianki. "Na pewno jest żal"
Bartosz Wieczorek
Bartosz Wieczorek
| Piłka nożna / Puchar Polski 
Piłkarze Puszczy (fot. 400mm.pl)
Niesamowity charakter Realu. "Na Bernabeu wszystko może się zdarzyć"
Antonio Ruediger został bohaterem Realu Madryt (fot. Getty).
polecamy
Niesamowity charakter Realu. "Na Bernabeu wszystko może się zdarzyć"
Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Real Madryt – Real Sociedad. Puchar Króla (Hiszpanii) [SKRÓT]
Real Madryt – Real Sociedad. Puchar Króla (Hiszpanii), mecz 1/2 finału (#2) [SKRÓT]
Real Madryt – Real Sociedad. Puchar Króla (Hiszpanii) [SKRÓT]
| Piłka nożna / Hiszpania 
Puchar Króla: sprawdź terminarz i plan transmisji półfinałów
 FC Barcelona – po kapitalnym widowisku – zremisowała na własnym terenie z Atletico Madryt 4:4 (fot. Getty)
Puchar Króla: sprawdź terminarz i plan transmisji półfinałów
| Piłka nożna / Hiszpania 
Osiem goli na Bernabeu! Znamy pierwszego finalistę Pucharu Króla [WIDEO]
Jude Bellingham i Pablo Marin (fot. Getty Images)
Osiem goli na Bernabeu! Znamy pierwszego finalistę Pucharu Króla [WIDEO]
FOTO
Wojciech Papuga
Real Madryt – Real Sociedad. Puchar Króla, 1/2 finału (#2) [MECZ]
Real Madryt – Real Sociedad. Puchar Króla (Hiszpanii), mecz 1/2 finału. Transmisja online na żywo w TVP Sport (1.04.2025)
Real Madryt – Real Sociedad. Puchar Króla, 1/2 finału (#2) [MECZ]
| Piłka nożna / Hiszpania 
Drugoligowiec stracił przewagę. Mistrzowie powalczą o trofeum!
Piłkarze PSG awansowali do finału Pucharu Francji (fot. Getty Images)
Drugoligowiec stracił przewagę. Mistrzowie powalczą o trofeum!
| Piłka nożna / Francja 
Do góry