| Piłka ręczna / Pozostałe rozgrywki
Wciąż przeżywam to okropne zdarzenie – mój palec zapadający się tam, głęboko... Czułem, jak tonie w środku. Będę żałował tego przez całe życie, nigdy nie zapomnę – powiedział przed laty Josip Valcić. Jego nazwisko nie mówi Polakom pewnie zbyt wiele, ale w historii naszego sportu żaden Chorwat nie odegrał takiej roli jak on. Valcić wybił bowiem oko Karolowi Bieleckiemu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Łzy Gladiatora. Tak Jurecki żegnał się z Magdeburgiem
Te słowa, zacytowane w powyższym wstępie, pochodzą z końca czerwca 2010 roku. Valcić wypowiedział je niecałe dwa tygodnie po wypadku. 10 czerwca 2010, w trakcie towarzyskiego meczu w kieleckiej Hali Legionów, podczas próby podania piłki do kolegi, trafił Bieleckiego kciukiem w lewe oko.
Takie historie są w świecie piłki ręcznej rzadkością, ale nie był to pierwszy przypadek. Podobne urazy zdarzały się wcześniej – i to w otoczeniu Valcicia. Sześć lat przed wypadkiem w Kielcach, podczas Euro 2004, chorwacki rozgrywający Petar Metlicić został ugodzony przez Słoweńca Alesa Pajovicia. Skończyło się na strachu – lekarze założyli mu w kąciku oka 23 mikroszwy i Chorwat szybko wrócił do gry. Valcić liczył na podobny scenariusz w przypadku Bieleckiego.
Wieści napływające do Chorwata od początku nie były jednak optymistyczne. Bielecki tuż po przetransportowaniu do kliniki w Lublinie przeszedł zabieg, ale rokowania nie były dobre. W hotelu w Warszawie, gdzie nocowały reprezentacji Polski i Chorwacji, zawodnicy spotkali się w pokoju Valcicia.
– Nikt nie spał. Zamówiliśmy kilka skrzynek piwa i siedzieliśmy razem. Razem – my i Chorwaci. Josip wyglądał jak zbity pies, bardzo to przeżywał – wspomina Marcin Lijewski. Obaj znali się z gry w Niemczech – on występował w HSV Hamburg, tak jak i jego brat Krzysztof oraz Chorwaci Domagoj Duvnjak i Igor Vori. Valcić grał w VfL Gummersbach. Choć nastroje były minorowe, wśród zawodników żywa była nadzieja, że lekarzom uda się uratować oko Bieleckiego.
Upływające godziny nie przynosiły jednak pozytywnych informacji. Valcić nie przespał tej nocy. Nie spał również kolejnego dnia. – Był szok, łzy i oczekiwanie – wspominał w 2016 roku w rozmowie z "Super Expressem". Trenerowi kadry, Slavko Goluzie, zgłosił, że nie jest w stanie wystąpić w drugim towarzyskim meczu z Polakami. Narastało w nim poczucie winy. Gdy wrócił do domu, co kilka godzin szukał nowych wiadomości na temat zdrowia Karola. Kilka dni później przeczytał, że Polak stracił oko i kończy karierę. To mocno odbiło się na jego psychice.
– Jest mi przykro. Mogę to powtórzyć nawet i tysiąc razy, ale to nic nie zmieni. Wciąż przeżywam to okropne zdarzenie – mój palec zapadający się głęboko w jego oku... Czułem, jak tonie w środku. Mam świadomość, że to mogło przytrafić się każdemu, ale nie pociesza mnie to. Przez całe życie będę żałował, że do tego doszło. Nigdy nie zapomnę – stwierdził na łamach "Jutarnji Vijesti" pod koniec czerwca 2010.
Mimo osobistego dramatu, Bielecki nie zamierzał się jednak poddać. Miesiąc po ogłoszeniu zakończenia kariery, przekazał kolejny komunikat: "wracam". Valcić wyczekiwał takich wieści. – Gdy przeczytałem wywiad z Karolem, że powalczy o powrót do sportu, zacząłem się modlić. Jestem katolikiem, od tamtego czasu wiele razy prosiłem Boga o pomoc, aby Karol wrócił – opowiadał w "Super Expressie".
Bielecki wrócił do gry niecałe dwa miesiące po wypadku. W pierwszym meczu rzucił 11 bramek. W październiku, gdy jego Rhein-Neckar Loewen zmierzyło się z Gummersbach Valcicia, zapakował osiem bramek – ku uciesze grającego przeciwko niemu Chorwata. – Ciężko cieszyć się z porażki własnej drużyny, ale kiedy zobaczyłem, jak Karol zdobywa kolejne bramki, poczułem dużą ulgę. Bardzo czekałem na ten mecz – mówił później w rozmowie z "Polska The Times".
Tamten mecz był pierwszym spotkaniem obu od czasu wydarzeń w Kielcach. Valcić bardzo obawiał się tej rozmowy. Czuł się strasznie, poczucie winy nie dawało mu spokoju. – Wiedziałem, że to, co stało się w Kielcach, było moją winą. Nie chciałem tego, nie celowałem w jego oko, ale mój palec tam wylądował. Uwierzcie, że świadomość tego strasznie męczy sumienie – opowiadał. Bielecki go jednak zaskoczył. – Rozmawialiśmy i przed meczem, i po, kiedy podszedłem go wyściskać. Nie miał do mnie pretensji, pytał, jak się czuję, jak sobie radzę. To on martwił się o mnie! Dzień, w którym wybiłem mu oko, był najgorszym w moim życiu. Ale to spotkanie z nim pozostanie w mojej pamięci jako coś wspaniałego. Bo trafiłem na świetnego człowieka i wspaniałego sportowca. Dla mnie Karol Bielecki to najlepszy piłkarz ręczny świata. I wielki człowiek. Nie każdy potrafiłby wybaczyć, mimo, że to był wypadek – mówił.
Mimo tak fatalnego wypadku, kariera Bieleckiego trwała w najlepsze do połowy 2018 roku. Wtedy też swoją przygodę ze szczypiorniakiem zakończył Valcić. Miał wówczas 34 lata, w jego dorobku były m.in. wicemistrzostwo świata i Europy – oba wywalczone jeszcze przed tamtym meczem w Kielcach.
Choć wydarzenia z czerwca 2010 nie przekreśliły kariery Chorwata, to odcisnęły na niej piętno. Po latach od wypadku Valcić wyznał: – Nie lubię otwierać się na te wspomnienia, ale doskonale je pamiętam. To wciąż stoi ze mną ramię w ramię. Wiem, że takie historie się przytrafiają, ale gdy jest się ich częścią, nie jest to wcale łatwe. Karol przebaczył mi to, co się stało. Dzięki temu czuję się lepiej, ale nigdy nie zapomnę o tej tragedii. Już zawsze będzie ona przypisana do mnie i mojego nazwiska.