| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kiedy otwierano nowy obiekt Legii Warszawa, do stolicy przyleciał Arsenal, a na boisku padło aż 11 goli! Na sukcesy przyszło jednak poczekać. – Największą gwiazdą Legii jest stadion – pisali dziennikarze po kiepskim starcie sezonu 2010/2011.
– Idealne warunki dla zawodników i kibiców. Najnowocześniejszy stadion w Polsce, na miarę talentu Kazia Deyny. Piłkarski raj przy Łazienkowskiej 3. Nowy stadion Legii, o takim marzyłem – opowiadał w słynnej, truskawkowej kampanii reklamowej, Andrzej Strejlau – Przepiękna, nowoczesna scena – dodawał Olaf Lubaszenko, znany polski aktor. Takie były początki. Teraz obiekt mistrzów Polski ma już dziesięć lat i wciąż jest jednym z najlepszych stadionów w kraju.
Budowa trwała około dwóch lat. 26 czerwca 2010 roku stadion został oficjalnie ukończony. Termin przesunął się o 44 dni względem planowanej daty, bo zimy były srogie, a przy tym dokumentacja terenu nie uwzględniała instalacji znajdujących się pod ziemią. Po zbudowaniu pierwszych trzech trybun, obiekt mógł pomieścić około 24 tysięcy kibiców. Ostateczna pojemność wynosi 30 967 miejsc. Ale stołeczny klub nie czekał z otwarciem na dokończenie całego projektu. Sezon 2010/2011 Wojskowi rozegrali widząc większość tego, co powstawało. Trzy trybuny już były, a to wystarczyło, by dokonać oficjalnego otwarcia. Gratką miał być mecz pomiędzy Legią a Arsenalem.
Zanim Legia oficjalnie rozpoczęła sezon, 7 sierpnia 2010 roku odbył się mecz z Arsenalem. Rywalizacja z Anglikami dostarczyła wielu emocji. Wszystko za sprawą bramek. Łącznie kibice obejrzeli jedenaście goli! Na boisku działy się małe cuda, bo trudno inaczej nazwać hattrick Artura Jędrzejczyka. Mecz był otwarty, ale jednocześnie dawał szansę zawodnikom Wojskowych, by wykazali się na tle znacznie wyżej notowanych rywali, którzy zagrali choćby bez Robina van Persiego. Między słupkami stanęło za to dwóch Polaków: najpierw na boisku przebywał Łukasz Fabiański, a po przerwie na placu gry zameldował się Wojciech Szczęsny Dla obu był to powrót do miasta, które bardzo dobrze znali. – Ranga meczu nie ma znaczenia. To wstyd, by Arsenal stracił pięć goli – mówił po zakończeniu rywalizacji Szczęsny.
Dla Legii strzelenie pięciu goli było małym sukcesem i dobrym zwiastunem nadchodzącego sezonu. Poza Jędrzejczykiem i Cabralem, swoją bramkę zdobył także Maciej Iwański. Dla Anglików dwa razy trafiał Emmanuel Eboue. Po jednym golu strzelili Marouane Chamakh, Kieran Gibbs, Jay Emmanuel-Thomas, a także Samir Nasri. Dodatkowo warszawskich kibiców mógł cieszyć fakt, że do przerwy gospodarze prowadzili 3:1.
Obecny stadion przy Łazienkowskiej został otworzony dziesięć lat temu. Paradoksalnie, starsze w nadchodzącym sezonie PKO Ekstraklasy są tylko obiekty Wisły Płock, Pogoni Szczecin, Rakowa Częstochowa i Warty Poznań. Dwa ostatnie kluby nie mogą występować na swoich stadionach. Portowcy są w trakcie budowy nowego stadionu. I tylko w mazowieckim mieście wciąż stoi relikt przeszłości, który nie zmienia się od lat.
Legia Warszawa – Arsenal 5:6 (3:1)
Cabral 17, Jędrzejczyk 33, 37, 73, Iwański 90 – Chamakh 38, Eboue 53, 60, Gibbs 62, Emmanuel-Thomas 78, Nasri 81
Legia: Antolović (74. Machnowskyj) – Jędrzejczyk (89. Kumbev), Kneżević, Wawrzyniak, Komorowski – Manu (90. Kucharczyk), Vrdoljak (29. Iwański), Borysiuk, Cabral (68. Giza), Rybus (74. Szałachowski) – Mezenga (63. Chinyama)
Arsenal: Fabiański (46. Szczęsny) – Sagna (76. Nordtveit), Koscielny, Vermaelen, Clichy – Walcott (46. Eboue), Frimpong (46. Gibbs), Wilshere (70. Lansbury), Nasri, Rosicky (46. Vela) – Chamakh (70. Emmanuel-Thomas).