| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe

Kibic z Nowej Huty, który wierzy w wyjazd do Tokio. Marcin Komenda: Resovia? Moim celem było granie tam, gdzie mnie chcą

Marcin Komenda
Marcin Komenda w sezonie 2020/2021 gra w Stali Nysa (fot. PAP)

Bardzo łatwo jest wnieść kogoś na piedestał, ale jeszcze łatwiej jest go ściągnąć w dół. Trochę się o tym w ostatnim czasie przekonałem. Nie spodziewałem się sezonu, który przeżyłem w Resovii. Wszyscy mieliśmy inne oczekiwania – zdradza w TVPSPORT.PL Marcin Komenda, siatkarz Stali Nysa, reprezentant Polski w siatkówce. W wywiadzie mówi między innymi o odejściu z Resovii, ojcostwie i dzieciństwie na nowohuckim blokowisku.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
"Jak kobieta" znaczy słabiej? "Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz"

Czytaj też

Skorupa, Guzowska i Szwab

"Jak kobieta" znaczy słabiej? "Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz"

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Kłuje trochę jak ogląda pan mecze Resovii?
Marcin Komenda: – Nie, absolutnie nie. Oglądam ich jak każdy inny zespół. Bez emocji pozytywnych, bądź negatywnych.

– Niektórym trudno jest tak podchodzić do sprawy po niespodziewanym klubowym rozstaniu.
– Na pewno. Na początku miałem swoje przemyślenia i odczucia. Im dalej w las, tym bardziej widziałem, że nie ma sensu o tym myśleć i się przejmować. To nie było ode mnie zależne. W tamtym czasie klub zapewniał, że ma w stosunku do mnie inne plany, ale, patrząc z perspektywy czasu, zmiany, które zaszły, wyszły mi na dobre. Bardzo się cieszę, że jestem w Nysie, ponieważ odżyłem tu zarówno życiowo, jak i sportowo. Razem z moją rodziną jesteśmy tu szczęśliwi. Koniec końców, wszystko dobrze się skończyło.

44-letni Jakub Bednaruk, trener MKS Będzin, może wrócić do gry! "Nie chcę, by ktoś myślał, że mi odwaliło"
– Jak to jest być nazywanym jedną z największych nadziei polskiego rozgrania i zderzyć się z bardzo słabym klubowym sezonem?
– Bardzo łatwo jest wnieść kogoś na piedestał, ale jeszcze łatwiej jest go ściągnąć w dół. Trochę się o tym w ostatnim czasie przekonałem. Nie spodziewałem się sezonu, który przeżyłem w Resovii. Wszyscy mieliśmy inne oczekiwania – ja również. Myślę, że to była jednak cenna lekcja. Dla klubu i dla mnie osobiście to nie było dobre, ale pod względem mentalnym i podejścia do pewnych spraw wiele mi to dało.

Tak słaby sezon przydarzył mi się szybko i uważam to za zaletę. Mogę z tego czerpać w przyszłości. Co na nim zaważyło? Czynników było wiele. Najważniejszym jest chyba jednak to, że jako zespół nie byliśmy gotowi grać o coś więcej. Nie byliśmy drużyną, która powinna być w końcówce stawki, ale nie uważam też, że byliśmy grupą gotową do gry o wielkie sukcesy.

– Dobrze jest być nadzieją rozegrania?
– Te słowa były i są bardzo miłe. Dodają one pewności siebie, ale za bardzo się na nich nie skupiam. Każdy zawodnik prowadzi swoją ścieżkę w odmienny sposób. Wiem też, że wiele w karierze zależy od szczęścia i od zbiegów okoliczności. Stawiam na pracę. Liczę, że dzięki niej uda mi się kiedyś zostać świetnym rozgrywającym.

– Jest pan dla siebie surowym krytykiem?
– Myślę, że tak. Staram się jednak patrzyć na sprawy obiektywnie. Kiedy wystawię i ktoś nie skończy na pojedynczym bloku, szukam źródła błędu. Siatkówka to gra połączona – nie wszystko zależy od jednego zawodnika. Gdy jednak akcji nieudanych jest sporo, nie wstydzę się pomyłek i staram się je poprawić.

– Częściej bierze pan za dużą czy za małą odpowiedzialność na boisku?
– Częściej podświadomie biorę na siebie dużą odpowiedzialność. Taką jestem też osobą – chcę czuć, że wiele ode mnie zależy.

– Ma pan zapędy do bycia liderem zespołu?
– Tak też traktuję pozycję rozgrywającego. Dotyka każdej piłki i ma wpływ na wszystkie akcje. Musi brać na siebie odpowiedzialność. Jeśli nie będzie tego robił, drużyna nie będzie funkcjonowała prawidłowo.

– Jaka była najcięższa krytyka, która na pana spadła?
– Za poprzedni sezon. Staram się jednak takich rzeczy nie słuchać i nie czytać opinii, bo nie ma w tym większego sensu. Nie potrzebuję też drogowskazów, które powiedzą mi, czy robię coś dobrze lub źle, bo sam potrafię siebie ocenić najlepiej. Oczywiście inaczej jest, jeśli ta krytyka idzie od trenera czy członka sztabu, wtedy wyciągam z niej mocne wnioski.

– Kim z dzisiejszej perspektywy jest dla pana Ryszard Pozłutko?
– To człowiek, który na pewno mocno wpłynął na moją przygodę z siatkówką. Między innymi dzięki niemu jestem w miejscu, w którym jestem. To właśnie trener postawił na mnie, kiedy miałem dwanaście lat. Byłem młodszy od reszty kolegów z zespołu, ale on zaryzykował i wybrał mnie do składu. Byłem też praktycznie najwyższy w drużynie, a mimo to grałem na rozegraniu. Oj, on najlepiej wie, ile nie wychodziło mi w tamtym czasie! (śmiech) Mimo to nadal we mnie wierzył. To on był jednym z tych, którzy namówili mnie do wyjazdu do innego miasta. Tam były większe szanse na siatkarski rozwój.

To bardzo mądry człowiek. Współpracowałem z nim przez trzy lata w okresie gimnazjalnym, a to czas, w którym młodzi ludzie nie mają zbyt wielu autorytetów i przychodzą im do głowy głupie rzeczy. Trener potrafił to wszystko w pozytywny sposób wykorzystać.

– Przecież był pan grzecznym chłopakiem.
– W gimnazjum było pod tym względem najgorzej. Oceny w szkole i moje zachowania w tamtym czasie na pewno nie były najlepsze. Najdziwniejszy pomysł? Wychowywałem się w Nowej Hucie. Kraków pod względem kibicowskim był bardzo podzielony, a ja w gimnazjum byłem bardzo zaangażowany w piłkę nożną i wszystko, co jej dotyczyło. Nie brałem udziału oczywiście w żadnych bijatykach, ale pewne zachowania mi imponowały. Na szczęście rodzice potrafili to wyłapać i pokazać możliwe tego konsekwencje.

– Kto pierwszy zabrał pana na mecz?
– Tata. Do teraz, jeśli czas nam pozwala, zdarza nam się wspólnie wybrać na mecz.

– Ile miał pan wtedy lat?
– Chyba jedenaście lub dwanaście. W pewnym momencie to ja zacząłem wyciągać tatę na kolejne mecze. Otoczka kibicowska była tam na najwyższym poziomie! Wyglądała inaczej niż teraz. Dużo rac, flag, serpentyn. Niezapomniane widowisko dla młodego chłopaka.

– Młodym ludziom to imponuje, prawda?
– Podobało mi się to, że kibice byli bardzo zżyci. Kibicowanie to nie tylko pójście na mecz, ale przede wszystkim styl życia. Fani organizowali wyjazdy, spędzali razem czas po spotkaniach, pokazywali dużą solidarność z zawodnikami. Niekoniecznie w tamtym czasie dostrzegałem "ciemniejszą stronę" fanatycznego podchodzenia do klubów, ale zewnętrzne jej aspekty bardzo mi imponowały. Widziałem w tym patriotyzm lokalny i lojalność wobec zespołu.

– Jest pan chłopakiem z blokowiska?
– Tak, mieszkałem w bloku. Szkołę miałem w centrum Nowej Huty i dobrze znałam te rejony.

"Jak kobieta" znaczy słabiej? "Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz"

Czytaj też

Skorupa, Guzowska i Szwab

"Jak kobieta" znaczy słabiej? "Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz"

Niekoniecznie w tamtym czasie dostrzegałem "ciemniejszą stronę" fanatycznego podchodzenia do klubów, ale zewnętrzne jej aspekty bardzo mi imponowały. Widziałem w tym patriotyzm lokalny i lojalność wobec zespołu.

Czym zaskoczył Vital Heynen? Siatkarze odpowiadają
fot. Getty/TVP
Czym zaskoczył Vital Heynen? Siatkarze odpowiadają

Gwiazda kadry: polską żeńską siatkówkę czeka piękny czas

Czytaj też

Malwina Smarzek-Godek

Gwiazda kadry: polską żeńską siatkówkę czeka piękny czas

– Było tam bezpiecznie?
– Było tam niebezpiecznie, ale teraz wiele się zmieniło i jest naprawdę spokojnie. Wieczorami był jednak strach, żeby wyjść z domu. Całe szczęście mnie żadne nieprzyjemne sytuacje nie spotykały. O bójkach, akcjach z nożami i maczetami było jednak kiedyś głośno w całym Krakowie i w pewnym momencie też w Polsce.

– Mama siatkarka, ojciec szczypiornista. Dało się uciec od sportu?
– Nikt mnie do niczego nigdy nie zmuszał. Ciągnęło mnie do sportu. Początkowo liczyła się tyko piłka nożna. W wieku siedmiu lat poszedłem na trening. Ze względu na mój wzrost i słabą koordynację, mówiono mi, że powinienem zmienić dyscyplinę na taką, w której będę miał większe prawdopodobieństwo sukcesu. Padło więc na siatkówkę.

– Kto powiedział, że zmiana dyscypliny jest konieczna?
– Rodzice o tym wspominali, ponieważ mieli doświadczenie i wiedzę. Potrafili "przeczytać" zawodnika. Zawsze chodzili na moje mecze i widzieli, że może mi być trudno osiągnąć wysoki poziom. Do tego doszły problemy ze stopami przez korki, które źle wpływały na moje pięty. To trochę stłumiło mój zapał do piłki nożnej. Mama i tata od razu zaproponowali, by zdecydować się na sport halowy. Wiedzieli, że kocham aktywności fizyczną, i że bez planu "B" może mi być trudno. Wskazali szkoły o profilu piłki ręcznej i siatkówki, zachęcając, bym zdecydował się na którąś z tych dwóch dyscyplin.

– Byli na wszystkich meczach?
– Mama miała wolne weekendy, więc była na każdym, natomiast tata na co drugim. Wspierają mnie do dziś. Mam do nich przez to olbrzymi szacunek. To oni mnie ukształtowali, wskazali drogę życiową i sportową.

– Jaką kobietą jest pana mama?
– Była sportsmenką. Takie osoby są inne niż ludzie o standardowym zawodzie. To bardzo dobra osoba, dla której najważniejsza jest rodzina. Zawsze bardzo się o mnie martwiła. Dzięki niej i tacie miałem świetne dzieciństwo.

– Jedynak?
– Tak!

– To pewnie często pan słyszy, że jest pan rozpieszczony?
– Tylko żona mi to powtarza. (śmiech) Nie widzę tego w swoim zachowaniu. Nigdy mi nie brakowało brata czy siostry. Dobrze czuję się we własnym towarzystwie.

– Jak rodzice skończyli kariery?
– Głównie przez to, jak kiedyś wyglądał sport. Nie było w nim aż tyle pieniędzy, dlatego musieli szukać ich gdzie indziej, by utrzymać rodzinę. Ich zawodową historię mam z tyłu głowy i pamiętam, że moja kariera tak szybko jak się zaczęła, równie błyskawicznie może się skończyć.

– Czym zajęli się zawodowo?
– Kiedy tata grał jeszcze w Przemyślu w Ekstraklasie, mama uczyła w szkole wf-u. Później szukali innych zajęć.

– W domu się nie przelewało?
– Nigdy mi niczego nie brakowało, ale było to okupione bardzo ciężką pracą moich rodziców. Jej etos był dla nich ważny.

– Miał pan luksus skupienia się wyłącznie na sporcie?
– Miałem to szczęście, że mogłem się skupić wyłącznie na sporcie i na nauce. Rodzice pozwolili mi trenować pod warunkiem, że nie zawalę szkoły. Powiedzieli, że o wszystko inne się zatroszczą.

– Do Rzeszowa trafił pan również w młodym wieku. Wyjazd do AKS-u to był duży krok, prawda?
– Tak. To było dobre rozwiązanie. Szkółka Resovii od zawsze stała na najwyższym poziomie. Później jako zawodnik klubu poszedłem do SMS Spała, a do stolicy Podkarpacia wracałem tylko na turnieje mistrzostw Polski.

– Kiedy pan wrócił jako senior, zrobił pan to z kolegami i trenerem z GKS. Wierzył pan w ten projekt bezgranicznie, czy też zdawał sobie sprawę z tego, że katowicka drużyna była o pozycję niżej niż Resovia po sezonie 2018/2019, więc o sukces może być trudno?
– Przyszedłem tam z nastawieniem osiągnięcia dobrego wyniku. Ten klub to jest marka, która wymaga osiągania dobrych rezultatów. Chciałem się rozwijać.

– W zespole był konflikt?
– Nie chcę wchodzić w nieswoje sprawy. Nie brałem w tym udziału. Z nikim nie miałem żadnego problemu. Powiem też, że to, co pisały media, nie w każdym przypadku było prawdziwe. Niektóre artykuły miały jednak trochę prawdy w sobie.

– Piotr Gruszka zasłużył na krytykę, która tak gwałtownie na niego spadła?
– Niestety, wyszło tak, że ktoś musiał za to odpowiedzieć. W sporcie często pada właśnie na szkoleniowców. Myślę, że nie była to wina jednej osoby, a każdej w jakimś stopniu. Wszyscy dołożyli swoją cegiełkę do nieudanego sezonu w Rzeszowie. Absolutnie nie mogę powiedzieć, że trener był przyczyną tego wszystkiego.

– Słyszałam, że w przypadku jednego z rozstań z zawodnikiem, który miał ważny kontrakt, istniała opcja, by… oddelegować go do treningów do AKS Rzeszów, a w czasie meczów posłać go za bandy. Panu też to groziło?
– Mówiono mi, że nie będę miał miejsca w podstawowej czternastce i tylko w przypadku kontuzji innego gracza będę mógł się w niej znaleźć. To są jednak sytuacje z przeszłości. Dobrze się stało, że się dogadaliśmy i znalazłem nowy klub. Wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na to, by być rezerwowym lub nie łapać się nawet do meczowej czternastki. Moim celem było granie tam, gdzie mnie chcą. Bardzo się cieszę, że jestem w Stali Nysa. Tu przed sobą mam perspektywy, które dają mi nadzieję, że stanę się lepszym zawodnikiem.

– Przenosiny do nowego klubu zbiegły się w czasie z narodzinami córeczki. Jak się sprawuje?
– Bardzo dobrze, jest niezwykle grzeczna. To duża pociecha. Trzeba jej poświęcać sporo czasu, ale bardzo się cieszę, że jestem tatą. Spełniamy się wspólnie z żoną jako rodzice.

– Łatwo było zorganizować przenosiny do nowego miasta zaraz przed porodem?
– Wszystko działo się po powrocie do Krakowa. Największym problemem był koronawirus. Początkowo Zuzia musiała zostać chwilę w szpitalu, a my nie mogliśmy jej odwiedzać. To było bardzo trudne.

– Nie mógł się pan przywitać z małą?
– Przez pierwsze trzy dni, kiedy żona była w szpitalu, mogła sporadycznie widywać się z córką. Ja nie mogłem. Po raz pierwszy widziałem ją po tygodniu.

– Jak pana zmieniło ojcostwo?
– Dziecko wymaga dużo opieki. Trzeba szybko dojrzeć i patrzeć na świat z perspektywy nowego "oczka w głowie". Nie skupiam się już na sobie, tylko na rodzinie. Na córeczce i żonie.

– Co chciałby pan jej przekazać jako tata?
– Przede wszystkich chciałbym, by była mądrą i ułożoną dziewczynką. Mam nadzieję, że będzie wiedziała, co w życiu jest najważniejsze – rodzina. Chciałbym, by była zdrowa. Jeśli spodoba się jej zawód taty, to być może zostanie kiedyś siatkarką.

– Zadebiutuje na igrzyskach w Tokio jako pana fanka?
– (śmiech) Nie wiem, czy będzie mi kibicowała w Tokio. Czas pokaże jakie będą decyzje trenera. Na pewno byłaby to piękna sprawa.

– Jak duża jest pana nadzieja, że bilet do Tokio wciąż jest w zasięgu pana ręki?
– Wiem, że muszę się skupić na ciężkim treningu. Liczę na to, że jeśli ten sezon będzie udany w wykonaniu Stali Nysa, to sprawa jest otwarta. Na razie myślę o celach zespołu. Jeśli moja dyspozycja spodoba się trenerowi Heynenowi, wiele może się zdarzyć.

Czytaj też:
"Ultras" z Kędzierzyna-Koźla, który wygrywa dla ZAKSY. Kamil Semeniuk
Paweł Zagumny w "Cafe Volley": myślę, że uda się dokończyć ligę

Gwiazda kadry: polską żeńską siatkówkę czeka piękny czas

Czytaj też

Malwina Smarzek-Godek

Gwiazda kadry: polską żeńską siatkówkę czeka piękny czas

Mówiono mi, że nie będę miał miejsca w podstawowej czternastce i tylko w przypadku kontuzji innego gracza będę mógł się w niej znaleźć.

Piotr Nowakowski: Leon? Przyjmują lepiej od niego, ale on ma to coś
Piotr Nowakowski – magazyn "Serwis siatkarski" (fot. TVP)
Piotr Nowakowski: Leon? Przyjmują lepiej od niego, ale on ma to coś

Zobacz też
Co za pech kadrowicza! Odnowiony uraz, gracz wydał komunikat
Bartosz Bednorz (fot. Getty)

Co za pech kadrowicza! Odnowiony uraz, gracz wydał komunikat

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Takiego weekendu potrzebował! Polak znów na fali wznoszącej
Aleksander Śliwka (w środku, fot. Getty)

Takiego weekendu potrzebował! Polak znów na fali wznoszącej

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Hity już w ćwierćfinale! Znane są pary play-off PlusLigi
(fot. PAP/Michał Meissner)

Hity już w ćwierćfinale! Znane są pary play-off PlusLigi

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Finał Ligi Mistrzów wzbudza kontrowersje. "Jest to trochę dziwne"
Jakub Popiwczak (fot. Getty Images)

Finał Ligi Mistrzów wzbudza kontrowersje. "Jest to trochę dziwne"

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Polskie kluby w finałach europejskich pucharów, ale... do interesu trzeba dopłacić
Marcelo Mendez i Tomasz Fornal (fot. PAP)

Polskie kluby w finałach europejskich pucharów, ale... do interesu trzeba dopłacić

| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
wyniki
terminarz
tabela
Wyniki
24 marca 2025
23 marca 2025
22 marca 2025
Siatkówka

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa

PGE GiEK Skra Bełchatów

21 marca 2025
20 marca 2025
Siatkówka

Barkom Każany Lwów

PSG Stal Nysa

17 marca 2025
Siatkówka

Trefl Gdańsk

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa

16 marca 2025
15 marca 2025
14 marca 2025
Terminarz
28 marca 2025
Siatkówka

J. Węgiel

16:30

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa

29 marca 2025
01 kwietnia 2025
Siatkówka

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa

15:30

J. Węgiel

05 kwietnia 2025
Tabela
PlusLiga
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
8
Steam Hemarpol Norwid Częstochowa
Steam Hemarpol Norwid Częstochowa
30
1
46
11
30
-20
34
13
Barkom Każany Lwów
Barkom Każany Lwów
30
-27
26
14
30
-37
25
15
30
-48
15
Rozwiń
Najnowsze
Ostre słowa o przyszłości kadry. Zespół... nie chce się rozwijać
tylko u nas
Ostre słowa o przyszłości kadry. Zespół... nie chce się rozwijać
| Piłka nożna 
Marek Wasiluk skomentował postawę reprezentacji Polski U20 (fot. TVP Sport)
Mistrzyni odniosła się do bolesnej sytuacji. "Nie wiedzieliście o wszystkim".
Natalia Maliszewska po zdobyciu medalu MŚ: to ukształtowało mnie, jako człowieka [WYWIAD]
Mistrzyni odniosła się do bolesnej sytuacji. "Nie wiedzieliście o wszystkim".
Robert Bońkowski
Robert Bońkowski
Deklaracja Grbicia przed MŚ. Rozwiewa wątpliwości...
Nikola Grbić (fot. Getty)
Deklaracja Grbicia przed MŚ. Rozwiewa wątpliwości...
fot. Facebook
Sara Kalisz
Były kadrowicz krytykuje drużynę Probierza. "Nie widać podstaw..."
Piłkarze reprezentacji Polski (fot. Getty)
Były kadrowicz krytykuje drużynę Probierza. "Nie widać podstaw..."
Radosław Laudański
Radosław Laudański
Miami Open: "Życiówki" nie było. Paolini za mocna dla Linette
Magda Linette (fot. Getty)
Miami Open: "Życiówki" nie było. Paolini za mocna dla Linette
| Tenis / WTA (kobiety) 
Kamerą TVP Sport: Oliwia Woś. "Widzę codziennie, ile dni do startu Euro"
Kamerą TVP Sport: Oliwia Woś
Kamerą TVP Sport: Oliwia Woś. "Widzę codziennie, ile dni do startu Euro"
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Większość dzieci jest niesprawna ruchowo. Czas to zmienić [RAPORT]
(fot. TVP SPORT)
Większość dzieci jest niesprawna ruchowo. Czas to zmienić [RAPORT]
| Inne 
Do góry