Jeżeli po drodze nic się nie zmieni, Anita Włodarczyk powinna wystąpić w majowym Pucharze Europy w rzutach. Czuje się gotowa – mówi TVPSPORT.PL Krzysztof Kęcki, szef szkolenia w Polskim Związku Lekkiej Atletyki. Rekordzistka świata nie startuje od czerwca 2019 roku.
Za sto dni mają zacząć się igrzyska olimpijskie w Tokio. Tytułu w żeńskim rzucie młotem ma zamiar bronić Anita Włodarczyk – mistrzyni z Rio, rekordzistka świata, jedyna kobieta, która czterokilogramowym sprzętem uzyskała wynik ponad 80 metrów. Ale też zawodniczka, której nie widziano na stadionie od blisko dwóch lat. I której forma pozostaje wielką zagadką.
Włodarczyk i Jakelić pracują w ciszy. A wyniki lubią ciszę
Włodarczyk, która w sierpniu skończy 36 lat, zrezygnowała z rywalizacji w 2019 roku. Na początku sezonu, który wieńczyły mistrzostwa świata w Dosze, wystąpiła trzy razy z przeciętnymi (jak na jej możliwości) rezultatami. Potem znikła. W lipcu wyszło na jaw, że młociarka ze względów zdrowotnych musiała zrezygnować z przygotowań do katarskich MŚ. Gdy w marcu 2020 roku MKOl poinformował o przełożeniu igrzysk, Polka i jej wieloletni trener Krzysztof Kaliszewski zrzucili jeszcze jedną bombę na kibiców, ogłaszając koniec współpracy.
Jesienią wyjaśniło się, że nowym szkoleniowcem Włodarczyk będzie Ivica Jakelić. To Chorwat, który od lat był blisko z Polakami i doskonale znał się z naszą młociarką. Gdy parafował umowę z PZLA, duet w listopadzie oficjalnie zaczął pracę, sporo czasu spędzając w Katarze.
– Aspire Academy (Jakelić jest związany ze słynnym ośrodkiem sportowym – przyp. red.) oferuje mi wszystko, czego potrzeba. Tokio to mój wielki cel, chcę być gotowa – zapowiadała Włodarczyk.
Żeby trenować w Dosze, już kilkakrotnie dobrowolnie godziła się przejść w tym mieście kwarantannę. W tym czasie publikowała zdjęcia i nagrania z treningów w hotelu. Rzadziej z rzutni, choć było kilka wyjątków. Wyjątku nie było natomiast u trenera – dotąd nie chciał porozmawiać z żadnym polskim medium. Część obserwatorów odbiera obie kwestie jako asekuracyjne podejście do przygotowań olimpijskich – zwłaszcza gdy za oceanem coraz śmielej poczynają sobie Amerykanki, na czele z DeAnną Price. Mistrzyni świata na otwarcie tego lata machnęła już aż 78,60 metra.
Z drugiej strony, oszczędne komunikowanie o swojej formie może być zapowiedzią czegoś dobrego.
Do tego weekendu żadna zawodniczka w historii nie uzyskała u progu sezonu (przed majem) 78 metrów - w ostatnich godzinach udało się to dwóm Amerykankom, Brooke Andersen rzuciła dziś 78.18! https://t.co/cTcsSx83rN
— Athletics News (@Nedops) April 10, 2021
Pierwszy start już na początku maja? I to w mieście Jakelicia
– Ze strony związku jesteśmy bardzo zadowoleni, jak wygląda komunikacja z nowym trenerem Anity – chwali Ivicę Jakelica Krzysztof Kęcki, szef szkolenia w PZLA.
I już same te słowa mogą świadczyć, że wokół treningów mistrzyni panuje niezły klimat. Tajemnicą poliszynela jest, że relacje działaczy z Kaliszewskim na przestrzeni lat układały się różnie. Natomiast o Chorwacie Kęcki opowiada, że ten regularnie informuje warszawską centralę o postępach zawodniczki.
– Na bieżąco dostajemy nagrania z wewnętrznych sprawdzianów, które sobie organizują. Wszystko jest jasne i klarowne, mamy konkretne informacje także o uzyskiwanych przez Włodarczyk odległościach. Doświadczenie nauczyło mnie, żeby nie mówić publicznie o takich sprawach. Natomiast, nie zaprzeczę, są obiecujące – cieszy się Kęcki.
Najważniejszą kwestią jest jednak zdrowie Włodarczyk.
– Niech najlepszą odpowiedzią na to zagadnienie będzie fakt, że Anita rwie się do startów. Jeśli nic się nie zmieni, spodziewamy się, że będzie chciała wystąpić już za niecały miesiąc. W Splicie, skąd pochodzi zresztą Jakelic, odbędzie się Puchar Europy w rzutach (8-9 maja – przyp. red.). A potem powinno pójść już z górki. Do igrzysk jest jeszcze trochę czasu, wierzymy w ten duet – kończy Kęcki.
Na Tokio trzy miejsca, a kandydatki mamy cztery. I dobrze
W związku z zaostrzeniem restrykcji przez katarski rząd Włodarczyk i Jakelić kilka dni temu przenieśli się na zgrupowanie do tureckiego Belek. Według dokumentów dostępnych na stronie PZLA zostaną tam do 5 maja.
Dobre wieści z obozu zawodniczki AZS-AWF Katowice oznaczają ciekawą rywalizację nie tylko na światowym, ale też polskim podwórku. Poza Włodarczyk aspiracje olimpijskie mają także Joanna Fiodorow, Malwina Kopron i Katarzyna Furmanek. Ta ostatnia w minionym roku poczyniła duże postępy. Jej życiówka to już 73,61 m, a minimum na IO wynosiło 72,50. Wypełniło je dotąd 19 zawodniczek na 32 możliwe miejsca.
– Wiem, że do Tokio będą mogły pojechać maksymalnie trzy z nas i ja na razie mam najsłabszy wynik. Ale będę walczyła. Czuję, że mnie na to stać – zapewniała Furmanek. Dowody? W sierpniu ubiegłego roku to ona zdobyła złoto w mistrzostwach Polski.