| Lekkoatletyka

Lekkoatletyka. Edyta Lewandowska – maratonka, która zaczęła biegać po górach

Edyta Lewandowska
Edyta Lewandowska (fot. archiwum prywatne)

Na złoto mistrzostw Polski czekała... 29 lat. Zmagała się z poważnymi kłopotami zdrowotnymi. Lekarze długo szukali rozwiązania. W końcu zamieniła biegi maratońskie na rywalizację w górach. Edyta Lewandowska sama nazywa siebie "lwicą" i nie zamierza zawieszać butów na kołku. W rozmowie z TVPSPORT.PL przybliżyła historię kariery i ekstremalnych startów.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
W Chorzowie bez USA. Polakom może być łatwiej o igrzyska

Czytaj też

Ewa Swoboda będzie liderką sztafety 4x100 metrów (fot. Getty)

W Chorzowie bez USA. Polakom może być łatwiej o igrzyska

Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: Skąd bakcyl do sportu?
Edyta Lewandowska: – Aktywność towarzyszyła mi każdego dnia, praktycznie od najmłodszych lat. Zawsze byłam bardzo uśmiechniętym i energicznym dzieckiem. Rodzice musieli mieć żelazną kondycję, by za mną nadążyć. Nie było to dla nich trudne, gdyż oboje mieli sportową przeszłość. Tata był świetnym bramkarzem, a mama biegała przez płotki i grała w siatkówkę. To właśnie po niej odziedziczyłam zapał do sportu i energię. W szkole podstawowej ulubionym przedmiotem był oczywiście WF i dodatkowe tak zwane :"eskaesy". Oprócz biegania, lubiłam bardzo koszykówkę. Byłam zafascynowana NBA i Michaelem Jordanem. Postawiłam jednak na sport indywidualny, ponieważ w drużynowych dyscyplinach zbyt wiele nie zależało ode mnie. Gdzieś wewnętrznie czułam, że to lekkoatletyka sprawia mi najwięcej frajdy. Na organizowanych zawodach międzyszkolnych zostałam zauważona przez nauczyciela. Ten skierował mnie do klubu sportowego. Tak w rodzinnym mieście Łodzi, pojawiłam się na pierwszym treningu biegowym. Przez wiele lat sport był dla mnie elementem zabawy, aktywności ruchowej i biegania w grupie.

– Wyróżniała się pani na tle rówieśników?
– Wyróżniałam się wzrostem i energią. Zawsze głośna, zmotywowana i chętna do współpracy. Nie miałam kłopotów z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami. Lubiłam towarzystwo koleżanek i kolegów. Nie byłam typem grzecznej uczennicy w wyprasowanym mundurku. Rozwiane włosy, uśmiech na twarzy i jedzenie w biegu – bo przecież jest tyle rzeczy do zrobienia.

– Próbowała pani sił w różnych konkurencjach czy od razu w głowie pojawiły się biegi?
– Tak jak wspominałam – miałam mały epizod z koszykówką. Z uwagi na mój wzrost, trener siatkówki również chciał namówić mnie na sport drużynowy. Dla mnie jednak siatkówka była zbyt statyczna – za mało ruchu i swobody. Mam wrażenie, że bieganie było mi pisane od narodzin. Zresztą rodzice śmiali się kiedyś, że od małego dałam im nieźle popalić! Podobno już w brzuchu mamy, wierzgałam nogami, dając jasny sygnał, że rozpiera mnie energia. Wybrałam więc bieganie i muszę przyznać, że była to moja miłość od pierwszego wejrzenia. Do teraz pielęgnuję ją ciężką pracą, motywacją i wsparciem najbliższych.

– Rodzice byli za tym, żeby brnęła pani w kierunku sportu?
– Zaszczepili we mnie miłość do ruchu, wspierali w każdym momencie i co najważniejsze dla młodego człowieka – pozwolili wybrać kierunek, w którym chciałam się rozwijać. To była jednak moja decyzja i przede wszystkim chęci. Mama i tata zawsze starali się być blisko, wspierali i kibicowali mi na każdym kroku. Cieszę się, że nie czułam presji z ich strony, ani wygórowanych oczekiwań. Dla nich nagrodą był fakt, że wracam do domu uśmiechnięta, zdrowa i pełna energii.

– Po jakim czasie pojawiły się pierwsze sukcesy?
– Pierwsze zwycięstwa przyszły bardzo szybko. Po niespełna roku treningów zdobyłam pierwszy medal w mistrzostwach Polski (Memoriale Kusocińskiego) w biegu na 1000 metrów. Wcześniej były też oczywiście sukcesy na arenie szkolnych biegów, wojewódzkich zawodach i sprawdzianach na lekcjach WF, które muszę przyznać – kończyłam zawsze z najlepszą oceną w dzienniczku. Jednak sukces dla każdego oznacza coś innego... Lubiłam przede wszystkim uczucie rywalizacji, lekkiego stresu przed sprawdzianem i zawodami międzyszkolnymi. To dawało mi tzw. "kopa" do działania. Sukcesy sportowe od początku nakręcały i motywowały mnie do dalszej pracy. Pierwsze miejsca, puchary i dyplomy były dla mnie nagrodą za wysiłek i rywalizację na zawodach. Radość trenera i taty na mecie była dla mnie najważniejsza.

– W latach młodzieńczych sam udział w zawodach wojewódzkich, wyjazdy poza miasto i profesjonalny strój startowy, były dla mnie nagrodą i dumą, że mogę walczyć na zawodach jako biegaczka – część sportowego świata. To był czas, kiedy sukcesy odnosił słynny Gebraselassie. Dla mnie niedościgniony wzór do naśladowania – skromny, uśmiechnięty sportowiec. Mój idol z najmłodszych lat. Miałam nawet okazję spotkać go osobiście, zamienić kilka zdań podczas słynnego maratonu w Berlinie, na którym zrobiłam rekord życiowy 2:33:00, zajmując wysoką 7 lokatę.

– Po 29 latach udało się zdobyć złoto MP w maratonie. Dłużyło się?
– Sport uczy cierpliwości i konsekwencji. Każdy dzień to etap w drodze do określonego celu. Myślę, że nie sztuką jest wychować sportowca za młodu – sztuką jest tak pracować z młodym człowiekiem, żeby osiągał sukcesy w wieku seniora. Dla mnie najważniejszy jest ciągły rozwój, niesłabnąca motywacja i radość ze sportu. Zawsze patrzę długofalowo, nie tylko w codziennym treningu, ale także podczas pracy ze swoimi podopiecznymi, biegaczami na różnym poziomie sportowym. Taki wyczekiwany i wypracowany sukces smakuje najlepiej. Wtedy jesteś na niego gotowy mentalnie i fizycznie. (...) Wracając do samego pytania – jak robi się coś, co się kocha, nie analizuje się czy czas się dłuży. Prawdę mówiąc, to ten wspaniały czas, bogaty w różne emocje, mija raczej zbyt szybko.

– Zdarzały się momenty, w których zadawała sobie pani pytanie "czy uprawianie sportu ma nadal sens"? – Jestem tylko człowiekiem. Mam swoje słabsze dni i chwile zwątpienia. Każdego dnia pokonuję przeszkody i staram się iść do przodu. W życiu sportowca są chwile sukcesu i porażek. Taki jest sport. Poczuć smak radości i łez na mecie. Zasmakować wzlotów i upadków, by jednak finalnie zaprzyjaźnić się z bólem i zmęczeniem. Takie momenty nie są mi obce. Sport jest pięknym etapem w życiu, kształtuje nasz charakter, uczy cierpliwości, pokory i wytrwałości. Dzięki niemu potrafię radzić sobie w sytuacjach stresowych w życiu codziennym. Łatwo się nie poddaję. My, kobiety, jesteśmy jak lwice – waleczne na zewnątrz i wrażliwe, czułe w środku. Sport dla mnie jest bardzo ważny, bo to moja pasja i wielka miłość. Mam nadzieję, że będzie mi towarzyszył do późnych lat mojego życia.

– Jak dużo znaczyła dla pani współpraca z Michałem Bartoszakiem i Zbigniewem Nadolskim?
– Bardzo ważne w życiu sportowca to trafić pod odpowiednie skrzydła trenerskie. Kiedy czujesz, że trener jest Twoim mentorem, mistrzem i nauczycielem, na progres w wynikach trzeba tylko cierpliwie czekać i mocno w niego wierzyć. Obydwaj są wspaniałymi trenerami i ludźmi. Tak oceniłabym współpracę zarówno z Michałem Bartoszakiem, z którym zdobyłam tytuł mistrzyni Polski w maratonie, wybiegałam rekord życiowy 2:33:00 i półmaratonie 1:13:40, jak i ze Zbyszkiem Nadolskim – wspaniałym trenerem, z którym niestety nie miałam okazji stanąć na starcie zawodów (kontuzja pleców, która postawiła moją karierę pod znakiem zapytania).

– Zarówno Michał, jak i Zbyszek to bardzo dobrzy szkoleniowcy.
– Kontakt mamy do dziś. Zresztą trener Zbyszek jest mężem i trenerem Karoliny Nadolskiej, jednej z najlepszych maratonek w kraju. Obaj nauczyli mnie bardzo dużo. Mogę jedynie żałować, iż nie było mi dane współpracować z nimi od najmłodszych lat. Serdecznie ich pozdrawiam i kibicuję!

W Chorzowie bez USA. Polakom może być łatwiej o igrzyska

Czytaj też

Ewa Swoboda będzie liderką sztafety 4x100 metrów (fot. Getty)

W Chorzowie bez USA. Polakom może być łatwiej o igrzyska

Edyta Lewandowska podczas biegu
Edyta Lewandowska (fot. archiwum prywatne)
MP w maratonie: kapitalny bieg, grad minimów na Tokio!

Czytaj też

Maraton w Dębnie 2021. (fot. PAP)

MP w maratonie: kapitalny bieg, grad minimów na Tokio!

– Po maratonach przyszedł czas na jeszcze dłuższe dystanse. Skąd pomysł?
– Góry stały się dla mnie lekiem na problemy zdrowotne i szansą na powrót do sportu. W górach złapałam "drugi" oddech, jakże zapierający dech w piersiach. Do biegów górskich trafiłam troszkę z przypadku i był to dla mnie test, czy dam radę wrócić z biegowego niebytu po prawie 4 letniej kontuzji pleców. Wiele osób zapomniało już o Edycie Lewandowskiej, wielu nie wierzyło w mój powrót. Diagnozy lekarskie pisały dla mnie czarny scenariusz i spadły na mnie jak grom z nieba. Według wielu fachowców czekała mnie operacja i zerowe szanse na powrót do sportu, nawet w wersji amatorskiej. Proszę sobie wyobrazić, co te słowa oznaczają dla sportowca, osoby aktywnej która nie wyobraża sobie dnia bez odpowiedniej dawki ruchu. Na szczęście moment załamania, pierwszych łez i wielu nieprzespanych nocy, nie przysłonił mi dozy rozsądku i działania. Był to trudny okres, ale jak to osoba ze sportowym charakterem – postanowiłam, że nie poddam się tak łatwo, zawalczę o siebie i swoje marzenia. Wspólnie z najbliższymi konsultowaliśmy diagnozę u wielu lekarzy. Zaczęły się wizyty, wyjazdy, niekończące się rozmowy ze specjalistami. Czas jednak biegł, a ja niestety biegać nie mogłam. Na domiar złego, z każdym kolejną diagnozą, oddalała się wizja mojego powrotu do sportu.

– Jednak, kiedy raz jest pod górkę musi być też z górki, a po deszczu zawsze wychodzi słońce... Brzmi banalnie, ale ja w to wierzę. A jeśli w coś mocno wierzysz i bardzo czegoś pragniesz, to jest duża szansa na powodzenie i realizację marzeń. I tak nastąpił "dzień cudu". Otrzymałam kontakt do specjalisty w Krakowie, który poprzez ćwiczenia, żmudną pracę nad moim ciałem, nawykami i słabymi ogniwami, dał mi drugie sportowe życie. To niesamowite, jak wiele można zrobić poprzez pracę nad sobą. Klucz do każdej kontuzji, to przede wszystkim odpowiednia diagnoza i działanie idące w parze oraz cierpliwość i determinacja. To moja ultra historia walki z kontuzją i chyba stąd zamiłowanie do drogi w wersji ultra. Ultra jest kobietą. Tak właśnie stałam się biegaczką ultra.

– Na powrót nie mogłam sobie znaleźć trudniejszego biegu. Kompletnie zielona, bez treningu sprofilowanego do biegów górskich, w butach i sprzęcie kupionym w ostatniej chwili bez żadnej możliwości przetestowania go w podobnych warunkach, ja – była maratonka uliczna po ciężkiej kontuzji, stanęłam z utytułowanymi rywalkami na starcie Mistrzostw Polski w biegach górskich. Zdobyłam złoty medal i nigdy nie zapomnę łez i emocji związanych nie z medalu, ale z radości, że znów jestem, że mogę robić to co kocham.

– Czy pani w ogóle odczuwa zmęczenie? Czytałem, że niektórzy porównują panią do dobrze skonstruowanego robota!
– Sport wyczynowy to bardzo wymagająca praca, balans pomiędzy treningiem na wysokich obrotach a zmęczeniem, które poprzez kluczową regenerację wplataną w reżim treningowy, pozwala nam o nim zapomnieć. Każdy dzień jest zaplanowany, trening to proces, podczas którego cegiełka za cegiełką budujemy formę na docelowe starty. Nie straszna nam brzydka pogoda, deszcz, wiatr czy śnieg. Biegacze 99 procent treningów wykonują terenie. To buduje pewność siebie, uczy radzenia sobie na trasie zawodów w różnych warunkach i daje ogrom satysfakcji. Zmęczenie pojawia się wtedy, kiedy jestem na wysokich obrotach w treningu. To właśnie w tym momencie pojawia się kluczowa dla sportowca regeneracja, dieta bogata w wartościowe składniki i wsparcie suplementami. Oczywiście, sportowiec to silna, dobrze skonstruowana maszyna, która każdego dnia stara się sprawnie i efektywnie wykonać swój kolejny trening. Sportowiec to taki "nadczłowiek", ale robotem nie jestem. Stąd tak ważny jest balans i równowaga między treningiem, a odpoczynkiem. Tego też trzeba się nauczyć. Będąc 25 lat w sporcie sporo się nauczyłam. Myślę, że w sporcie wyczynowym kluczowym aspektem jest, by ciągle iść do przodu, umieć wyciągać wnioski z porażek, a sukces traktować jako bodziec do dalszej pracy nad sobą. Wtedy zmęczenie nam nie doskwiera.

– Jak wyglądają przygotowania do długich górskich biegów?
– To temat rzeka, o którym można by długo rozmawiać czy pisać książki. Na pewno zależy od celu, jaki sobie stawiamy – co chcemy osiągnąć, jakie dystanse pokonywać podczas zawodów. Trening powinien być zróżnicowany. Oprócz budowania bazy wytrzymałościowej w kontekście biegów ultra, powinniśmy postawić na elementy siły biegowej: podbiegi, podejścia, skipy. By mieć pewność, że robimy je poprawnie technicznie, te ostatnie, na pewno warto wykonywać pod czujnym okiem trenera. Dodatkowo warto wzmacniać całe ciało poprzez ćwiczenia na macie, ćwiczenia core, czy z gumami oporowymi. Idealnie wpisują się też treningi z elementami plyometrii lub schody jako element budowy siły. Jako odskocznię od biegania polecam do treningu włączyć jazdę na rowerze, trenażerze lub spinning. Nie wolno oczywiście omijać kluczowej regeneracji, rolowania i strechingu. Zawsze należy dbać o odpowiednią ilość snu i dobrą dietę.

– Oczywiście prawidłowy trening to mądry trening. Dopasowany pod biegacza nie tylko pod kątem jego możliwości fizycznych, budowy ciała i przeszłości sportowej, ale również pod względem tak ważnego, dającego ogrom motywacji celu. Trening powinien być zindywidualizowany bo każdy z nas jest inny. Wyznaję zasadę, którą zawsze powtarzam swoim zawodnikom – "nie ma idealnego planu treningowego, dobrego dla każdego". Według mnie każdy, kto chce biegać w zdrowiu, cieszyć się sportem, przesuwać swoje granice i w prawidłowy sposób dbać o swoje ciało, powinien współpracować z trenerem. Trener to nie tylko nauczyciel, ale również osoba, która motywuje i monitoruje postęp swoich podopiecznych. Przekazuje cenną wiedzę i dzieli się doświadczeniem. To często psycholog i dobry doradca, który jeśli traktuje swoją pracę jako pasję, da ci poczucie pewności, że jesteś w dobrych rękach. Tego nie da nam żadna książka, czy artykuł znaleziony w internecie.

– Mówiła pani, że góry stawia niemal na pierwszym miejscu w życiu. Cały czas odkrywa pani szczyty na nowo? Co wyjątkowego jest w naturze?
– Zgadza się, choć na pierwszym miejscu zawsze stawiam miłość i rodzinę. To najbliżsi są ze mną w radosnych i smutnych momentach. Sport jest dla mnie pasją i bardzo ważną częścią mnie samej. To prawda, że bez sportu nie byłabym sobą. Trzeba żyć z pasją, bo to jest nam wszystkim potrzebne. I tę pasję trzeba mieć nie tylko w sporcie, ale też w pracy zawodowej, czy działalności społecznej. Sport daje dużo wewnętrznej siły, motywacji do codziennych zadań. Uczy, jak być wytrwałym i sumiennym, a te cechy są ważne kiedy chcemy osiągnąć sukces. Góry dają mi wiele radości. Uwielbiam to uczucie, kiedy biegnę i widzę otaczający mnie krajobraz. Jestem wtedy w stanie na chwilę zapomnieć o całym świecie i pobujać trochę w obłokach. Kiedy zdobywam szczyt, czuję wielką satysfakcję i oczyma wyobraźni widzę swój uśmiech na twarzy. Bez względu, czy zdobywany jest na nowo, czy stałam na nim wcześniej. Czuję mieszankę zmęczenia, endorfin i szczęścia. I za każdym razem pragnę więcej i w myślach powtarzam: ,,chwilo trwaj wiecznie". Jest też coś jeszcze. Biegając, rodzą się w mojej głowie kolejne pomysły, plany i cele do zrealizowania ale i jednocześnie mam tę zdolność porządkowania podczas biegu swoich myśli. Podczas górskich wycieczek biegowych bardzo często zatrzymuję się w środku lasu, czy na polanie. Dzwonię do przyjaciół, by na gorąco opowiedzieć, jaki kolejny szalony pomysł wpadł mi właśnie do głowy.

MP w maratonie: kapitalny bieg, grad minimów na Tokio!

Czytaj też

Maraton w Dębnie 2021. (fot. PAP)

MP w maratonie: kapitalny bieg, grad minimów na Tokio!

Edyta Lewandowska
Edyta Lewandowska (fot. archiwum prywatne)
Polski talent nie pojedzie na igrzyska. "Dajcie mu dorosnąć"

Czytaj też

Krzysztof Różnicki

Polski talent nie pojedzie na igrzyska. "Dajcie mu dorosnąć"

– Nie kusi pani wylot na przykład w Himalaje i sprawdzenie własnej wydolności w ekstremalnie trudnych warunkach?
– Kusi, haha! Kuszą mnie ekstremalne warunki, choć trochę w inną stronę. Każdy ma swoje Himalaje, a moje akurat mają cieplejszy klimat. Myślę o etapowym biegu przez pustynię, myślę o przebiegnięciu całej Patagonii. Życia mi braknie na wszystko. Nie sposób się ze mną nudzić. Przygotowuję z przyjaciółmi bardzo ambitny i trudny projekt biegowy. Nie zdradzę szczegółów, bo będzie to coś naprawdę dużego. Szukamy partnerów, którzy chcieliby wziąć w nim udział.

– Jakie były najbardziej szalone doznania i przeżycia podczas górskich biegów?
– Cóż, czasami towarzyszy mi strach, czasami przerażenie, a czasami wściekłość, bezsilność i na końcu ulga, radość i wzruszenie. Jak w życiu. Podczas Dynafit Trail Run w Austrii doznałam uczucia przerażenia, kiedy na ostatnim etapie dobiegłam do ściany swoich psychicznych możliwości. W pewnym momencie moim oczom ukazała się przepaść i jedynie wąski trawers, którym musiałam przejść, trzymając się jedną ręką partnera, a drugą ściskając do białości kości łańcuch zabezpieczający. Straciłam tam mnóstwo czasu, walcząc ze swoimi słabościami. Całe szczęście, wszystko później udało się nadrobić na ostatnich kilometrach, których ... z wrażenia nie pamiętam. Wiem tylko, że support podał mi polską flagę. Mogliśmy wspólnie celebrować drugie miejsce.

– Innym razem, podczas Etna Trail, biegnąc nocą pod szczyt wulkanu, byłam świadkiem wyciekającej szczelinami lawy. Nie byłam pewna, czy dobrze biegnę, robiło się gorąco, poczułam niepokój. Na szczęście udało mi się wygrać ten morderczy, 94 kilometrowy bieg, a erupcja Etny nastąpiła dwa dni później, w dniu naszego powrotu do Polski. Z tym startem wiąże się mnóstwo niesamowitych wspomnień i przygód.

– Przez pewien czas trapiły panią kontuzje. To był jeden z najtrudniejszych okresów w karierze? Były myśli o zakończeniu przygody ze sportem?
– Kontuzja pleców, która trwała prawie cztery lata, przewartościowała moje życie. Nabrałam dużej pokory. Nauczyłam się cierpliwie stawiać każdy krok w przód. Udowodniłam samej sobie, że nigdy nie można się poddawać, że warto walczyć, marzyć nawet jeśli jest pod wiatr. Doceniam każdą chwilę, każdy start oraz spotkanie z najbliższymi. Bo prawdę mówiąc, nigdy nie wiemy, co przyniesie nam jutro. Nigdy jednak nie myślałam, że w wyniku kontuzji nastąpi mój stały rozbrat ze sportem, że nagle nadszedł kres i trzeba będzie się z tym pogodzić. Tak jak wspominałam wcześniej – odpychałam to od siebie, wyrzucałam z głowy. Moje pytania brzmiały "kiedy i na jakich warunkach wrócę", nie "dlaczego właśnie mnie to spotkało"?

– Jest coś w magii nazwiska "Lewandowscy"? Zarówno pan Marcin, jak i pan Robert dają z siebie 110 procent, walcząc o miejsce w światowym topie.
– Niestety nie ma żadnej magii. Jest za to ciężka praca. W piłce nożnej często mówi się, że nazwiska nie grają. W mojej "branży" mówię na przykład, że nie biegają punkty ITRA. Liczy się dyspozycja dnia, przygotowanie, doświadczenie, spryt i mądrość, profesjonalizm w życiu codziennym. W sporcie jest wielu "Lewandowskich", mają tylko inne nazwiska. Robert to wspaniały piłkarz, Marcin wraz z trenerem Tomaszem, to idealny duet biegowy, a Edyta? To biegaczka górska, która mocno wierzy, że swoje szczyty ma jeszcze przed sobą. Oby Polska miała wielu Lewandowskich z sukcesami na arenie światowej. Magię nazwisk kreują media. W ten sposób kibice czują, że uczestniczą w wyjątkowej chwili sukcesów ulubionego sportowca. Identyfikują się z nim, są częścią wielkiego wydarzenia. To jest wspaniałe. Po to jest sport, który powinien dawać kibicom pozytywne emocje, jednoczyć ich.

– Czy nadal szkoli pani inne osoby? Trudno łączyć obowiązki z przygotowaniem do biegów?
– Tak, jestem trenerem biegaczy, trenerem personalnym, trenerem przygotowania motorycznego i instruktorem siłowni. W okresie pandemii mocno postawiłam na rozwój i naukę, by wykorzystać efektywnie ten covidowy czas. Nie traktuję tego jako pracy, bo to moja pasja i robię to z wielką przyjemnością. Każdy sukces, uśmiech na mecie czy telefon od zawodnika po biegu, dostarcza mi dużo radości. Daje ogrom motywacji i trenerskiej satysfakcji. Cieszę się, że dla wielu moich podopiecznych jestem nie tylko trenerem, ale i przyjacielem. Dla mnie bardzo ważna jest relacja trener – zawodnik, rozmowa i ciągły kontakt. Trenowanie innych pozwala mi także trenować i pracować w każdym miejscu na świecie. Nie koliduje to w żaden sposób z moimi przygotowaniami, treningiem, czy innymi obowiązkami, a wręcz przeciwnie – motywuje mnie do tego, by być jeszcze lepszą biegaczką i trenerką w jednym.

– 18. Jakie są pani kolejne sportowe cele i marzenia?
– Tu jest bardzo długa lista, ponieważ mam ambitne plany zarówno startowe jak i projektowe. Jeżeli wziąć pod lupę zawody to są to przede wszystkim zagraniczne starty na imprezach z cyklu UTWT oraz ze względu na umiłowanie do biegów uphillowych – kilka biegów vertical pod górę. Chcę się rozwijać jako sportowiec, czerpać naukę od najlepszych i rywalizować z najlepszymi na świecie. Być dobrym trenerem oraz zawsze uśmiechniętym człowiekiem, który nie ogląda się za siebie. Ma niekończącą się motywację do dalszego działania.

– Gdzie powalczy pani w najbliższych miesiącach i czy rywalizacja o zwycięstwo w ogóle kiedyś może się znudzić?
– Tak naprawdę nie wiem, kiedy i gdzie zaczną odbywać się zawody w normalnej formule. Kilka imprez, w których planowałam swój udział już zostało odwołanych. Niestety nie mam na to wpływu. Oczywiście, komplikuje to okres przygotowań ale cóż, nie ma innego wyjścia. Mam jednak nadzieję, że zacznę swoje starty w maju, by w czerwcu pokonać największy bieg pod górę na świecie. Starty docelowe są w moim kalendarzu przewidziane na jesień. Jeśli sportowiec kocha to co robi to smak zwycięstwa jest wyjątkowy i jakże inny za każdym razem. To nagroda za wkład pracy, poświęcenie i wytrwałość. To niesamowite uczucie, upragnione i wyczekiwane. Nigdy mi się nie znudzi ta droga...

– Lata lecą, a pani nadal w bardzo dobrej formie. Kiedy buty zawisną na kołku?
– To lata pracy nad samym sobą. Jestem już 25 lat w sporcie, a mam wrażenie, że decyzję o byciu sportowcem podjęłam chwilę temu i cieszę się, że wybrałam kierunek ultra. Biegi wytrzymałościowe premiują bowiem doświadczenie. W ultra im jesteś starszy, tym jesteś lepszy. Doświadczenie kontra młodość. Rozsądek kontra szaleństwo. My biegacze jesteśmy po prostu takimi "pozytywnymi wariatami". Mam nadzieję, że sport będzie ze mną na długie lata. Czasem przez głowę przeleci myśl o przerwie na sprawy osobiste. To zawsze jest w planach kobiety. Chciałabym jednak, by odbyło się to na moich warunkach i w odpowiednim momencie. Ten moment jeszcze nie nadszedł.

Polski talent nie pojedzie na igrzyska. "Dajcie mu dorosnąć"

Czytaj też

Krzysztof Różnicki

Polski talent nie pojedzie na igrzyska. "Dajcie mu dorosnąć"

Edyta Lewandowska podczas biegu
Edyta Lewandowska (fot. archiwum prywatne)

– Rekord życiowy w maratonie mógł być lepszy czy ten jest wyśrubowany do maksimum?
– Rekord życiowy uzyskałam w słynnym maratonie w Berlinie. Był to jeden z najlepszych moich sezonów biegowych. Choć pozostawił spory niedosyt, bo pobiegłam go po kontuzji. Na pewno nie wykorzystałam swojego potencjału i możliwości. Przez 3 tygodnie poprzedzające start, borykałam się z dolegliwością pięty i biegałam jedynie w basenie. Ten start to był wielki znak zapytania. Udało się zrobić rekord życiowy i tak już zostało. Czasami tak jest, że jedne szanse przechodzą nam koło nosa, inne zaś wykorzystujemy w 100 procent. Ja już jednak skończyłam gdybać. W moim przypadku stanęło na 2:33:00 i kropka. Nadal jestem najszybszą maratonką w górach, z czego jestem niezwykle dumna. Patrząc jednak na ostatnie wyniki Mistrzostw Polski w maratonie – być może w przyszłości, ktoś szybszy również zawita w górskie tereny. Z całego serca życzę oczywiście wszystkim lepszych wyników! Nie mam z tym najmniejszego problemu.

– Ostatnie pytanie. Jaka jest Edyta Lewandowska prywatnie? O czym marzy i co robi poza sportowymi zajęciami?
– Ambitna, waleczna i zawsze uparta. W życiu prywatnym wrażliwa, czuła, kochająca zwierzęta. Pamiętam, kiedy w Portugalii przed mistrzostwami świata jechaliśmy wynajętym autem przez jedną z wiosek, zobaczyłam malutkiego pieska uwiązanego na krótkim, grubym łańcuchu. Ten biedak nie był w stanie dźwignąć tego łańcucha. Kazałam zatrzymać samochód i zrobiłam karczemną awanturę właścicielowi tego stworzenia. Jestem pewna, że niczego nie zrozumiał ani po angielsku, ani po polsku. Musiał być tak mocno przestraszony mojej reakcji, że uwolnił tego psiaka. Tak, jestem wulkanem emocji. Działam spontanicznie. Dla znajomych "Pyza", zwariowana, zawsze uśmiechnięta i z mnóstwem pomysłów w głowie. Nie potrafię usiedzieć na miejscu. W domu zawsze stoi walizka rozpakowana tylko w połowie, gotowa na szybką podróż. Lubię dobrą włoską pizzę, pasjami zajadam się masłem orzechowym, jeśli wino to tylko lampka czerwonego wytrawnego a do tej lampki czyjaś biografia do czytania. To mój sposób na wieczorny reset jeśli następnego dnia nie czeka mnie mocny trening, a przeważnie czeka. Pełna optymizmu i z głową w chmurach.

– O czym marzę? Lista jest bardzo długa bo marzenia nadają życiu sens a ja kocham życie. Marzy mi się mały domek na Teneryfie a w nim najbliższa rodzina. Budzić się u boku ukochanej osoby, śmiać się i czerpać z życia ile się da bo to życie jest krótkie. Być spełnioną jako sportowiec, kobieta a kiedyś mam nadzieję jako żona, matka, babcia. Ktoś powiedział, że wspomnienia upiększają życie ale zapomnienie czyni je znośnymi. Dlatego nie wspominam, nie rozpamiętuję. Biegnę z radością dalej przed siebie!

Zobacz też
Rekord mityngu w biegu Bukowieckiej! Świetny finisz Polki [WIDEO]
(fot. Getty Images)
pilne

Rekord mityngu w biegu Bukowieckiej! Świetny finisz Polki [WIDEO]

| Lekkoatletyka 
Polka jedzie rozliczyć się z elitą. "Wolałabym nie być chamką"
Weronika Lizakowska (fot. Getty)
tylko u nas

Polka jedzie rozliczyć się z elitą. "Wolałabym nie być chamką"

| Lekkoatletyka 
Polski lider sprintu powrócił. Celuje w 9.99 sekundy
Dominik Kopeć (pierwszy od lewej – fot. Getty)

Polski lider sprintu powrócił. Celuje w 9.99 sekundy

| Lekkoatletyka 
Wszystkie oczy na królową. Bukowiecka znów na starcie
Natalia Bukowiecka na olimpijskim podium w Paryżu (fot. PAP)
polecamy

Wszystkie oczy na królową. Bukowiecka znów na starcie

| Lekkoatletyka 
Święty-Ersetic złamała granicę! Pobiegła najszybciej w karierze
Justyna Święty-Ersetic (fot. PAP)

Święty-Ersetic złamała granicę! Pobiegła najszybciej w karierze

| Lekkoatletyka 
Ukraińska lekkoatletka zawieszona za doping
Maryna Bech-Romanczuk (fot. Getty Images)

Ukraińska lekkoatletka zawieszona za doping

| Lekkoatletyka 
Świetne wyniki młodych tyczkarzy na zawodach Monika Pyrek Tour
W Szczecinie odbyły się pierwsze tegoroczne zawody z cyklu Monika Pyrek Tour (fot. biuro prasowe/Fundacja Moniki Pyrek)

Świetne wyniki młodych tyczkarzy na zawodach Monika Pyrek Tour

| Lekkoatletyka 
Wielka gwiazda wystąpi w Polsce. Mistrz olimpijski przyjedzie do Chorzowa
Neeraj Chopra (fot. Getty)

Wielka gwiazda wystąpi w Polsce. Mistrz olimpijski przyjedzie do Chorzowa

| Lekkoatletyka 
Polak znów przerzuca stadion! A na horyzoncie koszmar z 2021
Marcin Krukowski (fot. Getty)
tylko u nas

Polak znów przerzuca stadion! A na horyzoncie koszmar z 2021

| Lekkoatletyka 
Rekordzistka świata rywalką Pii?! Nagłe ogłoszenie
Sydney McLaughlin-Levrone (fot. Getty)

Rekordzistka świata rywalką Pii?! Nagłe ogłoszenie

| Lekkoatletyka 
Polecane
Najnowsze
Ogromne osłabienie Legii Warszawa? Długa lista nieobecnych
Ogromne osłabienie Legii Warszawa? Długa lista nieobecnych
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Legia Warszawa będzie mocno osłabiona w meczu z Cracovią. Ryoya Morishita będzie jednym z zawodników, których zabraknie na boisku (fot: PAP)
Romano potwierdza. Real dopina kolejny głośny transfer!
Piłkarze Realu Madryt (fot. Getty Images)
Romano potwierdza. Real dopina kolejny głośny transfer!
FOTO
Wojciech Papuga
Rekord mityngu w biegu Bukowieckiej! Świetny finisz Polki [WIDEO]
(fot. Getty Images)
pilne
Rekord mityngu w biegu Bukowieckiej! Świetny finisz Polki [WIDEO]
(fot. własne)
Maciej Wojs
Julia Szeremeta odebrała złoty medal! [WIDEO]
Julia Szeremeta (fot. TVP Sport)
Julia Szeremeta odebrała złoty medal! [WIDEO]
| Boks 
Szeremeta wygrała Puchar Świata w Warszawie!
Julia Szeremeta (fot. Getty Images)
Szeremeta wygrała Puchar Świata w Warszawie!
| Boks 
Boks. Szeremeta – Mamajonowa. Memoriał Feliksa Stamma [WALKA]
Julia Szeremeta (Polska) – Khumorabonu Mamajonowa (Uzbekistan) (fot. TVP Sport)
Boks. Szeremeta – Mamajonowa. Memoriał Feliksa Stamma [WALKA]
| Boks 
Były kadrowicz do wzięcia za darmo. Odchodzi z wielokrotnego mistrza Niemiec
Na głównym planie: Marcin Kamiński (fot. Getty Images)
Były kadrowicz do wzięcia za darmo. Odchodzi z wielokrotnego mistrza Niemiec
| Piłka nożna / Niemcy 
Do góry