Przejdź do pełnej wersji artykułu

"Do Wisły przyszedłem dla Hyballi. Dzwonił codziennie"

/ Souleymane Kone i Rafael Lopes w meczu Legii z Wisłą (fot. PAP) Souleymane Kone i Rafael Lopes w meczu Legii z Wisłą (fot. PAP)

Peter Hyballa skreślił w Wiśle Kraków wielu zawodników, ale są też tacy, którzy przyszli tu specjalnie dla niego. Jednym z nich jest Souleymane Kone. Piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej wskoczył ostatnio do podstawowego składu Białej Gwiazdy i niewykluczone, że to właśnie on jest najlepszym zimowym wzmocnieniem krakowskiej drużyny. W rozmowie z TVPSPORT.PL wspomina o początkach kariery, pobycie w Katarze i kilku zakrętów, które pojawiły się na jego drodze.

"PODBESKIDZIE Z NOŻEM NA GARDLE? NIECH STAL SIĘ MARTWI" 

Czytaj też:

Robert Lewandowski, Serge Gnabry, Kingsley Coman (fot. Getty Images)

Skrzydłowi nie pomagają Robertowi Lewandowskiemu? Trudna walka o rekord

Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Musiałeś uzbroić się w cierpliwość, ale w końcu wskoczyłeś do podstawowego składu Wisły.
Souleymane Kone:
– Czekałem na tę szansę, bo koniecznie chciałem pokazać klubowi i kibicom, że mogę być przydatny. Doczekałem się i jestem bardzo szczęśliwy. Mam nadzieję, że utrzymam miejsce do końca sezonu i pomogę drużynie w osiąganiu jej celów.

– Gracie teraz trójką środkowych obrońców. Masz duże doświadczenie w tym schemacie?
– Zazwyczaj grałem w czteroosobowym bloku defensywnym, ale to często jest bardzo płynne. Ustawienie jest zmieniane w zależności od przebiegu spotkania i od tego jak zachowuje się rywal. Dla mnie nie stanowi to żadnego problemu.

– Nie tracicie goli, ale też nie strzelacie.
– Czyste konto to dla obrońcy dobra informacja, ale musimy też strzelać gole. Bez tego nie da się wygrywać meczów. Zapewniam, że w ostatnim czasie pracujemy nad tym bardzo intensywnie.

– W którym klubie w dotychczasowej karierze czułeś się najlepiej?
– W Dunajskiej Stradzie, gdzie miałem mocne miejsce. W Westerlo też było dobrze. Dla mnie najważniejsze jest to, by w każdym meczu grać po 90 minut. Wtedy nie liczy się nic innego. Patrząc z tego punktu widzenia mógłbym powiedzieć, że teraz mam najlepszy czas, bo gram w każdym meczu. Jako obrońca musisz mieć rytm meczowy. Tylko w ten sposób możesz iść do góry.

– Jako nastolatek trafiłeś z Wybrzeża Kości Słoniowej do Kataru. Byłeś zawodnikiem akademii Aspire.
– W Katarze spędziłem 1,5 roku. Jako zawodnik tej akademii grasz w wielu turniejach, więc jesteś pod ciągłą obserwacją. Wypatrzył mnie jeden z agentów, skontaktował się ze mną i tak trafiłem do Europy.

– Akademie Aspire służą Katarczykom do wyszukiwania piłkarzy, którzy mogliby zasilić ich reprezentację.
– Tak, ale ja zawsze chciałem reprezentować swój kraj. Reprezentacja Kataru? Nie byłoby dla mnie takiego tematu. Moim marzeniem jest gra dla Wybrzeża Kości Słoniowej i ciągle wierzę, że pewnego dnia się uda.

– Ile miałeś lat, gdy trafiłeś do Kataru?
– Czternaście. Ten wyjazd to było coś nowego. Nigdy wcześniej nie podróżowałem. Pierwszy raz opuściłem kraj. Musisz umieć odnaleźć się w nowym otoczeniu – nowe okoliczności, nowi ludzie, a rodziny nie ma obok ciebie. Tak dorastałem. Trwa to już 11 lat i zdążyłem się przyzwyczaić do życia z dala od rodziny.

Czytaj też:

Villarreal – Manchester United. Liga Europy, finał. Transmisja na żywo online meczu w TVP

– W Europie najpierw wylądowałeś w Bułgarii, potem była Armenia. Nietypowe kierunki dla piłkarza z WKS. Pewnie marzyłeś o Francji czy Belgii.
– Ale przed Armenia byłem w Belgii, tylko nigdzie nie ma tej informacji. Mój agent jest Belgiem. Prawdą jest, że najpierw trafiliśmy do Bułgarii, do CSKA Sofia. Spędziłem tam sześć miesięcy i wszystko było nie tak. Po pół roku wróciłem do domu na wakacje, a bodajże w 2013 przeniosłem się do Westerlo. Przez rok byłem w akademii, czasem trenowałem z pierwszym zespołem, ale w końcu musiałem poszukać nowego klubu.

– Na czym polegały problemy w CSKA?
– Mój agent nie rozumiał, jaki jest plan klubu na moja osobę. Były też pewne nieuregulowane kwestie między nim, a klubem. Piłka to też biznes. CSKA jako klub podobał mi się. Dimitar Berbatow chciał, bym został, ale ostatecznie postanowiliśmy odejść.

– Miałeś tylko 16 lat. Czułeś się zagubiony w tej sytuacji?
– Zagubiony to za duże słowo. Ja byłem wtedy bardzo nieśmiały i pozostawiałem wszystko w rękach agenta i rodziny. Nie decydowałem praktycznie o niczym. Liczyła się dla mnie tylko gra w piłka. Takie miałem wtedy podejście. Najważniejsze było marzenie, by zostać zawodowym piłkarzem.

– Dziś uważasz, że agent podejmował dobre decyzje?
– Nadal jesteśmy razem...

– Więc to jest odpowiedź na pytanie.
– Tak. Uważam, że bardzo mi pomógł.

– A ty kiedy pierwszy raz mogłeś pomóc rodzinie i wysłać trochę pieniędzy do Afryki?
– Już wtedy, gdy po raz pierwszy byłem w Westerlo. Nie miałem kontraktu, ale otrzymywałem stypendium, więc mogłem pomóc rodzinie.

– Cała kasa szła do Afryki?
– Jak byłem młody to zupełnie nie przejmowałem się pieniędzmi. Była tylko praca i gra w piłkę. Miałem wszystko – gdzie spać i co jeść. Skupiałem się na swoich celach.

– Rzut oka na twojego Instagrama i widać, że nie lubisz się popisywać.
– Instagram to dla mnie narzędzie pracy, więc większość umieszczonych tam zdjęć ma związek z piłką.

– Tatuaży u ciebie też chyba brak?
– Tak. To w ogóle mnie nie pociąga. Wiem, że w świecie piłki to nietypowe, ale dla mnie najważniejsze jest to, jak się zachowujemy. Reszta to tylko pokaz. Czym miałbym się popisywać? Ja nie jestem tego typu osobą. Dla mnie najważniejsza jest rodzina.

Czytaj też:

Liga Mistrzów. Eden Hazard przeprosił kibiców Realu Madryt. "Nie chciałem nikogo urazić"

– A od lat jesteś od niej bardzo daleko.
– Tak, ale przez słowo ″rodzina″ rozumiem nieco więcej. To nie tylko krewni, ale też przyjaciele. Mamy trzy, cztery osoby do których mogę zadzwonić, gdy mam trudniejszy moment.

– A jak wspominasz pobyt w Armenii?
– To był dla mnie bardzo dobry sezon. Wciąż byłem młodym piłkarzem, a tam dostałem szansę regularnej gry. Oczywiście, nie jest to najmocniejsza liga, ale w tamtym czasie nie miałem wielu ofert. Musiałem brać, co było. Chciałem przecież kontynuować realizację mojego planu.

– Dziś oceniasz to jako pierwszy krok w poważniejszą piłkę?
– Tam miałem okazję, by się pokazać. Dziś jestem w dużym klubie. Być może nie byłoby tego bez pobytu w Armenii. Po Araracie miałem dwie oferty i trafiłem do Djurgarden.

– Szwecja. Zimno.
– No tak. Na początku było bardzo zimno, ale pocieszeniem była duża liczba treningów w hali. Potem jednak człowiek wychodził na zewnątrz i znów prawie zamarzał. Przyzwyczaiłem się do tego i dziś wspominam te pobyt bardzo dobrze. Podobało mi się, jak byłem tak traktowany. Ludzie przywitali mnie bardzo dobrze. Przed transferem do Szwecji rozmawiałem też z Videotonem, ale przeczucie mówiło mi, żebym wygrał Djurgarden. Nie pomyliłem się. A w Szwecji poznałem Kima Kallstroma, który dziś jest piłkarzem Lecha. W sobotę znów spotkamy się na boisku.

– A w Dunajskiej Stredzie poznałeś Petera Hyballę. To specyficzna osoba. Jakie było twoje pierwsze wrażenie?
– To prawda, że trener jest bardzo wyjątkowy. I to robi różnicę. Do każdego nowego trenera musisz się przyzwyczaić, ale z nim było inaczej. Szybko złapaliśmy nić porozumienia, a Dunajska zaczęła notować świetne wyniki.

– Dziś w Wiśle to ta sama osoba?
– Wszyscy, którzy go znają, wiedzą, że on taki jest. Musisz go zaakceptować w całości.

– Po Dunajskiej Stredzie wróciłeś do Westerlo, już jako znacznie bardziej doświadczony piłkarz.
– Chcieli, bym wrócił. Miałem dwie inne oferty – z duńskiego Esbjergu i z Lokeren. Rozmawiałem z trenerem Esbjerg. W Turcji graliśmy z nimi sparing i wpadłem mu w oko, a po sezonie zaproponował transfer. Zdecydowałem się jednak na Westerlo, bo znałem tam już część osób, a jest to dla mnie bardzo ważne. Ruszali z nowym projektem, chcieli mnie, finanse też wyglądały dobrze. Wszystko przemawiało za tym wyborem.

Czytaj też:

Liga Europy. Nicola Zalewski zadebiutował w AS Roma. "Trener powiedział, abym robił to, co umiem"

– W pierwszym sezonie grałeś, w drugim już nie.
– Pojawił się problem z trenerem...

– Mianowicie?
– Nie lubię o tym mówić... W pewnym momencie trener stwierdził, że co prawda pod względem piłkarskim nic do mnie nie ma, ale nie będę grał, bo nie może się ze mną dogadać. Stwierdził wprost, że jeśli chcę grać, muszę zmienić klub.

– Wyjątkowa sytuacja.
– To było dla mnie spore rozczarowanie, bo jeszcze chwilę wcześniej trener mówił swoje "blablabla", jak bardzo mnie chce. A potem wszystko się zmieniło. Bywa i tak.

– Przynajmniej był szczery.
– Chociaż za to go cenię.

– Długo więc nie grałeś. To był trudny okres?
– Tak, bo wiedziałem, że mogę dać z siebie wszystko na treningach, a i tak nie będę grał. Wiedziałem, że drużyna mnie potrzebowała – dyrektor i prezydent klubu zapewniali mnie, że jestem potrzebny, ale trener był nieugięty. Skreślił mnie z powodów osobistych.

– I pewnego dnia zadzwonili z Wisły. Szybka decyzja?
– Miałem kilka propozycji, ale wiedziałem, że tym razem muszę wybrać dobrze. Nie mogłem pozwolić sobie na kolejny nieudany krok. Najpierw zadzwonił Peter, potem pan Bałaziński. Zrozumiałem, że to poważna propozycja i warto wziąć to pod uwagę.

– Hyballa był jednym z czynnikiem przemawiającym za transferem?
– Tak. Dzwonił do mnie kilka razy i namawiał na przenosiny do Krakowa. I oto tu jestem.

– Domyślam się, że jak taka osoba jak Hyballa do czegoś cię namawia, to dzwoni codziennie.
– Hahaha. No to nie muszę nic dodawać.

– Podpisałeś kontrakt do końca sezonu. Wiesz już co będzie później?
– Na razie jestem całkowicie skupiony na końcówce sezonu. Mam nadzieję, że w końcu zaczniemy wygrywać. Przyszłością się nie martwię. Rozmawiałem niedawno z moim agentem i on też podchodzi do tego bardzo spokojnie.

– Była jakaś propozycja ze strony Wisły?
– Nie, nic na ten temat nie wiem.

– Raz jeszcze twój Instagram. Umieściłeś tam motto ″Focus on the good″.
– Tak. Chcę skupiać się tylko na pozytywnych rzeczach. Myślenie o negatywnych kwestiach tylko cię dołuje. Niszczy twój mózg. A on musi być sprawny, by kontrolować twoje serce. Jeśli będziesz słuchał tylko serca – łatwo będzie cię skrzywdzić. Mózg musi to kontrolować. A najważniejsze jest pozytywne myślenie i to, w jaki sposób możesz pomagać innym.

– To kto jest najbardziej pozytywną osobą w szatni Wisły?
– Chyba ja!

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także