| Piłka nożna / Betclic 2 Liga
Wigry zagrają w sobotę na wyjeździe z GKS-em Katowice w spotkaniu 33. kolejki drugiej ligi. Gieksa zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli, ale jeśli to drużyna z Suwałk wygra, zbliży się do wicelidera na trzy punkty. – Występujemy w... niewdzięcznych rozgrywkach – powiedział nam Dawid Szulczek, szkoleniowiec gości i najmłodszy trener w Polsce na szczeblu centralnym. Transmisja meczu od godz. 15:10 w TVP Sport, na TVPSPORT.PL i w aplikacji mobilenj.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Gdy rozmawialiśmy jesienią, byliście liderem. Przez ten czas spadliście w tabeli. Co miało na to wpływ?
Dawid Szulczek: – Mieliśmy dobry start, ale potem doszły kontuzje ważnych piłkarzy. Kadra jesienią nie była zbyt szeroka, dlatego wyniki się pogorszyły. Początek rywalizacji w tym roku również nie był dla nas zbyt dobry. Nie graliśmy jednak wcale aż tak źle, jak wskazywały na to wyniki. Najgorsza była porażka 0:3 ze Śląskiem II Wrocław, w innych przegranych spotkaniach byliśmy blisko przynajmniej remisu. Przed sezonem wszyscy chcieli, byśmy znaleźli się w strefie barażowej. Zadanie nie wydawało się łatwe, bo w drużynie doszło do sporych zmian. Już wiem, że ten cel uda się zrealizować niemal na pewno. Wiadomo jednak, że chcemy więcej i nadal mamy ochotę na bezpośredni awans.
– Ostatnio waszą serię sześciu meczów bez porażki przerwał Hutnik Kraków. Wypadek przy pracy?
– Myślę, że tak. W pierwszej połowie zarówno my, jak i Hutnik, mieliśmy po jednej dobrej sytuacji. Po przerwie zaczynaliśmy przeważać, ale wtedy Martin Dobrotka dostał drugą żółtą kartkę. Przez ponad pół godziny graliśmy w "dziesiątkę", a mimo to rywalizowaliśmy z Hutnikiem jak równy z równym. Wiedzieliśmy jednak, że remis nic nam nie daje, dlatego graliśmy odważnie i walczyliśmy o trzy punkty. Lepiej przegrać jeden mecz i dwa wygrać niż zremisować trzy… W końcówce zdobyliśmy bramkę, ale sędziowie dopatrzyli się spalonego. W ostatniej akcji rywale wyprowadzili kontratak, po którym strzelili zwycięskiego gola. Trudno, nie możemy iść na kompromisy.
– Co najbardziej zawodziło? Gdy spojrzymy na pierwszą szóstkę, macie najmniej strzelonych goli.
– Jesienią z powodu kontuzji wypadli Kamil Adamek i Kacper Wełniak. Jeszcze wcześniej straciliśmy Michała Żebrakowskiego. To sprawiło, że długo musieliśmy radzić sobie bez typowej "dziewiątki", co mocno utrudniło realizację założeń. Największym mankamentem jest kreowanie sytuacji i strzelanie goli. Mam jednak nadzieję, że od meczu z GKS-em się to zmieni.
– Ten sezon zaskoczył cię w jakiś sposób?
– Mogę stwierdzić, że druga liga to niewdzięczne rozgrywki. Dość często o losach spotkania decyduje przypadek, jest niewiele drużyn, które punktują regularnie i są w stanie utrzymać wysoką formę. Zdecydowanie łatwiej gra się w obronie. Sami przekonaliśmy się, że czasami bardzo trudno skruszyć mur postawiony przez rywali. Trudno odrabia się straty, chociaż nam kilka razy to się udało. Nie ma zbyt wielu zawodników, którzy kreują grę. Górnik Polkowice ma Mariusza Szuszkiewicza, Skra Częstochowa Piotra Noconia, a GKS Katowice Adriana Błąda.
– Ryszard Wieczorek mówił mi niedawno, że większość zespołów skupia się bardziej na przeszkadzaniu rywalom niż na grze w piłkę. Zgodzisz się z tym?
– Wpływ na decyzje trenerów ma to, jakich mają piłkarzy do dyspozycji. Jeśli faktycznie brakuje ci jakości, to musisz dostosować styl do zawodników, bo na końcu jesteś rozliczany z wyników. Oczywiście, niezależnie od klasy zespołu, zawsze chciałbym rozwijać piłkarzy, a nie tylko skupiać się na tym, by przeszkadzać przeciwnikom. Coraz więcej zespołów chce jednak grać w piłkę. Gdy spojrzymy w tabelę, to można to z pewnością powiedzieć o pierwszych sześciu-siedmiu zespołach. Fajne jest to, że każdy ma na to inny pomysł.
– Do drugiego GKS-u Katowice tracicie jednak tylko sześć punktów, a w sobotę możecie zmniejszyć ten dystans. Rywale ostatnio są w gorszej formie od was…
– Cały czas jesteśmy gotowi na dwa scenariusze. Wierzymy w bezpośredni awans, ale nikt nie panikuje też na myśl o walce w barażach. Porażka sprawi, że szanse na promocję z drugiego miejsca będą już tylko matematyczne. Mamy jednak swój pomysł na mecz i spróbujemy zaskoczyć rywala.
– GKS był liderem, ostatnio przegrał jednak kilka spotkań i roztrwonił przewagę. To może wpłynąć na nich negatywnie?
– Może pojawić się jakaś nerwowość, bo byli już w komfortowej sytuacji, a teraz znów muszą się martwić. Z drugiej strony, na trybuny wracają kibice, a Gieksa będzie chciała się podnieść. My chcemy awansować tak samo, ale GKS to największa marka w drugiej lidze. Łatwiej gra się tym, którzy nie mają wielkiego ciśnienia na sukces. Pamiętajmy jednak, że to mimo wszystko trzeci poziom rozgrywkowy w kraju i nie można mówić o jakiejś nieprawdopodobnej presji…
– Co pozytywnego udało wam się wypracować przez te wszystkie miesiące?
– Jesteśmy spójnym zespołem, który dobrze funkcjonuje na połowie rywala. Mamy tam sporo odbiorów, pokazują to statystyki. Jesteśmy też coraz dojrzalsi w rozgrywaniu piłki, nie tracimy jej łatwo. Cieszy mnie też niezła gra w defensywie. Poprawy wymaga to, co robimy w ataku. Musimy być bardziej konkretni.
– Było już głośno o waszych nietypowych pomysłach na rozgrywanie stałych fragmentów gry czy ich obronę. Skąd te pomysły?
– Z zagranicznych lig, chociaż nie wszystkie są jeszcze znane szerszej grupie kibiców. Chcemy coś urozmaicić, dać piłkarzowi jakąś "zajawkę", coś, co go zainteresuje. Wychodzi to przyzwoicie.
– Masz dopiero 31 lat, to twój premierowy sezon w roli pierwszego trenera. Możesz powiedzieć, że ta praca z każdym dniem podoba ci się bardziej?
– To na pewno inne obowiązki niż te, które miałem pracując jako asystent. Wtedy oglądałem więcej meczów, poświęcałem więcej czasu na analizę. Teraz robią to inni, ja bardziej skupiam się na planowaniu pewnych rzeczy, na rozmowach z piłkarzami czy ich menedżerami. Jedna i druga rola mi odpowiada. Gdybym za pięć lat miał dalej być pierwszym szkoleniowcem, cieszyłbym się. Nie obraziłbym się też jednak, gdyby ktoś zaproponował mi pracę przy fajnym projekcie w roli asystenta. Nie wykluczam niczego.
– Czy, po ewentualnym awansie zespołu do pierwszej ligi, można spodziewać się dużych zmian?
– Chciałbym, by została zdecydowana większość zawodników z obecnej kadry. Przydadzą się dwa-trzy wzmocnienia, ale nie biorę pod uwagę żadnej rewolucji. Na razie skupiam się tylko na grze o awans, bo do sukcesu wciąż jest daleko. Plan zakładał wejście do pierwszej ligi w dwa sezony. Bardzo chcemy zrobić to jednak już teraz.