| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Na koniec było trochę nerwów, ale wreszcie stało się. Po trzech latach przerwy do Ekstraklasy wraca Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Za pierwszym razem Słoniki wytrzymały w najwyższej lidze trzy lata. Jak będzie teraz?
Gdy po raz pierwszy awansowali do Ekstraklasy, pisano o nich nawet za granicą. Klub z wioski liczącej 700 osób w najwyższej klasie rozgrywkowej? To rzadkość, szczególnie w tak dużym kraju jak Polska. Pisano o nich z podziwem – szczególnie oceniając tempo i rozmach prac przy budowie nowego stadionu. Ale szukano też historii, z których można się pośmiać. W Niemczech Hoffenheim to oficjalnie "Wieśniacy". Krzysztofa Witkowskiego takie pisanie o jego klubie bardzo bolało. Denerwował się czytając w prasie, że oto do Ekstraklasy awansował klub ze wsi, ze stadionem zagubionym wśród pól. Z tego powodu po awansie zatrudnił w klubie Marcina Baszczyńskiego, który miał być odpowiedzialny za kontakty z mediami. Witkowski liczył, że były piłkarz Wisły Kraków sprawi, iż dziennikarze porzucą tę retorykę. Oczywiście, nic takiego się nie stało – jeszcze przez wiele miesięcy musiał czytać, że drużyna X przyjechała do Niecieczy i została ograna przez wieśniaków w polu kukurydzy.
Po awansie co innego bardziej bolało. Krzysztof Witkowski oddał władzę w klubie w ręce żony – Danuty. Ta podeszła do tego interesu swoją drogą, kierując się kobiecą intuicją. Uczenie się futbolu na żywym organizmie zawsze jest kosztowne – dla wszystkich, bez względu na płeć. Szczególnie wtedy, gdy wokół ciebie pojawiają się agenci, a każdy z nich przekonuje, że ma zawodnika, którego potrzebujesz. Pani Danucie brakowało rozeznania. Potrafiła zadzwonić do Wisły Kraków i spytać, czy ta wypożyczy jej Carlitosa, gdy ten był w szczytowej formie. Wzmocnień szukano na szybko, na różne sposoby. W małej Niecieczy nagle zaroiło się od zawodników ze wszystkich stron Europy.