Analityk Śląska Wrocław, Andrzej Gomołysek, nie ogranicza się do pracy w Ekstraklasie. Niedawno przetłumaczył książkę uznawaną za biblię taktyki. A skoro Euro 2020 tuż tuż, to co z trendami..
Bartłomiej Najtkowski, TVPSPORT.PL: – Po zatrudnieniu Jacka Magiery Śląsk postawił też na pana, jednego z nielicznych takich speców?
Andrzej Gomołysek: – Bynajmniej. W Ekstraklasie już prawie każdy klub ma analityków. Co więcej, sięgają po nich teraz także kluby I ligi. Rzecz w tym, byśmy zwrócili uwagę na ich zakres obowiązków. Bywa bowiem, że analizą zajmują się drudzy trenerzy, asystenci, którzy oprócz tego mają inne zadania.
– Wszystko poszło aż tak wyraźnie do przodu?
– Jeśli przypomnimy sobie realia sprzed dziesięciu lat, gdy zaczynałem, zauważymy ogromny postęp. Wtedy kluby Ekstraklasy nie miały analityków. Na szczęście stopniowo się to zmienia. A zapotrzebowanie na specjalistów będzie tylko rosnąć...
– Czyli przybywa fachowców i gonimy Europę?
– Obserwując Zachód, możemy tylko patrzeć z podziwem, co tam się dzieje. Istnieją sztaby, w których wydzielono podsztaby analityczne. To już zdecydowanie wyższy poziom.
– A pana rola to...
– Przygotowanie drużyny pod przeciwnika, określenie mocnych i słabych stron rywali. W sztabie omawiamy to, by następnie wdrażać wnioski w życie w procesie treningowym. To podstawa.
– Kiedyś miał pan nawet pomysł na futbol młodych we Wrocławiu.
– Tak. Zawsze byłem przeciwnikiem deprecjonowania piłki młodzieżowej. Dlatego, gdy przychodziłem do Śląska, chciałem rozwijać dział analizy w akademii. Wydawało mi się to istotne, bo na poziomie młodzieżowym sytuacja analityki nie przedstawia się tak dobrze jak w dorosłym futbolu. W pewnym momencie pojawiła się jednak okazja, by zasilić sztab pierwszej drużyny, więc z niej skorzystałem.
– Zrobił pan licencję UEFA A i pracował jako trener w niższych ligach. Teraz są z tego korzyści?
– Po pierwsze ci, którzy nigdy nie mieli do czynienia z piłką, a są analitykami, nie będą nigdy szczególnie cenieni przez środowisko. Bycie trenerem miało sens, ponieważ praca za biurkiem ograniczająca się do przedstawiania sugestii, jak drużyna powinna grać i co powinna zmienić, bez podparcia tego praktyką boiskową jest niestety oderwana od rzeczywistości. Praca w niższych ligach i grupach juniorskich to więc mój spory kapitał.
– Już wtedy myślał pan o analizie?
– Nie do końca. Choć była to ważna lekcja. Zobaczyłem, jakie ograniczenia stoją przed analizą. Przekonałem się, że analityk nie jest najważniejszy w klubie. Dowiedziałem się, jak można przełożyć wnioski analityczne na boisko, ale muszę przyznać, że gdy sześć lat temu uzyskiwałem pierwszą licencję UEFA C, to byłem już analitykiem. Miałem wrażenie, że wiem sporo o futbolu. Byłem tylko ciekaw, czy moje koncepcje gry można zastosować w praktyce. Zacząłem od dołu, mając świadomość, że tak trzeba na początku. Przez 4-5 lat prowadziłem zespoły z niższych lig.
– Kibic często błądzi, bo żyje w kulcie liczb. A przecież gdyby ciąg cyferek był zawsze miarodajny, to musielibyśmy podważać klasę Iniesty.
– Muszę się zgodzić. Pamiętajmy, że przez długi czas kibice nie mieli dostępu do żadnych danych, więc gdy już je dostali, to się nimi zachłysnęli. Nawet dziennikarze, korzystając z tego przypływu danych, wykorzystywali każdą liczbę, która wydawała się ciekawa. A to prowadzi do wyciągania kuriozalnych wniosków. Rzecz jednak w tym, by uwzględnić to, co można zastosować potem w procesie treningowym. To w gruncie rzeczy jest istotą analizy.
– A można wypracować jakąś dobrą metodę korzystania z danych?
– Niestety nie ma takiej recepty. Bardzo często jest tak, że mamy zbiory danych, które są za obszerne. Raport InStata, nie taki który dostają po meczu dziennikarze, tylko ten profesjonalny, liczy 30-40 stron. A nie wiemy do końca, czego szukamy. Po obejrzeniu meczu próbujemy potwierdzić wstępne wnioski. Staramy się to przeglądać i dzięki doświadczeniu wybrać elementy, które rzucają się od razu w oczy albo te, które da się powiązać z innymi na tyle, by wyciągnąć jakiś konstruktywny wniosek.
– Jakie błędy są popełniane najczęściej?
– Dane są analizowane bez kontekstu. Najprostszy przykład: mamy zawodnika, który w pierwszej połowie grał po lewej stronie, a w drugiej po prawej. Jego średnia pozycja to... środek boiska. Możemy tylko dywagować, jak często poruszał się w centralnej strefie. Drugi przykład: mamy dane z meczu, w którym w pierwszej połowie przeważała jedna drużyna, a po przerwie inicjatywę przejęła druga. Dane pokażą, że spotkanie było wyrównane...
– Jedną z nowinek jest wprowadzenie pojęcia "asysty drugiego stopnia".
– To pomaga w rozumieniu futbolu, ale coś, co można używać tylko w telewizji, bo przeciętny widz to rozumie, natomiast w analizie profesjonalnej owe asysty drugiego stopnia nie są szczególnym miernikiem. W piłce zawodowej poszło wszystko już zdecydowanie dalej. Jesteśmy w stanie mierzyć wagę każdego podania. Wiemy, w jaki sposób ono się przyczynia do tego, że drużyna stwarza sytuacje i strzela gole.
– A co z heatmapami? To chyba nowa obsesja widzów i komentatorów. Myślisz heatmapa, mówisz Kante, ale czy przypadkiem nie przykłada się do nich zbyt dużej wagi? Wypełnianie przez piłkarza większej przestrzeni nie zawsze jest potwierdzeniem dobrej gry.
– To dobre spostrzeżenie. Gdy heatmapa jest cała kolorowa, to wiemy co najwyżej, że aktywność gracza była bardzo duża, ale czy pożyteczna... Nie wiemy, czy miał pojedynki w każdym miejscu boiska, a może wszystkie przegrał. Jeśli mamy heatmapę drużynową, to łatwiej o konkluzje, bo możemy ustalić, którymi strefami drużyna atakowała najczęściej, choć nadal nie wiemy, czy ten zespół był skuteczny.
– Możemy się zżymać na wielbicieli heatmap, ale w tej kwestii też mamy postęp.
– Teraz popularne są heatmapy filtrowane, które pozwalają na zawężenia do konkretnych działań. Nie mamy ogólnego zarysu, w jaki sposób drużyna lub zawodnik poruszali się po boisku. Możemy za to zrobić heatmapę poszczególnych działań, która uwzględnia wygrane pojedynki, zakończone powodzeniem akcje pressingowe oraz udane podania. Takie heatmapy bardziej nam pomogą niż te obejmujące wszystkie działania piłkarza albo drużyny.
– A jak ocenia pan najnowsze odkrycie rodzimych znawców. Zdaje się, że wielu zbytnio oczarowało ustawienie z wahadłowymi, które przecież... innowacją nie jest.
– Wielokrotnie spotykam się z tym, że gdy jest dyskusja o ustawieniu 3-5-2 lub jego pochodnej przy zachowaniu trójki z tyłu, podkreśla się za każdym razem, że jest nowatorskie. W rzeczywistości jest to ustawienie takie jak każde inne. Ono ma zalety w porównaniu do ustawienia z czterema obrońcami w linii, ale musi być dopasowane do wykonawców i niekiedy także do przeciwnika. Nie przeciwko każdemu opłaca się w ten sposób grać, a w niektórych przypadkach traci się wszystkie zalety. Ono daje pewne możliwości. Tak samo było z poprzednimi ustawieniami. Była tylko moda na nie. Przez pewien czas przeważało 4-2-3-1, swego czasu dominowało też 4-4-2. Wszystko ewoluuje, a kluczowe jest to, by ustawienie odpowiadało wykonawcom. 3-5-2 i 3-4-3 są bardzo specyficzne. Wymaga graczy, którzy dobrze się czują na wahadłach. Półboczni stoperzy muszą dobrze wyprowadzać piłkę, czując się z nią komfortowo. Gdy tego nie ma, zalety takiego ustawienia zanikają. Wtedy stosowanie 3-5-2 może być karkołomne, bo nie jest to żaden złoty środek, ideał.
– Myślę, że kluczowa jest rola bocznych obrońców, którzy grają jako wahadłowi. To ustawienie może być korzystne, gdy drużyna nie ma skrzydłowych, zważywszy, że nominalnie boczni obrońcy mają wtedy więcej do powiedzenia z przodu.
– To zależy od sytuacji. Jeśli to ustawienie ma być bardzo ofensywne, to jako wahadłowych można wystawić nominalnych skrzydłowych, którzy są na tyle zdyscyplinowani, że dopilnują momentu powrotu do obrony. Nie uważam, że to jest ich najważniejsza rola. Istotne jest zachowanie piłkarzy w środku pola, którzy zyskują przewagę, gdy rywale mają czwórkę z tyłu. Wtedy, przy grze z wahadłowymi, drużyna ma jednego gracza więcej w tej strefie. Nie można bagatelizować też roli półbocznych stoperów, którzy muszą wyprowadzać piłkę, co często nie ma miejsca przy ustawieniu z czwórką z tyłu, ponieważ ci koncentrują się wyłącznie na bronieniu.
– Przetłumaczył pan "Odwróconą piramidę" Jonathana Wilsona. To nobilitacja?
– Na pewno wyróżnienie, ponieważ kilkanaście lat temu przeczytałem tę książkę z dużymi emocjami jako jeden z pierwszych w Polsce. Każdy, kto interesuje się analizą, musi ją znać. Kilka razy sugerowałem wznowienie tej książki, bo przez długi czas była niedostępna. Od lat zgłębiam literaturę zagraniczną, książka więc nie miała przede mną tajemnic. Ponadto współpracowałem z magazynem, który zajmował się historią futbolu. Dlatego te starsze czasy, które nie mają odpowiedników jeśli chodzi o nazewnictwo we współczesnej piłce, były mi dobrze znane.
– Ale w Polsce nie ma zbyt wielu takich książek. Wilson, Cox i chyba to tyle...
– Tych książek nie ma dużo więcej nawet zagranicą. Z popularno-taktycznych, które zyskały uznanie na rynku angielskim mamy prawie wszystko przetłumaczone. Pomijam książki przeznaczone dla trenerów. Tego jest więcej, ale to zainteresowałoby niewielu. Sporo ciekawych, nieprzetłumaczonych jeszcze na polski, pozycji o taktyce możemy jeszcze znaleźć na rynku niemieckim.
– Abstrahując od niuansów, doceniłem po lekturze kwestie pozasportowe. Zależność między futbolem totalnym a holenderskim liberalizmem, provosami. Łobanowski opisywany jest w kontekście nowinek, co kontrastuje z obrazem ZSRR jako kraju zacofanego. Widać dydaktyczny aspekt?
– Tak, bo to nie do końca jest książka o historii taktyki. Dostrzeżemy dzięki niej, jak kultura poszczególnych krajów wpływała na grę w piłkę w tych krajach. Można też to odwrócić i zastanowić się, jakie piętno odcisnął futbol na postrzeganiu nacji przez świat. Taktyka jest w tle. To charakterystyczne dla pióra Wilsona. Trzeba polecać jego książki tym, którzy nie żyją piłką, ale interesują się kulturą każdego z opisywanych krajów.
– A czy tłumaczenie "Odwróconej Piramidy" nauczyło pana jeszcze czegoś?
– Czytałem tę książkę jakiś czas temu. Wtedy ją szczegółowo analizowałem, więc trudno przy kolejnej lekturze o zaskoczenie. W rozdziałach napisanych specjalnie do najnowszego wydania na pewno ciekawe było spostrzeżenie, że drużyny nie umieją teraz bronić. Prawie wszystkie mecze są skupione na atakowaniu. W ostatnich latach, w fazie pucharowej Ligi Mistrzów, mamy hokejowe wyniki, co kiedyś było incydentalne. 3:0 albo 4:0 na tym etapie rozgrywek to ostatnio już nic nadzwyczajnego.
– Mnie bardzo zaciekawił opis roli Masłowa w kształtowaniu się futbolu totalnego, który ewoluował dzięki Rinusowi Michelsowi. Ale że jego prekursorem był ktoś akurat z... ZSRR. Mało kto chyba przypuszczał...
– Wilson podkreśla cały czas, że to, co pojawiło się w piłce jako innowacja, de facto już istniało. W książce o Barcelonie dowodzi, że korzenie futbolu stamtąd, ich tiki taki, co może być nadinterpretacją, sięgają piłki... szkockiej z... XIX wieku. Zauważa we wstępie do Odwróconej Piramidy, że im dłużej szukamy, tym więcej wątków zaczyna się zazębiać, prowadząc często do niespodziewanych konkluzji.
– Zaraz startuje Euro. Co jest i będzie z myślą taktyczną? Kiedyś była tiki-taka, a czy teraz jest jakiś jeden, główny punkt odniesienia?
– Hiszpańska myśl dominowała, ponieważ Barcelona w sposób unikalny ukształtowała graczy, kładąc podwaliny pod późniejsze pasmo sukcesów. Znaleźli się naśladowcy, jak Niemcy, w 2018 roku, którzy jednak za większy nacisk na operowanie piłką zapłacili blamażem. Teraz, z uwagi na krótki czas przygotowań, jest tendencja, by w piłce reprezentacyjnej szukać prostych rozwiązań. Krótsze pozostawanie przy piłce, większe znaczenie odbioru, szybki atak, to teraz kluczowe aspekty. Znamienne, że w ostatnich mistrzostwach świata najlepsze wyniki osiągały drużyny, który opanowały to do perfekcji.
– Znaczenie bycia przy piłce jest chyba passe po klęsce Hiszpanów w Brazylii, ale nie ma próżni, to bezpośredni futbol stał się modny.
– W reprezentacjach to konieczność. W Barcelonie wypracowanie takich schematów i poruszania się z piłką wymagało lat. W kadrze nie ma czasu, selekcjonerzy ze sztabem mają tylko kilka tygodni, by wdrażać nowe idee. To wiąże się z koniecznością upraszczania, przy czym nie chodzi tu o ciągłą grę z kontry i chaotyczne kopanie piłki byle do przodu. Myślę o ruchu po odzyskaniu piłki: kto, gdzie powinien się znaleźć. Trzeba jak najszybciej zaczynać akcje. Pragmatyzm daje sukcesy.
– Nawet Portugalczycy byli tacy wyrachowani.
– To była wypadkowa kilku czynników: solidnej defensywy, z czego notabene słynie Fernando Santos, dużej klasy z przodu dzięki piłkarzom umiejącym zachować się w pojedynkach, bo nawet w przypadku gry obarczonej ryzykiem przekalkulowano, że po stracie za linią piłki jest wystarczająca liczba graczy, by zapobiec zagrożeniu.
– A czy jest drużyna, którą szczególnie warto obserwować, patrząc na nią przez pryzmat taktyki?
– Trudno wskazać jeden taki zespół. Sposoby gry, jak pan zauważył, będą zbliżone do siebie. Nie wydaje mi się, że pojawią się jakieś szczególne schematy taktyczne. Pragmatyzm, skupienie na grze defensywnej i poszukiwanie kontr to może być sposób na sukces.
– Faworyci też będą preferować taki styl gry?
– Francja, mając niewyobrażalny skład z polskiej perspektywy, już w ostatnim mundialu w większym stopniu niż wcześniej skupiała się na defensywie i grze z kontry. A skoro byli to Francuzi...
– Sezon covidowy może odbić się na tych mistrzostwach, bo mamy natłok meczów.
– To może oczywiście znacznie obniżyć intensywność gry. Spadek pod tym względem obserwowaliśmy już trzy lata temu, podczas mundialu. Niewiele drużyn starało się dominować za wszelką cenę, bo było to nieopłacalne.
– A jeśli chodzi o ustawienie, to czego możemy oczekiwać i czy ono będzie rzeczywiście aż tak ważne?
– Najwięcej zależy od wykonawców, a co do trendów, to można się spodziewać, że kilka drużyn będzie preferować trójkę z tyłu, natomiast samo ustawienie nie rozwiąże ich problemów. Czas na wdrożenie ustawienia to dość istotne ograniczenie. Mając niewielu piłkarzy obeznanych z grą trzema stoperami, nie da się tego zrobić z powodu małej liczby treningów.
– A lubiący się bronić to jak powinni grać?
– 3-5-2 i jego pochodne to też rozwiązanie dla drużyn, które chcą grać głębiej, próbować nawet piątką z tyłu, ale jest to ustawienie sytuacyjne. Nie sądzę, że pojawi się coś nowego. Drużyny będą realizować to, co było wdrażane do tej pory. O tym, jak negatywne skutki może przynieść zmiana ustawienia przy braku wystarczającego czasu przypomina niestety nasz występ w ostatnich mistrzostwach świata.
– Paulo Sousa też lubi trójkę z tyłu...
– Tak, ale widać, że nasi są przyzwyczajeni do tego ustawienia. Większa liczba graczy ma z tym ustawieniem do czynienia w klubach. Jest też ono coraz częściej stosowane w Polsce. A kilka lat temu, gdy Adam Nawałka zdecydował się na nie, było to jeszcze dla nas coś nieodkrytego.
– Ustaliliśmy: to głownie ustawienie może przyciągnąć uwagę analizujących Euro.
– Zdecydowanie tak, ponieważ naprawdę stało się modne. Tylko znowu trzeba pamiętać, że należy mieć odpowiednich wykonawców.
– Mam wrażenie, że nie ma pan zbyt dużych oczekiwań...
– Kwestia intensywności to jedno, a druga sprawa to obniżający się poziom w piłce reprezentacyjnej. Drużyny mające mniej obciążonych fizycznie mogą namieszać. Formuła turniejowa sprzyja niespodziankom. Wystarczy wygrać kilka razy, by zająć miejsce medalowe.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.