Środowa konfrontacja ze Szwedami zadecyduje o losie biało-czerwonych na mistrzostwach Europy. Polacy muszą to spotkanie wygrać, by awansować do fazy pucharowej, a o to wcale nie będzie łatwe. Jak drużyna Paulo Sousy wypada w porównaniu z tą, którą dysponuje Janne Andersson?
W niezwykle komfortowej sytuacji są Szwedzi, którzy na kolejkę przed końcem mają już zapewniony awans do fazy pucharowej. Cokolwiek zatem się nie wydarzy, mają przed sobą co najmniej jeszcze dwa mecze na Euro 2020. Z nożem na gardle wyjdą z kolei na plac Polacy, którym niezbędne są trzy punkty. Ograć Skandynawów łatwo jednak nie będzie, bo w końcu to zespół, który nie tylko nie przegrał na tym turnieju meczu, co nie stracił nawet gola. Z drugiej strony jednak nie ma co traktować Szwedów jak mistrzów świata i zespołu, którego nie da się ograć. Zwłaszcza jeśli przeanalizuje się dokładnie, formacji po formacji, siłę obu drużyn.
BRAMKA
Gdybyśmy takie porównanie tworzyli po pierwszej kolejce, pewnie mielibyśmy wątpliwości, który z tych bramkarzy jest w stanie dać więcej drużynie. Na inaugurację w końcu Wojciech Szczęsny się nie popisał, strzelił pechowego samobója i generalnie nie dawał pewności zespołowi. Zupełnie z innej strony pokazał się Robin Olsen, który kilka razy popisał się refleksem i zaliczył znakomite zawody przeciwko Hiszpanii. W przypadku Polaka wszystko wróciło do normy w drugim meczu. Udowodnił, dlaczego jest piłkarzem Juventusu i w piłce klubowej przyzwyczajony jest do wysłuchiwania z poziomu murawy hymnu Ligi Mistrzów. Olsen z kolei, choć na wielkich turniejach radzi sobie dobrze, w piłce klubowej bywa zbyt często weryfikowany. Najprościej będzie uzmysłowić sobie różnicę klas między tymi piłkarzami w prosty sposób. Szczęsny w Romie grał na tyle dobrze, że trafił do Starej Damy. Szwed w Romie grał na tyle słabo, że trafił na wypożyczenie do Evertonu.
Wynik: 1:0 dla Polski
OBRONA
Nazwiska tworzące linię defensywną Szwedów nie rzucają na kolana. Właściwie jedynym kojarzonym przez niedzielnego kibica zawodnikiem może być Victor Lindeloef, na co dzień piłkarz Manchesteru United. Mikael Lustig występuje w AIK-u Sztokholm, Marcus Danielson w chińskim Dalian, a Ludwig Augustinsson w Werderze Brema. Ich siłą jest jednak kapitalne zgranie i organizacja pod własną bramką. Selekcjoner całą uwagę skupia na tym, by jego zespół przede wszystkim nie tracił bramek i nie dopuszczał rywali do okazji strzeleckich. I jak na razie udaje mu się to znakomicie, bo po 180 minutach Skandynawowie wciąż mogą chwalić się czystym kontem. Inaczej jest z kolei z biało-czerwonymi. Z Hiszpanami nasza obrona prezentowała się już lepiej, ale wciąż można jej wiele zarzucić. Stoperom zdarza się zaspać, nie pokryć rywala, złamać linię i niestety w tym aspekcie mocniejsi są nasi środowi rywale.
Wynik: 1:1
POMOC
Szwedzkiej drugiej linii przede wszystkim brakuje kreatywności. Tej szukać można co najwyżej na skrzydłach, gdzie szaleją Emil Forsberg oraz Sebastian Larsson. Dwójka środkowych pomocników skupia się jednak na tym, by rozbijać ataki przeciwników. Ten duet ma za zadanie przechwycać piłkę i oddawać ją lepiej ustawionym kolegom. Biało-czerwoni mają więc zdecydowanie bardziej elastyczną i wszechstronną pomoc. Są w niej piłkarze potrafiący i wybijać z rytmu rywala, i samemu konstruować akcje. Rozgrywać, strzelać, podawać, dryblować. Właściwie każdego zawodnika stać na niekonwencjonalne podanie do napastników, każdy z nich świetnie czuje się też pod bramką rywala. Zyskanie wyraźnej przewagi w tej strefie może być kluczem do zwycięstwa ze Szwedami, a przecież mamy ku temu wszelkie instrumenty.
Wynik: 2:1 dla Polski
ATAK
Alexander Isak to bez wątpienia zdolny piłkarz, nie dziwią spekulacje hiszpańskich mediów na temat zainteresowania tym graczem ze strony znacznie mocniejszych klubów niż Real Sociedad. Wspierający go albo Marcus Berg, albo Robin Quaison też w piłkę grać potrafią, natomiast... Tutaj żadne porównania nie mają sensu. Skoro mamy w zespole najlepszego napastnika świata, to możemy się w tej formacji zestawiać ze wszystkim reprezentacjami świata i zawsze będziemy górą. Robertowi Lewandowskiemu nie może się bowiem równać nikt.
Wynik: 3:1 dla Polski
Dorobek punktowy na to nie wskazuje, obraz dotychczasowych spotkań również, ale nie ma co się gryźć w język – Polska ma mocniejszy personalnie zespół. U Szwedów na próżno szukać czołowego snajpera na tym globie, bramkarza Juventusu czy tak zaawansowanej technicznie i kreatywnej drugiej linii. Nasi środowi rywale są mocniejsi właściwie tylko w defensywie, więc teraz w rękach Sousy, by zadbać o uwypuklenie atutów biało-czerwonych i zatuszowanie braków.