Była wielka radość po wywalczeniu pierwszego medalu w Tokio, ale też wiele pytań, co dalej będzie się działo z wioślarstwem w Polsce. Na ten temat w rozmowie z TVPSPORT.PL wypowiedzieli się m.in. Marek Kolbowicz i Kajetan Broniewski.
Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann wywalczyły srebrny medal w olimpijskim finale wioślarskich czwórek podwójnych. Zwyciężyły Chinki, a trzecie miejsce zajęły Australijki. – To pierwszy medal wywalczony przez Polskę w Tokio. Od 2000 roku z każdych igrzysk "wiosła przywożą" medale. Dla każdej nacji zdobycie chociaż jednego medalu to trudne zadanie. Jest to związane między innymi z tym, że startuje coraz więcej państw. Każdemu z polskich kibiców się marzy przywieźć... najlepiej 25-30 medali, tak jak to było w Montrealu i Moskwie. Niestety, nie ma już takiej opcji. To się nie wróci – mówił Marek Kolbowicz, mistrz olimpijski z Pekinu, w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Biało-czerwone przez większą część dystansu zajmowały trzecie miejsce, ale na ostatnich 500 metrach wyprzedziły słabnące Niemki. Chinki wygrały z ogromną przewagą 6,23 sekundy nad Polkami. Na trzeciej pozycji finiszowały Australijki. – Jesteśmy małym państwem. Do sportu jest trudno namówić młodzież. System szkoleniowy? No... ma swoje plusy i minusy. Można o tym długo rozmawiać. Nie jest u nas beznadziejnie, ale można by było zdecydowanie lepiej poprowadzić działanie w sporcie. Żeby więcej młodzieży przetrwało newralgiczny moment. Między juniorem a seniorem. To duży przeskok. Bardzo dobrze, że są ME i MŚ do lat 23. Młodzieżowcy mają bazę, żeby mogli przetrwać trudny okres. Senior jest najważniejszym momentem w karierze – kontynuował Kolbowicz.
Z czterech finałów udało się biało-czerwonym wywalczyć tylko jeden medal. Osady liczyły na więcej. – Niektóre państwa po prostu dogoniły świat. Jesteśmy dalej w tym pociągu, który jedzie z przodu. Nikt nam nie uciekł. Inne kraje chcą zdobywać coraz więcej medali. Czy ktoś kiedyś słyszał o Trynidadzie i Tobago? Wątpię. Ludzie o nim usłyszeli, bo pojawił się na przykład sprinter Ato Boldon. Był "królem życia". Potem Jamajka uczyniła podobnie. Byli wielcy sprinterzy. A przecież o takich krajach 30-40 lat temu nikt nie słyszał podczas najważniejszych imprez. W wioślarstwie też się to zmienia. Dobijają nowe nacje. Polska nie ma już gdzie uciec – podsumował.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Była wielka radość po wywalczeniu pierwszego medalu w Japonii?
Kajetan Broniewski: – Niemal jak wszyscy w Polsce siedziałem w nocy i oglądałem występy Polaków. Było sześć finałów, cztery nasze osady. Emocje cały czas. Gratuluję przede wszystkim paniom, łza zakręciła mi się w oku. Przypomniałem sobie czasy, kiedy wygrywałem medal olimpijski w Barcelonie.
– Mimo wszystko pojawił się niedosyt?
– Niekoniecznie. Gdybyśmy spojrzeli na 2019 rok i mistrzostwa świata, to jest gorzej. Tam mieliśmy trzy medale. W ciągu roku w sporcie może się tyle zdarzyć i się zdarzyło, przez pandemię, że trudno było prorokować. W tym roku w Europie nie było widać osad z USA, Nowej Zelandii i Chin. Ci ostatni pojawili się w okrojonych składach. W Tokio dramaturgii dołożyła jeszcze fala, która pojawiła się na wodzie. Widać było, jak stanęli Włosi czy Niemki. Trzeba się cieszyć z tego co mamy.
– Dobrze, że worek z medalami otworzyły wioślarki?
– Cieszy mnie, że wreszcie jest głośno o wioślarstwie. Dobry prognostyk przed kolejnymi startami Polaków.
– Mogło być złoto?
– Chinki były poza zasięgiem. Walka trwała o pozostałe lokaty. Wszystko rozegrało się na ostatnich metrach. Pozostaje się cieszyć, że medal jest i to srebrny.
– Medalistki zasłużyły na miano "dominatorek"?
– One już od dawna są "dominatorkami". Mają medale wielkich imprez od 2017 roku. To mistrzynie Europy, mistrzynie świata. Mamy osadę, która prawie nie schodzi z podium.
– Niektórzy powtarzają, że igrzyska rządzą się swoimi prawami. To prawda?
– Mój trener mówił, że igrzyska to taka impreza, gdzie pojawiają się zawodnicy, z którymi możesz przegrać, a tego się nie spodziewałeś. Pamiętam, jak rozmawiałem z Thomasem Lange (mistrz olimpijski z Barcelony – przyp. red.). Mówił mi, że bardzo się bał, iż z nim wygrał. Często ci, którzy mają wygrać tego nie robią.
– Wszystko siedzi w głowie?
– Mamy przykład czwórki bez sternika. Nawet nie awansowali do finału. Nie poradzili sobie.
– Życie w wiosce olimpijskiej to wyczyn?
– Na pewno w takiej "normalnej". Podczas pandemii jest inaczej. Nie jest aż tak kolorowo jak wcześniej. Jest ciszej. Są sportowcy, którzy nie chcą tam przebywać. Przyjeżdżają tylko na starty, bez życia w tym wielkim "mieście". W wiosce można ewentualnie zrobić sobie zdjęcie z kimś znanym. Taki dodatek.
– Jak mogą wyglądać kolejne "wioślarskie lata" w Polsce?
– Kilka osób z osad, które oglądaliśmy zakończy kariery. Strasznie mi żal Mikołaja Burdy. Był na piątych igrzyskach, ma 39 lat i raczej już nie więcej na takiej imprezie nie wystartuje. Niektóre z pań też są już bardzo dojrzałe. Skupią się na kwestiach rodzinnych. To nieodzowny element kariery sportowej. Wioślarstwo to jednak sport, gdzie można trenować bardzo długo. Do Paryża pozostały tylko trzy lata.
– Liczy pan na kolejne medale w Tokio?
– Powinniśmy ich jeszcze kilka zdobyć. Czekają nas jeszcze starty kajakarzy, ekipy lekkoatletów i zapaśników. Nie można zapominać o siatkarzach.
1
5:24.64
2
5:25.60
3
5:25.73
4
5:26.75
5
5:27.96
6
5:36.23
1
6:40.45
2
6:41.66
3
6:42.58
4
6:42.73
5
6:49.09
6
6:57.60
1
5:59.13
2
6:00.04
3
6:01.21
4
6:02.78
5
6:03.92
6
6:04.06
1
7:13.97
2
7:17.39
3
7:19.72
4
7:20.39
5
7:20.91
6
7:21.33
1
6:44.44
2
6:47.38
3
6:48.51
4
6:50.45
5
6:50.91
6
6:52.09