Po wybuchu wojny w Ukrainie niemal cały świat sportu wykluczył Rosjan i Białorusinów. Ale nie środowisko szermiercze. Z reprezentantami państw-agresorów rozprawili się dopiero... zawodnicy. Gremialne protesty okazały się wstępem do podjęcia twardszych decyzji. Nie wymusiły jednak dymisji oligarchów rządzących dyscypliną.
Gdy w pierwszych dniach wojny niemal cały świat potępił Rosję, największe turnieje szermiercze funkcjonowały tak, jakby nic się nie wydarzyło. Na ostry ruch nie zdecydowała się ani światowa (FIE), ani europejska (EFC) federacja. Cóż – prezesem pierwszej jest Aliszer Usmanow – oligarcha objęty sankcjami m.in. przez państwa Unii Europejskiej, a na czele drugiej stoi Stanisław Pozdniakow – prezes Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, a przy tym podpułkownik tamtejszej armii.
Agresja na Ukrainę rozpoczęła się 24 lutego. Mimo to przeprowadzono zaplanowane na kolejny weekend (25-27 lutego) Puchary Świata – w tym zawody szpadzistek w... Soczi. Przytomnie zareagowały wówczas krajowe związki. Wiele z nich, w tym Polski Związek Szermierczy, nie wysłało tam swoich zawodniczek. I choć do zmagań doszło, straciły rangę. Ostatecznie zadecydowano, że uzyskane podczas nich wyniki nie zostaną wliczone do klasyfikacji generalnej cyklu.
Nie spowodowało to zmiany kursu światowych władz dyscypliny. W drugim dniu wojny dominowało stanowisko, że być może nie będzie już rywalizacji w Rosji, ale z Rosjanami – i owszem. W ten sam weekend, w który doszło do feralnych zawodów szpadzistek, floreciści walczyli w Kairze, a florecistki z Guadalajarze. Rosjanie święcili tam triumfy. Indywidualnie Anton Borodaczew pokonał w finale 15:6 Władisława Mylnikowa. Drużynowo panowie sięgnęli po srebro, a panie po brąz.
Protesty? Pojawiły się pojedyncze gesty wsparcia. Belg Stef De Greef chciał wystąpić z ukraińską flagą na ramieniu, ale – jak poinformował w mediach społecznościowych – organizatorzy poprosili go o jej zdjęcie. Reprezentanci Ukrainy odmówili natomiast walki z Rosją, stając zamiast tego z transparentem: "STOP RUSSIA! STOP THE WAR! SAVE UKRAINE! SAVE EUROPE!". Przegrali walkowerem.
NASTALATKOWIE ZAGRALI FEDERACJI NA NOSIE
W tym samym czasie w Nowym Sadzie, w Serbii, odbywały się mistrzostwa Europy juniorów. Drugiego dnia imprezy mini-burzę wywołała Emily Conrad – Ukrainka, która odmówiła walki z Anastazją Nazarową. "Rosja zaatakowała nasz kraj, strzelając do przedszkoli, szkół, szpitali. Nasi obywatele są zmuszeni siedzieć w bunkrach, schronach przeciwbombowych [...] Jak to się stało, że rosyjscy sportowcy bez problemu biorą udział w zawodach?" – pytał chwilę później profil ukraińskiego związku w mediach społecznościowych.
Naciski z zewnątrz sprawiły, że 28 lutego EFC poinformowała, że zgodnie z zaleceniami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego sportowcy z państw-agresorów będą występowali bez hymnu i flagi. Nie ugasiło to jednak pożaru. Nastolatkowie w Nowym Sadzie podjęli bowiem nieco inne decyzje i zademonstrowali je 1 marca.
W turnieju szpadzistek Brytyjki nie wyszły na pojedynek 1/8 finału z Rosją, a Włoszki oddały walkowerem ćwierćfinał. W półfinale Rosjanki miały zmierzyć się z Niemkami, ale i one nie były skore do rywalizacji. Tym razem bez walki odpadła Rosja.
U florecistek na ćwierćfinałowy pojedynek przeciwko Rosji nie wyszły Włoszki. W półfinale awans bez walki otrzymały zaś Francuzki. Rosjanki zostały zdyskwalifikowane, dzięki czemu brąz trafił w ręce... zawodniczek z Ukrainy.
Tego było zbyt wiele. Reprezentacja Rosji sama wycofała się z dalszej części mistrzostw. Widząc, że najprawdopodobniej nie stoczy już żadnej walki, pozwoliła kontynuować rywalizację o medale bez swojego udziału. 2 marca nie zobaczyliśmy już zawodników Sbornej na planszach.
ZMIANA FRONTU. ROSJA WYKLUCZONA
Czy zachowanie uczestników mistrzostw Europy juniorów miało wpływ na światowe i europejskie władze dyscypliny? Tego zapewne nigdy się nie dowiemy. Ich protest wysłał jednak ważną informację do elit – wiadomość, że sportowcy nie chcą rywalizować z Rosjanami, nawet kosztem utraty szans na medale.
1 marca Usmanow tymczasowo zawiesił się w pełnieniu obowiązków. Że nie zrobił tego z nieprzymuszonej woli można wywnioskować po tonie oświadczenia. "Dnia 28 lutego stałem się celem sankcji nałożonych przez Unię Europejską. Uważam, że taka decyzja jest niesprawiedliwa [...] Użyję wszelkich środków prawnych, by chronić swój honor i reputację. Niniejszym zawieszam wykonywanie moich obowiązków w roli Prezydenta Międzynarodowej Federacji Szermierczej ze skutkiem natychmiastowym aż do przywrócenia sprawiedliwości" – napisał.
Dzień później, już bez udziału oligarchy, komitet wykonawczy FIE wykluczył Rosjan i Białorusinów ze wszelkich zawodów pod swoją egidą. Zabronił też oficjelom z tych krajów udziału w tych wydarzeniach. Europejska Konfederacja była bardziej opieszała. Podobne decyzje podjęła dopiero 12 marca.
Na czele EFC wciąż stoi Pozdniakow, który w ostatnich tygodniach zdążył już ostro skrytykować zachód m.in. za sankcje nakładane na jego kraj. Wydawało się jednak, że jego dni w roli prezesa są policzone. Rosjanin nie uczestniczył bowiem w trzech kolejnych zebraniach zarządu, co zgodnie ze statutem kazało uznawać go za osobę, która zrezygnowała. Okazało się inaczej. 24 marca Pozdniakow wydał oświadczenie. "Niedawne wotum nieufności wobec mnie zakończyło się niepowodzeniem. Wzywam wszystkich członków naszej społeczności, by kontynuowali wspieranie interesów organizacji [...] Wywiążę się teraz w dobrej wierze ze swoich obowiązków jako Prezes EFC i uznam tę sprawę za zamkniętą" – napisał.
Dzień na MEJ w szermierce:
— Mateusz Górecki (@M_Gorecki) March 1, 2022
1. ���� i ���� rezygnują z walki między sobą, bo nikt nie chce w kolejnej rundzie walczyć z Rosją
2. ���� nie wychodzą do walki z Rosją, dając jej tym samym półfinał
3. Rosja nie wychodzi na walkę z ���� o finał
4. Rosja otrzymuje DSQ i ���� bez walki sięga po�� pic.twitter.com/sgFycf7syX