{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Maciej Jabłoński: Małysz z mistrzowską klasą znosi grymasy zawodników

Będzie o konflikcie na linii: Polski Związek Narciarski – starszyzna kadry skoczków (Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła). Nie zamierzam bronić związku. Sprawa wyboru trenera przeprowadzona została nieciekawie. Przypomnę jednak, że to Michal Doleżal naciskał na związek, nie chcąc jednocześnie wcześniej przedstawić analizy sezonu i planów. To skoczkowie nie chcieli rozmawiać przed Planicą.
I teraz do rzeczy. Doceniam ogromne sukcesy wspomnianych zawodników. Krzyczałem z radości jak wszyscy, gdy Kamil Stoch zdobywał złote medale olimpijskie, gdy nasi zdobywali mistrzostwo świata. Cała trójka! Ale mimo zwycięstw, nie wyobrażam sobie dlaczego zawodnicy kadry mieliby rościć sobie prawo do wyboru trenera. Czy Robert Lewandowski grymasił, gdy PZPN mianował Brzęczka, Sousę (niewypał, zdrajca) i Michniewicza? O ile wiem, nikt nie przyjeżdżał do Monachium pytać najlepszego piłkarza świata o zgodę.
Michal Doleżal jest wygodny. Bo to "Dodo", bo szył kombinezony, bo można mu wchodzić na głowę tak, jak siatkarki wchodziły na głowę Jackowi Nawrockiemu i chciały same wybierać skład na mecz. Jest wygodny i słucha Grzegorza Sobczyka, który (z tego co opowiada się środowisku) ma marne pojęcie o skokach.
Mam prawie 50 lat, jeździłem na skoki grubo ponad dekadę. Obserwowałem Kamila Stocha, gdy był jeszcze nastolatkiem. I wiecie co? Nie podobały mi się jego fochy. Nie podobało mi się, gdy złośliwie zachowywał się przed kamerą, szydząc ze mnie i z kolegów. Osłupiałem, gdy w 2007 roku wyszedł z domku skoczków i zapytał mnie wyzywająco: "za kim jesteś? Za PIS-em czy za PO?". Powiedziałem o tym Włodkowi Szaranowiczowi. Odparł: "uuuu, skoro w tym wieku tak zaczyna rozmowę, to co będzie dalej?". I było. Ale milczałem i znosiłem. Zawsze mu kibicowałem.
Obecnie widzę jednak dwóch Kamilów. Wybitny sportowiec, ale i człowiek o wątpliwym charakterze. Człowiek, który zawsze miał mnóstwo kompleksów wobec Adam Małysza. Który odetchnął z ulgą, gdy Adam pracował sam z Hannu Lepistoe, a potem skończył karierę. Dziś Kamil Stoch, mam wrażenie, z dużą satysfakcją pozwala sobie na publiczne poniżanie Małysza. Nareszcie może.
Z Kamilem trzyma oczywiście Dawid. To koledzy i bardzo przykładni mężowie, co ma ponoć (znowu wieści środowiskowe) w wielu sprawach sportowych duże znaczenie. A Piotr idzie za tą dwójką, to zrozumiałe. Stoch, Kubacki, Żyła to jak w piłkarskiej kadrze Lewandowski, Krychowiak i Szczęsny.
Adam Małysz nie zdobył złotego medalu olimpijskiego. Jest w gronie tych sportowców, którym "należało się z urzędu", ale zabrakło szczęścia. Ma za to klasę. Nauczył się jak znosić medialny szum, jak zachowywać olimpijski spokój. Startował w czasach, gdy trzeba było finansować wyjazd na Turniej Czterech Skoczni z własnych pieniędzy. Sypiał w jednym pokoju z trenerem. To dzięki niemu skoczkowie narciarscy są idolami i mają na wszystko. Na stertę kombinezonów, drogie hotele, bilety lotnicze i sute kontrakty.
Mam wrażenie, że trójka naszych wspaniałych muszkieterów kompletnie o tym zapomina. Nie, po prostu o tym chyba nigdy nie pomyślała. I nie przychodzi im do głowy, że skoki, choć je kochamy to... tak naprawdę niszowy sport. Gdyby urodzili się np. w Holandii, Belgii, Hiszpanii musieliby szukać innego zajęcia.
Do pointy: Adam Małysz z mistrzowską klasą znosi grymasy zawodników. Podziwiam. A nasi zawodnicy z Kamilem Stochem na czele, klasy muszą się dopiero nauczyć. Ostrzegam jednak: to nie takie proste.
Maciej Jabłoński (rocznik 1973) – dziennikarz od kilkunastu lat pracujący przy transmisjach skoków narciarskich. Prowadzący programów informacyjnych TVP Sport. Wzięty lektor filmowy, wykładowca w Akademii Telewizyjnej TVP. W przeszłości związany z Wizją Sport i TVN.