| Czytelnia VIP

Zapomniane życiorysy. Marcin Mięciel – napastnik z blokowiska

Marcin Mięciel (fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk)
Marcin Mięciel (fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk)
Sebastian Piątkowski

Pochodzący z Wybrzeża Marcin Mięciel był jednym z najbardziej charakterystycznych piłkarzy lat dziewięćdziesiątych. Jego urodą zachwycały się panie, a panowie doceniali boiskowy kunszt i efektowne gole.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Radomiak w Syrii. "Przywiozłem cytrusy i… pistolet"

Czytaj też

(fot. archiwum prywatne)

Radomiak w Syrii. "Przywiozłem cytrusy i… pistolet"

Sebastian Piątkowski, TVP Sport:  W nieodległych czasach plakaty z pana podobizną wisiały w pokoju niejednej nastolatki...
Marcin Mięciel:  Tak rzeczywiście było. Wszelkie przejawy sympatii były oczywiście miłe, choć traktowałem je z przymrużeniem oka. To były bardzo fajne czasy. Lata dziewięćdziesiąte to naprawdę miłe wspomnienia.

– O męskiej urodzie rozmawiać nie będziemy, ale czy etykieta przystojniaka z żelem we włosach nie przeszkadzała w życiu?
 Z tym akurat było różnie. Będąc osobą, nazwijmy to publiczną, należy być przygotowanym na różne, nie zawsze pochlebne komentarze. Tak jest wszędzie. Zarzuty o żel niespecjalnie brałem do siebie, bo przecież wszystko zależy od charakteru człowieka. Skłamałbym mówiąc, że nie pojawiały się docinki, cała sztuka polegała jednak na tym, by umieć się od nich odciąć. Od zawsze nastawiony byłem na grę w piłkę, potem miałem świadomość bycia na świeczniku. Osoby publiczne muszą mieć grubą skórę, a piłkarz to zawód jak inne. Z tą różnicą, że jesteśmy pokazywani w telewizji. Należało znać swoje miejsce w szeregu, ale też nie pozwalać wchodzić sobie na głowę.

 Przeprowadzka do stolicy w tak młodym wieku pozwala przypuszczać, że wyróżniał się pan także na boisku…
 Trafiłem do wielkiego klubu. Interesowałem się wprawdzie piłką, ale dopiero w stolicy zrozumiałem potęgę i wielkość Legii. Nie będę ukrywał, że zrobiło to na mnie duże wrażenie.

 W pana życiorysie zwraca uwagę szczegół – urodzony w Gdyni, a grał w juniorach Lechii Gdańsk.
 Z prostej przyczyny  ojciec grał w Arce i dostał mieszkanie w Tczewie. W juniorach Lechii nazywano mnie śledziem, co mnie specjalnie nie dziwiło, ale to właśnie tam wchodziłem do seniorskiej piłki. Dużo zawdzięczam Lechii, przecież to tam na dobrą sprawę wszystko się zaczęło.

 A w Warszawie od pierwszych chwil trzeba było walczyć o swoje…
 Ale przecież chłopaki z blokowisk mieli tę walkę we krwi, więc nie byłem zaskoczony. Nie była to żadna nowość. Muszę powiedzieć, że byliśmy takim trochę buńczucznym pokoleniem. Pamiętam taką sytuację, jeszcze z Hutnika Warszawa, że Grzesiowi Szamotulskiemu i mnie kazano pewnego razu zamiatać.  Jak skończycie to nas zawołajcie! – odpowiedzieliśmy hardo. Nie dawaliśmy sobie dmuchać w kaszę.

Radomiak w Syrii. "Przywiozłem cytrusy i… pistolet"

Czytaj też

(fot. archiwum prywatne)

Radomiak w Syrii. "Przywiozłem cytrusy i… pistolet"

Marcin Mięciel podczas pobytu w Legii Warszawa (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
Marcin Mięciel podczas pobytu w Legii Warszawa (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
Katalończycy strzelają aż miło, ale FIFA nie chce ich przyjąć do rodziny

Czytaj też

Gerard Pique (fot. Getty Images)

Katalończycy strzelają aż miło, ale FIFA nie chce ich przyjąć do rodziny

 Czyli nie zadrżały nogi, gdy przekraczał pan próg szatni Legii?
– Nie, choć obawy miałem. Jeszcze grając w Hutniku pojechałem na trening Legii, bo od pewnego czasu dochodziły do mnie sygnały o możliwej przeprowadzce na Łazienkowską, więc postanowiłem przekonać się o poziomie prezentowanym przez legionistów. Pamiętam, że obserwowałem zajęcia z trybuny i byłem zszokowany! Pomyślałem nawet, że w przypadku transferu chyba sobie tam nie poradzę. Oni naprawdę grali bardzo szybko, a spore wrażenie robiły popisy Podbrożnego i Kowalczyka. A przecież już trzy miesiące później byłem w Legii, ba – jakoś dawałem sobie radę. Okazało się, że miałem jednak predyspozycje do gry w lidze – byłem szybki, niezły technicznie, więc udało mi się przebić.

 W szatni Legii najwięcej do powiedzenia miał chyba Leszek Pisz?
– Była hierarchia, a Pisz jako kapitan i najlepszy piłkarz miał oczywiście spory autorytet. Ale tamta Legia to przede wszystkim klasa piłkarska, zarówno na boisku, jak i poza nim. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało – byliśmy jednością.

 Regularnie oglądam sobie mecze ekstraklasy z lat dziewięćdziesiątych. Trudno nie dostrzec kiepskiej infrastruktury, ale zastanawia co innego. Zapytam wprost – czy dostrzega pan w obecnej lidze napastników pokroju Mięciela, Kucharskiego lub Podbrożnego?
– Zmieniło się bardzo wiele, bo kiedyś grało więcej Polaków. Wymienił pan trzech napastników Legii, ale proszę zauważyć, że indywidualności można było znaleźć w każdym zespole! Przykłady można mnożyć, wystarczy przypomnieć nazwiska Koniarka, Wichniarka, Reissa, Żurawskiego, Dembińskiego, Włodarczyka. Byli to bardzo dobrzy piłkarze, a niektórzy zdobywali po sto bramek w ekstraklasie!

 Chwila nieuwagi, jak w meczu ze Stalą Mielec, mogła skończyć się golem świętej pamięci Bogusława Cygana…
– Do tego właśnie zmierzałem. Było pewnie mniej profesjonalizmu, bo nie oszukujmy się – takie to były czasy, ale dobrych piłkarzy nie brakowało. Wyróżniali się napastnicy oraz niewysocy rozgrywający. A gdy byłem w Legii to na zgrupowania wyjeżdżały dwa busy. Wyobraża pan sobie? W pierwszym jechali gracze pierwszej reprezentacji, a w drugim młodzieżowcy. Podejrzewam, że w Widzewie było podobnie. Dziś wszyscy wyjeżdżają z Polski, więc siłą rzeczy liga jest okrojona. Czasami się zastanawiam, czy gdyby udało mi się wyjechać wcześniej, to osiągnąłbym trochę więcej? Inna rzecz, że dopiero na Zachodzie zetknąłem się z prawdziwym treningiem i właściwym podejściem do wielu rzeczy. Odczułem to szczególnie w Niemczech.

Katalończycy strzelają aż miło, ale FIFA nie chce ich przyjąć do rodziny

Czytaj też

Gerard Pique (fot. Getty Images)

Katalończycy strzelają aż miło, ale FIFA nie chce ich przyjąć do rodziny

Uchodźca został bohaterem i jedzie na MŚ. "Urodziłem się w szałasie"

Czytaj też

Awar Mabil po awansie Australii na MŚ 2022

Uchodźca został bohaterem i jedzie na MŚ. "Urodziłem się w szałasie"

 To akurat żadna niespodzianka, ale przykładowo Legia Training Center robi teraz wrażenie!
– Pełna zgoda, tylko trenować i grać! A moje pokolenie grało na błotnistych boiskach, a jeśli mam być szczery, to w dziś nawet w mojej akademii mamy lepsze boiska… Taka jest prawda. Z drugiej strony, może właśnie przez te niedogodności zawodnicy prezentowali lepsze wyszkolenie? Trawa była w kiepskim stanie, piłka odbijała się od nierówności, więc siłą rzeczy poprawialiśmy technikę. Pod tym względem na pewno wyglądała lepiej gra.

 Skoro tak dużo o Legii, to na pewno nie zmieniło się jedno. Na Łazienkowskiej zawsze dużo się dzieje…
– To prawda. Jak na polskie warunki jest to wielki klub, więc zainteresowanie nim kibiców i dziennikarzy zawsze będzie ogromne. W Warszawie oczekuje się wyłącznie zwycięstw, stąd też nieustanna presja.

 I nie wszyscy sobie z nią radzą.
– Otóż to. Wystarczy przykład Mariusza Śrutwy. Nikt nie kwestionował jego umiejętności, zdobył ponad 100 bramek w lidze, a w Legii nie potrafił potwierdzić skuteczności. Podobnych przykładów można podać więcej.

 Pan nie miał takich problemów.
– Nie, bo zawsze motywowała mnie ta otoczka na trybunach i doping kibiców. Bardzo nie lubiłem grać przy pustych trybunach, a kiedyś w Grecji jeden z trenerów nawet zastanawiał się, czy wystawić mnie do gry, skoro kibiców tego dnia nie pofatygowało się zbyt wielu… Odpowiednia atmosfera zawsze mnie motywowała, a szczególnie dobrze czułem się w meczach derbowych. W derbach zawsze strzelałem gole – czy to dla Legii, czy dla Borussii Moenchengladbach, czy potem w lidze greckiej. Co tu dużo mówić – w Grecji było większe pole do popisu, bo w Salonikach są aż trzy kluby. Futbol musi sprawiać radość, gra się dla kibiców, a te wyjątkowe mecze zawsze mnie dodatkowo nakręcały. A w derbach strzelałem jeszcze dla Bochum przeciwko Borussii i oczywiście w meczu Widzew – ŁKS.

– I jeszcze w starciu ŁKS- u z Legią. Nawet dwa razy!
– To prawda, akurat ten mecz pamiętam bardzo dobrze.

Uchodźca został bohaterem i jedzie na MŚ. "Urodziłem się w szałasie"

Czytaj też

Awar Mabil po awansie Australii na MŚ 2022

Uchodźca został bohaterem i jedzie na MŚ. "Urodziłem się w szałasie"

W trakcie swojej zagranicznej kariery Marcin Mięciel występował m.in. w VfL Bochum (fot. PAP/EPA)
W trakcie swojej zagranicznej kariery Marcin Mięciel występował m.in. w VfL Bochum (fot. PAP/EPA)
Gattuso w Valencii, czyli furiat w bałaganie

Czytaj też

Gennaro Gattuso, nowy trener Valencii (fot. Getty)

Gattuso w Valencii, czyli furiat w bałaganie

– Nie wątpię!
 To był wyjątkowy dzień, a motywacja podwójna. Byłem bardzo zdenerwowany, przecież po zdobyciu mistrzostwa z Legią nie wszystko potoczyło się tak, jak miałem prawo oczekiwać. Zadziała ambicja, a wyszło jak wyszło…

 Wyszło kapitalnie, bo był pan najlepszym piłkarzem na boisku. Brakowało jedynie gola z przewrotki!
 Ha, ha, ha!

 Możemy się śmiać, ale z tego strzału zrobił pan niemalże sztukę!
 Wszystko dlatego, że procentowały godziny spędzone na prowizorycznych boiskach i przy trzepakach. Strzelało się te gole z różnych pozycji, czasem w sposób niekonwencjonalny…

 Czyli te przewrotki dało się też wytrenować?
 Oczywiście. Nawiasem mówiąc, dziś to żadna nowość, bo wielu chłopców to potrafi. Powodzenie takiej akcji zależy od pewności siebie.

 Potrzeba jeszcze kolegi, który dokładnie poda piłkę.
 Takiego miałem na podwórku, więc godzinami trenowaliśmy te podania i strzały. Te żmudne ćwiczenia zaprocentowały w piłce seniorskiej, bo trenowało się jeszcze w sali gimnastycznej. Okoliczności nie miały większego znaczenia, liczyła się aktywność. Przy przewrotce podstawą było trafienie w piłkę, co nie jest takie proste, jak mogło się z boku wydawać. Ta piłka nadlatywała bowiem z różną prędkością a parabola lotu była czasem trudna do przewidzenia.

 I nigdy nie doznał pan kontuzji przy tych próbach?
 Nie, człowiek był młody, wysportowany, więc mógł pozwolić sobie na wiele. Wtedy wszyscy uprawiali jakiś sport, a na lekcje wychowania fizycznego czekało się utęsknieniem.

 Z reprezentacją też przywitał się pan w swoim stylu.
 Był to mecz z Cyprem w Bełchatowie. To nie była łatwa piłka, trafiłem niezbyt czysto, bo podeszwą. Nie był to może zbyt spektakularny gol, ale ważne, że wpadło.

– Fakt, strzelał pan o wiele ładniejsze. A ten z HSV to arcydzieło!
 Zacząłem na ławce. Cały czas przegrywaliśmy, ale udało mi się wyrównać w ostatniej minucie, w obecności 65 tysięcy… Piękna chwila, a grając w Gladbach przekonałem się o ogromnej popularności tego klubu. Za Borussią zawsze stała ogromna rzesza fanów.

Gattuso w Valencii, czyli furiat w bałaganie

Czytaj też

Gennaro Gattuso, nowy trener Valencii (fot. Getty)

Gattuso w Valencii, czyli furiat w bałaganie

Kijów. Dziś stolica wolnego świata, a cztery lata temu wielkiego futbolu

Czytaj też

Cristiano Ronaldo schodzący do szatni (Fot. Getty)

Kijów. Dziś stolica wolnego świata, a cztery lata temu wielkiego futbolu

 Piękną bramkę zdobył pan jeszcze dla PAOK-u…
 Porównywalną, a być może nawet ładniejszą. Przyjąłem piłkę na klatkę piersiową i trafiłem w okienko. Był to jednak honorowy gol, przegraliśmy bowiem 1:3, a kibiców było wtedy jak na lekarstwo.

 Czy teraz młodzi garną się do sportu?
 Muszę przyznać, że tak, choć dorastają w innych warunkach. Grają w markowych butach, na pięknie utrzymanych boiskach, nierzadko przy sztucznym świetle. Czasem odnoszę wrażenie, że akurat nas – trenerów cieszą te drobiazgi, na które młodzi niekoniecznie zwracają uwagę. Przecież teraz dziesięcioletni chłopcy grają z rówieśnikami z Bayernu lub Manchesteru City! Dla mnie to niewyobrażalne! W ich wieku, owszem, grałem w piłkę, ale na osiedlowych boiskach o różnej nawierzchni. Musimy jeszcze tylko pamiętać o ogromnej liczbie bodźców z zewnątrz, które nie zawsze pozwalają skupić się na sporcie.

 Tych bodźców będzie chyba coraz więcej…
 Naturalnie, taka jest kolej rzeczy. Pewnych procesów nie zatrzymamy.

 Czy jest uniwersalna metoda na sukces?
 Nie ma czegoś takiego jak recepta na sukces. Trzeba wierzyć w to, co się robi i mieć odpowiedni charakter. To jedyna droga.
A wie pan, że po latach człowiek inaczej podchodzi do pewnych rzeczy. Obserwując tych chłopców dochodzę do wniosku, że trochę udało mi się jednak osiągnąć. Patrząc na to, jak ciężko jest się dziś przebić do poważniejszego grania, nie mam powodów do narzekań. A przecież mogło być różnie – może gdybym nie trafił do Lechii losy potoczyłyby się inaczej? W sparingowym meczu z juniorami Bałtyku wypadłem jednak na tyle dobrze, że zainteresowała się mną Legia, nawet razem z Widzewem. A przecież do 15. roku życia grałem głównie na podwórku! A co by było gdybym trafił do Widzewa zamiast do Legii? Oto jest pytanie! Dziś to tylko gdybanie, ale wynika z niego prosty wniosek. Czasem potrzebna jest odrobina szczęścia.

 Ale plaster na nosie już niekoniecznie?
 Ha, ha, ha! Nie, to już inne czasy. Najważniejsza jest ciężka praca, niezależnie od okoliczności. Nie ma innej możliwości, trzeba się starać pomóc losowi ze wszystkich sił. Bez plastra na nosie.

Kijów. Dziś stolica wolnego świata, a cztery lata temu wielkiego futbolu

Czytaj też

Cristiano Ronaldo schodzący do szatni (Fot. Getty)

Kijów. Dziś stolica wolnego świata, a cztery lata temu wielkiego futbolu

Marciniak sędzią na MŚ w Katarze: są przygotowani na piątkę z plusem
(fot. TVP)
Marciniak sędzią na MŚ w Katarze: są przygotowani na piątkę z plusem

Polecane
Najnowsze
Kontrakt do końca kariery! Mistrz świata podjął decyzję
nowe
Kontrakt do końca kariery! Mistrz świata podjął decyzję
| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe 
Mads Pedersen (fot. Getty Images)
Trener Jagi zdecydowanie: spadek Śląska nam nie ułatwi zadania
Trener Jagiellonii Adrian Siemieniec (Fot. Getty Images)
Trener Jagi zdecydowanie: spadek Śląska nam nie ułatwi zadania
Robert Bońkowski
Robert Bońkowski
Wreszcie! Debiutancki gol Polaka po prawie dwóch latach
Maik Nawrocki (fot. Getty)
Wreszcie! Debiutancki gol Polaka po prawie dwóch latach
| Piłka nożna / Inne ligi 
Dobre wieści ws. powrotu do zdrowia polskiej medalistki IO
Daria Pikulik (fot. Getty Images)
Dobre wieści ws. powrotu do zdrowia polskiej medalistki IO
| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe 
Czekał na to 421 meczów. Skorupski wreszcie to zrobił!
Łukasz Skorupski (fot. Getty Images)
Czekał na to 421 meczów. Skorupski wreszcie to zrobił!
FOTO
Wojciech Papuga
Szeremeta rozpoczyna turniej Stamma. Szansa na rewanż
Julia Szeremeta, Tomasz Dylak, Kamil Gorząd (fot. PAP/Adam Warżawa)
tylko u nas
Szeremeta rozpoczyna turniej Stamma. Szansa na rewanż
Mateusz Fudala
Mateusz Fudala
"Lewy" w pierwszym składzie? Jego konkurent wypadł z gry!
Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
"Lewy" w pierwszym składzie? Jego konkurent wypadł z gry!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Do góry