{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Zakurzony kalendarz Grand Prix. Zawody w Wiśle zmienią termin?
Mateusz Leleń /
Lista startowa Letniego Grand Prix w Wiśle z roku na rok staje się coraz słabsza. Czołowe nacje widzą coraz mniej powodów, aby skakać w zawodach w połowie wakacji.
Letnie Grand Prix. Wisła 2022. Najlepsi tylko z Polski i Niemiec
W blisko 30-letniej historii rywalizacji w Grand Prix nie było słabiej obsadzonych zawodów w Europie – taki wniosek płynie z analizy opublikowanej na twitterowym profilu "Skoki narciarskie na wykresie i w liczbie". Tylko egzotyczne konkursy w Kazachstanie i Japonii przyciągały mniejszą liczbę skoczków z czołówki. W tym roku w Wiśle pojawił się jeden uczestnik z TOP 10 ostatniej zimy i raptem sześciu z najlepszej "30" klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Niechęć do startów w lipcu to trend towarzyszący w ostatnich latach skokom narciarskim. – To czas, gdy pracujemy nad podstawami. Musimy cofnąć się do fundamentów – zaznacza Thomas Thurnbichler. Austriak powołał wszystkich czołowych zawodników, bo też trudno wyobrazić sobie, aby biało-czerwoni odpuścili krajowe zawody najwyższej (letniej) rangi. To niemożliwe z szacunku do kibiców i sponsorów.
Czytaj też:

Letnie Grand Prix 2022. Klasyfikacja generalna w skokach po konkursach w Wiśle w niedzielę 24 lipca 2022
Większość krajów czołówki wysłała jednak w Beskidy rezerwowych. Po Norwegii i Austrii można było się tego spodziewać. Zaskoczyli Słoweńcy, którzy w poprzednich latach raczej mobilizowali swoich najlepszych skoczków na zawody w Europie.
Największą zagraniczną gwiazdą weekendu w Wiśle był Karl Geiger. W ostatniej chwili wycofał się co prawda Markus Eisenbichler, ale Niemcy i tak dostarczyli na liście startowej kilka mocnych nazwisk. Stefan Horngacher zadbał jednak o to, aby jego zawodnicy przybyli do Polski kilka dni wcześniej i wykorzystali ten czas na spokojny trening.
W kolejnych latach możemy zastać w Wiśle jeszcze słabszą obsadę. – Lipcowy termin zawodów był związany z Tygodniem Kultury Beskidzkiej. Często chciano połączyć oba wydarzenia – tłumaczy nam Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN. – Tak naprawdę nie ma jednak powodu wiążącego Wisłę z zawodami w drugiej połowie lipca na sztywno – dodaje.
Być może Wisłę odwiedziłoby więcej skoczków czołówki, gdyby zawody sąsiadowały w kalendarzu z kolejnymi. Następny start wyznaczony jest jednak dopiero na 7 sierpnia w Courchevel. W terminarzu "po drodze" pojawiało się też niegdyś Hinterzarten, ale obecnie obiekt nie jest gotowy do użytkowania.
W całej sprawie nie może też zabraknąć wątku finansowego. W przeciwieństwie do Pucharu Świata, w Letnim Grand Prix nie zarabia 30, a jedynie sześciu zawodników. O kasę jest więc trudno, bo w ciemno należy zakładać, że Polacy na własnym obiekcie będą dominować na tym etapie sezonu.
– Wydaje mi się, że potrzebne są tu konsultacje na linii FIS - trenerzy. Aby ustalić najlepszy kształt kalendarza. Wiem, że takie prowadził Walter Hofer. Sandro Pertile być może też pójdzie tą drogą – wróży Winkiel.
Grand Prix pozostać musi jednak imprezą letnią – wakacje dają możliwość przyjazdu większej liczby kibiców, z których sporą część stanowią uczniowie i studenci. Organizatorzy z Wisły nie byliby więc zadowoleni, gdyby dokoptować rywalizację do zwykle silniej obsadzonych konkursów w Hinzenbach i Klingenthal na przełomie września i października.