| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Legia Warszawa wygrała w tym sezonie dwa spotkania. Kadra byłych mistrzów Polski wciąż jest płynna, a nie wszyscy gracze są gotowi na 90 minut gry. Wojskowi wciąż potrzebują czasu.
Legia Warszawa pokonała w piątek Piasta Gliwice, ale to wciąż drużyna, która potrzebuje czasu. Odbudowa stołecznej drużyny trwa, ale każde zwycięstwo będzie dokładało kolejną cegiełkę do ekipy Wojskowych, którzy powoli zaczynają stawać na nogach.
Legia jest na etapie przebudowy, która widoczna jest w każdym meczu. Z tygodnia na tydzień warszawianie potrafią lepiej korzystać z założeń i schematów, które były wypracowywany od początku okresu przygotowawczego. Jednocześnie niektórzy piłkarze wciąż są na etapie adaptacji po pojawieniu się przy Łazienkowskiej w lipcu. Nie wszyscy są jeszcze gotowi na grę przez 90 minut, a do tego wszystkiego dochodzą kłopoty zdrowotne czy zmiany kadrowe.
Ciekawostką jest fakt, że w czterech meczach PKO Ekstraklasy, Legia nie była w stanie zestawić tej samej linii defensywnej. Od początku sezonu warszawianie musieli poradzić sobie z kontuzjami Mattiasa Johanssona i Maika Nawrockiego, krótkim wyjazdem Filipa Mladenovicia, który został ojcem, ale przede wszystkim ze sprzedażą Mateusza Wieteski do francuskiego Clermont.
Defensywa Legii w czterech pierwszych meczach PKO Ekstraklasy:
Korona: Jędrzejczyk, Rose, Wieteska, Ribeiro
Zagłębie: Jędrzejczyk, Rose, Wieteska, Mladenović
Cracovia: Jędrzejczyk, Rose, Abu Hanna, Ribeiro
Piast: Johansson, Jędrzejczyk, Rose, Mladenović
Legia musi rotować i wymieniać zawodników. Dopiero od czwartej kolejki dostępny był Johansson. To otworzyło opcję przeniesienia Jędrzejczyka na nominalną pozycję w środku defensywy. Makana Baku dołączył do drużyny wprost z wakacji, więc potrzebny był czas, by doszedł do pełni formy. Tydzień temu do stołecznego zespołu trafił Rafał Augustyniak, który zadebiutował w rywalizacji z Piastem, ale także ma za sobą dwa miesiące bez zajęć drużynowych. Sztab Wojskowych nie może też patrzeć na Kapustkę jako na gracza, który jest już gotowy na 90 minut walki.
Przy Łazienkowskiej uważają, że Augustyniak potrzebuje dwóch-trzech tygodni, by być w optymalnej formie. Baku nie osiągnął jeszcze maksimum, ale przez poprzednie trzy tygodnie intensywnie pracował i w ten sposób wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. Kapustka jest w trakcie procesu, który cechuje się mocnym zindywidualizowaniem jego zajęć. Nikt nie chce przesadzić i sprawić, by mobilny pomocnik miał problemy zdrowotne. To piłkarz, którego każdy w klubie chce odbudować, bo może dawać wielką jakość.
Warszawianie mieli też pewne kłopoty w środku pola. Bartosz Slisz w pierwszych trzech kolejkach nieźle spisywał się w defensywie, ale popełniał błędy i przeciętnie rozgrywał piłkę. Runjaic spróbował innego rozwiązania i postawił na tego, który de facto jest skreślony przez władze klubu. Ihor Charatinmiał wolną rękę, by odejść z Łazienkowskiej, ale nie jest łatwo znaleźć chętnego na gracza, który rzadko pojawiał się na murawie i nieźle zarabia. Ukrainiec stawiał w piątek na bezpieczeństwo. Kilka razy się pomylił, ale wrażenie może robić fakt, że 60 z 63 podań trafiło do partnerów. Wygrał też siedem z jedenastu pojedynków. Na pewno zgłosił akces do tego, by pomyśleć o nim także przy okazji kolejnych spotkań.
Wspomniany Augustyniak wszedł na boisko, by zapoznać się z atmosferą i złapać większe zgranie z partnerami z drużyny. Pojawił się na murawie jako środkowy defensor, gdy kontuzji doznał Rose. I fakt był taki, że były gracz Uralu Jekaterynburg pozostawił po sobie pozytywne wrażenie. Był pewny, pokazał, że ma zdolności przywódcze i skutecznie się ustawiał. W 32 minuty zanotował pięć przechwytów, a także wygrał większość pojedynków z rywalami. Był pewny w powietrzu, a także skuteczny w kwestii wyprowadzenia futbolówki z własnej połowy (89 proc. celnych podań). Były reprezentant Polski trzykrotnie zażegnał też zagrożenie w polu karnym.
To wszystko składa się na obraz dzisiejszej Legii. W drużynie są nazwiska, które mogą budzić ciekawość. Przy Łazienkowskiej da się dostrzec pewien potencjał, by myśleć o poważniejszych celach, ale są też braki, które będą uzupełniały się z czasem, poprzez powrót graczy do formy. Jednocześnie są też luki, które można nadrobić jedynie poprzez transfery. Tak jest chociażby w ataku, gdzie jedynym zdrowym zawodnikiem jest Maciej Rosołek.
Legia przez kilka tygodni nie będzie mogła skorzystać z Blaza Kramera, który przeszedł operację. Rosołek został jedynym nominalnym napastnikiem. W spotkaniu z Piastem Runjaic skorzystał w ataku z Ernesta Muciego, który w przeszłości był tak ustawiany przede wszystkim w Albanii. Taka próba dała efekt, bo 21-latek zdobył pierwszą bramkę. To nie zmienia faktu, że Wojskowi potrzebują doświadczonego atakującego. Poszukiwania i rozmowy trwają, ale akcent musiał zostać przeniesiony na inne akcenty. Szansa na sprowadzenie Aleksandara Prijovicia jest iluzoryczna. Tomas Pekhart?Temat został właściwie zakończony. Czech będzie grał w innym klubie i wcale nie podchodził entuzjastycznie do możliwości powrotu do stolicy.
W temacie napastnika Legia musi bazować na trzeciej opcji. Runjaic przed meczem z Piastem dosadnie stwierdził, że warszawski klub potrzebuje doświadczonego atakującego. – W innym przypadku trudno będzie nam zrealizować stawiane przed nami cele – twierdzi Niemiec.
Do końca okna transferowego pozostały jeszcze trzy tygodnie. Napastnik to priorytet, choć nie można wykluczyć jeszcze innych ruchów. Celami Legii jest jeszcze wzmocnienie rywalizacji w drugiej linii (mobilna ósemka), a także w środku defensywy, gdzie warszawianie odrzucili dwie kandydatury (David Bates i Aleksandar Radovanović), gdyż uznali, że nie są to wystarczająco przygotowani piłkarze. Teoretycznie możliwe jest też ściągnięcie kolejnego skrzydłowego.