W Monachium przeprowadzone zostaną mistrzostwa Europy w lekkoatletyce. Nie zabraknie polskich wątków. Do kraju wrócimy z workiem medali? Na ten temat wypowiedział się Sebastian Chmara, wiceprezes PZLA.
Lekkoatleci będą rywalizować o medale w ramach mistrzostw europejskich. To impreza multidyscyplinarna, której założeniem jest zorganizowanie mistrzostw Europy w wielu konkurencjach w tym samym miejscu i czasie.
W dniach 11-21 sierpnia w Monachium odbędą się czempionaty kontynentu nie tylko w lekkoatletyce, ale także w: kolarstwie, wioślarstwie, kajakarstwie, siatkówce plażowej, wspinaczce, gimnastyce, tenisie stołowym i triathlonie. Transmisje od czwartku na żywo w TVP.
Zmagania lekkoatletów rozstrzygać się będą między 15 a 21 sierpnia. Z poprzednich przywieźli 12 krążków.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Czego możemy oczekiwać po startach biało-czerwonych?
Sebastian Chmara: – Mamy liczną kadrę. Takie było założenie. Chcieliśmy wysłać do Monachium dużą reprezentację. W każdym bloku konkurencji można myśleć o medalach. Na 400 metrów, w rywalizacji indywidualnej pań, szanse na podium będą miały Natalia Kaczmarek i Anna Kiełbasińska. Do tego dochodzi oczywiście sztafeta 4x400 metrów. "Aniołki" w USA zmagały się z kłopotami zdrowotnymi. Przez to wyniki były słabsze. Wydaje się, że najgorsze za nimi.
– Topór wojenny z Eugene został zakopany?
– To już za nami. Nieporozumienia są wszędzie. Ich podkręcanie nikomu nie służy. Na pewno utrudnia walkę o medale.
– W których konkurencjach możemy się jeszcze doszukiwać medali?
– Stałe punkty programu. Myślę o rzucie młotem. Paweł, Wojtek i Malwina mają szansę. Kopron jest w stanie osiągać wyniki w granicach 73-74 metrów. Poza tym będziemy z zaciekawieniem śledzić biegi płotkarskie. Pia Skrzyszowska i Damian Czykier pokazali się ostatnio z bardzo dobrej strony. W biegach średnich o czołową trójkę powalczą Sofia Ennaoui i Michał Rozmys. Jest jeszcze Adrianna Sułek, mimo że ma mocną europejską konkurencję. Ma medalowy poziom. Nie zapominałbym o Konradzie Bukowieckim i Michale Haratyku. Pchnięcia w okolice 21.30 mogą zagwarantować medale. Pomimo różnych kłopotów są gotowi na takie pchanie. Do grona osób walczących o medale dołączę jeszcze Ewę Swobodę. Finał jest bardzo realny. Nie zapominajmy o Kasi Zdziebło. Po występie w USA urosła do roli faworytki.
– Bije od niej wielka skromność, a za tym idą wielkie osiągnięcia.
– Ciężko pracowała na sukces. Jednak w sporcie nic nie jest pewne. O wszystko trzeba walczyć na maksa. Zawodnicy nie dostają nic za darmo. Lekkoatletyka jest wymierna. Na tej podstawie można snuć jakiekolwiek prognozy.
– Pojawiły się też braki w kadrze. Nie będzie m.in. Kajetana Duszyńskiego i Dawida Tomali.
– Kontuzje ich nie oszczędziły. W przypadku Kajetana miałem po cichu nadzieję, że pobiegnie w sztafecie. Niestety, nie chciał ryzykować. Indywidualnie pobiegnie Karol Zalewski.
– Trudno było rozłożyć siły na cały sezon?
– Mamy sezon bez precedensu. Wszyscy eksperymentowali. Większość doświadczonych zawodników podtrzymuje dyspozycję. Duszyński z trenerem bardziej szykowali się pod starty w Monachium. Tym bardziej szkoda, że wypada. Dobrym przykładem osoby, która rozkręca się przez cały sezon jest Pia. Widać u niej większy luz na dużych imprezach. To cieszy. Rozwija się w bardzo dobrym kierunku. Rozpoczęła proces dołączania do światowej elity płotków. Mam nadzieję, że zagości tam na długi czas. Ma jeszcze wiele rzeczy do poprawy.
– Będziemy faworytami do wygrania klasyfikacji medalowej?
– Byłbym ostrożny. Nie skupiałbym się tylko i wyłącznie na wygranej klasyfikacji. Oczywiście, to zawsze powód do dumy, natomiast chciałbym, żeby wszyscy wystąpili na swoim wysokim poziomie. Rok poolimpijski nie jest łatwy. Po historycznym sukcesie w Tokio przyszła chwila wytchnienia. W Eugene było widać, że potrzeba przebudowy. Na szczęście są też powracające gwiazdy jak Ennaoui. Są zawodnicy, który wypełnią luki. Mieliśmy też sporo odejść i rezygnacji. Nie ma już Marcina Lewandowskiego, Adama Kszczota, Kamili Lićwinko, Piotra Małachowskiego. Trzeba powoli zastępować filary.
– Kto będzie największą gwiazdą mistrzostw?
– Z pewnością Armand Duplantis. To w tym momencie największa gwiazda światowej lekkiej atletyki. Sam uwielbiam tyczkę. To co robi, to kosmos. Niesamowite. Niebywałe. Skacze 6.21 metra, jakby pokonywał wysokość 6 metrów. Do tego robi fajne show. Obliczenia i analizy pokazują, że jest w stanie powalczyć o 6.30. Wydaje mi się, że przez długi czas będzie ciągnął tę dyscyplinę. Ma dopiero 23 lata. Tutaj też można wspomnieć o Piotrze Lisku. Na treningach wygląda to w miarę dobrze. Jeśli się odblokuje, to może pokonać 5.80. Czy to będzie medal? Pozostanie walka o drugie i trzecie miejsce. Pierwsze jest zarezerwowane dla Szweda.