Brazylia jest niewątpliwie siatkarską potęgą. Albo sama sięga po mistrzostwo świata, albo by po nie sięgnąć, trzeba ją wyeliminować. To zasada obowiązująca niezmiennie od 1998 roku. Polacy w sobotę w półfinale ograli zespół z Kraju Kawy, więc...
Od 1998 roku odbyło się sześć mundiali. W tym czasie w siatkówce zmieniło się wiele, między innymi system punktacji. Dziś sety rozgrywa się do 25 punktów, a nie – jak kiedyś – do 15.
Niezmienne pozostaje to, że Brazylijczycy w tej dyscyplinie są potęgą. I, by zdobyć złoto, trzeba ich wyeliminować. W przeciwnym razie po trofeum sięgną właśnie oni.
Canarinhos trzy razy z rzędu wygrywali czempionat, ani razu nie osiągając jednak maksymalnej liczby zwycięstw. W 2002 roku ulegli w grupie Amerykanom, w 2006 – Francuzom, a w 2010 schodzili pokonani zarówno po meczu z Kubą, jak i z Bułgarią. W każdej z wymienionych sytuacji porażki doznawali jednak na wstępnym etapie. I w sytuacji "bezpiecznej", to znaczy wówczas, gdy wiedzieli już, że nie mogą odpaść.
W fazie pucharowej byli już nie do pokonania. W meczach finałowych ogrywali kolejno Rosję (3:2), Polskę (3:0) i Kubę (3:0). Przez wiele lat uchodzili za niedoścignioną potęgę.
W trzech pozostałych przypadkach drużyna, która sięgała po mistrzostwo świata, musiała wyeliminować Brazylię. W 1998 roku Włosi trafili na Canarinhos w półfinale. Zespół z Ameryki Południowej był wówczas na fali, a w poprzednich dziewięciu meczach stracił zaledwie dwa sety. Italii jednak uległ. Po tie-breaku.
W 2014 i 2018 roku lepsi od Brazylijczyków byli jedynie Polacy. W pierwszym przypadku ograli ich nawet dwukrotnie (wcześniej także na etapie grupowym). Do starć siatkarskich gigantów dochodziło jednak wówczas dopiero w finale.
W sobotę udało się po raz trzeci z rzędu wygrać z Brazylijczykami w fazie pucharowej czempionatu globu. Czy to oznacza, że wszystko jest już rozstrzygnięte przed niedzielnym meczem o trofeum? Oby!
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna