{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Dlaczego nie doszło do walki Dawida Kosteckiego z Royem Jonesem Juniorem? Fragmenty książki "Uliczny Fighter"
Mateusz Fudala /
W 2012 roku walka z Royem Jonesem Juniorem miała być dla Dawida Kosteckiego nie tylko wspaniałą okazją, by zmierzyć się z legendą boksu, ale też przepustką do wielkich walk o poważne światowe tytuły. Niestety, ówcześni przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości byli nieubłagani i nie wypuścili "Cygana" z więzienia na walkę życia. O kulisach tamtych wydarzeń, które mogły być punktem zwrotnym w życiu pięściarza z Rzeszowa piszę w książce "Dawid Cygan Kostecki. Uliczny Fighter". Książka ukaże się 25 stycznia nakładem Wydawnictwa SQN.
Nowe ustalenia ws. śmierci "Cygana" Kosteckiego. W styczniu książka
Poniżej fragment rozdziału "Punkt zwrotny":
***
To były ostatnie szczęśliwe chwile Dawida, bo dwa tygodnie po występie w Zabrzu Sąd Apelacyjny w Rzeszowie podtrzymał wyrok dwóch i pół roku bezwzględnego więzienia dla Kosteckiego za współkierowanie grupą przestępczą. – Nie ma wątpliwości, że oskarżony Kostecki miał dużo do powiedzenia w czerpaniu korzyści z nierządu, a wręcz można powiedzieć, że miał głos decydujący – tłumaczył w uzasadnieniu sędzia Stanisław Sielski. Sąd podtrzymał także wyrok dwóch lat więzienia dla Rafała W., który wraz z Kosteckim miał współkierować grupą.
W takich okolicznościach nie sposób było doprowadzić do walki Dawida o mistrzostwo świata – otrzymanie przez niego listu z "zaproszeniem" do odbywania kary wydawało się kwestią czasu. Wtedy jednak Andrzejowi Wasilewskiemu udało się zrealizował coś, co planował od dawna – podpisał kontrakt na walkę w Polsce z Royem Jonesem juniorem.
Doświadczony, 43-letni wówczas Amerykanin to jeden z najwybitniejszych pięściarzy w historii boksu. Zdobył srebro na igrzyskach olimpijskich w Seulu, choć powinien wywalczyć złoto, bo w powszechnej opinii w walce finałowej z Parkiem Si-hunem został oszukany. Po przejściu na zawodowstwo jego gwiazda rozbłysła pełnym blaskiem. Zdobywał tytuły mistrzowskie w czterech kategoriach wagowych – od średniej do ciężkiej i choć w 2012 roku był już cieniem samego siebie, jego przyjazd do Polski rozpalał wyobraźnię kibiców. Wcześniej grupa KnockOut chciała zorganizować jego walki z Krzysztofem Włodarczykiem, a później z Pawłem Kołodziejem, ale coś zawsze stawało na przeszkodzie. Teraz w końcu udało się porozumieć z legendarnym mistrzem i pozostało już "tylko" sprawić, by Kostecki był na wolności 30 czerwca 2012 roku, bo właśnie wtedy w Atlas Arenie w Łodzi miała odbyć się walka.
Prawnicy z miejsca zabrali się do roboty i próbowali jak najbardziej odsunąć w czasie osadzenie Dawida w więzieniu. Zapowiedzieli m.in. złożenie kasacji od wyroku oraz wniosków o przepustkę na walkę i przerwę w odbywaniu kary. Strona amerykańska sugerowała polskim promotorom, by powoływali się na głośny wtedy przypadek słynnego Floyda Mayweathera juniora, który w grudniu 2011 roku został skazany na sześć miesięcy więzienia za stosowanie przemocy domowej wobec byłej partnerki. Początkowo miał trafić za kratki na początku stycznia 2012 roku, ale jego prawnikom udało się przesunąć termin, bo pięściarz miał zaplanowaną walkę z Miguelem Cotto. Sędzia wydający wyrok przyznał, że nie interesuje się boksem, ale wziął pod uwagę, że pięściarz płaci wysokie podatki, a jego walki dają pracę setkom ludzi, dlatego nie robił problemów z przesunięciem terminu początku odbywania kary na czerwiec.
Andrzej Wasilewski przekonywał w mediach, że prawnicy zapewniają go, że data 30 czerwca nie jest zagrożona. Miał prawo tak sądzić, bo wydawało się, że zanim zostaną przeprowadzone wszystkie sądowe procedury związane z osadzeniem, Dawid zdąży stoczyć walkę. Nie ma reguły, kiedy rzeczywiście skazany rozpoczyna odbywanie kary, bo zanim dostanie "bilet" z wezwaniem, może minąć kilka tygodni, a czasem nawet i miesięcy. Kostecki z zapałem rozpoczął obóz przygotowawczy i nie mógł doczekać się spotkania z legendą. – Walka i wyrok to dwie odrębne sprawy. Teraz muszę się skupić na przygotowaniach i wyłączyć tak, aby myślenie o innych rzeczach mi nie przeszkadzało, a to potrafię zrobić – przekonywał.
Czytaj też:
Chciał zdemolować rywala, a wpadł na dopingu. Tak wyglądała ostatnia walka Dawida Kosteckiego
Sąd Okręgowy w Rzeszowie w sprawie Kosteckiego zadziałał jednak bardzo szybko i już 8 czerwca wydał "niezwłoczny" nakaz doprowadzenia boksera do zakładu karnego w Załężu. – W tej dacie nie ma drugiego dna. Taki termin nam wypadł – tłumaczyli przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Do Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie nakaz dotarł dopiero 14 czerwca, a ponieważ Kostecki przebywał w Warszawie, o pomoc zostali poproszeni funkcjonariusze z Zespołu Poszukiwań Celowych Wydziału Kryminalnego oraz Wydziału Realizacyjnego Komendy Stołecznej Policji.
Dawid, jego prawnicy oraz promotorzy nie mieli pojęcia o działaniach rzeszowskiej policji, dlatego pięściarz w pocie czoła trenował w stolicy, a przy okazji brał udział w akcjach marketingowych. Tak było też w nocy z 19 na 20 czerwca, kiedy to Kostecki późnym wieczorem przyjechał do siedziby Polsatu przy ulicy Ostrobramskiej na nagranie programu promującego galę. Gdy wyszedł z auta, podbiegło do niego 12 policjantów i zakuło go w kajdanki. "Cygan" spędził noc w Komendzie Stołecznej Policji, a następnie został przewieziony do aresztu śledczego na warszawskiej Białołęce.
Aresztowanie na dziesięć dni przed walką było szokiem dla rodziny Dawida, jego kibiców i promotorów. Ci ostatni, żeby nie odwoływać całej gali, w kilkanaście godzin opracowali plan B i na szybko porozumieli się z Pawłem Głażewskim, by zastąpił Kosteckiego w walce z Royem Jonesem juniorem. Amerykański pięściarz nie miał nic przeciwko, stwierdził nawet, że skoro już przyleciał do Polski, to może bić się "nawet z Gołotą". Jednocześnie cały czas trwały zakulisowe działania prawników, by wypuszczono "Cygana".
W tym czasie Andrzej Wasilewski udzielił kilku wywiadów, z których wprost wylewała się złość i rozgoryczenie postanowieniem sądu. Najbardziej zbulwersowały go wyjaśnienia rzeszowskiej policji, która "niezwłoczne" aresztowanie tłumaczyła tym, że Kostecki nie przebywał pod stałym adresem zamieszkania. Jego zdaniem były to "głupoty", bo "meldunki odgrywały rolę w głębokim socjalizmie", a w dzisiejszych czasach to "absolutny przeżytek i archaizm". – Normalnie procedura jest taka, że się wysyła na miejsce ostatniego zamieszkania wezwanie do odbycia kary i dopiero jak delikwent się nie stawi, to, najczęściej z poślizgiem kilku tygodni, rozpoczyna się poszukiwania. Dawid takiego wezwania w ogóle nie dostał. To była czysta i wyjątkowa wredność ludzi, którym najwidoczniej doskwierała popularność Dawida i przez swoje kompleksy postanowili go zniszczyć – grzmiał promotor.
Trudno dziwić się jego nerwom, bo choć cała Polska wiedziała, pod jakim adresem mieszka i gdzie trenuje "Cygan", według wymiaru sprawiedliwości bokser ukrywał się przed pójściem do więzienia. Kostecki zaczął "nadawać zza krat". Nad ranem 20 czerwca, czyli kilka godzin po zatrzymaniu, na jego stronie na Facebooku pojawił się następujący wpis:
Sprawą żyły media w całej Polsce, a głos zabierali najwybitniejsi karniści. "Gazeta Wyborcza" opublikowała dwa przeciwstawne głosy w tej sprawie. Profesor Marian Filar z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zwrócił uwagę, że wypuszczenie "Cygana" na walkę mogłoby być "złym sygnałem dla społeczeństwa", ale dodał, że "gdy chodzi o młodych ludzi, warto czasami podjąć ryzyko, bo można uratować człowieka". Z kolei profesor Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości, mówił o przewadze interesu prywatnego nad społecznym i zaznaczał, że "walka sportowa nie jest argumentem, by odroczyć wykonanie kary".
W dniu 28 czerwca odbyło się posiedzenie sądu, który miał rozpatrzyć wnioski obrońców Kosteckiego o udzielenie przepustki oraz przerwy w odbywaniu kary. Prawnicy uzasadniali je "względami rodzinnymi i zobowiązaniami zawodowymi skazanego", i była to ich ostatnia deska ratunku. Wymiar sprawiedliwości pozostał jednak nieubłagany i nakazał Kosteckiemu pozostanie za kratami. Do ringu z Royem Jonesem wyszedł Paweł Głażewski i choć miał Amerykanina na deskach w szóstej rundzie, przegrał niejednogłośnie na punkty (93:96, 95:94, 94:96). Jak mówili mi trenerzy, Kostecki zawsze na sparingach lał Głażewskiego i można tylko dywagować, jakim wynikiem zakończyłaby się jego walka z legendą boksu, skoro "Głaz" był tak bliski zwycięstwa (zdaniem niektórych przegrał niesłusznie).
(...)
(...)
– Poprosiłem o pomoc Romana Giertycha i Tadeusza Wolfowicza i wszystko wskazywało na to, że ze strony wymiaru sprawiedliwości będzie życzliwość na wystawienie przepustki na walkę. Nie brałem udziału w posiedzeniu, bo nie zostałem wpuszczony, ale panowie mecenasi szybko wyszli z sali, bo niewiele byli w stanie zrobić wobec postawy Dawida. Na pierwsze pytanie sądu o to, czy będzie współpracował, szanował wyrok i podda się resocjalizacji, odpowiedział: »Nie«. Być może to był najpoważniejszy punkt zwrotny w jego życiu, którego następstwem, po wielu latach, była tragiczna śmierć. Gdyby wygrał z Royem i poszedł do więzienia, to po wyjściu znalazłby się w zupełnie innym świecie. Nie tylko finansowym, ale też możliwości sportowych. To był jeden z tych momentów, które skierowały go na drogę donikąd – podsumowuje gorzko Wasilewski.
***
Książkę można już zamawiać w przedsprzedaży. Premiera publikacji 25 stycznia.