| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Stal Mielec przed sezonem skazywana była przez ekspertów na walkę o utrzymanie w PKO Ekstraklasie. Zespół z Podkarpacia ma jednak za sobą bardzo dobrą rundę jesienną, którą zakończył na siódmym miejscu. Zdecydowanie bliżej jest mu do podium niż do strefy spadkowej. – Przeciwnicy mówią, że jesteśmy niewygodnym rywalem. Nie kojarzymy się już z "lagą" – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL kapitan drużyny Krystian Getinger.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Stal ma zaledwie dwa punkty straty do podium. Wiosną spróbujecie nawiązać do czasów świetności klubu i powalczycie o miejsce w czołówce?
Krystian Getinger: – Nasze obecne miejsce świadczy o tym, że można patrzeć w górę. Wciąż jednak przewaga nad drużynami z dolnej części tabeli nie jest jakaś wielka. Oczywiście, do rundy wiosennej podejdziemy z optymizmem. Fajnie byłoby nawiązać do lat świetności, a biorąc pod uwagę nasz budżet byłoby to bardzo dobrym osiągnięciem. Moglibyśmy pokazać, że w piłce pieniądze nie grają.
– Jesteś zadowolony z tego, co udało się wypracować podczas przygotowań?
– Okres przygotowawczy był intensywny. W grudniu realizowaliśmy indywidualne rozpiski, a od stycznia zaczęliśmy już wspólną pracę. Na zgrupowaniu w Turcji rozegraliśmy dwa sparingi. Szansa gry z zespołami z innych lig to też ciekawe doświadczenie. Oba mecze niestety przegraliśmy, ale każdy dostał cenną lekcję. W lidze na pewno z tego skorzystamy.
– Wierzysz, że kiedyś wreszcie przestaniecie być postrzegani jako drużyna, która walczy tylko o utrzymanie?
– Chcielibyśmy stworzyć tutaj stabilny klub, co przełożyłoby się także na zespół. Zdaję sobie sprawę, że wysokie miejsce w tym sezonie i tak może nie zmienić nastawienia części ekspertów, którzy będą dalej skazywać nas na spadek. Na wszystko trzeba jednak czasu. Gdyby udało się osiągnąć dobry wynik teraz, potem powtórzyć go w kolejnym sezonie, to może coś by się zmieniło. I tak zrobiliśmy duży postęp. Niedawno byliśmy postrzegani jako zespół, który bazuje wyłącznie na długich piłkach. Teraz wygląda to inaczej, staramy się rozgrywać od tyłu, utrzymywać przy piłce. Nie kojarzymy się z tzw. "lagowaniem". Przeciwnicy też czują, że jest inaczej. Mówią, że czeka ich mecz z niewygodnym zespołem. To miłe.
– Wspomniałeś o stabilizacji. To drugi sezon, w którym drużynę prowadzi Adam Majewski. Wcześniej zmiany trenerów były bardzo częste. Jak istotne jest to, że przez dłuższy czas możecie pracować z jednym szkoleniowcem?
– Częste zmiany nie pomagają. Przykładem może być nasz najbliższy rywal, Lech Poznań. Gdy do zespołu dołączył John van den Brom, też nie wszystko wyglądało dobrze. Potrzeba było trochę czasu, by zespół "dotarł się" z trenerem, zrozumiał jego pomysł. U nas było całkiem sprawnie. Szybko przyjęliśmy wizję nowego szkoleniowca, bo jego styl to również większa przyjemność z gry dla zawodników. Nasz trener ma za sobą także poważną karierę piłkarską i to widać. Dodatkowo, potrafi radzić sobie w trudnych warunkach. Co pół roku tracił ważnych graczy, musiał te braki uzupełniać przy ograniczeniach finansowych. Udawało się za każdym razem.
– Tej zimy zmian nie było wiele, ale doszło do jednego, bardzo poważnego osłabienia. Ze Stalą pożegnał się Said Hamulić.
– Wiadomo, że z jednej strony to problem. Z drugiej cieszę się, że zawodnicy promują się w Stali. To oczywiste, że po bardzo dobrej rundzie ktoś zmienia klub. Jest tutaj fajny klimat i atmosfera. Przychodzi do nas dużo zawodników, którzy nie sprawdzili się w innych klubach albo zrezygnowano z nich z innych względów. Do gry w Stali podchodzą z nastawieniem, że mają coś do udowodnienia. Oczywiście, odejście Saida to duża strata. W jego miejsce klub sprowadził Rauno Sappinena, który nie poradził sobie w Piaście Gliwice, ale wcześniej zdobywał dużo bramek w lidze estońskiej. On również będzie mocno zmotywowany. Dostanie od trenera kredyt zaufania i wierzę, że odbuduje się w naszej drużynie.
– W szatni rozmawialiście na temat walki o podium? Czy to bardziej powód do żartów?
– Nie, nie śmiejemy się z tego. Nie ma o tym jednak też jakichś wielkich dyskusji. Wiem, że dziennikarze nie lubią, gdy piłkarze stosują banalną formułkę o tym, że liczy się tylko najbliższy mecz. Gdy jednak słyszę takie wypowiedzi, to trudno się z nimi nie zgodzić. Ekstraklasa to bardzo wyrównana liga, zupełnie nieobliczalna. Co tydzień uczy pokory. Celem będzie jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania. Początek mamy trudny – najpierw gramy z Lechem, a w kolejnym meczu u siebie zmierzymy się z Rakowem. W poprzednich latach walczyliśmy o pozostanie w lidze do samego końca. Chcemy, by teraz było inaczej. Jeśli uda się to zrobić, to bardzo dobrym rezultatem byłoby znalezienie się w pierwszej ósemce.
– Jesienią strzelaliście dużo goli, ale też traciliście ich wiele. Z czego brała się słaba gra w defensywie?
– Analizowaliśmy to, rozmawialiśmy w szatni. Czasami brakowało konsekwencji. Po straconej bramce szliśmy do przodu, przez co narażaliśmy się na kontrataki. Brakowało nam cierpliwości, trzeba było z tym zaczekać. Przykładem może być spotkanie z Piastem Gliwice, który wypunktował nas na początku drugiej połowy. Można było rozegrać inaczej, a my zbyt szybko wariowaliśmy.
– Jak oceniasz jesień pod względem indywidualnym. Na razie liczby są słabsze niż w ubiegłym sezonie. Z drugiej strony, nie masz takiego pecha jak wtedy i nie zdarzają ci się "samobóje"...
– Tamte sytuacje już wypadły mi z głowy. Faktycznie był to trudny moment, bo każdy pytał go te "swojaki". Wiadomo, wtedy podczas meczów myślałem o tym, żeby nie strzelić kolejnego. Co do moich statystyk, mam swoje cele i chcę te liczby poprawić. Sytuacji ku temu nie brakowało. Sezon się jeszcze nie skończył. Liczę na to, że poprawię dorobek.
– W piątek, na start, podejmiecie mistrza Polski. Lubicie chyba grać z Lechem.
– Tak, od powrotu do Ekstraklasy ten bilans jest dobry. Wydaje mi się, że każdy zespół dodatkowo motywuje się na takich rywali jak Lech, Legia czy Raków. Co do Lecha, to zrobił duży krok do przodu od początku rundy. To bardzo mocna drużyna, z wieloma indywidualnościami. Najlepiej zagrać "na zero", a przynajmniej utrzymać taki stan rzeczy tak długo, jak to możliwe. Poznaniacy będą chcieli prowadzić grę i szybko strzelić gola, a my musimy im to uniemożliwić.
– To będzie dla Stali wreszcie sezon ze spokojną końcówką?
– Wszyscy sobie tego życzymy. Pamiętam, że rok temu również mieliśmy za sobą dobrą jesień, a potem nerwy były do końca. Mam nadzieję, że teraz, gdy zmian kadrowych nie było wiele, ta runda będzie lepsza. Oby scenariusz z poprzednich sezonów już się nie powtórzył. Trzeba nastawić się jednak na to, że wiosna będzie trudniejsza. Bardzo ważne będą pierwsze kolejki, które w dużym stopniu przesądzą o tym, o jakie cele zespoły będą walczyć później.