| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
W październiku zeszłego roku Jarosław Królewski zrezygnował z członkostwa w radzie nadzorczej Wisły Kraków, a w listopadzie ogłosił, że odchodzi i jest gotów sprzedać swoje akcje za jedną złotówkę. Ostatecznie pozostał, bo pozostali udziałowcy nie mieli ochoty chwycić mocniej za stery. Dziś to on dowodzi Wisłą, która marzy o szybkim powrocie do PKO Ekstraklasy.
Wisła Kraków z hukiem spadła z PKO Ekstraklasy, a runda jesienna pokazała, że o powrót wcale nie będzie łatwo. Drużyna Jerzego Brzęczka nieźle zaczęła rozgrywki, ale pod koniec lata zaczęła przegrywać niemal ze wszystkimi i ugrzęzła głęboko w tabeli 1. ligi. W październiku trenerem został Radosław Sobolewski, ale wyniki nadal były dalekie od oczekiwań. Klub wpadł ponadto w kłopoty finansowe i jesienią jasne było, że konieczne są głębokie zmiany.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – W listopadzie zeszłego roku zapowiedział pan odejście z klubu, by kilka dni później przejąć nowy pakiet akcji i zostać większościowym właścicielem klubu. Plany zmieniły się radykalnie i zastanawiam się, jakie procesy myślowe zachodziły wówczas w pana głowie?
Jarosław Królewski: – Decyzja o wyjściu z klubu wiązała się z poczuciem bezsilności w pewnym aspekcie. Uważałem, że najbardziej odpowiedzialnie zachowamy się, gdy jeden ze współwłaścicieli weźmie na siebie odpowiedzialność i wdroży swój plan na prowadzenie klubu i jego rozwój. Siebie widziałem jako ostatniego, który zna się na tyle, by padło właśnie na mnie. A jednak tak się stało. Wygrało poczucie odpowiedzialności. Efekt jest taki, że dołożyłem sobie trochę roboty na najbliższe miesiące. To wszystko wydarzyło się w listopadzie, a czuję się, jakby minęła wieczność. Jestem w klubie niemal codziennie, myślę, że dobrze dogaduję się z zespołem i na razie jakoś się toczy.
– Skąd to poczucie bezsilności. Wydarzyło się coś, co pana zdenerwowało?
– Nie było żadnego punktu zapalnego. Po prostu czasem czujesz, że jakaś relacja nie idzie w dobrą stronę. Albo widzisz, że nie jesteś w stanie dać w tym związku najlepszej wersji siebie. Tak się właśnie czułem, a nasza relacja była bezproduktywna. Nie było sensu na siłę uszczęśliwiać partnerów, kibiców, społeczności wokół klubu. Myślę, że moja decyzja wywołała kolejne.
– A więc inaczej. Jak długo czuł pan, że ten układ właścicielski nie funkcjonuje?
– Rok 2022 moim zdaniem był bardzo trudny. Pokazał, że musimy zmierzać w kierunku centralizacji procesu decyzyjnego. Próbowaliśmy to robić, ale niewiele z tego wynikało. W klubie pokroju Wisły musi dominować jedna wizja, bo inaczej zawsze pojawi się gdybanie, egotyzm atrybucyjny. Myślenie, co można było zrobić lepiej lub gorzej. A trzeba wymyślić pewną strategię i w jej ramach funkcjonować. Dojrzewało to w nas wszystkich przez ostatni rok, a 2022 dużo zmienił. Funkcjonujemy w ciekawych, ale zarazem bardzo wymagających i niejasnych czasach. Covid, potem wojna – za nami szalone trzy, cztery lata.
– Gdyby po pańskiej rezygnacji jeden z pozostałych współwłaścicieli podjął decyzję o zwiększeniu zaangażowania, dziś nie byłoby pana w klubie?
– Tak. Byłem gotów podjąć taką decyzję i odejść. Ale kluczowe było zaangażowanie tej konkretnej osoby.
– Co na to pańscy wspólnicy z Synerise?
– Przed podjęciem decyzji o zwiększeniu zaangażowania w Wiśle, zadzwoniłem do wszystkich moich akcjonariuszy. Ku mojemu zaskoczeniu wszyscy zgodnie stwierdzili, bym się nie zastanawiał. Dostrzegają, że dzięki Wiśle jestem dużo lepszy w Synerise. Praca w klubie to dla mnie pewnego rodzaju upgrade umysłowy. Poznawanie nowych środowisk może wzmacniać. Niektórzy mają hobby w rodzaju wspinaczki, ja mam takie.
– Zarządzanie Wisłą to też forma wspinaczki i to bez zabezpieczenia. Pańska decyzja wymagała odwagi.
– Nie lubię wielkiego patetyzmu. Na tę chwilę trzeba naprawić te rzeczy, które w pośredni lub bezpośredni sposób się popsuły dzięki nam. Głęboko wierzę w to, że jest w Wiśle miejsce na rozwój i fajne projekty. Nie jest łatwo, bo ciągle borykamy się z problemami, ale mam nadzieję, że w nadchodzącym półroczu wydarzy się wiele pozytywnych rzeczy, mam nadzieję, że rozwojowych na wielu płaszczyznach. Być może także na poziomie inwestycyjnym. Na pewno obecnie podejmujemy dużo więcej decyzji niż wcześniej. Pod tym względem pracujemy w zupełnie innym wymiarze.
– W październiku zrezygnował pan z członkostwa w radzie nadzorczej. Stało się to zaraz po pewnej wypowiedzi ówczesnego prezesa, Władysława Nowaka. Powiedział, że klub został przejęty za 7,5 tysiąca złotych, a on za akcje musiał płacić znacznie więcej. Mocno podszczypywał współwłaścicieli klubu. To miało wpływ na pańską decyzję?
– Nie lubię wracać do przeszłości, ale nie ma co ukrywać, że jeśli chodzi o takie wypowiedzi nie było to coś z czym się zgadzałem. W tamtym momencie było to jedyne możliwe techniczne rozwiązanie, by przejąć klub. Nie uważam, że warto teraz o tym mówić, wyciągając sytuację z kontekstu. Równie dobrze można powiedzieć, że po mojej deklaracji klub był do wzięcia za złotówkę, a nie 7,5 tysiąca.
– Przepłaciliście.
– No widzi pan. Nie lubię takich dywagacji. Trzeba być precyzyjnym w tym, co się mówi. Włożyłem dużo wysiłku w to, by ten klub nadal funkcjonował, choć oczywiście mogłoby być lepiej. Ale nie ma co tego spłycać do opisu transakcji. Branie na siebie odpowiedzialności za zobowiązania klubu w 2019 roku nie było niczym fajnym. To nie była łatwa decyzja.
– Z ust prezesa Nowaka padały w tym czasie dość zaskakujące słowa skierowane w kierunku właścicieli. Podważał pozycję Tomasza Jażdżyńskiego, mówiąc równocześnie o tym, że toczą się rozmowy z pięcioma polskimi i dwoma zagranicznymi podmiotami zainteresowanymi przejęciem lub doinwestowaniem klubu. Te słowa były wycelowane, by osiągnąć jakiś cel? Chodziło o pozbycie się Jażdżyńskiego z klubu?
– Nie. Nie szukajmy teorii spiskowych gdzie ich nie ma. Większość tych teorii zrodziła się z błędów komunikacyjnych. Rozmawiałem z Władysławem i Tomkiem wiele razy. Jestem osobą, która zawsze stara się łączyć. Uważam, że po żadnej ze stron nie było żadnej złej woli, ale w mediach robiło się gorąco po kolejnych niedopowiedzeniach. Zdarzały się one też mnie czy Tomkowi, choćby podczas konferencji po spadku z Ekstraklasy. Nie robiliśmy tego celowo, ale wiadomo, jak to może rezonować. Nie chcę oceniać negatywnie żadnej postaci. Staram się skupiać na tym, co dobrego wnieśli do klubu. I warto zamknąć ten temat.
– A co z inwestorami o których mówił Nowak?
– Ciężko mi mówić o przeszłości, przecież w pewnym momencie nie było mnie nawet w radzie nadzorczej. Być może jakieś dodatkowe rozmowy się toczyły. Ja kilka transakcji w życiu już zrobiłem i wiem, kiedy można mówić, że coś jest poważne lub jest zaczątkiem czegoś sensownego. Dziś mamy w procesie trzech potencjalnych inwestorów i jeden z tych tematów jest bardzo zaawansowany. Do końca marca będziemy wiedzieć nieco więcej. Najbardziej zaawansowany inwestor zapewne otrzyma wyłączność na rozmowy. Uważam, że cały czas posuwamy się do przodu, ale do hurra optymizmu jeszcze daleko.
– Po spadku łatwo było przekonać Orlen, by pozostał w klubie? Mieli możliwość odejścia w takim wypadku.
– Badania pokazują, że nawet po spadku Wisła Kraków pod względem marketingowym jest trzecią, czwartą siłą w polskiej piłce. Zwroty reklamowe zdecydowanie przekraczają nakłady inwestycyjne. Wydaje mi się, że jest tu pewnego rodzaju odpowiedzialność, z którą akurat ten sponsor przychodził do klubu. W kontekście akademii czy kultury sportu jako takiej. Cieszymy, się że Orlen nadal nas wspiera. Nie zdecydowały o tym żadne naciski czy błagania, po prostu uznano, że warto kontynuować ten projekt. Wielki szacunek dla tej organizacji, że nie zostawiła klubu w momencie kryzysu sportowego tak dużej firmy jaką jest Wisła. To demonstracja wartości stojących za sportem. Kibic z drużyną nie jest tylko wtedy, gdy jest dobrze. Społeczność Wisły udowadnia, że warto być przy tym klubie nawet w 1. Lidze, co potwierdza także zainteresowanie meczami czy frekwencja.
– Powszechnie wiadomo, że lubi kontaktować się pan z kibicami za pomocą Twittera. Zastanawiam się, czy przy podejmowaniu decyzji ważne jest dla pana, jak zostanie ona przyjęta. Czy wahając się przed postawieniem kolejnego kroku ma pan z tyłu głowy taką myśl: "to lepiej zostanie przyjęte"?
– Zawsze można tak na to popatrzeć. Byłoby wielką hipokryzją mówienie, że nie czyta się tego, co piszą o Wiśle w mediach albo czego domagają się kibice. Każdy, kto mówi, że jest inaczej, delikatnie kłamie lub oszukuje samego siebie. Oczywiście nie jest tak, że Twitter ma decydujący głos. Natomiast jak pan wie badania naukowe mówią, że crowdsourcing jest całkiem dobrym źródłem, przynajmniej w metodzie krytycznej. Jest pan w stanie wyłowić rzeczy, które mogą zostać konstruktywnie zmienione. Jeśli posiadasz wystarczająco mocny filtr, jesteś w stanie wyciągnąć z tych wszystkich uwag to co kluczowe.
– Ma pan w sobie ten filtr? Nie boi się, że zwracanie uwagi na zdanie kibiców podświadomie wpłynie na podejmowane decyzje?
– Nie boję się. Już tyle razy dostałem po głowie. Padły na mój temat wszystkie możliwe teorie. Pisano listy do mojej firmy. Już nic mnie nie zdziwi.
– Co było w tych listach?
– Różne ciekawe rzeczy. Teorie totalnie z Marsa.
– Akurat z Marsa to była Kasia…
– To już najbardziej mi się podobało. Mocno nam się za to oberwało… Abstrahując od tego, jaka teraz jest moda na sztuczną inteligencję.
Komunikat Kasi do kibiców �� pic.twitter.com/OKoPyFMd8q
— Wisła Kraków (@WislaKrakowSA) June 15, 2022
– To dlaczego w ten sam sposób nie postępujecie z piłkarzami? Co okienko transferowe ruch w Wiśle jest ogromny. Z niecierpliwością czekam, aż ten klub wyznaczy sobie kierunek, którego przytrzyma się dłużej niż pół roku.
– Odpowiem szczerze. Moje decyzje w tej materii są twarde i jestem bardzo precyzyjny w tym, co chcę zrobić teraz. Zimowe transfery mają nam zapewnić stabilizację. Po pierwsze zrobiliśmy bardzo dobrą rewizję tego, kogo mamy w klubie i co może on nam dać. W kogo warto wierzyć, a co trzeba przyciąć i iść dalej. Chciałbym, aby ten zespół był na tyle pojemny, by bez względu na to, czy awansujemy czyy zostaniemy w lidzę, by ten zespół już bardzo się nie zmieniał. Przynajmniej, jeśli ja tu będę.
– Chciałbym, aby nie było już zbyt dużych fluktuacji. Może jedno, dwa wzmocnienia w lecie. Uważam, że piłkarze pozyskani przez nas w zimie są gotowi, by rywalizować w Ekstraklasie. A jeśli nie awansujemy, w kolejnym sezonie spróbujemy raz jeszcze z tymi samymi ludźmi. Nie wyobrażam sobie, byśmy robili dużo więcej eksperymentów w tym zakresie. Bardzo bym chciał, by było ich też jak najmniej, jeśli chodzi o sztab trenerski. Nie obiecuję, że tutaj będę, ale jeśli tak to będę absolutnym przeciwnikiem emocjonalnych zmian.
– Byłoby super, gdyby było wiadomo, czego po was oczekiwać. Minione dwanaście miesięcy w skrócie wyglądały tak. Tomasz Pasieczny stracił pracę m.in. ze względu na zbyt dużą liczbę obcokrajowców. Później z ust Nowaka, którego oczywiście już tu nie ma, padły słowa, że w Wiśle mają grać Polacy, najlepiej tacy związani z regionem, co oczywiście nie jest do końca realne. Po czym nastało zimowe okienko i pozyskujecie pięciu Hiszpanów.
– Dla mnie sytuacja jest banalna. Nie lubię się oszukiwać. Wiadomo, że w Małopolsce trudno będzie znaleźć…
– To oczywiście abstrakcja. Ale chodzi o pewien kierunek. Mieliście skupiać się na Polakach, a pozyskujecie pięciu Hiszpanów. Totalny rozjazd.
– Przyjąłem ostatnio założenie, że Polacy powinni stanowić mniej więcej połowę kadry. Chyba zdaje sobie pan sprawę, że bardzo trudno byłoby walczyć o cokolwiek z samymi młodymi Polakami w składzie, szukając równocześnie potencjału sprzedażowego. Uważam, że na dziś nasza kadra jest optymalna. Niezależnie, czy to będą Hiszpanie czy coś bardziej multi-kulti – nie mam z tym problemu. Zresztą pierwszy mecz pokazał, że nie jest u nas tak źle z polskimi piłkarzami i stanowili około połowę składu. Decyzję o zatrudnieniu Kiko Ramireza podjąłem w samotności. Dlaczego on? Odpowiedziałem sobie na pytanie: „Która piłka w Europie jest moim zdaniem najlepsza?”. Postawiłem na Hiszpanię, bo jest też jej najbliżej krakowskiej piłce, którą wszyscy chcą oglądać. Uznałem, że na tę chwilę będzie to dla nas ciekawy eksperyment. Jestem realistą i zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie transfery będą trafione, ale uważam, że eksperyment jest wart świeczki. Do Pogoni nam jeszcze trochę brakuje, bo tam zgromadzili chyba 19 Brazylijczyków.
– Ale to nie jest ten kierunek.
– To prawda. A nie zapominajmy, że my sami nie znamy ostatecznego kształtu kadry, bo być może ktoś jeszcze dojdzie. Generalnie nie ekscytowałbym się narodowością piłkarzy. Instrumentalizm i machiawelizm są tu kluczowe.
– Czy mamy rozpatrywać Ramireza jako opcję awaryjną, gdyby Sobolewskiemu nie szło zgodnie z planem?
– W niedawnym wywiadzie Kiko powiedział, że jeśli dojdzie do takiej sytuacji będzie to oznaczać, że zawiedli wszyscy – także on, jako dyrektor i ja, jako prezes. Uważam, że szanse na taki przebieg zdarzeń są bardzo niskie, poniżej progu istotności statystycznej, ale w piłce nie da się niczego wykluczyć. Zapewniam, że taka opcja nigdy nie była i nie jest rozważana. Planujemy dłuższą współpracę z Kiko na obecnym stanowisku czyli w roli dyrektora sportowego.
– No dobrze, to na chwilę odetnijmy się od tego co się działo, nim to pan zaczął rządzić. Rozumiem, że teraz uznaliście, że trzeba wzmocnić zespół, a nie mieliście wielkiej wiedzy ani zbyt dużo czasu.
– Moim zdaniem te transfery są super...
– Miejmy nadzieję, że tak…
– Na to co mogliśmy zrobić i jakie warunki wynegocjowaliśmy.
– Przebudowaliście zespół na szybko. Rozumiem, że był pan przekonany, że lekkie korekty by nie wystarczyły?
– Nie zawsze jest tak, że musisz odejść, bo jesteś kiepskim piłkarzem. Czasem ktoś w danym środowisku źle funkcjonuje i to nie działa. Leo Messi inaczej wyglądał w Barcelonie, inaczej w PSG. Czasem coś po prostu nie trybi. Jesienią ewidentnie widzieliśmy, że pewne rzeczy nie działają. Chcieliśmy bardzo klarownie przeanalizować, czego nam brakuje – skrzydła, płynność w ataku itd. Jedną z moich pierwszych decyzji było spotkanie z pionem sportowym, by wytypować potrzeby na rynku transferowym. Oczywiście musieliśmy zachować racjonalność, by spuchnięty budżet nie był obciążeniem dla klubu w przyszłości. I myślę, że udało nam się to lepiej niż się spodziewaliśmy. Mieliśmy bowiem poważne obawy, czy w tych warunkach uda się kogoś sensownego zatrudnić. Nie płacąc odstępnego i nie podpisując horrendalnie długich kontraktów. Wydaje mi się, że w tych warunkach zrobiliśmy optymalne transfery. Cieszę się, że Kiko odegrał tu dużą rolę, a czasem i ja włączałem się w akcję przekonywania piłkarzy. Pamiętajmy – zimę spędziliśmy na 10. miejscu w 1. Lidze.
– Oferta z Krakowa tym razem nie brzmiała rewelacyjnie. Czym przekonywaliście?
– Różnymi rzeczami. Sklejałem nawet filmiki z naszymi kibicami i osobiście wysyłałem je piłkarzom. Korzystaliśmy oczywiście też z tych materiałów, które są już w klubie. Zresztą Wisła to wciąż marka, która przyciąga.
– No dobrze, a kiedy w Wiśle doczekamy czasów stabilizacji i pracy nad rozwojem zawodników?
– Myślę, że ten sezon będzie przełomowy. O ile nadal tu będę. To się może zmienić z różnych względów – mogę choćby zejść na zawał. A może pojawić się większy podmiot, który przejmie Wisłę. Jeśli tu pozostanę, będę dążył do stabilizacji, bo za dużo jest tych eksperymentów. To okienko jeszcze się nie skończyło, mogą nastąpić pewne ruchy, ale potem nadejdzie czas stabilizacji. Bardzo chciałbym inwestować w Radosława. Powinien dostać czas, by zbudować tę drużynę. Ma ku temu umiejętności. A jeśli coś nie będzie działać, niech to poprawia. Zakładam, że nawet w przypadku braku awansu, skład i sztab pozostaną w niezmienionym składzie.
– Drążę, bo Jan Kliment, Serafin Szota czy Carlos Silva po odejściu z Wisły radzą sobie bardzo dobrze. A teraz w klubie jest dyrektor sportowy, którego kontrakt obowiązuje tylko do końca sezonu. Jeśli Ramirez ma kierować polityką sportową, dlaczego ta umowa jest taka krótka?
– Jeśli chodzi o tę pierwszą kwestię. Sugeruje pan, byśmy wzorem serialu „Ted Lasso” spróbowali odczarować szatnię i boisko?
– Proszę mi podać więc przykład zawodnika, który w Wiśle w ostatnim czasie uczynił duży postęp.
– Oprócz Kacpra Dudy?
– Kacper zagrał bardzo dobry mecz przeciwko Resovii.
– Myślę, że nie ma co rywalizować na pomysły, bo widzimy jaka jest sytuacja. Sam czuję, że zawodników, którzy w ostatnim czasie tutaj urośli jest bardzo niewielu i też uważam, że jest to problem. Ma to związek z wcześniejszym brakiem cierpliwości do trenerów. Każdy trener ma swoją wizję, więc zmieniając trenera zmienia się też drużynę. Z Kiko już rozmawiamy o przedłużeniu jego kontraktu, ale proszę mi uwierzyć, że 25 listopada zeszłego roku nie był dobrym momentem na negocjacje. Dokupując akcję zrobiłem skok na główkę, a w ślad za tym poszło sporo decyzji personalnych. W gabinetach zrobiliśmy dużo ruchów. Musiało minąć trochę czasu, byśmy się nawzajem nauczyli siebie. Z Kiko nie będziemy czekać do czerwca, by przedłużyć umowę. Wcześniej jednak wszyscy muszą się wszystkich nauczyć, w listopadzie nie było sensu się oszukiwać. Teraz widzimy, że jesteśmy skuteczni w działaniu i będziemy rozmawiać, by tę misję przedłużyć.
– Piłka jest przewrotna. W 2021 zatrudniliście Adrian Gulę i Tomasza Pasiecznego w roli dyrektora sportowego. A jednak skończyło się spadkiem. I bądź tu mądry.
– Najbardziej podręcznikowy sezon ever. Dobry trener, wydaje się, że znakomity dyrektor. Do tego dobre transfery, bo przecież przed rundą wszyscy je chwalili. Skończyło się spadkiem, co pokazuje absurd, ale też piękno piłki nożnej. Nie ma już za bardzo co o tym myśleć jako o porażce. Oczywiście, to była porażka, pokazująca przy okazji jak ważne są detale. W tym wypadku to były sprawy związane z mentalem. Ta drużyna była mniej warta w praktyce niż suma umiejętności poszczególnych piłkarzy. Wszystko w klubie było poprawnie i to zabiło Wisłę.
– Kluby z dużo niższym budżetem spokojnie utrzymują się w Ekstraklasie.
– Wisła to większy okręt do zarządzania. Z klubami jest jak z firmami. Większą firmę trudniej obrócić, choćby o 10 stopni. Mniejsza jest bardziej zwinna. W dużym klubie masz dużą odpowiedzialność, mnóstwo kibiców, dużą akademię, duże miasto. Czasem trudno się ruszyć w lewo czy prawo. Nie da się np. z dnia na dzień usunąć akademii, bo tak zażyczy sobie księgowy. Akademia to mnóstwo serc, przywiązanie ludzi. Z tego nie można po prostu zrezygnować.
– Na koniec kilka bieżących spraw. Reaktywujecie w tym sezonie drużynę rezerw?
– Do końca marca podejmiemy wstępną decyzję w tym temacie. Drużyna rezerw to koszt miliona złotych.
– Ale znacznie pomaga w prowadzeniu klubu.
– Będziemy się nad tym zastanawiać. Zobaczymy, jakie będą możliwości budżetowe.
– Podejrzewam, że znów okaże się, że to nie ten moment. I w obecnej sytuacji – po spadku – nawet bardzo się nie dziwię.
– Decyzja będzie w marcu i uzależniamy ją od wielu czynników. Mamy tez pewne plany wobec akademii i zobaczymy, czy uda się je zrealizować.
– W klubie nadal pozostało kilku zawodników, których umieściliście na liście transferowej. Co z nimi?
– Zachowujemy się wobec nich bardzo profesjonalnie. Na temat większości toczą się dyskusje, a na razie są piłkarzami Wisły.
– Hugi Balta i Jelić Balta zostali wypożyczeni. Kluby przejęły w pełni ich pensje?
– W dużej mierze tak. Możemy założyć, że kluby przejęły sto procent obciążeń związanych z tymi zawodnikami.
– Rozmawiacie na temat skrócenia wypożyczenia Momo Cisse?
– Jesteśmy w kontakcie z jego klubem, ale moim zdaniem Momo zostanie w Wiśle.
– Wciąż czekacie na pieniądze za transfery Mateusza Lisa i Aschrafa el Mahdioui. Maciej pomysł jak zabezpieczyć się na tego typu sytuacje?
– Dla nas brak tych 8 – 9 milionów złotych to wielki problem.
– To też doprowadziło do jesiennego kryzysu w klubie, gdy musieliście dokonać zmian właścicielskich.
– Większość naszych budżetów zakładała przynajmniej połowę tej kwoty. Brak tych pieniędzy nie ułatwia zadania. Podobnie jak kwestia stadionu, ale jak coś się wali to jedno po drugim. Trzeba jakoś reagować. W tym tygodniu wysłaliśmy w tej sprawie pismo do ministra Arabii Saudyjskiej. Pracujemy nad kolejnymi formami nacisku.
– A rozwiązanie na przyszłość?
– Pomysł jest taki, by nie zgadzać się na rozkładanie płatności na raty. Nie ma innego wyjścia. FIFA w takich wypadkach w żaden sposób nie broni klubów. Procedury prawne trwają trzy kolejne okienka transferowe, a dla klubu, który czeka na pieniądze może to być po prostu zabójstwo.
– I dla Wisły prawie tak się skończyło… Bez zmian właścicielskich dalibyście radę?
– Byłoby bardzo ciężko, a teraz jest nadzieja, że będzie lepiej.
– Wisła to klub, który umiera dość regularnie.
– A który inny polski klub dałby sobie radę bez szwanku, gdyby nagle zablokowano mu 9 milionów złotych? Dla każdego byłby to wielki problem.
– Ze względu na modernizację stadionu przed Igrzyskami Europejskimi musieliście znacznie ograniczyć widownię. Porozumieliście się już z ZIS w sprawie umowy na tę rundę?
– Na razie kluczowe było, by ten pierwszy mecz odbył się z udziałem kibiców. Chcemy, by na kolejnych spotkaniach było ich jak najwięcej. W kolejnych krokach będziemy obliczać potencjalne utracone korzyści. Do sprawy podchodzimy racjonalnie i partnersko. Wszystkie trzy strony – miasto, ZIS i klub starają się, by jak najwięcej miejsc było dostępnych dla kibiców.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.