Zdaniem bokserskich ekspertów to może być "Walka Roku". Starcie Emanuela Navarrete (37-1, 31 KO) z Oscarem Valdezem (31-1, 23 KO) na papierze ma wszystko, by trafić do panteonu legendarnych meksykańskich wojen ringowych. W stawce pojedynku znalazł się również mistrzowski tytuł. Transmisja gali z Glendale w nocy z soboty na niedzielę (12/13 sierpnia) od 3:00 w TVP Sport!
MORDERCZE TRENINGI USYKA. POMAGAJĄ WACH I CZERKASZYN
Meksyk to wyjątkowe miejsce na bokserskiej mapie świata. Wychował już ponad 200 mistrzów świata – więcej niż jakikolwiek inny kraj. Tradycje zmagań zawodowców liczą już ponad 100 lat i wciąż cieszą się w społeczeństwie ogromną estymą. Historycy boksu wskazują co najmniej dwie "złote ery" meksykańskiego boksu – lata trzydzieste i osiemdziesiąte XX wieku. W tym ostatnim okresie dominował Julio Cesar Chavez (107-6-2, 85 KO) – pięściarz wciąż uznawany za najlepszego w historii kraju.
Dziedzictwo meksykańskiego boksu tworzyły także inne legendy. Miguel Canto (61-9-4, 15 KO), Carlos Zarate (66-4, 63 KO), Vicente Saldivar (37-3, 26 KO), Salvador Sanchez (44-1-1, 32 KO) czy wreszcie Saul Alvarez (59-2-2, 39 KO) – ta lista stale się wydłuża. Nazwiska to jedno – w powszechnej świadomości mocno zapisał się także wyjątkowy "meksykański styl". Trudno wskazać jednoznaczną definicję, jednak najczęściej opisuje się tak bezkompromisowo walczących pięściarzy, którzy w ringu zasypują rywali gradem ciosów i nie robią kroku w tył.
Osobne miejsce w historii boksu zajmują także walki pomiędzy Meksykanami. W zdecydowanej większości przypadków takie zestawienia to gwarancja emocji i zwrotów akcji. W 1977 roku nie zabrakło ich podczas pojedynku Alfonso Zamory (29-0, 29 KO) z Carlosem Zarate (45-0, 44 KO). Dwaj aktualni mistrzowie świata kategorii koguciej spotkali się... w zwykłej 10-rundowej walce nieco powyżej swojej wagi. W ten sposób chcieli zagrać na nosie chciwym bokserskim federacjom. – Z Zarate walczymy dla pieniędzy, a z innymi pretendentami dla tytułów – tłumaczył ojciec Zamory.
Sprytny plan do końca się nie powiódł – brak mistrzowskich tytułów w stawce negatywnie wpłynął na zainteresowanie widzów i sprzedaż biletów. Pojedynek był jednak klasyczną meksykańską ringową wojenką – treściwą i konkretną. Obaj byli w opałach, ale to Zarate zdołał wygrać przez nokaut w czwartej rundzie. "Jedno jest pewne – każdy kto widział to na żywo lub nagrał tę walkę w telewizji zapamięta to co się wydarzyło do końca życia" – podsumował magazyn "The Ring".
„Kowboj” podąża za legendami
W kontekście pojedynku Navarrete z Valdezem najczęściej przywołuje się jednak inną klasyczną meksykańską rywalizację – Marco Antonio Barrery (67-7, 44 KO) z Erikiem Moralesem (52-9, 36 KO). W latach 2000-2004 stoczyli niezapomnianą trylogię – każdy z tych pojedynków odbył się w innej kategorii wagowej, ale wszystkie zakończyły się sędziowskimi werdyktami, który były długo komentowane. Pierwszy i ostatni akt trylogii został uznany "Walką Roku" przez magazyn "The Ring".
Ostatnia walka odbyła się zresztą w wadze superpiórkowej – tej samej, w której walczą dziś Navarrete i Valdez. Legendarni rodacy mocno zaangażowali się w promocję wydarzenia i pojawili się nawet na konferencji prasowej. – Ich obecność na pewno wiąże się z dodatkową presją. Poprzeczka została zawieszona naprawdę wysoko. Ciężko będzie to powtórzyć, a co dopiero mówić o przebiciu tego osiągnięcia... Ale Valdez i ja możemy zostawić swój ślad – ocenił Navarrete.
W środowisku jest znany jako "El Vaquero" – kowboj. Jedyną porażkę poniósł w 2012 roku na samym początku kariery – w szóstej zawodowej walce, gdy był jeszcze niepełnoletni. Na dodatek w starciu z rywalem, który... nie został zważony przed wejściem do ringu. 28-letni dziś Navarrete to mistrz świata już trzech kategorii wagowych, który imponuje ofensywnym stylem walki nawiązującym do meksykańskich klasyków.
Pierwszy mistrzowski tytuł wywalczył w grudniu 2018 roku w kategorii superkoguciej (55,3 kg). Pokonał wówczas na punkty po twardej walce Isaaca Dogboe (20-0) – urzędującego czempiona organizacji WBO. Pół roku później doszło do rewanżu, który Navarrete rozstrzygnął przez nokaut w ostatniej rundzie. Cztery kolejne pojedynki w obronie tytułu również kończyły się przed czasem na korzyść "Kowboja".
W październiku 2020 roku do kolekcji doszedł tytuł w drugiej wadze. O wakujący pas federacji WBO w kategorii piórkowej (57,1 kg) rywalizował z Rubenem Villą (18-0). Rywal dwukrotnie lądował na deskach, ale miał swoje momenty i zdołał dotrwać do końca. Drugiego trofeum Navarrete bronił trzykrotnie – największym echem odbiła się jego twarda walka z Joetem Gonzalezem (24-1), w której w sumie zadano aż 1646 ciosów.
Zdeklasowany przez geniusza
Na początku 2023 roku stało się jasne, że Meksykanin spróbuje sił w trzeciej kategorii. Znowu pojawiła się okazja – o zwolniony przez Shakura Stevensona tytuł miał rywalizować właśnie z Oscarem Valdezem. Rodak nabawił się kontuzji i plan trzeba było odłożyć. Ostatecznie rywalem "Kowboja" został niedoceniany Liam Wilson (11-1), który zdołał rzucić faworyta na deski, ale w końcu został przełamany w dziewiątej rundzie.
Nieoczekiwane kłopoty w tej walce tłumaczono kontuzją pleców. Navarrete przekonuje także, że przed walką z Valdezem po raz pierwszy nawiązał współpracę z dodatkowymi trenerami od siły fizycznej i kondycji. Zapowiada życiową formę i przekonuje, że to właśnie wygranej z takim przeciwnikiem brakuje mu do spełnienia. – W mojej karierze brakuje tylko zwycięstwa tej rangi – tłumaczy obrońca tytułu.
Valdez to jednak pięściarz, który na mistrzowskim poziomie realizuje się dużo dłużej. Pierwszy tytuł zdobył w lipcu 2016 roku w kategorii piórkowej. Potem bronił go sześć razy. A rywale nie zawsze grali fair – w 2018 roku Scott Quigg (34-1-2) nie zmieścił się w limicie. Meksykanin mógł zrezygnować z walki i zadowolić się odszkodowaniem. Mimo to wyszedł do ringu z większym rywalem i wygrał, choć pojedynek okupił złamaniem szczęki.
W lutym 2021 roku Valdez mógł poczuć namiastkę meksykańskiej wojenki ringowej w starciu z Miguelem Bercheltem (38-1) o tytuł organizacji WBC w kategorii superpiórkowej. Wyraźnie zdominował większego rywala i zastopował go w dziesiątej rundzie. W pierwszej obronie tytułu odprawił na punkty po trudnej walce Robsona Conceicao (16-0) – złotego medalistę olimpijskiego.
W drugiej obronie poprzeczka poszła jednak zdecydowanie wyżej. W kwietniu 2022 roku Valdez nie potrafił nadążyć w ringu za genialnym Shakurem Stevensonem (17-0). Pojedynek teoretycznie był walką dwóch aktualnych mistrzów świata, ale kompletnie nie było tego widać w ringu. Amerykanin wygrał do wiwatu, posyłając po drodze rywala na deski. 32-letni Valdez doskonale zdaje sobie sprawę z rangi sobotniego pojedynku.
– Zawsze powtarzam, że dorastałem w erze Erika Moralesa i Marco Antonio Barrery. Ci dwaj pięściarze byli moimi największymi inspiracjami i to dzięki nim zafascynowałem się boksem. Gdyby udało się zostawić po sobie to co oni... Ma to dla mnie ogromne znaczenie. Nigdy nie byłem tak zmotywowany jak przed tym pojedynkiem. Ludzie wszędzie zaczepiają mnie i pytają o tę walkę, bo wiedzą jedno: nadciąga wojna – ocenił Valdez.
Grad ciosów kontra dokładność
Czego spodziewać się po sobotnim starciu? Statystyki z ostatnich dwunastu walk potwierdzają, że obaj trafiają na podobnym poziomie skuteczności (ok. 30 proc), ale to Navarrete zadaje więcej ciosów (średnio 70 na rundę – przy 50 Valdeza). W 2021 roku w pojedynku z Gonzalezem wyprowadził aż 979 uderzeń. Valdez nawet w efektownej bitce z Bercheltem zadał "tylko" 534 ciosy, ale jest minimalnym faworytem bukmacherów i ekspertów.
Dlaczego? W narożniku może liczyć na Eddy'ego Reynoso – jednego z najlepszych trenerów ostatnich lat, który odpowiada za sukcesy Canelo. Timothy Bradley – były mistrz świata, a w ostatnich latach komentator stacji ESPN – zauważa, że dzięki tej współpracy Valdez stał się pięściarzem skuteczniejszym w defensywie. Podejście Navarrete to z kolei esencja stylu agresywnego pięściarza, który umiejętnie stara się kontrolować tempo każdej walki.
Wyraźnego faworyta ciężko wskazać, bo nad jednym i drugim wiszą w ostatnich miesiącach znaki zapytania. Valdez po przegranej walce ze Stevensonem mógł stracić serce do boksu. Jest też zawodnikiem bardziej doświadczonym i zaawansowanym wiekowo, któremu coraz częściej dokuczają problemy zdrowotne. Urazy trapiły też "Kowboja", któremu z wiekiem coraz trudniej przychodzi robienie wagi – nawet tej wyższej niż jeszcze kilka lat temu.
Stawka jest wysoka – to nie tylko mistrzowski tytuł federacji WBO, który od lutego posiada Navarrete. Po odejściu Shakura Stevensona (20-0, 10 KO) w kategorii superpiórkowej (58,9 kg) nie ma już wyraźnego lidera. Pozostali mistrzowie – Hector Luis Garcia (16-1, 10 KO – WBA), Joe Cordina (16-0, 9 KO – IBF) i O'Shaquie Foster (20-2, 11 KO – WBC) – są zdecydowanie w zasięgu obu bohaterów sobotniej walki. Niewykluczone zatem, że zwycięzca pojedynku wkrótce zgłosi aspiracje do tego, by zebrać więcej mistrzowskich pasów i potwierdzić pozycję faktycznego dominatora w tej wadze.
W ankiecie magazynu "The Ring" większość wskazań (13 do 6) otrzymał Valdez. Marco Antonio Barrera jako jedyny wstrzymał się od głosu. – To będzie wybuchowa walka pięściarzy o różnych stylach. Valdez zacznie mocno, będzie szukał kontr i uciekał poza zasięg Navarrete. Ale przyjdzie taki moment, gdy styl "Kowboja" – jego agresja i długa prawa ręka – nie pozostawi innego wyjścia niż wymiana ciosów na środku ringu. Wygrają kibice – to walka z myślą o nich. Nie potrafię wskazać faworyta, bo obu bardzo lubię. Niech wygra lepszy – powiedział legendarny rodak bohaterów walki wieczoru.
Boks, Emanuel Navarrete kontra Oscar Valdez [szczegóły transmisji na żywo]
Kiedy gala: noc z soboty na niedzielę (12/13 sierpnia)
Gdzie obejrzeć transmisję: od 3:00 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV, HbbTV
Kto skomentuje: Piotr Jagiełło, Janusz Pindera
Karta walk:
Emanuel Navarrete (37-1, 33 KO) – Oscar Valdez (31-1, 23 KO)
Lindolfo Delgado (17-0, 13 KO) – Jair Valtierra (16-2, 8 KO)
Richard Torrez (5-0, 5 KO) – Willie Jake jr (11-3-2, 3 KO)