W rankingu najwybitniejszych Czechów wyprzedził Bohumila Hrabala, Milana Kunderę i Martinę Navratilovą. Jako jeden z nielicznych odmówił Jose Mourinho. Po zakończeniu kariery łatwo odnalazł się w roli dyrektora, jednak ostatnie miesiące miał wyjątkowo ciężkie. Pavel Nedved po latach z samymi sukcesami znalazł się na zakręcie – podobnie jak zarząd Juventusu, który musiał podać się do dymisji po kolejnej aferze.
30 sierpnia 2023 roku Pavel Nedved świętuje 51. urodziny
W historii światowego futbolu zapisał się na zawsze w 1999 roku – jako zdobywca ostatniej bramki w dziejach Pucharu Zdobywców Pucharów. Jego Lazio pokonało wówczas Mallorcę 2:1, a trafienie z 81. minuty zapewniło wygraną. Był to trzeci sezon Nedveda w Rzymie, ale to dopiero kolejny miał przynieść największe sukcesy. Dynamiczny i waleczny pomocnik stał się znany we włoskiej prasie jako "La Furia Ceca" – "Czeska furia".
Stulecie stołecznego klubu udało się uczcić dubletem. Latem 2000 roku kibice ekscytowali się triumfem w Serie A i Coppa Italia. Sven-Goeran Eriksson stworzył wybuchową mieszankę młodości z doświadczeniem, jednak wyczuwając pismo nosem po największych sukcesach postanowił poszukać nowej przystani. Wkrótce został selekcjonerem reprezentacji Anglii. Lazio pogrążało się stopniowo w finansowej zapaści, która w końcu doprowadziła do odejścia prezydenta Sergio Cragnottiego.
Sezon 2000/01 był ostatnim Nedveda w Wiecznym Mieście. Po jego zakończeniu trafił do Juventusu, który zapłacił za Czecha 45 milionów euro. W tym samym czasie z klubu odeszły również inne gwiazdy – Juan Sebastian Veron i Marcelo Salas. Za Nedveda zapłacono najwięcej, a oczekiwania były ogromne – miał zastąpić w Turynie sprzedanego do Realu Madryt Zinedine'a Zidane'a.
Piłkarski koszmar
Niewiele wówczas wskazywało, że pomocnik znalazł ostatnią przystań – i to na ponad dwie dekady. W kolejnych latach był wiernym żołnierzem Starej Damy na boisku i stał się jednym z ulubieńców kibiców. Chociaż musiał wejść w duże buty, to poradził sobie śpiewająco. W 2003 roku otrzymał "Złotą Piłkę", ale była to słodko-gorzka nagroda, bo ominął go najważniejszy mecz w karierze.
Trener Marcello Lippi coraz częściej obsadzał go w nowej roli – nie na lewym skrzydle jak do tej pory, a tuż za duetem napastników. Wszędobylski Nedved zdobył 15 bramek we wszystkich rozgrywkach. Był kluczowy w Serie A – trafiał w najważniejszych meczach z Milanem, Interem, Lazio i Romą. W Lidze Mistrzów strzelił 5 goli – żaden z piłkarzy Juve nie miał więcej.
Zachwycał w najtrudniejszych momentach. Trafił do bramki na Camp Nou w historycznym meczu z Barceloną, który piłkarze Lippiego rozstrzygnęli po dogrywce. Był znakomity także w półfinałowym rewanżu z Realem Madryt (3:1), bo też miał cenne trafienie. Więcej niż o pięknym strzale z woleja w 73. minucie mówiło się jednak o tym, co wydarzyło się 600 sekund później…
Przy prowadzeniu 3:0 i pełnej kontroli zespołu gospodarzy doszło do faulu najlepszego gracza na boisku. W 82. minucie spóźniony Nedved wykonał wślizg w środku pola. Nie trafił lewą nogą w mijającego go zwodem Steve'a McManamana, ale po chwili "poprawił" prawą, trafiając Anglika czubkiem buta w piszczel. Wiedział co go czeka zanim sędzia sięgnął do kieszeni.
"Sfaulowałem McManamana i od razu zdałem sobie sprawę, że będzie mnie to słono kosztować. Cały stadion wiedział, że jestem zagrożony z powodu liczby żółtych kartek. W jednej chwili – choć tak pięknej i podniosłej – sprawiłem, że wszyscy kibice na stadionie wstrzymali oddech, mnie zaś pękło serce. Byłem zdesperowany, płakałem i nie mogłem się uspokoić" – wspominał w autobiografii.
Po końcowym gwizdku piłkarze Lippiego zamiast świętować pierwszy od pięciu lat awans do finału Ligi Mistrzów... pocieszali zapłakanego Nedveda. Odgrażali się, że w decydującym meczu zagrają dla niego. Spotkanie z Milanem zakończyło się jednak bezbramkowym remisem i serią rzutów karnych, w których lepsi okazali się rywale. A przecież Czech z jedenastu metrów mylił się tak rzadko…
– Gdybym mógł powtórzyć jeden mecz w karierze to chciałbym zagrać jeszcze raz z Milanem i mieć wtedy Nedveda w składzie – rozpamiętywał po latach Lippi. – Nie byłem obok moich kolegów z drużyny, nie mogłem im pomóc. To koszmar, z którym żyję do dziś – opisywał Czech, któremu nigdy nie udało się już zagrać w finale Ligi Mistrzów.
2003 rok był jego najlepszym w karierze. Potem stopniowo obniżał loty, ale w Turynie i tak stał się postacią kultową. Latem 2006 roku – razem z Alessandro Del Piero, Davidem Trezeguetem, Gianluigim Buffonem i Mauro Camoranesim – zdecydował się pozostać w klubie po degradacji związanej z aferą Calciopoli.
– Czułem, że dostałem od Juventusu całą miłość i wsparcie tego świata. Wydawało mi się więc słuszne zrobić coś pięknego dla kibiców. Miałem przywrócić wszystko na swoje miejsce – tłumaczył. Do pewnego stopnia się udało – Nedved był jednym z kluczowych piłkarzy drużyny, która mimo dziewięciu odjętych punktów wygrała Serie B i już po roku wróciła do włoskiej elity.
Wszędzie, ale nie tam
Akcje Czecha u kibiców Juventusu stały wysoko, ale w 2009 roku osiągnęły jeszcze wyższy kurs. Wtedy zdecydował się przejść na emeryturę mimo oferty Jose Mourinho. A propozycja była kusząca – "The Special One" zapewniał, że po transferze będzie mógł liczyć z Interem na wymarzony triumf w Lidze Mistrzów.
Trącił czułą strunę. Na stole był dwuletni lukratywny kontrakt. – Za bardzo kocham Juventus i kibiców, by zagrać w drużynie odwiecznego rywala – tłumaczył Nedved. Mourinho usłyszał bardziej dyplomatyczną odpowiedź. "Poszedłbym do każdego innego klubu, ale nie tam" – miał powiedzieć Czech. Latem 2009 roku zakończył karierę, tuż przed 37. urodzinami.
Z reprezentacją pożegnał się wcześniej – po mundialu w Niemczech. W 2006 roku Czesi nie wyszli z grupy, a Pavel uznał, że zrobił już swoje. Tak naprawdę mogło go w tym turnieju nawet zabraknąć, ale wizja pierwszego w karierze występu w finałach mistrzostw świata okazała się zbyt kusząca – dał się więc namówić na jednorazowy powrót. Selekcjoner Karel Brueckner próbował nakłonić go również w 2008 roku, ale tym razem usłyszał "nie".
Może dlatego, że mistrzostwa Europy nie były już dla ambitnego pomocnika specjalnym wyzwaniem? Podczas Euro 96 był ważnym zawodnikiem drużyny, która dotarła do finału, gdzie przegrała z Niemcami po dogrywce i historycznym "złotym golu". Nedved był wtedy odkryciem turnieju, a gol strzelony Włochom sprawił, że zaczął budzić w tym kraju spore zainteresowanie. Jeszcze przed pierwszym meczem rozgrywek był wstępnie dogadany z PSV Eindhoven, jednak lukratywna oferta Lazio wszystko zmieniła.
Cztery lata później było już gorzej – Czesi nie wyszli z grupy, bo po wyrównanych meczach musieli uznać wyższość gospodarzy Holendrów (0:1) i mistrzów świata – Francuzów (1:2). Popisem Nedveda miało być Euro 2004 i długo zanosiło się na powtórkę sprzed ośmiu lat. Czesi wygrali pierwszy mecz z Łotwą (2:1), a w drugim w spektakularnych okolicznościach pokonali Holandię (3:2). A "Piłkarzem Meczu" w tym jednym z najbardziej emocjonujących spotkań w historii mistrzostw Europy został właśnie Nedved.
Akcje Czechów wzrosły jeszcze bardziej po ćwierćfinałowym triumfie nad Duńczykami (3:0). Przed półfinałem wydawało się, że tak grający zespół musi sobie poradzić z Grecją. W kluczowym spotkaniu znów dał o sobie znać pech blondwłosego pomocnika, który opuścił boisko z kontuzją kolana jeszcze w pierwszej połowie. Pozbawiony lidera zespół przegrał po dogrywce, a Nedved ogłosił zakończenie reprezentacyjnej kariery. Wrócił na moment na wspomniany mundial w Niemczech, ale był to już tylko łabędzi śpiew.
Z boiska do gabinetu, z gabinetu… na parkiet
Sportowe "życie po życiu" było dla niego łaskawe. Zaczął biegać... w maratonach – jednak tylko dla własnej satysfakcji. Nowe wyzwanie zawodowe pojawiło się też w ukochanym Juventusie. W październiku 2010 roku dołączył do zarządu jako jeden z dyrektorów, a pięć lat później został nawet jednym z wiceprezesów. Często oglądał piłkarzy z bliska. Było na co patrzeć, bo od 2012 roku rozpoczął się renesans, który przyniósł bezprecedensowe dziewięć tytułów mistrzowskich z rzędu.
– Bardzo często się stresuję, ponieważ nie mogę pomóc naszym chłopcom. Przywykłem do tego, ale to bardzo trudne. Wiem, co trzeba robić na boisku, ale nie mogę nic zmienić – opowiadał Czech o wrażeniach z pracy w nowej roli. Była głównie wizerunkowa, ale został także jednym z tych zaangażowanych w opracowanie długofalowej strategii rozwoju.
Piękna zawodowa passa dobiegła końca się w listopadzie 2022 roku. Nedved odszedł nieoczekiwanie z całym zarządem. Ze stanowiskami pożegnało się aż 10 osób. To był ruch wyprzedzający, który miał zagwarantować "nowe otwarcie". Nad klubem zawisły znów czarne chmury, a nagła dymisja była związana z zarzutami dotyczącymi fałszerstw w sprawozdaniach finansowych.
W pewnym sensie historia zatoczyła koło – poprzednia tego typu reakcja zarządu była pokłosiem afery Calciopoli. Tym razem oskarżenia dotyczyły zysków kapitałowych. Juventus jako spółka notowana na giełdzie miał sztucznie zawyżać wysokość niektórych transferów, co mogło być interpretowane jako podnoszenie wartości aktywów i poprawianie wyników finansowych, co zawsze wprowadza w błąd inwestorów.
W mediach pisano o "kreatywnej księgowości", a śledczy przeanalizowali ponad 40 transferów. Ostatecznie uznano winę klubu, który stracił punkty w trakcie rozgrywek i został wykluczony z europejskich pucharów. Główne sankcje dotknęły prezesa – Andrea Agnelli został ukarany 10-miesięcznym zakazem pracy w futbolu oraz 40 tysiącami euro grzywny. Nedved jako główny doradca do spraw sportowych został też zawieszony, ale na krócej – osiem miesięcy.
Już jako nastolatek miał gorącą głowę – w pierwszych sześciu meczach w barwach Sparty Praga aż trzykrotnie był wyrzucany z boiska. Z czasem temperament udało się nieco okiełznać, ale tylko do pewnego stopnia, bo żółtej kartki wykluczającej Nedveda z finału Ligi Mistrzów w 2003 roku można było przecież uniknąć. W garniturze również tracił cierpliwość i bywał karany za wyzwiska w stronę sędziów.
Ostatnie lata przyniosły także zmianę w życiu osobistym. W 2019 roku rozstał się z żoną. Z Ivaną byli parą przez ponad ćwierć wieku i doczekali się dwójki dzieci. Czech związał się potem z młodszą partnerką, jednak ten związek też nie przetrwał. W sierpniu 2022 roku pojawił się w mediach społecznościowych filmik z imprezy, podczas której pan dyrektor znakomicie bawił się w towarzystwie trzech roznegliżowanych pań.
Ten kryzys wizerunkowy udało się zażegnać – kilka miesięcy później podał się do dymisji z zupełnie innych powodów. O życiu osobistym nie chciał rozmawiać, choć nigdy nie unikał trudnych tematów. W lutym 2022 roku był jednym z pierwszych, którzy wzywali krajową federację do zbojkotowania gry z Rosjanami w potencjalnym barażu. – Oczekuję, że mój kraj zachowa się jak Polska i Szwecja – apelował w mediach.
Po kilkunastu godzinach Czesi dołączyli do akcji i stanęli po stronie zaatakowanej Ukrainy. Pozycja Nedveda w ojczyźnie jest niepodważalna, nawet mimo ostatnich skandali. W 2003 roku został "Sportowcem Roku" i w 30-letniej historii tego plebiscytu pozostaje jedynym piłkarzem, który dokonał tej sztuki. Jeszcze więcej o jego pozycji w kraju mówi inne wyjątkowe zestawienie...
W 2005 roku – w szczytowym momencie popularności – został sklasyfikowany na 41. pozycji w plebiscycie "Nejvetsi Cech", który miał wskazać najwybitniejszego Czecha w historii. Wyżej znalazła się tylko plejada historycznych władców i polityków (w tym Vaclav Havel), ale... niewielu sportowców. Z Pavlem Nedvedem przegrali wtedy między innymi Bohumil Hrabal, Franz Kafka, Jaromir Nohavica, Jan Neruda i inni wybitni twórcy kultury.