Na oficjalnej konferencji prasowej zaprezentowany został nowy selekcjoner reprezentacji Polski, którym został Michał Probierz. Wydaje się, że po nieudanych przygodach z obcokrajowcami, powrót do korzeni będzie jedynym ratunkiem dla pogrążonej w kryzysie drużynie.
Złe wyniki Fernando Santosa na najwyższym stanowisku w polskiej piłce zmusiły władze PZPN-u do gorączkowego poszukiwania człowieka, który z miejsca wejdzie do rozbitej drużyny. Zadanie jest tym trudniejsze, że na trzy mecze przed końcem eliminacji do mistrzostw Europy w 2024 roku, kadra nie ma pewności występu w finałach Starego Kontynentu.
"Wie, czego się po nim spodziewać"
Wybór rozstrzygał się między Michałem Probierzem i Markiem Papszunem. Ostatecznie zatrudniony został ten pierwszy, mający dobre stosunki z prezesem Cezarym Kuleszą. Zachowana została tym samym konsekwencja w naprzemiennym stawianiu na Polaka i obcokrajowca (w obu przypadkach Portugalczyka). Czy chęć postawienie na polskiego trenera, znającego realia środowiska i sposób funkcjonowania w nim, mógł mieć znaczenie przy ostatecznym wyborze selekcjonera?
– Mam wrażenie, że Cezary Kulesza, który za swojej kadencji zatrudnił już trzeciego selekcjonera, tak naprawdę nie miał jeszcze ‘’swojego trenera’’, z którym mógłby się spotkać i porozmawiać o szczegółach tej kadry o każdej porze. Oczywiście, z Czesławem Michniewiczem miał przez długi czas dobry kontakt, ale dwaj Portugalczycy już mu tego nie dawali. Poszedł ‘’all in’’: albo dużo wygra, albo przegra wszystko. Myślę, że Cezary Kulesza wiedział, czego może spodziewać się po Michale Probierzu, a bał się tego, co może wydarzyć się za dłuższej kadencji Marka Papszuna – powiedział nam po ogłoszeniu trenera Samuel Szczygielski z portalu Meczyki.pl
Kwestia doboru człowieka?
Przed każdym kolejnym wyborem selekcjonera w Polsce, kibice zwracają uwagę na przypadek Paulo Sousy, który sprawił, że federacja ostrożniej podchodzi do zatrudniania kolejnych trenerów. Pomimo szerokiego wachlarzu umiejętności szkoleniowych, zawiodła w jego przypadku osobowość.
Sousa miał najlepszą spośród czterech ostatnich opiekunów kadry średnią punktową, wynoszącą 1,53 punktu na mecz. Jednak całkowitym cieniem na jego przygodzie z kadrą położyła się fatalna forma zakończenia współpracy. Portugalczyk tylnymi drzwiami uciekał z Polski miesiąc po niespodziewanej porażce z Węgrami 1:2, zsyłającej kadrę do baraży.
– Gdybyśmy założyli, że selekcjonerem nie może być już obcokrajowiec, byłoby to bardzo krzywdzące. Chodzi ostatecznie o umiejętności i dobór odpowiedniego człowieka. Złe jest patrzenie komuś w paszport i ocenianie, czy nadaje się do prowadzenia reprezentacji. Wiemy, że Paulo Sousa był dobrym trenerem, ale człowiekiem już niekoniecznie. Kadrowicze mówią, że szkoleniowo był najlepszym, z jakim mieli do czynienia. Fernando Santos był już z kolei nasycony, swoje w życiu wygrał i nie miał dużych ambicji. Nie miał dużych chęci i zaangażowania w polskie środowisko. Moim zdaniem kadra potrzebuje kogoś, kto włoży w to całe serce – mówił Dominik Piechota z Kanału Sportowego.
Opinia publiczna zogniskowana wokół biało-czerwonych często podnosiła argument o tym, że obcokrajowiec nie potrafi wyczuć specyficznego klimatu wokół futbolu w naszym kraju. Pamiętamy przecież Leo Benhakkera, który najpierw "wyciągał Polaków z drewnianych chatek", a potem stał się mędrcem nauczającym zacofany kraj piłki nożnej na światowym poziomie.
Starzy znajomi
Przy nominacji Michała Probierza pojawiały się głosy, że może być to posada załatwiona po dawnej znajomości z prezesem Kuleszą z czasów Jagielloni Białystok. Obecny selekcjoner wygrał wtedy z Dumą Podlasia Puchar Polski i Superpuchar. Wspomnienia z wcześniejszej współpracy szefa federacji miały więc duże znaczenie, ale w tym przypadku może być to wartość dodana. Co więcej decyzja nie jest obarczona ryzykiem kolejnych wpadek pokroju tych portugalskich.
– Za każdym razem wybory prezesa Kuleszy miały swoje uzasadnienie. Po mundialu w Katarze bardzo narzekaliśmy na styl reprezentacji mimo dobrego wyniku, więc chciał pokazać, że tak jak jego poprzednik, potrafi znaleźć utytułowanego i uznanego szkoleniowca zza granicy. A pamiętajmy, że wcześniej oprócz Santosa rozważani byli Paolo Bento, Vladimir Petković czy Steven Gerrard. Teraz po nieudanej przygodzie kolejnego Portugalczyka, gdy zawiniły obie strony, potrzeba było spokoju w postaci Polaka. Prezes potrzebował człowieka zaufanego, z którym się dobrze zna, ale przede wszystkim ma trenerski warsztat, na co wskazują jego sukcesy z polskimi klubami – oceniał dla nas Robert Błoński z ‘’Przeglądu Sportowego’’.
Michał Probierz na kilka dni przed swoimi 51. urodzinami staje więc przed największym w swojej karierze wyzwaniem, nieporównywalnym do wcześniejszych klubowych wojaży na polskim podwórku. Czy temu podoła? Pierwszy test już 15 października przeciwko Mołdawii.