| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W takich sytuacjach, w jakich sędzia Paweł Raczkowski podyktował dwa rzuty karne dla Ruchu Chorzów w meczu ze Śląskiem Wrocław, kiedyś w ogóle nie odgwizdywano fauli i nie dyktowano choćby rzutów wolnych. Ale kiedyś nie było systemu VAR, sędziowie często podejmowali decyzje według własnego uznania, a obecnie VAR wymaga na arbitrach obiektywne traktowanie wszystkich przewinień istotnych dla gry.
W meczu Ruch Chorzów – Śląsk Wrocław pierwszy rzut karny sędzia Paweł Raczkowski podyktował w 17. minucie przy wyniku 0:1. Do spadającej piłki wyskoczyli wtedy Patryk Janasik ze Śląska i Tomasz Wójtowicz z Ruchu. Obaj chcieli i próbowali ją uderzyć głową, ale Janasik najpierw trafił ręką w szyję Wójtowicza. Można dyskutować, czy to było uderzenie, odepchnięcie czy pchnięcie, ale powtórki wideo dają pewność, że w ten sposób zawodnik Śląska znacząco utrudnił zagranie piłkarzowi Ruchu. W sposób niedozwolony, gdyż użył do tego ręki – to jest bezsporne. Można też dyskutować, czy postępowanie Janasika było tylko nieostrożne czy może nierozważne, ale w obu przypadkach oznacza to popełnienie przewinienia. Wójtowicz po trafieniu w szyję nawet już nie mógł wiedzieć, jak uderza piłkę głową.
Drugi rzut karny arbiter Raczkowski podyktował dla Ruchu w 78. minucie przy wyniku 1:2. Klip z sytuacją poprzedzającą tę decyzję powinien być pokazywany zarówno na szkoleniach dla bramkarzy, jak i na szkoleniach dla sędziów. Kiedy Miłosz Kozak kopnął piłkę dośrodkowując ją w pole karne Śląska, ruszyli do niej zawodnicy obu drużyn oraz bramkarz Rafał Leszczyński. Daniel Szczepan wyskoczył do piłki i próbował ją główkować, ale szybszy był Leszczyński. Tyle że bramkarz wybił piłkę w sposób nierozważny i zarazem bardzo niebezpieczny dla Szczepana. Wręcz go staranował, powalając na ziemię.
Sędzia popełnił w tej sytuacji błąd, ale tylko taki, że nie przerwał gry od razu, a powinien to zrobić z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że był to ewidentny faul, choć można zrozumieć, że arbiter mógł być nieco zasłonięty i nie widzieć tego dokładnie. Po drugie dlatego, że zawodnik upadł i szybko było widać, że była to sytuacja z potencjalnie groźnym urazem wymagającym natychmiastowej pomocy medycznej.
Arbiter zareagował z opóźnieniem, prawdopodobnie po podpowiedzi któregoś z sędziów asystentów lub sędziego technicznego. Wtedy dopiero, po konsultacji przez system komunikacji radiowej, podyktował rzut karny i ukarał Leszczyńskiego żółtą kartką. Całkowicie słusznie, gdyż każdy bramkarz, który interweniuje w taki sposób, musi liczyć się z ryzykiem, że trafienie w piłkę absolutnie nie usprawiedliwia go od popełnienie faulu, zwłaszcza nierozważnego i tak groźnego dla zdrowia rywala.
Tak więc, uwzględniając aktualne "Przepisy gry” oraz współczesne interpretacje i standardy sędziowania, zwłaszcza w meczach z systemem VAR, oba rzuty karne podyktowane przez Raczkowskiego były ewidentnie słuszne. Każda inna decyzja sędziego w obu sytuacjach mogłaby spowodować obniżenie oceny pracy arbitra przez sędziowskiego obserwatora Kolegium Sędziów PZPN lub finalnie przez zarząd KS PZPN.