Dyscypliny uprawiane na świeżym powietrzu służą naszemu zdrowiu. Takie przeświadczenie towarzyszy amatorom na ścieżkach, drogach rowerowych lub innych arenach sportowych. Niestety, zdarzają się dni, tygodnie, a nawet miesiące, gdy powietrze jest niebezpiecznie zanieczyszczone. Wtedy cierpią też zawodowi sportowcy.
Śmiertelna grochówka
Listopad i grudzień 1952 cechowały się niebywałym mrozem w Wielkiej Brytanii. Niskie temperatury oznaczały, że miasta spowije dym z kominów. Nikt nie widział w tym nic nowego. Królewskie dekrety normujące ten problem były bowiem wydawane już w XIII wieku, ale smog w Londynie dokuczał coraz bardziej po rewolucji przemysłowej i zwiększeniu populacji miasta. Zjawisko zwane "grochówką" stało się stałym elementem jesienno-zimowej atmosfery stolicy Zjednoczonego Królestwa. Ta niewinna nazwa nie powinna nikogo zwodzić, bo w niektórych latach przynosiła przerażającą liczbę zgonów.
Wielki Smog w 1952 roku początkowo traktowano jako nieprzyjemny, ale niezaskakujący epizod. Problem zaczął być jednak poważny, gdy niezbyt miło pachnące połączenie dymu i mgły sparaliżowało miasto, zmniejszając widoczność do kilku metrów. Policja jako pierwsza dostrzegła powagę sytuacji, patrząc na to, jak często zdarzały się wypadki samochodowe i kradzieże.
Obciążenie Scotland Yardu miało się jednak nijak do tego, co działo się w placówkach medycznych. Przybywały tam dziesiątki tysięcy z poważnymi problemami oddechowymi. W przypadku tych najbardziej narażonych, czyli dzieci i starszych, kończyło się to śmiercią. Ile ofiar pochłonęły te tragiczne cztery dni? Po latach eksperci szacują, że zmarło 12 tysięcy londyńczyków. Nie sposób zliczyć jednak tych, którzy w następnych latach zmagali się z chorobami układu oddechowego. Dla dzieci często oznaczało to początek astmy.
Smog był wtedy tak gęsty, że wdzierał się też do zamkniętych pomieszczeń. Odwołano więc większość wydarzeń rozrywkowych, w tym meczów piłkarskich i rugby. Nie wszystkie londyńskie stadiony świeciły jednak pustkami. Ten weekend przeznaczono bowiem na spotkania Pucharu Anglii. Był on szczególny dla kibiców Walthamstow Avenue, nieistniejącego już zespołu z północno-wschodniej części miasta. Kilka miesięcy wcześniej klub wygrał amatorską edycję pucharu, co dawało możliwość gry z tymi z najwyższych klas rozgrywkowych. W pierwszej rundzie wyeliminowali Wimbledon, a w drugiej przyszło im się zmierzyć z Watford.
Mecz zakończył się remisem 1:1, co oznaczało konieczność dodatkowego spotkania. Zdjęcie bramkarza Walthamstow Avenue na przykrytym smogiem stadionie stało się jednym z symboli Wielkiego Smogu Londyńskiego, trafiło między innymi do znanego amerykańskiego magazynu "Life". Był na nim także… polski piłkarz. Kto?
Stanisław Gerula przybył do Wielkiej Brytanii po II wojnie światowej z zastępem innych żołnierzy RP. Podczas wspomnianych meczów Pucharu Anglii miał 38 lat. Wiek nie był przeszkodą, a jego dyspozycja była kluczowa dla późniejszych sukcesów Walthamstow Avenue. Dotarli wówczas do IV rundy Pucharu Anglii, gdzie w powtórzonym meczu pokonał ich Manchester United.
Grano też na innych arenach. Niedaleko od Walthastow, na Summers Lane w Finchley, lokalny klub grał z Crystal Palace. Kilku piłkarzy gości nie było nawet w stanie dojechać na czas, podobnie jak jeden z sędziów liniowych. Finchley prowadziło 3:1 do 61. minuty i wtedy główny arbiter stwierdził, że słaba widoczność nie pozwala na zmagania. Spotkanie dokończono dopiero pięć dni później, ale wynik nie uległ zmianie.
Orzeł ofiarą igrzysk
Te tragiczne dni były powodem zmian prawnych mających na celu ograniczenie czynników wywołujących zanieczyszczenie powietrza. Brytyjski parlament uchwalił wtedy wiele ustaw ekologicznych i może dlatego tak gwałtowny kryzys jak w 1952 roku na szczęście już się nie powtórzył. Jakość powietrza jest z roku na rok coraz lepsza, ale w ostatnich pięciu latach w Londynie piętnastokrotnie wydawano alerty o wysokim poziomie zanieczyszczenia powietrza!
Problemem nie jest wyłącznie czas jesienno-zimowy, ale w związku ze zmianami klimatycznymi kłopotliwe bywają też miesiące letnie. Smog typu Los Angeles, powstający po reakcji chemicznej promieni słonecznych z zanieczyszczeniami transportowymi zaczął być odczuwalny w Londynie 20 lat temu. Ma on nawet większy wpływ na przeprowadzenie zawodów niż zimowe zanieczyszczenia.
Los Angeles gościło letnie igrzyska olimpijskie dwukrotnie, a następna taka okazja trafi się miastu za pięć lat. Kwestie zdrowia sportowców wysunęły się na pierwszy plan już przy igrzyskach 1984. Od przyznania miastu tej imprezy, czyli od 1978 roku, zaczęła się dyskusja, czy smog nie przeszkodzi w przeprowadzeniu konkurencji. Obawiano się, że przybycie ekip olimpijskich i kibiców pogorszy beznadziejną sytuację.
Kilka tygodni przed rozpoczęciem igrzysk zanieczyszczenie osiągnęło poziomy niewidziane od dekady. Ponurym epizodem stała się historia orła Bombera. Ptak, który był od 22 lat w parku narodowym miał uświetnić ceremonię otwarcia igrzysk, ale nie wytrzymał tego poziomu smogu, co skrzętnie wykorzystała propaganda państw bojkotujących imprezę.
Organizatorzy zdołali uniknąć poważnych kłopotów, bo zapobiegawcze działania sprawiły, że pierwszy tydzień igrzysk cechował się niespotykanie czystym powietrzem. Zakłady przemysłowe ograniczyły bowiem emisje o kilkanaście procent, a dzięki rozwojowi transportu publicznego pojawiało mniej pojazdów prywatnych niż zwykle, co obniżyło poziom zanieczyszczenia spalinami.
Tak dobrze nie było już w późniejszej części zmagań, gdy organizowano zawody lekkoatletyczne. Obrońca tytułu mistrza olimpijskiego na 800 metrów, Brytyjczyk Steve Ovett, z powodu smogu dostał ataku astmy. Choroba, z którą zmagał się w dzieciństwie, ujawniła się na nowo w niekorzystnych warunkach. Ovett skończył bieg na ósmym miejscu, a prosto ze stadionu trafił do szpitala, gdzie spędził dwa dni. Na szczęście maratończycy mieli łatwiej, bo biegali rano i w miejscach oddalonych od miejskiego zgiełku.
Transport zbiorowy sprawdził się też podczas igrzysk w Atlancie oraz w Atenach, gdzie jakość powietrza też nie należała do najlepszych. Tamte obawy były jednak małe w porównaniu z Pekinem. Stolica Chin przed letnimi igrzyskami w 2008 przodowała w niechlubnych rankingach miast ze szkodliwą atmosferą. Wielu sportowców poważnie zastanawiało się nawet nad tym, czy jechać do Chin, ale jak to w tamtejszym zwyczaju bywa, podjęto drastyczne środki.
W pobliżu Pekinu i w samym centrum zaprzestano wszelkich inwestycji budowlanych podczas igrzysk, a ruch samochodowy został ograniczony. Dawano pozwolenia na przemieszczanie się prywatnymi autami w poszczególne dni w zależności od numeru tablicy rejestracyjnej. Podniesiono też ceny paliw.
Dzięki temu zagęszczenie toksycznych cząstek PM10 obniżyło się o jedną trzecią, ale zawdzięczano to też pogodzie i opadom deszczu. Wciąż poziom był jednak dwa razy wyższy niż w Atenach, więc 80% sportowców rywalizowało w warunkach przekraczających normy Światowej Organizacji Zdrowia. Gdy Pekinowi przyszło ponownie gościć olimpijczyków 14 lat później, tyle że zimowych, to nadal mówiono tam o smogu. Nie był on tak dotkliwy jak chociażby w 2013 roku, a przeciętna długość życia mieszkańca Pekinu wydłużyła się w minionej dekadzie o cztery lata.
Ostrzeżenia dotyczą nadal Londynu. Mówiono o nich przed igrzyskami w 2012 roku, mówi się o tym i teraz. Liczy się również to, kto mówi. Lord Sebastian Coe, szef światowej federacji lekkoatletycznej, stwierdził, że miasto w obecnych realiach klimatycznych, przy wysokich temperaturach latem i zanieczyszczeniu powietrza nie ma szans na organizację mistrzostw świata w lekkoatletyce. Coe polecił też rozważenie zmiany terminu maratonu londyńskiego.
Oddech, którego brakuje
W erze mediów społecznościowych i nadmiernej aktywności grup negujących badania naukowe każda wieść o zanieczyszczeniu powietrza i zagrożeniu dla imprezy sportowej spotyka się z kuriozalnymi komentarzami. A efekty smogu są jak najbardziej rzeczywiste. Rob Berry zmarł tuż po przekroczeniu linii mety maratonu londyńskiego w 2014. Zła jakość powietrza przed biegiem sprawiła, że nasiliły się jego problemy oddechowe, musiał więc często używać inhalatorów, co nie zdarzało mu się wcześniej. Zgon 42-latka i ponowne fale zanieczyszczeń skłoniły organizatorów do wydania zaleceń uczestnikom, by zaniechali treningów pod gołym niebem i zastąpili je halowymi.
Wszyscy są narażeni na schorzenia będące pochodną zanieczyszczenia powietrza, ale ci uprawiający sport ponoszą największe ryzyko. Wzmożony i głębszy oddech towarzyszący aktywności sprawia, że więcej cząsteczek szkodliwych substancji (w przypadku smogu może to być nawet rtęć i kadm!) przenika do organizmu. Ich negatywny wpływ odczuwalny jest niemal natychmiast.
Niemieccy naukowcy Andreas Lichter, Nico Pestel i Eric Sommer doszli do ciekawych wniosków na podstawie danych z meczów Bundesligi w latach 1999-2011. Badali poziom stężenia szkodliwych pyłów zawieszonych, między innymi tych, których średnica cząsteczek nie przekracza 10 mikrogramów (PM10). Okazało się, że już przy umiarkowanych poziomach zmniejsza się nawet liczba celnych podań zawodników. Nie są to wysokie wartości, ale w szczególnym stopniu dotyka to starszych (głównie tych po trzydziestym roku życia) i grających w obronie oraz pomocy, gdzie wysiłek fizyczny jest największy.
Analogiczne badania zrobiono przy okazji mistrzostw świata w sztafetach w Jokohamie w 2019 roku. Co trzeci uczestnik imprezy skarżył się wówczas na dolegliwości zdrowotne spowodowane złą jakością powietrza. Najczęściej dotyczyło to dróg oddechowych i oczu. Z kolei występy lekkoatletów startujących w uniwersyteckich zawodach w USA stały się tematem jednego z artykułów w marcowym numerze magazynu Nature. Marika Cusick, Sebastian T. Rowland i Nicholas DeFelice wzięli na tapet warunki, w jakim przyszło trenować młodym. Zwiększone stężenie pyłów PM2,5 w powietrzu na trzy tygodnie przed zawodami, czyli wtedy, gdy są najbardziej intensywne treningi, skutkowało wynikami gorszymi średnio o 12 sekund w biegach na pięć kilometrów niż w przypadku treningów w korzystnych warunkach.
Długotrwałe efekty uprawiania sportu w zanieczyszczonym powietrza są jeszcze gorsze. Rośnie ryzyko chorób układu sercowo-naczyniowego, co może skutkować potem zwiększonym ryzykiem wystąpienia nadciśnienia tętniczego bądź poważniejszymi schorzeniami kardiologicznymi, układu nerwowego i przede wszystkim oddechowego. W najpoważniejszych przypadkach może się skończyć nowotworami.
Największym utrapieniem cywilizacyjnym, jeśli chodzi o układ oddechowy, jest astma oskrzelowa. Szacuje się, że na świecie może na nią cierpieć ponad 300 milionów. W tej liczbie jest około czterech milionów Polaków, z których znaczna część nie zdaje sobie sprawy ze schorzenia. Jego objawy przybierają na sile w smogu.
Z astmą coraz częściej borykają się też profesjonalni sportowcy. Trudno stwierdzić, ilu dokładnie, ale na pewno jest to odsetek o wiele większy niż w ogólnej populacji. Niejednokrotnie wywołuje ją nadmierny wysiłek (to tzw. astma wysiłkowa), jednak są również inne czynniki, z którymi sportowcy stykają się podczas treningów. W przypadku sportów zimowych oraz kolarzy jest to suche i chłodne powietrze. Pływacy, choć ich przygoda z basenem czasami wynika z chęci ograniczenia skutków astmy, to mogą się jej też nabawić po kontakcie z chlorowaną wodą.
Astmy oskrzelowej nie da się wyleczyć, można tylko zapobiegać skurczom skrzeli, które są jej objawem. Stosowanie leków poprawiających wydolność budzi jednak kontrowersje. Naukowcy nie uzyskali konsensusu w kwestii, w jakim stopniu poprawia się czynność płuc po ich zażyciu i czy mogą pomóc zdrowym sportowcom. Sprawa norweskich biegaczy narciarskich odbiła się szerokim echem również w Polsce. Jak więc ustalić odpowiednie dawki leków, by pozwolić astmatykom na terapię, a jednocześnie nie dać im nieuczciwej przewagi? Problem będzie narastał, bo będzie ich coraz więcej, tak jak i zawodów w niekorzystnych warunkach...
Czas włożyć maski
Zanim sportowy świat został zaburzony przez pandemię COVID-19, to akurat tenisiści zetknęli się z poważnym ryzykiem zdrowotnym. Na przełomie 2019 i 2020 roku Australię nawiedziła seria pożarów buszu. Oprócz zniszczeń fauny i flory oznaczały gwałtowne zwiększenie poziomu zanieczyszczeń powietrza na wschodzie, niespotykane w tym okresie nigdzie indziej na kuli ziemskiej.
Najwyższe stężenie PM2,5 przypadło na czas, gdy w Australii rozgrywane są międzynarodowe turnieje tenisowe. Dyskutowano nawet nad tym, czy nie przesunąć wielkoszlemowego Australian Open w Melbourne bądź nie grać wyłącznie pod dachem. Eliminacje rozpoczęły się zgodnie z planem, ale uczestnicy oraz trenujący skarżyli się na warunki. Maria Szarapowa i Laura Siegemund przerwały mecz pokazowy, a Kanadyjka Eugenie Bouchard musiała prosić o przerwy, by wrócić do normalnej dyspozycji. Najbardziej ucierpiała Słowenka Dalila Jakupović, która dostała ataku duszności i musiała poddać mecz, a nigdy nie miała problemów natury oddechowej. Tak drastycznych sytuacji w turnieju głównym udało się uniknąć tylko dzięki sztormom i ulewom, które doprowadziły do oczyszczenia powietrza z pyłu i szkodliwych substancji.
Większym rozsądkiem wykazali się organizatorzy amerykańskich lig, gdy szkodliwy dym z pożarów lasów w Kanadzie dotarł na początku czerwca nad kilka amerykańskich metropolii, w tym do Nowego Jorku. Tam, gdzie smog dokuczał szczególnie, przełożono mecze w ligach MLB, WNBA oraz MLS. Podobnie było pięć lat wcześniej, gdy pożary dotknęły Kalifornię, a jednak zdecydowano się na rozegranie koszykarskiego spotkania Sacramento Kings - Los Angeles Lakers. Wszechobecny dym wkradł się wtedy do hali Golden 1 Center, co spowodowało liczne objawy u zawodników, a LeBron James skarżył się na bóle głowy.
Dym z pożarów lasów, wynikających przecież również ze zmian klimatycznych, zawiera masę szkodliwych cząstek pyłu zawieszonego PM2,5 i może być groźniejszy od smogu spowodowanego zanieczyszczeniami z paliw kopalnych. Pożary występowały zawsze, ale w ostatnich latach ich liczba zwiększa się na wszystkich kontynentach, w tym w Europie. Tu w 2022 roku zanotowano drugą największą liczbę tych zjawisk w historii pomiarów.
Smog może też poważnie ograniczyć sportowe ambicje Indii. Najbardziej zanieczyszczone miasta na świecie znajdują się właśnie na subkontynencie indyjskim, a psucie powietrza wynika z emisji spalin, rozwoju przemysłu ciężkiego i wypalania traw oraz pastwisk podczas pory suchej. Zalecenia dotyczące zaniechania treningów na zewnątrz są tam stosunkowo częste, a wielokrotnie odradza się nawet wychodzenia z domów. Szkoły są zamykane, więc trenerzy młodych sportowców robią, co mogą, by zapewnić im rozwój. Nie można się jednak dziwić niskiej frekwencji na zajęciach w najbardziej kryzysowych dniach.
Czasami trenujący muszą uciekać się do noszenia specjalnych masek. Dla uczestniczek mistrzostw świata w boksie w 2018 (Delhi) była to jedyna szansa ćwiczenia w miejscu zmagań. Zdarza się, że maski są też koniecznym elementem stroju krykiecistów. W 2017 reprezentanci Sri Lanki musieli w nich wyjść na mecz z Indiami. Zlekceważono bowiem wszelkie głosy lekarzy mówiących o potrzebie odwołania spotkania. Stężenie było wtedy tak duże, że maski zdały się na nic. Zawodnicy mdleli na boisku, a w szatni musieli korzystać z butli tlenowych. Ten incydent przypomniał się Lankijczykom podczas ostatniego Pucharu Świata w krykiecie. I nie tylko im, bo dziesięć drużyn zmagało się z wszechobecnym smogiem. Najlepszy krykiecista świata, Anglik Ben Stokes, nie rozstawał się z inhalatorami.
Opinie sportowców, którym przyszło występować na indyjskich arenach oraz tamtejszych lekarzy nie są dobrym znakiem dla indyjskiej kandydatury organizacji letnich igrzysk olimpijskich w 2036. Nawet gdyby podjęto od zaraz realizację programów mających na celu poprawę jakości powietrza, to trudno będzie osiągnąć imponujące wyniki w zaledwie 13 lat.
Szaro-brązowa rzeczywistość
Wiele do zrobienia mamy też w Polsce. 1 grudnia tylko Delhi wyprzedzało Wrocław pod względem poziomu zanieczyszczenia powietrza. Każdej jesieni i zimy smog spowija kraj, a w największym stopniu południe. Rocznie umiera przez niego kilkadziesiąt tysięcy, a o wiele więcej mierzy się z wywołanymi przezeń chorobami i częściej przechodzi infekcje. A wśród skutków wdychania szkodliwego benzoapirenu, którego poziom w Polsce przekracza wszelkie unijne normy, są też choroby nowotworowe.
W miastach, gdzie wprowadzono zakaz palenia paliwami stałymi odczuwa się częściową poprawę jakości powietrza. Sęk w tym, że do tych przepisów nie stosują się okoliczne wsie i miasteczka, gdzie w dalszym ciągu mamy emisję szkodliwych substancji. Cierpią na tym mieszkańcy tamtych rejonów, ale dym dociera do wielkich ośrodków. Inwestycje zmierzające do eliminacji kotłów trujących w największym stopniu dają pierwsze efekty, ale potrzeba ich znacznie więcej. Nie mówiąc już o zakazie palenia odpadami, który powinien być surowiej egzekwowany.
Nasze badania, chociażby profesorów z krakowskiego AWF-u, potwierdzają tezy z zachodnich prac naukowych - młodzi Polacy trenujący w zanieczyszczonym powietrzu osiągają gorsze wyniki. Z rodzimych artykułów naukowych warto zwrócić uwagę na te dr hab. Wojciecha Zabłockiego. Trzykrotny medalista olimpijski w szermierce ma wiele zasług jako architekt. Zajmował się bowiem głównie infrastrukturą sportową. W pracy poświęconej zapobieganiu efektom smogu są rekomendacje dotyczące umieszczania obiektów w miejscach oddalonych od miejskiego zgiełku oraz treningów wyłącznie w klimatyzowanych halach. Warto o tym stale pamiętać...
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.