| Piłka nożna / Hiszpania

Polak grał w rewelacji La Liga. "Nie mieliśmy nawet boiska"

Marcel Lizak (fot. Instagram: Marcel Lizak)
Marcel Lizak był piłkarzem Girony w latach 2016-2019 (fot. Instagram: Marcel Lizak/Getty Images))

Girona to jedna z największych rewelacji tego sezonu. Drużyna zajmuje drugie miejsce w lidze hiszpańskiej, gromadząc tyle samo punktów, co pierwszy Real Madryt. Pięć lat temu zawodnikiem tej drużyny był polski bramkarz, Marcel Lizak. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o rozwoju klubu, kontakcie z jego zawodnikami, a także swoich trudniejszych momentach w karierze, naznaczonych poważnymi kontuzjami.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
El Clasico w finale Superpucharu Hiszpanii! Sprawdź szczegóły

Czytaj też

Superpuchar Hiszpanii: kiedy finał Real Madryt – FC Barcelona? [data, godzina]

El Clasico w finale Superpucharu Hiszpanii! Sprawdź szczegóły

Marcel Lizak (ur. 1996) – bramkarz, który w młodym wieku opuścił Polskę (wcześniej trenował w drużynach młodzieżowych między innymi Miedzi Legnica i Śląska Wrocław) i trafił do Hiszpanii. Początkowo występował w trzecioligowym Palencia Cristo Atletico, a następnie został zawodnikiem Girony. Choć nie zadebiutował w pierwszej drużynie, był na ławce rezerwowych w meczach ligi hiszpańskiej. Grał tam w latach 2016-2019, a następnie przeniósł się do Espanyolu (2019-2022). Od lipca 2023 roku pozostaje bez klubu po odejściu z portugalskiej Amory.

***

Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Wyjechałeś do Hiszpanii jako 19-latek. Jakie miałeś wtedy nastawienie?
Marcel Lizak, były bramkarz Girony i Espanyolu:
– Wyjeżdżałem w nieznane, do trzecioligowego klubu Cristo Atletico, ze słabymi warunkami ekonomicznymi. Ale wiedziałem, że to jedna z niewielu szans. Wierzyłem w siebie oraz w to, że mogę coś osiągnąć. Nie chciałem później mieć przekonania, że mogłem coś zrobić lepiej, bo nie zaryzykowałem. Łatwo nie było – warunki treningowe i finansowe nie były najlepsze, jeszcze nie znałem języka. Musiałem dorosnąć i nauczyć się większej odpowiedzialności. Ale miałem obok siebie świetnych ludzi, którzy mi pomagali.

– Rok później byłeś już w Gironie.
– Był to jeszcze nieznany klub, nie mówiło się o ingerencji City Football Group. Gdy złożyli mi propozycję, powiedzieli mi, że będę grał Peraladzie – czyli klubie filialnym, grającym w czwartej lidze. Byłem trochę sceptyczny, bo chciałem iść do Girony, a nie jakiejś jej filii. Przyjąłem ofertę, ale musiałem zrobić krok w tył, z trzeciej ligi do czwartej. Nie byłem pewny tego, czy podejmuję dobrą decyzji. Ale okazała się ona jedną z lepszych – Peralada zmieniła nazwę na Girona B i szybko zacząłem trenować z pierwszą drużyną. Tylko w weekendy grałem w rezerwach.

– Czy w czasach twojej gry w klubie, dało się już odczuć wpływ City Football Group? Niedawno rozmawiałem z trenerem, który trafił do Girony nieco później i przyznał, że ten udział giganta był widoczny.
– Zaczęło się to dopiero po awansie do La Ligi. Gdy tam trafiłem, nie mieliśmy nawet stałego boiska treningowego. Jedyny obiekt był obok stadionu – jakiś czas temu został on przekształcony w... parking. Gdy nie mogliśmy trenować na Montilivi (stadion Girony – przyp. red.), jeździliśmy po innych stadionach. Klub wypożyczał obiekty, na które musieliśmy codziennie jeździć 30 kilometrów na treningi własnymi autami. Nie było wspólnych posiłków. Stroje były w porządku, ale też nie mogliśmy wybierać wszystkiego, co chcieliśmy oraz ile chcieliśmy. Mieliśmy jednak dobrą kadrę. Pamiętam, że na początku nie do końca się spodobałem trenerom pierwszej drużyny…

– Dlaczego?
– Po prostu byłem surowy. Nie chodziło o samo bronienie. Musiałem wejść na wyższy poziom techniczny i taktyczny oraz lepiej zachowywać się w bramce. Może też na początku trochę byłem zdenerwowany. Ale później już wchodziłem coraz bardziej do drużyny i zostałem w niej na stałe. Złapałem dobry kontakt z zawodnikami. Już wtedy było kilku graczy wypożyczonych z Manchesteru City, na przykład Pablo Maffeo i Angelino. Ale trenowałem też z piłkarzami, którzy później trafili do Polski, jak Juan Camara i Marc Carbo. Po awansie do La Ligi sporo zawodników odeszło i już nie wróciło na wysoki poziom. Był to jednak historyczny moment. Śmiałem się później z tego, że przez trzy i pół roku w Gironie przeżyłem wszystko. Historyczny awans, historyczne utrzymanie i historyczny pierwszy spadek.

El Clasico w finale Superpucharu Hiszpanii! Sprawdź szczegóły

Czytaj też

Superpuchar Hiszpanii: kiedy finał Real Madryt – FC Barcelona? [data, godzina]

El Clasico w finale Superpucharu Hiszpanii! Sprawdź szczegóły

Marcel Lizak trenował z pierwszą drużyną Girony (fot. Instagram: Marcel Lizak)
Marcel Lizak trenował z pierwszą drużyną Girony (fot. Instagram: Marcel Lizak)
Hiszpanie znów chwalą polskiego gracza Barcy. "Jest stworzony komputerowo"

Czytaj też

Michał Żuk jest mocno chwalony w Hiszpanii (fot.

Hiszpanie znów chwalą polskiego gracza Barcy. "Jest stworzony komputerowo"

– Strzały których zawodników sprawiały ci największe problemy na treningach?
– Borja Garcia, który nadal jest piłkarzem Girony, był naprawdę topowym piłkarzem pod tym względem. Świetny był także Cristhian Stuani, który dołączył do nas po awansie. Co ciekawe – kibice, ale też dyrektorzy byli sceptycznie do niego nastawieni i nie do końca zadowoleni z tego transferu, bo nie wyglądał fizycznie jak zawodnik najwyższej ligi. Potem strzelił dwa gole z Atletico, a teraz jest najlepszym strzelcem w historii klubu. Był też Douglas Luiz, który teraz gra w Aston Villi. Było też u nas sporo zawodników, którzy sukces osiągnęli tylko w Gironie. To samo można powiedzieć chyba o naszym trenerze, Pablo Machinie. Miałem jednak szczęście, że trafiłem na niego, bo bardzo chciał, żebym został w jego drużynie, a potem spotkałem się z nim w Espanyolu.

– Przed pierwszym sezonem uchodziliście za kandydata do spadku, a jednak się utrzymaliście. Co było tego przyczyną?
– Mieliśmy drużynę opartą głównie na zawodnikach z regionu, z Katalonii. Drużyna była kompletowana wypożyczeniami, ale dużo z tych piłkarzy nie dało tego, czego od nich oczekiwano. Po awansie były zmiany w składzie, ale nie aż tak dużo. 

– Jak sam powiedziałeś, potem ingerencja City Football Group w klubie była jednak większa.
– Trener Machin nie za bardzo chciał jednak, żeby ktoś ingerował w jego decyzje. Miał presję, żeby stawiać na wypożyczonych piłkarzy, na przykład na Aleixa Garcię, Douglasa Luiza. Albo Michaela Olungę, który obecnie ma niesamowite liczby w Katarze, ale u nas nie grał w ogóle. Też nie da się ukryć, gdyby nie ich udziały, wielu zawodników pewnie by do nas nie trafiło. City Football Group bardziej jednak ingerowało w inne sprawy – jakość obiektów i poziom organizacyjny. Potem mieliśmy już trzy boiska treningowe dla pierwszej drużyny, jedno dla rezerw. Klub stał się bardziej profesjonalny i przystawał do poziomu, na którym graliśmy. Ważne jednak też jest to, że do tej pory pracuje tam wiele ludzi, którzy spędzili tam wiele lat i znają Gironę od podszewki – w sztabie medycznym oraz strukturach organizacyjnych.

– Trener Machin dawał jednak Gironie stabilizację. Potem zastąpił go Eusebio, który był bardziej szkoleniowcem w stylu Guardioli. Drugi sezon zakończył się już dla nas bardzo nieudanie. Spadliśmy z ligi, a w ostatnich dziesięciu kolejkach zdobyliśmy trzy punkty. A jeszcze dwa miesiące przed końcem nie sądziliśmy, że może dojść do spadku.

– W La Lidze kilka razy byłeś na ławce rezerwowych. Powiedz szczerze, jak blisko byłeś debiutu w pierwszej drużynie? 
– Teraz pewnie częściej byłbym w kadrze meczowej, bo drużyny zazwyczaj powołują dwóch rezerwowych bramkarzy, a nie jednego, jak wtedy. Jeździłem na mecze, ale czasami musiałem zostać poza kadrą. Koledzy z Girony się śmiali, że jestem talizmanem, bo gdy byłem w kadrze meczowej, wygrywaliśmy. Pamiętam, że miałem być na ławce w meczu z Realem Madryt, ale doznałem kontuzji, która mi to uniemożliwiła. Bardzo szkoda. Tym bardziej, że wypadłem z gry na dwa miesiące. 

– Myślę, że bliżej debiutu byłem w pierwszym sezonie. Grałem chociaż kilkakrotnie w meczach towarzyskich. A w drugim było mi trochę ciężej.

Hiszpanie znów chwalą polskiego gracza Barcy. "Jest stworzony komputerowo"

Czytaj też

Michał Żuk jest mocno chwalony w Hiszpanii (fot.

Hiszpanie znów chwalą polskiego gracza Barcy. "Jest stworzony komputerowo"

Marcel Lizak rywalizował o miejsce w bramce Girony z Bono, późniejszym zawodnikiem Sevilli i półfinalistą mundialu w Katarze (fot. Instagram: Marcel Lizak)
Marcel Lizak rywalizował o miejsce w bramce Girony z Bono, późniejszym zawodnikiem Sevilli i półfinalistą mundialu w Katarze (fot. Instagram: Marcel Lizak)
Real Madryt nie odpuszcza ws. transferu wymarzonego piłkarza

Czytaj też

Piłkarze Realu Madryt (fot. PAP/EPA)

Real Madryt nie odpuszcza ws. transferu wymarzonego piłkarza

– Czego ci zabrakło, żeby zadebiutować w najwyższej lidze? 
– Szczerze mówiąc, każdy bramkarz na tym poziomie musi się ocierać o wybitność. A miałem obok siebie w drużynie dwóch wybitnych zawodników na swojej pozycji. Pierwszym był Bono, drugim – Gorka Iraizoz, który jest właściwie legendą ligi. Rywalizacja z nimi nie była łatwa. Musiałem czekać na swoje szanse, a debiutant ich nie dostaje, gdy są gorsze wyniki. Ale nie sądzę, że czegoś mi zabrakło albo odstawałem. Po prostu nie miałem okazji, żeby się pokazać. Rywalizacja z takimi piłkarzami motywowała mnie jednak, żeby zawsze być na najwyższym poziomie. 

– Byli też tacy, którzy wtedy grali w naszych rezerwach, a potem się przebili. Jak Pedro Porro, który dziś gra w Tottenhamie, Santiago Bueno sprzedany do Wolverhampton za duże pieniądze albo Valery – w klubie były wątpliwości czy przedłużać z nim kontrakt i czy w ogóle nadaje się do rezerw. A ostatecznie trafił do pierwszej drużyny, wykorzystując kontuzję rywala. Dobrych zawodników w rezerwach było jeszcze więcej. Nie było wtedy po prostu czasu i miejsca, by dać szansę młodym. Obawiano się eksperymentów.

– Masz wciąż kontakt z ludźmi, których poznałeś w Gironie?
– Ostatnio, gdy byłem na miejscu, rozmawiałem trochę z Bernardo, który odszedł kilka dni temu. Mam też kontakt z Bono – może niedługo uda mi się go odwiedzić w Arabii Saudyjskiej. Gdy grałem w Lizbonie spotkałem się też z Pedro Porro, wtedy zawodnikiem Sportingu. Widziałem się też z Valery’m jakiś czas temu. W piłce kontakty się utrzymują, ale nie ma takich "codziennych" znajomości.

– Po Gironie trafiłeś do Espanolu, gdzie spędziłeś trzy lata. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten okres? Patrząc także na to, że zmagałeś się z poważną kontuzją.
– Wcześniej musiałem też dogadać się z Gironą w sprawie rozwiązania kontraktu – po spadku wielu zawodników odchodziło i ja też się na to zdecydowałem. Dlatego podpisałem umowę z Espanyolem nieco później. Jestem wdzięczny klubowi za ten czas. Oczywiście, miałem duże oczekiwania, gdy przychodziłem. Od razu trafiłem do pierwszej drużyny, która grała w La Lidze oraz Lidze Europy. Byłem przygotowany do występów. Najpierw miałem zadebiutować w rezerwach, od razu przeciwko rezerwom Barcelony. Niestety, doznałem kontuzji kolana, co pokrzyżowało moje plany. Po kilkunastu miesiącach, gdy byłem już zdrowy, zerwałem więzadła w tym samym kolanie... Przeszedłem wtedy operację pod okiem lekarza, który uchodzi za jednego z najlepszych na świecie. Spotkałem u niego Arkadiusza Milika, Gerarda Pique i Ansu Fatiego.

– Nie mogę powiedzieć, że w Espanyolu przegrałem swoją rywalizację. Mogę mieć żal jedynie do tego, jak to wszystko się potoczyło. Niestety był to dla mnie czas kontuzji i długich rehabilitacji, straciłem dwa i pół roku. Bo uważam, że zrobiłem wszystko, co mogłem. Po takich kontuzjach piłkarz już jednak nie wraca taki sam.

– W poprzednim sezonie wróciłeś do gry w Portugalii. 
– Wyjechałem do Lizbony ze względu na sprawy prywatne i znalazłem tutaj ciekawą opcję. Właścicielem Amory jest akcjonariusz Betisu, zainwestował dużo pieniędzy i powstała tam ciekawa drużyna. Zajęliśmy miejsce w lidze, gwarantujące play-offy o awans do drugiej ligi portugalskiej. Niestety przegraliśmy. Ale wcześniej znów zacząłem grać, chciałem wrócić do formy sprzed kontuzji. Tylko w grudniu kolejny raz zerwałem więzadła, tym razem w drugim kolanie.

– Czyli można powiedzieć, że ostatnie cztery lata twojej kariery są naznaczone poważnymi kontuzjami.
– Straciłem bardzo dużo, jeśli chodzi o swoją pozycję i perspektywę przyszłości. Może nie byłem nigdy w centrum uwagi, ale odszedłem w zapomnienie. Wiadomo, mam w głowie fajne wspomnienia i przeżycia. Ale jest też trochę żalu, że tak wszystko się potoczyło.

– Jakie masz plany na najbliższą przyszłość – myślisz o powrocie na boisko?
– Po odejściu z Amory, nie chciałem się na razie wiązać z żadną drużyną i podejmować pochopnych decyzji. Miałem kilka opcji, ale po trzech tak poważnych kontuzjach myślisz głównie o tym, żeby już nigdy to się nie powtórzyło i problemy z kolanami już nie wróciły. Ostatni czas wykorzystałem na kursy trenerskie. Jeśli chodzi o życie, jestem zabezpieczony – zawodnicy grający na takim poziomie muszą zawsze mieć jakieś dodatkowe opcje. Bardzo możliwe, że podejmę wkrótce decyzję o powrocie, ale nie chciałbym rozmieniać się na drobne. Dlatego znalezienie szybko jakiegokolwiek klubu nie jest dla mnie priorytetem.

Real Madryt nie odpuszcza ws. transferu wymarzonego piłkarza

Czytaj też

Piłkarze Realu Madryt (fot. PAP/EPA)

Real Madryt nie odpuszcza ws. transferu wymarzonego piłkarza

Puchar Króla, 1/16 finału: Elche – Girona [SKRÓT]
(fot. Getty)
Puchar Króla, 1/16 finału: Elche – Girona [SKRÓT]

Zobacz też
Ależ słowa! Hiszpan rozpływa się nad Szczęsnym [WIDEO]
Wojciech Szczęsny (fot. Getty Images)
tylko u nas

Ależ słowa! Hiszpan rozpływa się nad Szczęsnym [WIDEO]

| Piłka nożna / Hiszpania 
Real poważnie osłabiony przed finałem Pucharu Króla! Ancelotti potwierdza
Eduardo Camavinga i David Alaba w rywalizacji z Bukayo Saka (fot. Getty Images)

Real poważnie osłabiony przed finałem Pucharu Króla! Ancelotti potwierdza

| Piłka nożna / Hiszpania 
W Ekstraklasie ma prawie 200 meczów. Na ławce posadziłby... Lewandowskiego!
Robert Lewandowski, Raphinha i Lamine Yamal (fot. Getty)
tylko u nas

W Ekstraklasie ma prawie 200 meczów. Na ławce posadziłby... Lewandowskiego!

| Piłka nożna / Hiszpania 
Olbrzymie problemy Viniciusa. Może zostać zawieszony na dwa lata
Vinicius Junior (fot. Getty Images)

Olbrzymie problemy Viniciusa. Może zostać zawieszony na dwa lata

| Piłka nożna / Hiszpania 
Utrzymuje się strata Realu do Barcelony. Zobacz aktualną tabelę La Liga
Tabela La Liga 2024/25. Na którym miejscu FC Barcelona Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego? [AKTUALIZACJA]

Utrzymuje się strata Realu do Barcelony. Zobacz aktualną tabelę La Liga

| Piłka nożna / Hiszpania 
wyniki
terminarz
tabela
Wyniki
23 kwietnia 2025
22 kwietnia 2025
Piłka nożna
21 kwietnia 2025
Piłka nożna
20 kwietnia 2025
Terminarz
dzisiaj
27 kwietnia 2025
Piłka nożna
02 maja 2025
Piłka nożna
03 maja 2025
Tabela
LaLiga
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
1
33
57
76
2
33
35
72
3
32
26
63
4
33
24
60
5
32
10
52
6
32
5
51
7
33
1
46
8
33
-7
44
9
33
-5
42
10
32
-4
41
11
32
-7
41
12
33
1
39
13
32
-6
39
14
33
-12
39
15
32
-8
37
16
33
-11
34
17
32
-12
34
18
33
-15
32
19
32
-19
29
20
32
-53
16
Rozwiń
Najnowsze
Wielki powrót wyścigów na Służewcu. Transmisja w TVP
nowe
Wielki powrót wyścigów na Służewcu. Transmisja w TVP
| Inne / Sporty konne 
(fot. materiały prasowe)
Ależ słowa! Hiszpan rozpływa się nad Szczęsnym [WIDEO]
Wojciech Szczęsny (fot. Getty Images)
tylko u nas
Ależ słowa! Hiszpan rozpływa się nad Szczęsnym [WIDEO]
FOTO
Wojciech Papuga
Debiutant poprowadził zespół do istotnego zwycięstwa
Jalen Green poprowadził Houston Rockets o zwycięstwa (fot. Getty Images)
Debiutant poprowadził zespół do istotnego zwycięstwa
| Koszykówka / NBA 
Radomiak zagra o przełamanie złej passy z Lechem
Jaki wynik padnie w niedzielnej rywalizacji Radomiaka z Lechem? (fot. PAP)
Radomiak zagra o przełamanie złej passy z Lechem
Wojciech Frączek
Wojciech Frączek
PlusLiga. Popiwczak: jestem niesamowicie dumny z mojego zmiennika – Jakub Jurczyk [WIDEO]
PlusLiga. Jakub Popiwczak z JSW Jastrzębskiego Węgla  po meczu z BOGDANKĄ LUK Lublin [WIDEO]
PlusLiga. Popiwczak: jestem niesamowicie dumny z mojego zmiennika – Jakub Jurczyk [WIDEO]
| Siatkówka 
Nie żyje genialny polski inżynier. Zaprojektował m.in. Wembley
Edmund Obiała brał udział w budowie m.in. nowego Wembley (fot. Getty Images/PAP)
Nie żyje genialny polski inżynier. Zaprojektował m.in. Wembley
| Inne 
Wrócił do gry po trzech latach. Rywale popsuli zabawę
Gabriel Landeskog (fot. Getty)
Wrócił do gry po trzech latach. Rywale popsuli zabawę
| Hokej / NHL 
Do góry