{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Polka zaczęła sezon od rekordu. Chce być szybka jak Swoboda
Filip Kołodziejski /Magdalena Stefanowicz nie mogła wymarzyć sobie lepszego rozpoczęcia 2024 roku. Już w pierwszym starcie ustanowiła rekord życiowy w biegu na 60 metrów. Nie podpala się i podkreśla, iż najlepsze dopiero przed nią. Głównym celem są igrzyska olimpijskie w Paryżu.
Mistrz IO krytykuje. "Albo jest w ciąży, albo trenuje"
W polskiej historycznej tabeli biegu na 60 metrów Stefanowicz zajmuje ósme miejsce. Szybsze od niej były jedynie Ewa Swoboda (6,99 w 2022 roku), Pia Skrzyszowska (7,12 w 2022), Ewa Pisiewicz (7,18 w 1986), Irena Szewińska (7,20 w 1974), Daria Onyśko (7,20 w 2007), Marika Popowicz (7,20 w 2016) i Anna Kiełbasińska (7,21 w 2021).
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Za tobą wymarzony początek halowego sezonu. Nie dość, że wygrałaś rywalizację w Dortmundzie, to dodatkowo ustanowiłaś rekord życiowy w biegu na dystansie 60 metrów – 7.22 sekundy. Już to do ciebie dotarło?
Magdalena Stefanowicz: – Oswajam się z tą sytuacją. Bardzo się cieszę. Treningi wskazywały, że może być szybko. Wiadomo, że luźne bieganie to jedno, a rywalizacja w zawodach drugie. Tym bardziej jestem zadowolona, że tak wyszło. Zmobilizowałam się i wszystko, co najlepsze przełożyłam na start.
– Od teraz jesteś w gronie ośmiu najszybszych Polek w historii na tym dystansie.
– To robi wrażenie. Zobaczymy, czy utrzymam tę dyspozycję. Chciałabym biegać na podobnym poziomie. Lubię dużo startować. Bieganie z najlepszymi w stawce jest dla mnie ważne. Wpływa to lepiej na rozwój techniki. Zbieram cenne doświadczenie, które procentuje między innymi tym, że aż tak bardzo się nie usztywniam w trakcie rywalizacji.
– Czujesz się silniejsza mentalnie?
– Podbudowałam się psychicznie. W eliminacjach w Dortmundzie wyrównałam "życiówkę", ale to był dopiero pierwszy start w tym roku. Czułam, że byłam "sztywna". Do finału podeszłam bardziej pewna. Efekt? Najlepszy wynik w karierze. Do poprawy mam jednak wyjście z bloków. Na szczęście na to jest jeszcze czas.
– Dużo zmieniłaś w trakcie przygotowań?
– Nie. Trening został podobny. Wspólnie z trenerem zwiększyliśmy liczbę ćwiczeń na siłowni i liczbę sprintów. Dostosowujemy obowiązki do tego, jak się czuję, jakie mam samopoczucie. Dobrze się dogadujemy. W tym momencie skupiam się przede wszystkim na sporcie. Studiuję też zarządzanie sportem, ale na uczelni są wyrozumiali. Wiedzą, że kariera jest na tę chwilę na pierwszym miejscu.
– Jak traktujesz zimowe starty?
– Nie odpuszczam. Wychodzę z założenia, że i zima, i lato są ważne. Nie rozgraniczamy tego z trenerem. W najbliższych dniach będę miała co robić. W sobotę wystartuję w biegu w Kazachstanie. Potem 4 lutego pobiegnę w Duesseldorfie, a 6 lutego pojawię się na mityngu Copernicus Cup.
– Pierwsze międzynarodowe sukcesy odnosiłaś już w 2017 roku. Wtedy zdobyłaś srebrny medal w biegu na 100 metrów w mistrzostwach świata juniorów młodszych. Jak bardzo zmieniłaś się przez kolejnych siedem lat?
– Jestem bardziej świadoma tego, co robię. Trzymam dietę. Nie odpuszczam treningów. Współpracuję ze specjalistami. Jestem pod stałą kontrolą Marcina Gandyka. Wsłuchuję się w jego sugestie.
Czytaj też:
Orlen Cup w Łodzi. Transmisja mityngu lekkoatletycznego na żywo online w TVP Sport 27 stycznia 2024 roku
– Ciągle czujesz stres wchodząc w bloki startowe, gdy walczysz o najwyższe lokaty z międzynarodową stawką?
– Jest delikatne poddenerwowanie, ale ono nawet pomaga. Większą presję odczuwam jednak w trakcie mistrzostw Polski. Biegamy na własnym podwórku. Często walczymy o przepustki na najważniejsze imprezy.
– Bycie sprinterką nie należy do najprostszych zawodów. Jesteś przygotowana na negatywne komentarze, które pojawiają się po słabszych występach?
– Gdy są wyniki, wszyscy nas kochają. Jeśli jednak powinie się noga ludzie zaczynają obgadywać za plecami. Nie zamierzam się tym przejmować. Opinia osób, które nie znają mnie i nie przebywają ze mną na co dzień nie ma dla mnie większego znaczenia.
– W dorobku masz jeszcze dwa srebrne medale w biegach sztafetowych. Z drugich miejsc cieszyłaś się w mistrzostwach Europy w Monachium i w trakcie igrzysk europejskich w Krakowie. Potrafisz dopasować się do grupy?
– Nie mam z tym kłopotu. Umiem dostosować się do zespołu. Wszystko zależy od dnia i atmosfery, która panuje w składzie, ale przeważnie dobrze się dogadujemy. Potem są tego efekty w postaci miejsc na podium.
– Wolisz biegi sztafetowe czy indywidualne?
– Jeśli myślimy o zdobywaniu medali to większą szansę na zaistnienie mamy w drużynie. Dziewczyny biegają coraz szybciej. Indywidualnie trzeba biegać poniżej 11 sekund, by zagrozić rywalom z reszty świata.
– Na tę chwilę na polskim rynku bezkonkurencyjna jest Ewa Swoboda. Masz z nią kontakt?
– Rzadko się spotykamy. Jeśli już do tego dochodzi to przed startami. Na przykład w hali w Ostrawie. Poza tym widujemy się na reprezentacyjnych zgrupowaniach. Tyle.
– Jak reagujesz na porównania do Swobody?
– W ogóle mi to nie przeszkadza. Ewa reprezentuje świetny poziom sportowy. Chciałbym biegać kiedyś tak szybko jak ona!
– Jak spędzasz wolny czas?
– Spaceruję z psem. Poświęcam mu bardzo dużo uwagi. Poza tym stawiam na regenerację w domu. Od czasu do czasu wyskoczę do kosmetyczki, ale to normalna sprawa. Wszystko kręci się jednak wokół sportu. Po mocnych treningach nie mam siły na rozrywkę. Imprezy też nie wchodzą w grę. W okresie przygotowawczym i startowym tym bardziej.
– Jakie masz sportowe marzenia?
– Chciałabym pobiec w indywidualnym biegu na 100 metrów w igrzyskach olimpijskich. Mam nadzieję, że uda się zrealizować ten cel w Paryżu. Nie pogardzę też rywalizacją wspólnie z dziewczynami. O awans powalczymy w trakcie mistrzostw świata sztafet na Bahamach. Zapowiadają się intensywne miesiące.