| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kiedy masz klub i podpisujesz kontrakt z Podolskim to… musisz go wyciskać niczym cytrynę. Mam plan i wizję na Górnika. Trzeba być bardzo głupim, by nie wykorzystywać takiego potencjału. W obecnej sytuacji trzeba mówić wprost, jak wyglądają pewne rzeczy, bo nie da się cyganić ludzi. Procedura przejęcia klubu powinna zakończyć się jak najszybciej, bo zaczynanie nowego sezonu w starym układzie nie ma sensu – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL Lukas Podolski, piłkarz Górnika Zabrze. Miejski samorząd rozpoczął pierwszy etap prywatyzacji klubu.
Korespondencja z Belek
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Górnik Zabrze to projekt życia Lukasa Podolskiego?
Lukas Podolski: – Tak, to projekt życia. Mogę tak to nazywać. Nie brakuje mi głodu do działania z Górnikiem. Chcę angażować się w wiele kwestii dotyczących klubu. Jestem do dyspozycji przy wielu aspektach.
– Górnik nie wykorzystuje w pełni potencjału, jaki się z tobą wiąże?
– Nie, nie wykorzystuje.
– Dlaczego?
– Pytaj o to ludzi dookoła. Inna sprawa, że wielu widzi to inaczej. Przecież mało kto przyzna się do tego, że robi błąd.
– Zazwyczaj ściągnięcie piłkarza o statusie gwiazdy sprawia, że korzysta się z niego na każdym polu. Twoje pojawienie się w Zabrzu było nawet transmitowane na żywo w telewizji.
– Patrząc na ostatnie dwa lata, to faktycznie nie jestem wykorzystywany w stu procentach. Kiedy masz klub i podpisujesz kontrakt z Lukasem Podolskim to… musisz go wyciskać niczym cytrynę.
Jestem do dyspozycji, kocham ten klub, chcę go rozwijać. Jeśli ktoś przyjdzie do mnie z planem, to możemy go wspólnie doszlifować. Koszulki, plakaty, inne gadżety – dyskutujmy i twórzmy fajne rzeczy. Ale tej dyskusji nie ma, nie jestem wykorzystywany. Jeśli ktoś mówi, że nie chcę w tym uczestniczyć, to po prostu kłamie. Idąc do klubu, każdy stwierdzi, że jest super, wszystko fajnie. Nie będę jednak rzucał takich zdań, bo znam swoją markę i potencjał w internecie. Można zrobić znacznie, znacznie więcej.
– Ktoś odrzucał twoje pomysły?
– Czasami je mam, ale czy ich wymyślanie to moja rola? Wystarczy popatrzeć na Legię, Lecha, Pogoń i inne kluby. Te kluby pokazują, że są możliwości i można z nich korzystać. Nie można jednak mówić, że wszystko w Zabrzu jest fajnie i dobrze zrobione.
– Górnik Zabrze jest po jesieni na siódmym miejscu w lidze. Nie brzmi źle, ale czy to spełnia sportowe oczekiwania?
– Siódme miejsce jest w miarę dobre. Patrząc na to, jakie mamy warunki czy budżet, to jest to niezła lokata. Szkoda niektórych spotkań, w których po prostu głupio traciliśmy punkty. Jednocześnie to nie koniec sezonu. Rozliczać będziemy się po ostatnim meczu, więc zobaczymy, jak będziemy prezentowali się wiosną.
Sam czekam na wiosnę. Mam za sobą kontuzję i potrzebowałem chwili, by dojść do siebie. Najważniejsze, że teraz trenuje i wszystko idzie w dobrym kierunku. Jest jeszcze trochę czasu, nie tracę okresu przygotowawczego. Do startu ligi pozostały dwa tygodnie. Co będzie? Może trzeba będzie poczekać jeszcze moment, bo poczuję, że nie jestem w pełni gotowy? Zobaczymy, ale na pewno nie trzeba niczego robić na wariata.
– Będzie trudniej po odejściu Daisuke Yokoty? Klub zarobił, ale jednocześnie trenujecie w mniejszym gronie i wciąż czekacie na nowe nabytki.
– Mam nadzieję, że nowi piłkarze wkrótce się pojawią. W przypadku Yokoty podjęto dobrą decyzję. Mówimy o graczu, który trafił do Zabrza za 30 tysięcy euro. Kwota transferu do Belgii wyniosła ponad dwa miliony. Japończyk trafił do dobrej ligi i mocnej drużyny, a to pokazuje też markę Górnika Zabrze. Kluby, skauci i agenci dostrzegają takie rzeczy. Nie ma w Polsce wielu zespołów, które tak regularnie sprzedają i promują swoich zawodników. Da się to robić, ale kluczowa jest dobra i skuteczna praca.
W poprzednim sezonie w Górniku wypromował się Szymon Włodarczyk, który też przekroczył kwotę 2 milionów euro. Teraz mówimy o Yokocie. W przeszłości był także Kanji Okunuki, który nie został sprzedany, ale promował się, a teraz ma za sobą pierwsze spotkanie w japońskiej kadrze.
– Yokota miał do ciebie wiele wdzięczności. Rozmawiałem też z Szymonem Włodarczykiem, który chwalił współpracę i wspominał o wielkim wsparciu. Nie każdy ma podejście do młodych.
– Górnik zarobił na nich łącznie prawie pięć milionów euro. Cieszę się, że mogłem w tym pomóc. Fajnie, że obaj promują Górnika, a do tego obaj mogą rozwijać swoje kariery. Chyba mogę powiedzieć, że w przenosinach Włodarczyka do Sturmu Graz oraz Yokoty do KAA Gent było kilka procent DNA Lukasa Podolskiego. Miło słyszeć, że Szymon docenia takie wsparcie. Lubię pomagać!
– Każdy, nawet człowiek spoza Śląska, nie ma kłopotu z przyznaniem tego, że Górnik Zabrze ma olbrzymi potencjał. Dlaczego od lat nie udaje się tego wykorzystać?
– Szykowana jest czwarta trybuna i kiedy obiekt będzie już w pełni ukończony, to będzie to TOP 3 stadionów w Polsce. Kibice? Tak samo, tworzą fantastyczną atmosferę. Często porównuję sobie sytuację z Zabrza do Kolonii. Ten sam rok założenia klubu, brak sukcesów, ale jest obiekt i są fani, a też nie idzie.
Trzeba sobie uświadomić, że czasy się zmieniły. To już nie jest Górnik, który bazuje na kopalniach. Sukcesy przeminęły, a piłka nożna mocno się zmieniła. Kluby są zazwyczaj w rękach prywatnych właścicieli. Kto zarządza czołowymi klubami w Polsce, które walczą o mistrzostwo? Lechem, Legią, nawet Pogonią…
– Przede wszystkim nie są to kluby finansowe przez samorządy.
– Dokładnie. I to dość mocno pokazuje pewne kwestie. Nie mówię, że nie da się nic wygrać, będąc miejskim klubem, ale władze mają też w głowach inne sprawy: drogi, szkoły czy szpitale. Nie da się myśleć wtedy tylko o finansach drużyny sportowej. A kiedy zespół jest w rękach prywatnych? Wszystko zależy od inwestora. Nie trzeba grać od razu o najwyższe laury, ale na pewno tworzy się droga do większego wykorzystania potencjału.
– Finansowanie przez miasto może doprowadzać do sytuacji, że klub staje się swego rodzaju zakładnikiem.
– Jeśli są miejskie pieniądze, to zawsze pojawia się polityka. Dodatkowo zbliżają się wybory i… siłą rzeczy zaczyna się to mieszać. Ale polityka? Nie znam się i nie chcę się w nią bawić. Chodzi mi o nasz zabrzański klub. Staram się pomagać z akademią, zawodnikami, marketingiem czy nawet w kwestii tańszej organizacji zgrupowania o jakieś 20-30 procent. Kiedy mogę, próbuję wspierać Górnika. Chęci mi nie brakuje, a swoje już w piłce zarobiłem. Mam zdrową rodzinę i dach nad głową. Jestem zadowolony z życia, ale jeśli mogę, to staram się pomagać.
– Miasto poinformowało już o tym, że jest skłonne sprzedać Górnika. Pierwszy ruch został wykonany. To krok w dobrą stronę?
– Faktycznie, miasto przekazało takie informacje. Wiadomo, że są chętni, by kupić klub. Jeśli ktoś będzie tego chciał, to zostanę i z wielką przyjemnością pomogę. Mam plan i wizję na Górnika. Będzie inaczej? W porządku. Mam wiele zajęć w życiu. Mogę spędzać czas z rodziną. Nie brakuje mi domów i słońca. Mogę wtedy chodzić na kawkę, a spotkania zabrzan oglądać już na spokojnie.
Wszystko powinno wyklarować się w kolejnych miesiącach. Jestem w stanie zaakceptować, kiedy ktoś przyjdzie i powie mi, że nie jestem potrzebny w Górniku. Ktoś może chcieć współpracować ze swoją ekipą, która pojawiłaby się w klubie. Świat się nie zawali. Na pewno spełniłem już swoje marzenia, bo zagrałem w Zabrzu. Miał być rok, a życie potoczyło się tak, że to mój trzeci sezon.
– Jaka jest wizja i plan na Górnik? Pytam o to, co sam masz w głowie.
– Mamy kilka godzin na rozmowę? Tego nie da się tłumaczyć w kilkanaście minut. Krótko mogę powiedzieć, że to kwestia realizacji potencjału. Z Górnika, z takim stadionem i kibicami, można wyciągnąć znacznie więcej. Co jest kluczowe? Żeby ten potencjał trafił w prywatne ręce. Nie mówię, że w sekundę zmieni się wszystko, ale wizja zakłada też realizację długofalowego, pięcioletniego planu. To może pozwolić na atakowanie śmielszych celów. Wszystko można zrobić na wariata, ale to zazwyczaj kończy się stratą pieniędzy.
Poznałem wiele osób. Mam w głowie swój plan. Bywa, że rozmawiam na jego temat z ludźmi, którzy są w stanie zainwestować w Górnika. Do tego dochodzą rozmaite znajomości na świecie mogące przydać się klubowi. Nie jestem na razie na takiej pozycji, by przelewać całość na papier. Jeśli będzie taka możliwość, to wtedy poświęcę na to wiele czasu.
– Jak wyglądają twoje starania w kontekście poszukiwania inwestorów? Jak wyglądają kulisy?
– Mniej więcej rok temu byłem na rozmowie z panią prezydent i usłyszałem, że miasto szuka inwestora na klub. Zostałem zapytany, czy mogę w tym pomóc. Potem po prostu rozpoczęły się rozmowy. Cztery osoby pojawiły się w mieście, a na koniec została jedna. Jak wyjdzie? Zobaczymy. Pomagam i rozmawiam. Górnikiem interesują się poważni ludzie, którym nie brakuje kasy. To często firmy, które swoim kapitałem tworzą polską czołówkę.
– Przejęcia klubów w Polsce to długa historia. Nie brakowało dziwnych ludzi i tworów. Domyślam się jednak, że szczególnie na to uważasz, bo starasz się dbać o swoje nazwisko.
– Oczywiście! Każdy wie, że jedną z zainteresowanych osób jest Thomas Hansla. Nie muszę ukrywać, że mam plan na wspólne działanie. Obaj znamy wiele osób. Takich, które są głodne sukcesów i chcą oddawać serce Górnikowi. Trzeba być bardzo głupim, by nie wykorzystywać takiego potencjału. Trochę się znam na piłce, widziałem kilka miejsc i chciałbym, by zabrzański futbol szedł we właściwym kierunku. Mogę zapewniać, że jeśli nadal będę w Górniku, już poza karierą, to jestem chętny do rozmów i tworzenia odpowiedniej wizji. Nie uda się? Powtórzę się – świat się nie skończy, przede mną wciąż jest całe życie. Jestem zdrowy, uśmiechnięty, a dodatkowo mogę grać.
– Jak wygląda twoja styczność z miastem i jego władzami? Widujecie się regularnie?
– Spotkania odbywają się może raz w miesiącu. Bywa, że mamy odmienne zdania. Bywa, że nieco się kłócimy. Jednocześnie nie jest tak, jak mówią ludzie z zewnątrz. Nie działa to tak, że prezydent Mańka-Szulik mnie nienawidzi, albo ja mam takie uczucia względem niej. Konflikty się zdarzają, ale tyczy się to merytoryki. Możliwe, że ktoś widzi pewne sprawy inaczej ode mnie.
Zawsze chodzi o dobro Górnika Zabrze. Nie musimy w każdym wypadku wzajemnie się zgadzać. Jakiś czas temu wrzuciłem do internetu zdjęcia klubowej akademii. Mam swoje zdanie na ten temat, dość jasne. Komuś podoba się szkółka w takim stanie? W porządku. Jednocześnie każdej osobie daję możliwość wyrobienia sobie zdania. Wystarczy podjechać i ocenić według własnych kryteriów. Można sobie też zadać pytanie: czy ta akademia wygląda tak samo, jak ośrodki Legii albo Lecha? Mnie towarzyszy myśl: czemu tak nie może być w Zabrzu? A co, jesteśmy małym klubem, który na to nie zasługuje? Wierzę, że mogę mieć prawo do takiego marzenia.
Dużo mówię o Górniku. Sądzę, że większość tematów, o których wspominam, dotyczy tylko tego, by w klubie było lepiej. Dodatkowo wiem, o czym mówię, bo spędziłem już trochę czasu w piłce. Nie wszystko, co robię, widać spoza naszego środowiska. Są tematy jasne, są też te ciemniejsze, które mogą boleć, ale na koniec idea jest jasna: Górnik ma się rozwijać! Nie chodzi mi o atakowanie ludzi, wyrzucanie kogoś z jego stanowiska. Chciałbym tylko, by klub z taką historią, występami w pucharach, klimatem, nie został na koniec zakopany w ziemi.
– W jakich kwestiach pojawiają się największe rozbieżności w trakcie rozmów z prezydent Zabrza?
– Różnice zdań i konflikty pojawiają się praktycznie zawsze. Widzę pewne rzeczy i mam wrażenie, że od wielu lat nie było nikogo, kto mógłby pokazywać rzeczywistość Górnika, a dodatkowo wskazywać na jego olbrzymie możliwości. Być może jestem głośny. Możliwe, że to komuś nie pasuje, ale robię to z jasną ideą. Nie chodzi o konflikt z miastem czy z poszczególnymi osobami. Chcę, by w szatni było lepiej, a drużyna mogła się rozwijać w dobrych warunkach. Naprawdę nie muszę wisieć na telefonach i pomagać w organizacji zgrupowania tańszego o 20-30 procent. Mogę grać w piłkę, chodzić na treningi, wracać do domu. Ale chcę pomóc.
Na dziś ważny jest dla mnie fakt, że pierwszy krok został zrobiony. Miasto chce oddać akcje klubu nowemu inwestorowi. Angażuję się w to, bo chcę lepszego Górnika.
– Nie zawsze ludzie chcą słyszeć prawdę. Twoją siłą jest jednak nazwisko, życiorys i umiejętność mówienia wielu rzeczy wprost, bez kitowania.
– Inaczej nie umiem. Tak po prostu mam. Nie brakuje mi też świadomości swojego życiorysu i kariery. Widziałem już w karierze lepsze rzeczy od PKO BP Ekstraklasy. Wydaje mi się, że mogę pozwalać sobie na głośniejsze zdania. Niektóre bolą, choć są po prostu prawdziwe. Wolę też wspominać o tym od razu, a nie po fakcie, za 10 lat, jak już napiszę książkę. Wiem, że moje zdanie idzie w świat, ale nie będę siedział w pokoju i zbierał sobie kolejnych opinii w notesie. Jestem takim gościem, który woli mówić od razu. Wierzę, że to może wpływać na progres.
– Ostatnie tygodnie przyniosły kolejne zmiany w Górniku. Obecnie w klubie nie ma prezesa, jak i dyrektora sportowego.
– Nie mamy dyrektora i prezesa. W sumie może każdy klub powinien tak funkcjonować? Po co w ogóle taki prezes? Po co ktoś, kto będzie robił transfery. Może zajmie się tym magazynier lub fizjoterapeuta.
Mówiąc poważnie, jestem w Górniku trzeci sezon, a zmian nie brakuje. W klubie było już trzech czy czterech prezesów. Są kolejni dyrektorzy sportowi, zwalnia się nawet rzecznik prasowy. Mam powiedzieć, że jest dobrze?!
W żadnej firmie nie może być dobrze przy takiej ilości zmian. Jeśli miasto albo ktoś zapyta się mnie o zdanie, to dlaczego ma oczekiwać, że stwierdzę, że jest super? Nie da się tak cyganić ludzi… Nie tak powinno to wyglądać. Dziwie się tylko, że potem ludzie w internecie wku… się i piszą, że Podolski znów hejtuje swój Górnik. Jak nie, to pojawiają się opinie o konflikcie z miastem. A ja po prostu mówię prawdę.
– Górnik ma też problemy z płynnością finansową. Słyszałem, że zaległości względem piłkarzy sięgały momentami trzech-czterech miesięcy.
– Mam różne firmy, ale… nie wyobrażam sobie, by nie płacić pensji pracownikom. Zawsze trzeba się starać, by twoi współpracownicy byli usatysfakcjonowani. Podobnie powinno być w klubie piłkarskim, którego celem musi być zapewnienie jak najlepszych warunków. Nikt nie chce mieć zimnej wody w szatni, braku pensji czy autokarowych wyjazdów trwających po 20 godzin.
Nie chciałbym słuchać od zawodników narzekań na Górnika i mówić o słabych warunkach. Mam taki cel, by gracze żegnający się z klubem wspominali Zabrze jako miejsce, które było super, a wszystko było w pełni profesjonalne. Trzeba nad tym pracować. Ale jeśli u nas zmienia się co chwilę prezesów i dyrektorów, a do tego nie ma pensji? Trudno liczyć w takiej sytuacji na fajną rekomendację w innych miejscach. Wizerunek klubu nie wygląda wtedy dobrze…
– Nie jest tak, że w Górniku jest zbyt mało osób, które znają się na piłce?
– Właściciel zawsze może wybrać sobie pracowników. Czy zatrudniani ludzie znają się na piłce? Nie wiem. Kluczowe jest jednak, by bazą klubów byli ludzie, którzy mają kontakty i są w stanie oddawać serce swojej pracy. Nie widzę tego do końca u nas. Na pewno jest wielki potencjał do popraw. W przeszłości mało kto z otoczenia miejskiego interesował się Górnikiem. Teraz łatwiej podczepiać się pod klub, o którym jest głośniej, także przez to, co mówię. Wierzę, że niektórym otworzę oczy na potencjał.
Nie jest też tak, że w Górniku wszystko robione jest źle. Miasto jako właściciel też wykonuje swoją robotę. Pani prezydent również robiła dobrze rzeczy dla zabrzańskiego klubu.
Każdy właściciel ma prawo do własnych wyborów. Jeśli mam restauracje z kebabem, to ja decyduję o tym, jakie ma być mięso, jakie sosy, a jaki design.
– Odetchnijmy, bo to dobry moment. Wspomniałeś o kebabach, a twoja firma Mangal Doner wchodzi do Polski.
– Szczerze mówiąc… w Polsce nie ma dobrych kebabów. Chcemy się rozwijać w innych krajach, bo w Niemczech mamy już około 40 punktów. Szukamy następnych możliwości. Zapytań jest sporo, ale stwierdziłem, że jestem ze Śląska i fajnie byłoby tam zacząć. Wiem, że nasze jedzenie jest dobre i wierzę, że będziemy się solidnie rozwijać.
– Kurczak czy wołowina?
– Oj, nie mam ulubionego. Czasami kurczak, czasami wołowina. Bywa, że wezmę też talerz z frytkami. Wszystko zależy od humoru danego dnia.
– Lokalizacja w Zabrzu będzie wyjątkowa? Stanęliście do przetargu i przejmujesz miejsce, w którym była pewna restauracja ze złotymi łukami.
– Wydaje się, że to dobre miejsce. Kluczowa jest jakość, a jestem przekonany, że kebab mamy dobry. Mam nadzieję, że będzie to smakowało w Polsce. Nie boję się rywalizacji i nie mam strachu o naszą jakość.
– Kluczem wszystkiego są prywatne pieniądze. Ty inwestujesz, ty wybierasz drogę do celu. Przy miejskich środkach pojawia się znacznie więcej dyskusji.
– W takim razie niech miasto odda akcje. Wtedy prywatne środki wkroczą do gry. Mam nadzieję, że cała ta sprawa potoczy się szybko. Ważne, że rozpoczęła się pewna droga. Kluczowe jest, by nowy inwestor mógł wdrażać swoje idee jak najszybciej. Nie ma sensu, by nowy sezon zaczynać w starym układzie.
– Wierzysz, że cała procedura jest w stanie zakończyć się, powiedzmy, w okolicach maja i czerwca?
– Trzeba to zrobić szybko, z wyprzedzeniem. W czerwcu zaczyna się już kolejny sezon. Trzeba tak to zrobić, by nadać działaniom odpowiednie tempo. Każdy potrzebuje skompletować swoją ekipę. Trzeba wszystko zaplanować. W Górniku kończy się wiele kontraktów i duże grono ludzi nie zna swojej przyszłości. Ten proces już wystartował, więc musi się jak najszybciej skończyć. W czerwcu może się okazać, że niektórym nie do końca będzie się opłacało wejść w klub. Jeśli to wszystko się nie uda, to… widzę pewną dawkę ciemności.
Przejmowanie klubu w trakcie sezonu ogranicza w wielu aspektach. Mnóstwo rzeczy jest już zaplanowanych, niekoniecznie w sposób, którego chce nowy właściciel. To tyczy się nawet planów kadrowych, transferów. Jeśli kupuję firmę, to chcę to robić na własnych warunkach. Zamierzam wówczas realizować własną wizję.
– Rozmawialiśmy o tym, że jesteś gotów pomóc po ewentualnych zmianach. O jakiej roli myślisz? Wciąż boiskowej czy już jednak bardziej gabinetowej?
– Wciąż mam jeszcze kontrakt, który obowiązuje do 30 czerwca 2025. Zawsze też mówiłem, że chcę pomagać Górnikowi poza boiskiem. Wszystko zależy od rozmów, które będą się odbywały. Jestem bardzo zainteresowany całym procesem, ale też pracą w gabinetach. Wszystko zależy od pozostałych stron.
Mam plan, mam wizję, mam kontakty i mam ludzi gotowych pomóc Górnikowi. Do tego dochodzą ci, którzy są zainteresowani finansowym wsparciem. Wierzę, że najistotniejsze jest stworzenie planu na kolejne trzy, cztery i pięć lat. To pozwala na planowanie i myślenie o rozwoju. Cel jest właściwie znany, ale zawsze zostawiam sobie opcję posiadania planu B. Na razie czekam na kolejne wydarzenia.
– Czytałeś wywiad z Konradem Kołakowskim?. Były rzecznik prasowy Górnika mocno wypowiadał się o klubie na łamach Weszło.
– Kilka zdań, właściwie tylko spojrzałem. To była długa rozmowa. Powiedział swoje zdanie i do dziś nie ma na to odpowiedzi. Czasami jest tak, że ktoś powie, że Podolskiego nie było na treningu, choć na nim byłem. Staram się to wówczas prostować, choćby w mediach społecznościowych. Tworzę odpowiedź, powiem wprost, że ktoś ma złe informacje. W tej sytuacji nie ma praktycznie odpowiedzi czy kontr. Jest, jak jest.
– Regularnie wspominasz o planie i wizji. Masz już konkretne nazwiska dopasowane do funkcji?
– Nie, nie wybiegam tak daleko. Wiem, że nie brakuje osób, które chcą pomóc i są zaciekawieni potencjałem Górnika. Kontakty się ma, więc trzeba będzie z nich korzystać. W roli piłkarza nie ma czasu na wszystko. Kiedy to się skończy, będzie więcej chwil na inne działania. A czy ja sam będę miał jakąś funkcję? Zobaczymy. Jestem głodny tego projektu i mogę powiedzieć, że chcę w nim uczestniczyć.
– Pomagałeś Górnikowi, akademii, okolicznym inicjatywom…
– Myślę, że więcej Górnikowi oddałem, niż w nim zarabiałem. Zawsze chcę mówić prawdę, a to wiąże się ze szczerością w wielu sytuacjach. Kilka razy liczyłem te środki i… wiem, jak jest. Tak, Górnikowi dałem więcej.
Każdy, kto jest blisko Górnika, wie, co robię dla klubu. Chcę pracować, by klub rósł w siłę. Często wiąże się mnie z poszczególnymi tematami. Jestem zainteresowany dalszym wspieraniem i rozwojem klubu. To nie ma być zabawa, a poważny projekt z rosnącymi celami. Sam jestem ciekaw, w którym będę miejscu przy okazji kolejnego wywiadu.
Więcej materiałów z tureckiego pobytu klubów PKO BP Ekstraklasy:
– Lukas Podolski wprost o sytuacji Górnika. "Dałem więcej, niż zarobiłem"
– Niedoszły kadrowicz szokuje. "Obudziłem się na izbie wytrzeźwień"
– Piłkarz Lecha zaskakuje. "To nasz największy rywal w walce o tytuł"
– Klub traci lidera. Kamil Glik wypada z gry!
– Transferowe domino w PKO BP Ekstraklasie. Zmiany wśród bramkarzy!