| Czytelnia VIP

Janusz Pyciak-Peciak – o jeden nabój za mało...

Janusz Pyciak-Peciak (fot. PAP)
Janusz Pyciak-Peciak (fot. PAP)
Sebastian Piątkowski

Legendarny pięcioboista. Ma tytuły mistrza olimpijskiego, pięć złotych i dwa srebrne medale mistrzostw świata. Dwukrotnie wybierano go na najlepszego sportowca Polski. W 1984 na posiedzeniu PKOL zaprotestował przeciw bojkotowi igrzysk w Los Angeles. Rok później wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Dziś prezes związku.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Trener z setnego rzędu. Wizytówki Henryka Apostela...

Czytaj też

Henryk Apostel (fot. Tomasz Gzell)

Trener z setnego rzędu. Wizytówki Henryka Apostela...

Sebastian Piątkowski (TVP Sport) : – Pański życiorys to gotowy materiał na film!
Janusz Pyciak-Peciak: – Tak pan sądzi?

– Zdecydowanie! Nie brakowało panu odwagi, czego dowodem reakcja na bojkot igrzysk w Los Angeles.
– Mogę powiedzieć tylko tyle, że wszyscy wierzyliśmy w ten start. Jeszcze w maju 1984 nic nie zapowiadało, że tak potoczą się sprawy, dopiero później był szok.

– I cztery lata przygotowań poszły na marne…
– A nawet gorzej, bo niektórzy sportowcy nie pojechali wcześniej do Moskwy. Możemy więc uznać, że przez osiem lat dwukrotnie ukarano przedstawicieli świata sportu.

– A ponoć nie powinno się łączyć sportu z polityką…
– No właśnie. Wie pan, niedawno zastanawiałem się nad znaczeniem określenia polityk i doszedłem do niezbyt optymistycznych wniosków. Słowo to wymyślił Arystoteles, a chodziło mu głównie o to, by sprawnie kierować państwem.

– Dziś to głównie walka o władzę.
– Przede wszystkim. Polityka to straszne słowo, poza tym nie ma chyba drugiego zawodu, dzięki któremu ludzie tak szybko się wzbogacają…

– I takiego, którego przedstawiciele budziliby aż tak skrajne emocje.
– Ma pan sto procent racji. Nieraz przejechałem się na politykach i ich obietnicach, nawet w Ameryce zauważałem zgubny wpływ polityki na społeczeństwo. A proszę mi wierzyć, że widziałem wiele, przypomnę tylko, że za Wielką Wodą przebywałem 33 lata.

– Szmat czasu.
– To prawda.

– Nie brakuje tego amerykańskiego keep smiling?
– Często, bo muszę powiedzieć, że choć w Stanach pracowałem ciężko, to i tak wszystko było tam łatwiejsze.

To znaczy?
– Bywało, że pracowałem po 12 godzin, ale nie odczuwałem dyskomfortu. Natomiast po powrocie do Polski zderzyłem się z masą obostrzeń, przepisów i innych regulacji, nie wspominając o wszechobecnej papierologii. W Stanach żyje się po prostu łatwiej. Muszę jeszcze dodać, że prowadząc amerykańską reprezentację pięcioboistów byłem ojcem, matką, powiernikiem tajemnic, trenerem i biurem podróży w jednej osobie. Tak to już jest, pewne różnice są przez cały czas bardzo widoczne.

– A mentalność?
– Coś panu powiem, niedawno byłem na igrzyskach Pan American Games w Chile. Wróciłem zauroczony! Amerykanie to wdzięczny naród, proszę sobie wyobrazić, że nadal utrzymuję kontakty z byłymi podopiecznymi, a wychowałem ich kilka pokoleń. Oni są po prostu niesamowici, bo na przykład w New Jersey spotkałem dawnego zawodnika, który rozpłakał się na mój widok! W Polsce brakuje mi aż tak głębokich przeżyć.

– Ciekawią mnie bardzo okoliczności pańskiego wyjazdu z kraju.
– Bo istotnie były ciekawe. Tuż po tym, jak ośmieliłem się wyrazić własne zdanie na temat igrzysk w Los Angeles i w mym mieszkaniu rozdzwoniły się telefony. Dzwonili głównie przyjaciele zza granicy, pytając czy mnie nie zamknęli? A miesiąc lub dwa miesiące później zaprosił mnie do siebie ówczesny minister sportu – Marian Renke.

– To jakim był człowiekiem? Często słyszę, że wprawdzie pobierał nauki w Moskwie, ale bywał przychylny sportowcom starającym się o wyjazd za granicę?
– To prawda i zamierzałem o tym wspomnieć. Był przychylny polskim sportowcom, więc podpisuję się pod wszystkimi dobrymi opiniami na jego temat. A gdy się spotkaliśmy to natychmiast pozasłaniał okna, wyłączył też telefon. – Janusz! – zaczął. Rozumiem cię doskonale, ale czasy są takie, a nie inne. A jeśli odejdę ze stanowiska, to na moje miejsce przyjdzie ktoś dużo gorszy – kontynuował Renke.

– Jak się pan odniósł do tych słów?
– Przedstawiłem swój punkt widzenia. Mówiłem, że chcę wyjechać z Polski do Stanów, a Renke nie widział przeciwwskazań, a co więcej, zaproponował pomoc. Wkrótce wyjechałem z Polski, był to rok 1985. Na dokładkę minister Renke zrobił mnie jeszcze wiceprezesem PKOL-u.

– Na odległość?!
– A jakże! Bardzo mu na tym zależało, bo PKOL nie miał środków, a sponsoring opierał się na datkach przekazywanych przez Polonię. Władzom bardzo zależało, by datki od rodaków wspierały sportowców, więc jako wabika postanowiono użyć mego nazwiska. Choć muszę uczciwie przyznać, że wcześniej pytano mnie o zgodę.

Trener z setnego rzędu. Wizytówki Henryka Apostela...

Czytaj też

Henryk Apostel (fot. Tomasz Gzell)

Trener z setnego rzędu. Wizytówki Henryka Apostela...

"The Great One". Liczby Wayne'a Gretzky'ego

Czytaj też

Wayne Gretzky w barwach Edmonton Oilers (fot. Getty Images)

"The Great One". Liczby Wayne'a Gretzky'ego

– Nazwisko mistrza olimpijskiego znaczyło wiele.
– Nie ukrywam, że tak. A Renke był dobrym człowiekiem, służącym pomocą. Pamiętam, że chciał nawet pomóc braciom Skrzeczom, by mieli możliwość występów za granicą, ale z jakichś powodów to się nie udało. Choć, jak pan wspomniał, ukończył szkołę polityczną w Moskwie, to minister Renke był bardzo postępowy.

– Pan natomiast z niszowego pięcioboju nowoczesnego zrobił niemalże sztukę!
– Proszę pamiętać, że czasy były inne. Sportowcy byli patriotami, pragnącymi godnie reprezentować Polskę. Od razu przypominają się niezwykle udane mistrzostwa świata w San Antonio w 1977, gdzie wywalczyliśmy dwa złota i brąz. I wie pan co, to najcieplejsze wspomnienie z kariery! Tamtejsza Polonia była z nas bardzo dumna, ludzie płakali po sukcesach rodaków…

– Czy Amerykanie nie mieli kłopotu z pana nazwiskiem? A nawet z… dwoma.
– To dziwna historia. Prawdziwe moje nazwisko brzmi Peciak, ale przez długi czas miałem dwa. Jeszcze w 1939 mój ojciec wyjechał do Francji, gdzie rok później zastało go wojenna zawierucha. Trafił do szpitala, był ranny, a ponieważ lekarze nie potrafili odczytać dokumentów zanotowali – Pyciak vel Peciak. Po powrocie do Polski ojciec bał się cokolwiek zmieniać, przede wszystkim ze względu na przeszłość.

– Był w AK?
– Tak. A sam pan wie, jakie to były czasy… Kto by w tym okresie zmieniał personalia? Byłby od razu podejrzany.

– To ci historia. Czyli poprawna forma to Peciak?
– Tak.

– Oprócz kwestii nazwisk intryguje mnie także pana start w igrzyskach w Monachium. Dlaczego w magazynku zabrakło wtedy dwóch nabojów?
– Gwoli ścisłości, chodziło o jeden nabój, ale prasa zawsze prześciga się w rewelacjach.

– Jeden czy dwa – mała różnica. Zastanawiają przyczyny. Czy było to roztargnienie, czy może ktoś podłożył panu tak zwaną świnię?!
– Nic z tych rzeczy. W latach 60. i 70. mieliśmy zawsze problem z nabojami. Używaliśmy niemieckich, nawiasem mówiąc o wiele lepszych od rosyjskich Patronów. Te ruskie naboje przychodziły w brzydkich, kartonowych pudełkach, ale najgorsze było to, że często ich brakowało.

– Chyba już rozumiem.
– W Monachium strzelałem doskonale, aż do tego feralnego momentu. Pierwsze trzy dziesiątki zapowiadały walkę o medale, a następnie przytrafiła się dziewiątka. Gdy szykowałem się do ostatniego strzału, to zorientowałem się, że coś jest nie tak. Po chwili podszedł sędzia, patrzy, a w magazynku nie ma naboju! Nie załadowałem! Podczas igrzysk są ogromne emocje, trudno porównać je z czymkolwiek. Gdybym zamiast czterech włożył pięć naboi, to medal byłby na pewno.

– Nie pytam o tamte odczucia, bo obrażę pana inteligencję.
– Przed kolejnymi zawodami sprawdzałem już magazynki po kilka razy, aby być absolutnie pewnym, że wszystko jest w porządku. Robiłem sobie nawet specjalną kreskę.

– Opłaciło się, bo w Montrealu wywalczył pan złoty medal. Takie złoto dla wytrwałych?
– Niesamowite było już to, że igrzyska w Kanadzie oznaczały wyjazd na drugą półkulę. Dziś oceniając, to mniej więcej tak, jak lot w kosmos! Jadąc tam znałem swą wartość, bowiem mimo rzadkich wyjazdów na Zachód często rywalizowałem z pięcioboistami ze Związku Radzieckiego. Ten optymizm miał solidne podstawy, bo w rywalizacji z ruskimi nigdy nie zajmowałem niższego miejsca niż drugie.

– To w Kanadzie też liczył pan na medal?
– Tak! Jechałem tam jako faworyt, bo dobrze wiedziałem na co mnie stać.

– W związku pięcioboju myśleli podobnie?
– A gdzie tam! Doszło nawet do tego, że nie wysłali mnie na mistrzostwa świata do Meksyku w 1975, bo uznali, że jestem za słaby!

– A wyjazd pewnie był zbyt kosztowny…
– Jakby pan zgadł.

– Na szczęście to sportowiec miał rację.
– Przed biegiem rozmawiałem z dziennikarzem Witoldem Duńskim. Szło mi dobrze, czułem się mocny i…

– Mocny, bo ponoć trenował pan z Bronisławem Malinowskim!
– To prawda, to nawet ojciec chrzestny mojego syna. A redaktor Duński też chyba nie do końca wierzył we mnie, bo gdy zapowiedziałem zdobycie złotego medalu, to rzekł: – Niech pan nie zapesza…

"The Great One". Liczby Wayne'a Gretzky'ego

Czytaj też

Wayne Gretzky w barwach Edmonton Oilers (fot. Getty Images)

"The Great One". Liczby Wayne'a Gretzky'ego

"Potwór" z mikrofonem. 20 lat temu zmarł Zdzisław Ambroziak…

Czytaj też

Zdzisław Ambroziak (fot. PAP/

"Potwór" z mikrofonem. 20 lat temu zmarł Zdzisław Ambroziak…

– Witold Duński sprzeciwił się też bojkotowi igrzysk w Los Angeles…
– Wyrzucono go z posady redaktora naczelnego tygodnika Sportowiec.

– Znów ta cholerna polityka.
– Niestety. Nie ma o czym mówić, ciężkie to były czasy.

– A pan nadal popularyzował pięciobój nowoczesny.
– Co więcej, dwa razy zostałem nawet wybrany na najlepszego sportowca Polski!

– W 1977 i w 1981 roku.
– Tak. Dziś jest to nie do pomyślenia. Formuła dzisiejszych plebiscytów zmieniła się diametralnie. Kiedyś nikt nie zastanawiał się, ile zarabia Deyna lub Boniek, wszystko działo się normalnie. Obecnie wyznacznikiem klasy sportowca jest stan konta bankowego, samochód lub zegarek.

– Pocieszę pana. Także miarą wartości dziennikarza są teraz kciuki i serduszka w mediach społecznościowych. Bez nich ani rusz.
– Cóż, świat bardzo się zmienia i niewiele możemy z tym zrobić.

– A czy to prawda, że w Montrealu odwiedził pana minister Renke?
– Wszystko się zgadza! Było to dwa dni po zdobyciu medalu, a tę niespodziewaną wizytę pamiętam do dziś! Była bodaj druga w nocy, spałem w najlepsze, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Równie zaspany Bolesław Bogdan odezwał się: – Masz gości! Po chwili weszli do pokoju Marian Renke i Bolesław Kapitan. Wręczyli mi kopertę. Byłem zdezorientowany, bo niczego nie podpisywałem, a oficjalnie byliśmy przecież sportowcami – amatorami. – Co to jest? – zapytałem. – Nieważne! – odparł Renke. – Należy ci się za to, co zrobiłeś dla Polski!

– Przepraszam za śmiałość – a ile było w kopercie?!
– Dwa tysiące dolarów.

– A jaka była wtedy przeciętna pensja?
– Około 40 dolarów miesięcznie.

– Pan Marian był więc wyjątkowo szczodry…
– Była to duża suma pieniędzy. Powtórzę więc – Mariana Renkego zapamiętałem jako wspaniałego, ciepłego człowieka, który żył sportem. Z powodu sytuacji politycznej cierpiał podobnie jak my, ale umiał odnaleźć się w każdej sytuacji.

"Potwór" z mikrofonem. 20 lat temu zmarł Zdzisław Ambroziak…

Czytaj też

Zdzisław Ambroziak (fot. PAP/

"Potwór" z mikrofonem. 20 lat temu zmarł Zdzisław Ambroziak…

Najnowsze
Nie żyje mistrz świata. Rywalizował z Polakami
Nie żyje mistrz świata. Rywalizował z Polakami
| Piłka nożna 
Luis Galvan (fot. Getty Images)
Piłkarz Interu stanął w obronie Szymona Marciniaka!
Szymon Marciniak (fot. Getty Images)
Piłkarz Interu stanął w obronie Szymona Marciniaka!
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Decyzja zapadła! Polak pojedzie w Giro d'Italia
Rafał Majka (fot. Getty Images)
Decyzja zapadła! Polak pojedzie w Giro d'Italia
| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe 
Barcelona przed szansą na pięć europejskich trofeów!
Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
Barcelona przed szansą na pięć europejskich trofeów!
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Mistrz Polski skrzywdzony? "Skandaliczna decyzja"
Piłkarze Jagiellonii Białystok (fot. Getty Images)
Mistrz Polski skrzywdzony? "Skandaliczna decyzja"
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Sportowy wieczór (05.05.2025)
Sportowy wieczór (05.05.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Sportowy wieczór (05.05.2025)
| Sportowy wieczór 
Kto zostanie mistrzem Polski? Kluczowa najbliższa kolejka
Raków Częstochowa ma lepszy bilans bezpośrednich spotkań z Lechem Poznań (fot. PAP).
Kto zostanie mistrzem Polski? Kluczowa najbliższa kolejka
Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Do góry