Paweł Wojciechowski jest jednym z najbardziej doświadczonych polskich lekkoatletów. Karierę chciałby zakończyć w trakcie igrzysk w Paryżu. Na razie tyczkarz walczy z urazem pleców, który pokrzyżował plany w sezonie halowym. – Najwidoczniej przekroczyłem pewną granicę – mówi mistrz świata z 2011 roku.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Nie zobaczymy pana w halowym mistrzostwach Polski. Dlaczego?
Paweł Wojciechowski: – Przez uraz. Zaniepokoiłem się. Wszystko wskazuje na to, że wyskoczył mi jeden z dysków i uciskał na nerw. Po raz kolejny odwiedziłem osteopatę. Na szczęście po wizycie czuję poprawę. Od momentu, gdy nabawiłem się kontuzji jeszcze nie trenowałem. W mistrzostwach kraju nie wezmę udziału, ale mogłem odetchnąć z ulgą, bo występy w lecie są niezagrożone.
– Ta sytuacja namieszała w głowie?
– Zdecydowanie. Czułem się bardzo dobrze. Chciałem, by mityng Copernicus Cup był docelowym występem. Tam dyspozycja miała być najlepsza. Wszystko na to wskazywało. Technika z dnia na dzień była coraz lepsza. Niestety, sport niesie ze sobą ryzyko każdego dnia. Najwidoczniej przekroczyłem pewną granicę. Pozostaje czekać na poprawę sytuacji.
– Już wiadomo, dlaczego doszło do urazu?
– Niejednokrotnie rozmawiałem z moim menedżerem Jeffem Hartwigiem (były tyczkarz – przyp. red.) na temat treningów. On obserwuje sportowców od wielu lat. Doszedł do wniosku, że organizm jest gotowy tylko na pewny okres czasu, by eksploatować go dużymi obciążeniami. U mnie wyglądało to tak, że bardzo szybko wskoczyłem na wysoki poziom. Trudno jest się na nim utrzymać przez lata. To widać po mnie. Moje ciało jest zmęczone. Nie oszukam wieku. Coraz trudniej przychodzi przyjmowanie mocnych ćwiczeń. Efektem są urazy.
– Trenuje pan na maksa?
– Trudno jest trenować na maksa, jeśli z tyłu głowy pojawiają się myśli o ewentualnych kontuzjach. Wspólnie z trenerem musimy na tyle zrównoważyć ćwiczenia, by były jak najbardziej optymalne. Dążymy do tego. Nie szarżujemy.
– Na co dzień szkoli pana Włodzimierz Michalski. Wróciliście do współpracy sprzed lat. Jak to funkcjonuje?
– Zaczęliśmy od podstaw. Chcieliśmy wrócić do tego, co było przed laty. Nie zmienia to jednak faktu, że nie będę już tak szybki, jak dziesięć sezonów wcześniej. Staram się cieszyć z wykonanej pracy. Chcę, by skakanie było przyjemnością. Dogadujemy się, a to ważna kwestia.
– Co pana motywuje, by iść na salę treningową? Przecież rozmawiam z mistrzem świata, który nie musi nikomu nic udowadniać...
– Sam się nad tym zastanawiam, ale to chyba miłość do sportu. Nawet, gdy idę na trening, na który nie chce mi się wstać i myślę: "Co ja tutaj robię!?", to wiem, że robię to, co uwielbiam. Gorzej jest, kiedy rozważam, co zrobię po zakończeniu kariery. Ta wizja jest bardziej przykra.
– Funkcjonował pan, jakby był zaprogramowany?
– Wygląda to tak, że trenerzy wymyślają za nas, co mamy robić. My musimy się dobrze zregenerować i wyspać. Profesjonaliści cały czas siedzą na obozach. Budzą się. Idą na gotowe śniadanie. Potem jest trening. Wracają do posprzątanego pokoju. Jedzą. Odpoczywają. I potem znów to samo. O nic nie muszą się martwić. Wszystko jest zaplanowane. Da się do tego przyzwyczaić. To wieczne dzieciństwo. Jeśli ktoś od wieku nastolatka wskoczy na bardzo wysoki poziom to potem może się czuć, jak "wieczne dziecko". Oczy otwierają się, gdy zbliża się zakończenie kariery. Przynajmniej ja tak miałem.
– A propos dzieci... od niemal roku jest pan ojcem. Życie się zmieniło?
– Dla mnie życie dopiero się zaczęło! Czuję wewnętrzną motywację. Pojawiła się dodatkowa energia. Jednak gdy jestem na obozie, budzę się, a syna nie ma obok. Trudno się do tego przyzwyczaić.
– Czuć też, że nadal ma pan chęć rywalizować ze światową czołówką.
– Jasne, że tak! Postanowiłem, że wytrzymam do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Chcę się na nie dostać. Jeśli nie wypełnię minimum, to będę zbierał punkty do rankingu. Nastawiam się na to, iż będę musiał skoczyć 5,82 metra. Z takimi planami wejdę w letni sezon. Mimo dobrych myśli w głowie – wiem, że to mój ostatni sezon.
– Weteran – to dobre określenie?
– Nie będę się obrażał, gdy ktoś mnie tak nazwie. W tym roku wchodzę w wiek weterana. Takie określenie jest uzasadnione.
– Czuje się pan spełniony jako sportowiec?
– Nie.
– Dlaczego?
– Brakuje pokonania bariery 6 metrów i zdobycia medalu z igrzysk olimpijskich. Tego już raczej zabraknie. Chciałbym jednak, żeby moje doświadczenie pomogło przyszłym pokoleniom.
– Możemy być spokojni o młodych polskich tyczkarzy?
– Przyszłością jest Michał Gawenda. Coraz lepiej skaczą Marcin Szczepański i Filip Kempski. Nie ukrywam, że chciałbym w kolejnych latach wkroczyć w nowy świat i szkolić młodzież. To coś, co mnie kręci. Fajnie byłyby kontynuować dobrą tradycję.
– "Trener Paweł Wojciechowski". Brzmi dumnie?
– Fajnie, ale najpierw będę chciał utrzymać rodzinę. Jeśli praca jako szkoleniowiec to umożliwi, pójdę w tę stronę.
– Coraz większa liczba tyczkarzy bez większego kłopotu pokonuje barierę 6 metrów. Zaskoczenie?
– Robi się coraz ciekawiej. Młodzież nie próżnuje. Kiedyś skakanie na 5,80 dawało medale. Teraz? Tacy zawodnicy schodzą na drugi plan. Cieszę się, że trafiłem na mniej wymagające czasy. W sporcie trzeba mieć trochę szczęścia.
– Jak oceni pan postawę Armanda Duplantisa? Czy kolejne rekordy świata to kwestia czasu?
– W tym sezonie halowym nie skoczył jeszcze sześciu metrów. Miał gorsze starty. Ale spokojnie, jego kariera dopiero się zaczyna. Przed nim świetne perspektywy.
1
3:24.34
2
3:24.89
3
3:25.31
4
3:25.68
5
3:25.80
6
3:32.72
1
7.01
2
7.02
3
7.06
7.07
5
7.10
6
7.10
7
7.12
8
7.14
1
4922
2
4826
3
4781
4
4751
4569
6
4487
7
4455
8
4413
9
4400
10
4362
11
4357
12
4277
13
4181
-
1
20.69
2
19.56
3
19.26
4
19.11
5
18.91
6
18.89
7
18.67
8
18.41
1
8:52.86
2
8:52.92
3
8:53.42
4
8:53.67
5
8:53.96
6
8:54.60
7
8:55.62
8
8:57.00
9
9:04.90
9:06.84
11
9:07.20
-
1
1.99
2
1.95
3
1.92
4
1.92
5
1.92
6
1.89
6
1.89
8
1.85
9
1.80
1
3:04.95
2
3:05.18
3
3:05.18
4
3:05.49
5
3:05.83
6
3:08.28
1
1:44.88
2
1:44.92
3
1:45.46
4
1:45.57
5
1:45.88
6
1:46.47
1
7:48.37
2
7:49.41
3
7:50.48
4
7:50.66
5
7:51.46
6
7:51.77
7
7:55.83
8
7:55.83
9
7:56.41
10
7:56.98
11
7:57.18
12
7:59.81
1
2:11.42
2
2:12.20
2:12.59
4
2:12.65
5
2:14.24
6
2:14.53
7
2:14.58
8
2:15.91
9
2:16.10
10
2:17.83
11
2:19.29
12
2:22.28
13
2:23.00
-