W walce wieczoru sobotniej gali Kapeo Rocky Boxing Night w Koszalinie Adam Kownacki (20-4, 15 KO) skrzyżuje rękawice z Kacprem Meyną (11-1, 7 KO), a stawką pojedynku będzie pas zawodowego mistrza Polski w wadze ciężkiej. – To klasyczne starcie doświadczenia z młodością. Faworytem jest Adam, ale gorąco wierzę w sukces Kacpra – powiedział nam promotor Krystian Każyszka, który wspomina długą drogę Meyny do bokserskich sukcesów.
Mateusz Fudala, TVPSPORT.PL: – Gdybym rok temu powiedział panu, że będzie pan pierwszym, któremu uda się ściągnąć Adama Kownackiego do Polski, uwierzyłby pan? W końcu już kilku promotorów próbowało.
Krystian Każyszka, Rocky Boxing Promotions: – Uwierzyłbym. Duże walki i duże gale były moim celem sześć lat temu, kiedy zaczynaliśmy. Zakładaliśmy, że dojdziemy do takich momentów jak ten i głęboko wierzymy, że to dopiero początek większych gal.
– Trudno było namówić Kownackiego na występ w Polsce?
– Nie, nie było żadnego problemu. Negocjacje przebiegły pomyślnie, Adaś to bardzo fajny człowiek i podszedł do tego bardzo pozytywnie. Szybko się dogadaliśmy.
– Kiedy w ogóle powstał ten pomysł na walkę Meyny z Kownackim?
– Po tym, jak Kacper zdobył pas WBC Francophone (Meyna wywalczył te trofeum w czerwcu 2023 roku na gali w Żukowie, gdzie wygrał przez TKO w 9. rundzie z Krzysztofem Twardowskim – red.). Szukałem dla niego solidnego wyzwania i postanowiłem odezwać się do Adama Kownackiego. Wiadomo, to bardzo doświadczony zawodnik, Kacper jeszcze nie walczył z takim rywalem. Wiemy, na co się piszmy, ale weszliśmy w to, bo wierzymy w sukces. Widziałem, że zarówno dla bukmacherów, jak i większej części środowiska bokserskiego nie jesteśmy faworytami, ale to nie jest problem, bo lubimy startować z pozycji underdoga. Nie tylko w ringu, ale też jako organizacja lubimy wyzwania i rywalizację.
– Dlaczego w stawce pojedynku nie będzie pasa WBC Francophone?
– Nie dostaliśmy zgody od federacji WBC z tego względu, że Adam w ostatniej walce przegrał. Zasady są takie, że o pas mogą walczyć zawodnicy, którzy wygrali swoje ostatnie walki.
– Macie w planach ewentualne obrony tego pasa przez Kacpra?
– Tak, jak wygra z Kownackim, to będziemy analizować co dalej. Jestem w stałym kontakcie z WBC, teraz najważniejsza jest sobotnia walka. Później będziemy rozważali różne scenariusze.
– Zanim porozmawiamy o Kacprze, chciałbym jeszcze dopytać o samą galę. Dlaczego Koszalin? Inne miasta wchodziły w grę?
– Tak, jedną z opcji była Ergo Arena w Trójmieście. Byłem nawet bliski podpisania umowy, ale odezwał się do mnie Marcin Kozak z Imperiall Resort&MediSpa, który nas gości. Chciał pokazać mi halę w Koszalinie, jak twierdził, obiekt uszyty pod ten event. Nie ukrywam, że trochę obawiałem się tej Ergo Areny, tam jest ponad 11 tysięcy krzesełek. Można oczywiście rotować sektorami, ale i tak celowałem w sprzedaż rzędu 3-5 tysięcy biletów. Do organizacji tego wydarzenia w Koszalinie namówił mnie również prezydent tego miasta Piotr Jedliński, który objął galę patronatem i bardzo nas wspiera. Nieustannie pomaga nam również Robert Roda z firmy Kapeo, która jest partnerem tytularnym wydarzenia.
– Jakiej frekwencji się spodziewacie?
– Będzie wyprzedana cała hala, myślę że około 4 tysięce biletów. Zostało nam około 20 wejściówek vipowskich, a mieliśmy ich 500, oraz około 300 zwykłych. Pierwszy raz w historii organizacji zastosujemy także strefę ultra VIP, gdzie będzie dodatkowo 200 miejsc. Stolik kosztuje 20 tysięcy złotych, a w grudniu, tuż po ogłoszeniu tej gali, w ciągu tygodnia sprzedałem 9 stolików z pierwszego rzędu!
– Czym się różni bilet ultra VIP od VIP? W strefie ultra VIP serwują lepsze drinki?
– Ha, ha, nie... To będzie wygrodzona strefa z dodatkową ochroną, bo spodziewamy się wielu celebrytów. Strefa będzie też inaczej przystrojona, będzie inny serwis, większy prestiż. Dodatkowo, osoby ze strefy ultra VIP będą mogły poruszać się po całej hali.
– Jak to jest możliwe, że wasza grupa podaje całą kartę walk na kilka tygodni przed galą? To rzadkość w Polsce.
– Po prostu szanujemy zawodników i kibiców. Staramy się kontraktować i ogłaszać te zestawienia odpowiednio wcześniej, by każdy miał równe szanse. Tak naprawdę mamy już podpisanych kilka walk na kolejną galę, którą ogłosimy w sobotę w Koszalinie. Będą to walki o pasy, także o WBC. U nas wszystko jest zaplanowane dużo wcześniej.
– W Koszalinie bardzo ważny pojedynek czeka Mateusza Polskiego (5-1, 3 KO), który wraca po pierwszej porażce w karierze.
– Mateusz musi wrócić na zwycięską ścieżkę, żeby potem można było planować coś dalej. A nie ukrywam, że mamy wobec niego duże plany. Oprócz tego, to co mnie osobiście "grzeje", to walka Artura Bizewskiego (8-0, 4 KO) z Marcinem Sianosem (debiut), czyli pojedynek boks kontra MMA. Sianos to ogromny chłop, waży 130 kg i ma potężny cios. Wiem, że jest dobrze przygotowany, miał obóz kondycyjny w górach, a w wywiadach odgraża się, że znokautuje "Bizona". Spodziewam się efektownej walki, może nie będzie to piękny technicznie pojedynek, ale za to w ringu skumuluje się masa złych emocji. To może być taka uliczna bójka na tej gali.
– Pierwszy tegoroczny pojedynek stoczy Nikodem Jeżewski (23-2-1, 10 KO), który początkowo miał walczyć z Michałem Bołozem (5-7-2, 5 KO). Ostatecznie zmierzy się z Czechem Adamem Kolarikiem (6-5, 6 KO).
– Niestety, Bołoz wypadł z karty. Rywal ma dodatni rekord, nie jest to jakiś mega doświadczony zawodnik w porównaniu do Nikodema, ale wszystkie walki, które wygrywał, kończył przed czasem. To oznacza, że dysponuje mocnym ciosem, przecież w prezencie tych nokautów nie dostał. Bardzo ciekawie zapowiada się także walka Kajetana Kalinowskiego z Łukaszem Staniochem o pasy zawodowego mistrza Polski i WBC Francophone w wadze półciężkiej.
– Wróćmy do walki wieczoru. Kiedy pan poznał Kacpra Meynę?
– Około sześć lat temu. Kolega zaprowadził mnie na jego walkę. Zobaczyłem, że pomimo braków w technice jest bardzo zawzięty i ma duże serce do walki. Ma w sobie to coś, jak taki kaszubski czołg prze do przodu. To mi się spodobało. Dostał od nas szansę przystąpienia do turnieju wagi ciężkiej (grupa Rocky Boxing Night zorganizowała turniej w latach 2019-2021. Wzięło w nim udział 8 zawodników, a nagrodą główną było 100 tys. złotych i kontrakt zawodowy. Zwycięzcą został Mateusz Cielepała – red.). Musiał się do niego zakwalifikować, nie dostał niczego za darmo. Przeszedł całą drabinkę i doszedł do finału, w którym jedną rundą przegrał z Cielepałą.
– Słyszałem, że bardzo przeżywał tę porażkę.
– Strasznie! Po tej walce płakał, mówił, że ta porażka zabrała mu marzenia, pamiętam to jak dziś... Ale trudno się dziwić. To chłopak pochodzący z biedy, zaczynał w podartych butach, dwa rozmiary za dużych, nie miał nic. Marzył o tej wygranej, kontrakcie zawodowym, dodatkowo mógł całkiem nieźle zarobić. Nie udało mu się to, ale ta porażka była dla niego niczym wielki motywacyjny kop. Nie załamał się, wyciągnął wnioski i zmienił trenera od przygotowania fizycznego, który przed tamtą walką go "zajechał". Poukładał sobie wszystko na nowo i teraz krok po kroku idziemy w górę. Mało kto wie, że on ma dopiero 24 lata. Jest najmłodszym zawodnikiem w TOP 40 rankingu WBC!
– W wadze ciężkiej to jeszcze dzieciak.
– Dzieciak, ale ma ambicję i niczego się nie boi. To ja muszę studzić jego zapał, bo on pojechałby praktycznie do każdego na świecie. Mieliśmy ofertę walki z Agitem Kabayelem (24-0, 16 KO) o pas mistrza Europy wagi ciężkiej. To było zaraz po tym, jak wywalczył pas WBC Francophone. Ten wyśmiewany w Polsce pas sprawił, że otrzymaliśmy szansę walki o tytuł EBU!
– Domyślam się, że oferta dotyczyła walki w Niemczech?
– Tak. Agita znam dobrze, to bardzo mocny zawodnik i uznałem, że nie jest to odpowiedni moment, by ryzykować. Jeśli widzę szansę na zwycięstwo w stosunku powiedzmy 40 do 60, tak jak w przypadku pojedynku z Kownackim, to wchodzę w to. Ale jak jest 20 do 80, to nie ma to sensu.
– Dlaczego podpisał pan kontrakt promotorski z Meyną, mimo że nie wygrał turnieju wagi ciężkiej?
– Starałem się pomóc każdemu zawodnikowi, który brał udział w turnieju. Pamiętam, że wysłaliśmy Kacpra i Kubę Sosińskiego na sparingi do Anglii. Kamil Sokołowski, który był na miejscu, powiedział mi, że warto zwrócić uwagę na Kacpra. Że to materiał na dobrego zawodnika, ma to coś i żeby się nawet nie zastanawiać, tylko jak najszybciej go podpisywać. Wtedy po raz pierwszy zapaliła mi się lampka kontrolna. Później Kacper pojechał na sparingi do Warszawy, już nie pamiętam czy miał trenować z Arturem Szpilką, czy z Izu Ugonohem. Po dwóch dniach zadzwonił i powiedział, że sparuje z jednym i drugim. Miał tam zostać na tydzień, a poprosili go, żeby został dłużej, bo tak byli zadowoleni z jego pomocy. Po tych sparingach wydzwaniali do niego inni promotorzy, proponowali mu podpisanie kontraktu. Ale Kacper wolał związać się z nami.
– Można powiedzieć, że jesteście sąsiadami, bo pan mieszka w Kościerzynie, a Kacper w położonym nieopodal Gołubiu. To miało wpływ na jego decyzję?
– Po prostu mamy do siebie pełne zaufanie. Traktuję go jak syna, bo trochę przypomina mi mnie w młodości. Też jestem chłopakiem z biedy, niczego w życiu nie dostałem za darmo i do wszystkiego musiałem dojść sam. Pod tym względem jesteśmy podobni, dlatego nie ukrywam, że darzę Kacpra dużym sentymentem.
– To prawda, że stoczył zaledwie 12 walk w boksie amatorskim?
– Myślę, że tych pojedynków było ze 20, może 30. On częściej sparował. Bardzo dużo jeździł po Polsce, sparował z zawodowcami. W 2018 roku w Grudziądzu zdobył Puchar Polski.
– Jego pierwszym trenerem był Sylwester Napientek, obecnie trenuje z Maciejem Brzostkiem.
– Zgadza się. Trenował z Sylwestrem przez cztery lata, to z nim w narożniku wywalczył Puchar Polski. Później przez około trzy, cztery miesiące trenował go Marcin Rekowski. "Reksiu" trochę z nim nawet posparował i też zwracał mi uwagę, że to ciekawy materiał na zawodowca. Później zapadła decyzja, że będzie trenował w Gdańsku z Maćkiem Brzostkiem. Po pierwszym treningu wytworzyła się chemia między trenerem i zawodnikiem i do dziś pracują razem. Codziennie dojeżdża z Gołubia do Gdańska, w jedną stronę to półtorej godziny drogi, ale teraz to można powiedzieć, że to luksus.
– Dlaczego?
– Kacper jest murarzem z wykształcenia i kiedy brał udział w turnieju wagi ciężkiej, normalnie pracował. To wyglądało tak, że murował domy w Gdańsku, po pracy musiał czekać trzy godziny na trening. Trenował i dopiero w nocy wracał do domu.
– Nadal para się murarką?
– Bardziej we własnym zakresie, bo wiem, że niedawno z tatą wybudowali dom. Ale w tym momencie nie musi pracować i może w pełni skupić się na boksie. Od dwóch lat jest wspierany przez wójta gminy Stężyca Tomasza Brzoskowskiego, otrzymuje stypendium, dzięki czemu nie musi już jeździć na fuchy. Jest pięściarzem na pełen etat.
– Ale zajmuje się chyba nie tylko boksem, bo widziałem, że służy w Ochotniczej Straży Pożarnej w Gołubiu?
– Zgadza się, jest czynnym strażakiem. Kacper ma gołębie serce, dobry charakter i lubi pomagać innym. Dlatego też tak chętnie udziela się w akcjach charytatywnych.
– Po tym, jak poniósł porażkę z Mateuszem Cielepałą w finale turnieju wagi ciężkiej dużo osób mówiło panu, że nie warto w niego inwestować?
– Sporo osób go skreśliło. Do mnie też podchodzili, mówili, że nie ma talentu itd. Ale byłem przekonany, że to był wypadek przy pracy, bo przecież widziałem, jak prezentował się na sparingach. Wiedziałem, że stać go na więcej, poza tym cały czas miałem w głowie to, że on miał wtedy dopiero 21 lat. Nie skreśliłem go, dałem mu szansę, możliwości rozwoju i dzisiaj jest tu, gdzie jest – w przededniu walki z Adamem Kownackim. Życzę mu z całego serca, żeby wygrał.
– Jak znosi to pod kątem psychicznym? Nie ma co ukrywać, że zainteresowanie mediów i kibiców jest większe, niż przed jego poprzednimi walkami.
– W 100 procentach jest skoncentrowany na pojedynku. Liczy się tylko ring i rywal. O jego mental nikt nie musi się obawiać, zapewniam.
– Po ewentualnej wygranej macie plan, by Meyna kolejne walki toczył w Stanach Zjednoczonych? Rok temu mówiło się o możliwym pojedynku Kacpra z Damianem Knybą o pas zawodowego mistrza Polski na gali Top Rank w USA.
– Nie... Nam jest dobrze w Polsce. Myślę, że Kacper ma tutaj o wiele większe wynagrodzenie, niż to, co proponowało mu Top Rank za walkę z Knybą. Zostając tu, wyjdzie na tym dużo lepiej. Jeśli będziemy mieli możliwości finansowe sprowadzać tutaj odpowiednich rywali, to nigdzie nas nie ciągnie. Oczywiście, to nie jest tak, że całkowicie się zamykamy, bo jeśli pojawi się ciekawa propozycja, to ją rozważymy. Jednak w tym momencie jesteśmy skoncentrowani na budowaniu własnej marki w Polsce, by w przyszłości organizować jeszcze większe wydarzenia.
– Wyobraża sobie pan, by ta walka zakończyła się werdyktem sędziów?
– Chyba nie... Pamiętam walki Kownackiego sprzed kilku lat. Kacper bardzo mi go przypominał. Chodzi mi o styl walki, nieustanną presję w ringu itd. Teraz udało mi się ich zestawić w największym evencie w historii grupy. I nie mogę doczekać się tego pojedynku!