Podczas Bekkelagsrennet – zawodów na półtora tysiąca skoczków narciarskich – pod uczestnikami nagle zawaliła się wieża rozbiegu. To cud, że nikt nie zginął. Mniej szczęścia wskutek następujących po tragedii decyzji miały same norweskie skoki. Nie bez przyczyny środowisko nazwało 6 marca Czarną Niedzielą. W mekce dyscypliny uważają, że to był początek ich końca. W piątek rusza Raw Air. Teraz norweskie skoki mają jeszcze większy kryzys.
Rusza turniej Raw Air. Sprawdź terminarz. Kiedy skaczą Polacy w Pucharze Świata?
Od dwóch lat norweska kadra skoczków nie może znaleźć głównego sponsora. Po ponad dekadzie pracy nagle okazało się, że trucicielem środowiska – przynajmniej według zawodników – ma być Alexander Stoeckl. Czyli trener, który zrobił z tej drużyny jeszcze większą potęgę niż wcześniej zdołał Mika Kojonkoski. Na Austriaka już zapadł wyrok, tylko został odroczony. Co więcej, z zadłużonego okrętuucieka również Clas Brede Brathen – twarz i menadżer zespołu, który pozostaje w konflikcie z Norges Skiforbundet, tzn. Norweskim Związkiem Narciarskim. W Norwegii skoki narciarskie znaczą coraz mniej. Kolejne ośrodki szkoleniowe pustoszeją, trybuny Holmenkollen świecą gołym betonem podczas Pucharu Świata, a liczba licencjonowanych zawodników jest dziś dwukrotnie mniejsza niż taka, którą chwalą się w kickboxingu.
Ten rozkład w państwie-mekce narciarstwa klasycznego nie jest nowy.
– Wszystko zaczęło się 6 marca 1960 roku – opowiedział TVPSPORT.PL Petter Tenstad, komentator tamtejszego Viaplay. A wcześniej tę datę norweskie media wskazały w tuzinach artykułów.
Skocznia w Oslo zawaliła się pod zawodnikami. Cud, że nikt nie zginął
Wtedy jeszcze, w czasach głębokiego stylu klasycznego, swetrów i białych koszul zamiast kombinezonów, krajowe konkursy przyciągały tak dużo skoczków, że trwały od świtu do wieczora. Na Bekkelaget w Oslo tamtej niedzieli zgłosiło się ich aż półtora tysiąca. Były największą tego typu imprezą w sezonie, tak wielką, że po latach o fenomenenie "chłopięcego Holmenkollen" studenci wciąż piszą prace dyplomowe. Półtora tysiąca – to nie pomyłka. To tyle, ile wynosi suma osobostartów we wszystkich zawodach indywidualnych męskiego PŚ 2023/24. Przy czym teraz w elicie FIS zwykle skaczą ci sami. A tam było ich tylu jednocześnie.
Bekkelaget SK – ośrodek, który długo później wychował m.in. słynnego Philippa Sjoenna – wtedy był w kraju szalenie popularny. Miał trzy piękne, drewniane skocznie: K60, K40 i K20, a później jeszcze czwartą dla dzieci.
Jednak w Czarną Niedzielę sześć tysięcy kibiców zobaczyło, że ze środkowym rozbiegiem coś jest nie tak. W sensie, że nagle zniknął z ich oczu.
"W trakcie konkursu na wieży stało 15-20 podnieconych dzieciaków, czekających na skok, z nartami u boku. I wtedy drewniany rozbieg nie wytrzymał. Zawalił się, a z nim ci zawodnicy. Zapanowała panika, a wraz z nią akcja ratunkowa. Wszystkich trzeba było odwieźć do szpitala, zawody były skończone. Ci, którzy spadli, mieli połamane kości, część nie wróciła na skocznie, część spędziła w klinikach dłuższy czas" – opisał po latach sprawę dziennik "Aftenposten".
Autor artykułu dodał również od siebie: – to cud, że nikt nie zginął.
Jednak Norges Skiforbundet rozpatrywała sprawę inaczej. Kiedy stało się pewne, że nie będzie ofiar, zaczęto pytać, jak sprawić, żeby rozbiegi po prostu już się nie zawalały. Niestety, to było pytanie, które norweskie skoki jednocześnie zaczęło ratować, jak też zabijać.
Czarna Niedziela skoków narciarskich. 80 procent skoczni zamknięto na zawsze
– Czarna Niedziela uruchomiła ogólnokrajową akcję inwentaryzacji skoczni. To znaczy, wszystkie z miejsca zamknięto do czasu sprawdzenia, czy one w ogóle nadają się do użytkowania. I wiele nie było – opowiada Tenstad.
"Aftenposten" wskazuje, że w samym Oslo po katastrofie z miejsca zamknięto ok. 80 procent czynnych do tamtej pory obiektów. Zwłaszcza tych z drewnianymi wieżami rozbiegowymi. To był brutalny, ale konieczny krok. Sprawę potraktowano bardzo poważnie. Skoro federacja kazała coś zrobić, to zrobiono – najczęściej z pomocą pił łańcuchowych. Odbudowano tylko kilka z nich. Tak było w całej Norwegii. Bekkelaget szczęśliwie się obroniło i nowe rozbiegi postawiono już na metalowych filarach. Jednak w 1974, czyli ledwie po dekadzie, skoki przegrały tam z projektem drogi szybkiego ruchu. Dziś zostało zbocze, ścieżka między drzewami i pamiątkowa tabliczka. To tyle. Sam klub przeniósł się na Brannfjell. Tam też już się nie skacze.
"Ta katastrofa budowlana zdarzyła się w być może najgorszym momencie w kontekście ekscytowania młodych sportowców" – tak w ujęciu ogólnokrajowym problem opisały po czasie media.
– Wszystko, bo w tym samym czasie, w którym miała miejsce, w biegach zniesiono zakaz mierzenia czasów juniorom. Uznano, że ci jednak są zdolni do tego, aby ścigać się już w tak młodym wieku. I gdy to się stało, dzieci zaczęły na potęgę biegać, porównywać czasy, sprawdzać wydolność. A coraz mniej chętnie skakać i porównywać odległości – zauważa taką korelację Tenstad.
Wspomina się też, że okres Czarnej Niedzieli przypadł na technologiczną zmianę w sprzęcie. Drewniane narty, których jedna para dotąd służyła początkującym do wszystkiego, zastąpiły te z tworzyw. Coraz bardziej różne, coraz bardziej wyspecjalizowane. Niestety jako prezenty dzieci zaczęły raczej dostawać te do biegania. Długie, te do skoków, były droższe i mniej poręczne. Poza tym skocznie w okolicy – na których można by ich użyć – i tak wycięto już piłą.
Początek upadku norweskiej potęgi. Biegi wygrały bitwę o dziecięce serca
– To, że za skokami nie poszedł biznes pod masowego turystę lub amatora, tak jak za biegami czy zjazdami, jest ich największym przekleństwem i zagrożeniem – ta diagnoza Brathena w tym kontekście pasuje jak ulał. To w tym problemie odchodzący menedżer upatruje degrengolady dyscypliny. Choć to rzecz jasna tylko jeden z powodów, przez które mekka skakania dziś ledwo trzyma się na nogach.
Tymczasem biegi dla Norwegów cały czas były dostępne. Przez pół wieku generowały ruch w sprzęcie, modzie i turystyce. Zbliżały społeczeństwo. Skoki przeciwnie, od 6 marca 1960 już prawie wyłącznie je od siebie oddalały. Tworzyły kolejne, coraz wyższe mury, które należało przeskakiwać, aby w ogóle ich spróbować.
– Jeździmy tam, oglądamy te miejsca. I regularnie bywa tak, że w środku śnieżnej zimy skocznie kryją zaspy. Tam, gdzie niedawno było życie, nagle zaczęło go brakować – mówi wprost Artur Bała, skoczniołaz z grupy inSJders. – Nawet piękna K120 w Renie, dotąd perła na liście obiektów, zrezygnowała z organizacji Pucharu Kontynentalnego. Przeniesiono go do Lillehammer, mimo że już raz tej zimy to miasto go gościło.
6 z 52 – oto statystyka skoczni w Oslo. Raw Air pudruje rzeczywistość. Coraz słabiej
Obecnie w Oslo – poza Holmenkollen – skacze się już tylko w pięciu lokalizacjach. Z co najmniej 52 (!), choć baza archiwum skisprungschanzen.com z pewnością nie jest nadal kompletna. Szacuje się, że w sumie działało w tym mieście ponad 350 skoczni. Teraz działa 15.
– Oczywiście, niektóre ośrodki zyskują nowe oblicze. Właśnie przed MŚ przebudowano Granasen w Trondheim, mają też nowe obiekty w Mo i Rana czy Voss. Wciąż efektowne jest Holmenkollen. Choć to symptomatyczne, że po 13 latach od ostatnich mistrzostw na tej skoczni środowisko nadal nie może doprosić się o igelit – wskazuje Bała.
Przed startem Raw Air – nazywanego "najbardziej intensywnym turniejem w skokach" – norweskie skoki mają jednak dużo więcej nadziei. Po pierwsze na to, żeby przyszli kibice. Po drugie, żeby wyzdrowiał król i może znów przyszedł na zawody. Po trzecie, żeby w końcu znalazł się sponsor. Dopiero na czwartym miejscu jest odbudowa ośrodków i duże nabory do grup. Choć jeśli te umierają pomimo posiadania aktualnego mistrza olimpijskiego i aktualnego zdobywcy kryształowej kuli, marketingowo mogą być już nie do wskrzeszenia.
Nawet nagrody za Raw Air są już mniejsze niż wcześniej – z pierwotnych 60 tys. euro dla zwycięzcy dziś jest już tylko 40 tys. Ale przynajmniej – bronią się organizatorzy – tylko w tym turnieju latają kobiety.
W sobotę w Oslo pierwszy konkurs Raw Air. Finał imprezy zaplanowano na 17 marca w Vikersund. Relacje na żywo na TVPSPORT.PL.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.