Ethan Katzberg nie zatrzymał się po tytule mistrza świata. W sobotę Kanadyjczyk rzucił młotem na 84,38 metra – najdalej na świecie od 16 lat. Tuż przed igrzyskami w Paryżu eks-koszykarz wypracował życiówkę lepszą od rekordu Polski. Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki mają kłopot. W karierach naszych asów pojawił się do pokonania "final boss", jak w komputerowej grze. I nikt nie wie, jak bardzo mocny może jeszcze być.
Kulisy pracy duetu marzeń. Trener o Natalii Kaczmarek: to lato? Widziałem stoper
Porównanie Ethana Katzberga do komputerowego olbrzyma do pokonania powinien zrozumieć zwłaszcza Paweł Fajdek – fan komputerowych rozgrywek. Na konsolach to klasyka gatunku: gdy już myślisz, że jesteś blisko celu, w ostatniej misji pojawia się potwór, na jakiego trudno znaleźć sposób. I czasami wyświetla się napis "game over". Wtedy cały etap należy przejść od nowa.
Gdyby olimpijski rzut młotem był grą komputerową, to Katzberg w zabawie Polaków właśnie pokazał się na horyzoncie. To on dla obu weteranów stał się "final bossem".
Kwiecień młotom nie przeszkadza. Ethan Katzberg poszedł po wszystko
Celowo napisaliśmy, że to dopiero teraz. Bo w ubiegłym roku, kiedy wówczas 21-latek zostawał w Budapeszcie mistrzem świata, jego życiówka – 81,25 metra – na nikim nie robiła jeszcze wrażenia. Teraz robi nawet na tych, którzy na co dzień nie śledzą rzutu młotem.
84,38 m Katzberga znienacka stało się dziewiątym wynikiem w historii lekkoatletyki.
Wojciech Nowicki, który po swojemu – czyli po cichu – wykonuje przed igrzyskami mrówczą pracę, może zachowywać spokój. Pogratulował Kanadyjczykowi w Internecie, docenił młodziana. Jednak on zdążył tę grę przejść trzy lata temu w Tokio. Białostoczanin już jest mistrzem olimpijskim, największy sportowy cel ma już de facto z głowy. Tego lata może co najwyżej zrobić to jeszcze raz. Fajdek jest w odwrotnej sytuacji. Dwa razy – w Londynie i Rio – przegrywał z samym sobą i dopiero za trzecim razem zdobył brąz. To jasne, że dla pięciokrotnego mistrza świata taki kolor krążka nie może być pełnią szczęścia.
– Mam mocne cele na ten rok – sam zapowiedział w TVPSPORT.PL. – Myślę, że wciąż stać mnie na rzucanie po 83,5 metra.
– Dostał prztyczka w nos. Jego stać już teraz na dużo dalsze rzucanie – tonuje emocje Szymon Ziółkowski w rozmowie z Interią. – Ja też w karierze miałem takiego dzieciaka, który zaczął być mocny. Był nim Paweł.
Gdyby takie zapowiedzi, jak ostatnia Fajdka na łamach naszej strony, znalazły odzwierciedlenie w mityngach, to historycznie patrząc, od 1992 roku i Barcelony taki rezultat zawsze dawałby złoto. Ostatnim mistrzem olimpijskim, który rzucił dalej niż 84 m, był w Seulu Siergiej Litwinow. A to były jeszcze czasy, gdy na wielkiej scenie dominowały NRD i ZSRR, a wraz z nimi całe zastępy medyków-magików.
Problem w tym, że od niedzieli w 83,5 m jako gwarant złota można było nieco zwątpić.
Nie wiemy, czy Katzberg, o którego złocie Fajdek powiedział nam, że był kwestią "dobrego dnia", czytał rozmowę z polskim mistrzem. Tak czy inaczej, na mityngu w Nairobi kolos z wąsem naprężył muskuły na oczach obu Polaków. Oni też tam startowali. Wojciech w konkursie stracił do niego 5,24 m, a Paweł – aż 8,56 m! Oczywiście, mamy dopiero kwiecień. To nie pora, żeby błyszczeć. Z drugiej strony, w kalendarzu Katzberga trwa przecież ten sam miesiąc. Jemu wczesna wiosna nie przeszkodziła. Pięć razy jednego dnia poprawiał swoją życiówkę.
Katzberg miał być koszykarzem. Rzadkość: być i dużym, i skoordynowanym
Takie postępy – a już teraz mówimy o kolejnym spektakularnym kroku naprzód w karierze tego chłopaka – z miejsca budzą wątpliwości. Po pierwsze, dopingo-sceptyków. Po drugie, czy Ethan przypadkiem nie wystrzelił za wcześnie.
Tyle tylko, że przed rokiem z trenerem Dylanem Armstrongiem trafili z formą idealnie w finał MŚ. A że złoto u pań zdobyła jeszcze Camryn Rodgers (też Kanadyjka), to boleśnie dla Europy upadł mit, że ci z Ameryki mocni są przeważnie u siebie. Budapeszt leży w końcu u nas, a Nairobi – w Afryce. Portugalia, gdzie Katzberg siedział ostatnio na zgrupowaniach, przygotowując się do tego sezonu, to też strefa czasowa bliska naszej. Zresztą, nowy książę młota prawdopodobnie zostanie tu już aż do Paryża. 18 maja ma przyjechać na Stadion Śląski – na 70. Memoriał Janusza Kusocińskiego.
– On ma rewelacyjne parametry budowy ciała. I mocną głowę, nie pęka przed wielkimi – komplementowała go przed rokiem, jeszcze przed złotem w Budapeszcie, trenerka Nowickiego Joanna Fiodorow.
Chłopak z Nanaimo, z wyspy Vancouver, właśnie przez parametry został zauważony dla rzutu młotem. To jego – jeszcze chudzielca – Armstrong wypatrzył, wmawiając mu siedem lat temu, że w koszykówce panuje za duża konkurencja, podczas gdy w młocie – przy równie ciężkiej pracy – może zadziwić świat. I zadziwił.
– On najpierw zainteresował się rzucaniem dzięki ojcu, który trenował już jego siostrę. Miał i wzrost, i szybkość, i chęci. To rzadka kombinacja. Potem wystarczyło zbudować technikę, masę i reaktywność. Tak okazało się, że miałem rację – cieszył się przed rokiem szkoleniowiec. Dodawał też: – to, gdzie dzisiaj jesteśmy z Ethanem, jest też robotą Anatolija Bondarczuka. Były mistrz nadal czasami patrzy na to, jak i ile trenuje Katzberg.
Teraz będzie już plecak oczekiwań. Polakom i tak będzie potrzebne coś ekstra
Ukrainiec Bondarczuk, obecnie wciąż krzepki 84-latek, do dzisiaj mieszka w Kanadzie. On ma swoje młociarskie złoto – z Monachium w 1972 roku. Armstrong zatrzymał się na brązie z Pekinu, z tego samego konkursu kuli, który wygrał Tomasz Majewski. W tle jest jeszcze jego żona, Jewgienija Kołodko. Ona też miałaby medal – z Londynu – lecz MKOl odebrał go jej po wykryciu dopingowego skandalu.
– To jasne, że celem Ethana jest dołączenie do grona medalistów. Zobaczymy, gdzie nas to wszystko zaprowadzi – deklaruje teraz Armstrong.
– Tam już tak łatwo nie będzie. Tam będzie już nosił plecak z oczekiwaniami innych – mówiła Fiodorow.
To może być szansa dla Polaków. Polaków, którzy życiówki powyżej 84 metrów na razie nie mają, za to po dekadzie występów w wielkich imprezach doskonale wiedzą, czym grozi trema w momencie wielkiej próby. Pytanie tylko, czy ta zdolność do wygrywania ze stresem okaże się wystarczająca. Czy w Paryżu do triumfu tym razem nie będzie potrzebne coś ekstra.
– Jestem i będę spokojny – mówił nam niedawno Nowicki.
– Kenia mi jednak nie służy. Czas wracać i przygotować się do startów w maju – napisał na Instagramie Fajdek.
Memoriał Kusocińskiego, a później igrzyska olimpijskie pokażemy w Telewizji Polskiej.
1
3:24.34
2
3:24.89
3
3:25.31
4
3:25.68
5
3:25.80
6
3:32.72
1
7.01
2
7.02
3
7.06
7.07
5
7.10
6
7.10
7
7.12
8
7.14
1
4922
2
4826
3
4781
4
4751
4569
6
4487
7
4455
8
4413
9
4400
10
4362
11
4357
12
4277
13
4181
-
1
20.69
2
19.56
3
19.26
4
19.11
5
18.91
6
18.89
7
18.67
8
18.41
1
8:52.86
2
8:52.92
3
8:53.42
4
8:53.67
5
8:53.96
6
8:54.60
7
8:55.62
8
8:57.00
9
9:04.90
9:06.84
11
9:07.20
-
1
1.99
2
1.95
3
1.92
4
1.92
5
1.92
6
1.89
6
1.89
8
1.85
9
1.80
1
3:04.95
2
3:05.18
3
3:05.18
4
3:05.49
5
3:05.83
6
3:08.28
1
1:44.88
2
1:44.92
3
1:45.46
4
1:45.57
5
1:45.88
6
1:46.47
1
7:48.37
2
7:49.41
3
7:50.48
4
7:50.66
5
7:51.46
6
7:51.77
7
7:55.83
8
7:55.83
9
7:56.41
10
7:56.98
11
7:57.18
12
7:59.81
1
2:11.42
2
2:12.20
2:12.59
4
2:12.65
5
2:14.24
6
2:14.53
7
2:14.58
8
2:15.91
9
2:16.10
10
2:17.83
11
2:19.29
12
2:22.28
13
2:23.00
-