Sześć medali, które polscy lekkoatleci wywalczyli w mistrzostwach Europy, to najsłabszy wynik od 12 lat i deszczowych Helsinek. Podobnie jest z klasyfikacją punktową za miejsca 1-8 – pierwszy raz w historii dorobek w niej jest skromniejszy niż liczba wysłanych reprezentantów. Oczywiście, w roku olimpijskim poziom ME był świetny, a gwiazdy kadry celują w Paryż. Martwi bezbarwność tych, którzy na dużą scenę dopiero zamierzają wejść. Dla nich Rzym nie był treningiem, lecz imprezą docelową.
Niezwykły bieg 19-latka. To trzeci wynik w historii lekkoatletyki!
Z polskich lekkoatletów, którzy pojechali wystąpić w Rzymie, jak zawsze byliśmy dumni. To tam – na Stadio Olimpico – Natalia Kaczmarek poprawiła 48-letni rekord Polski Ireny Szewińskiej i pierwszy raz w karierze w biegu na 400 metrów została królową Europy. To tam Ewa Swoboda sięgnęła po upragniony medal ME. To tam Pia Skrzyszowska zbiła życiówkę o 0.09 sekundy i stała się już drugą najszybszą krótką płotkarką w historii – z wyraźnym sygnałem, że świat powinien się jej przyglądać. Także we Włoszech do 11 urosła seria wielkich imprez Wojciecha Nowickiego, z których wrócił z medalem, to tam Anita Włodarczyk raz jeszcze przesunęła granicę sportowej długowieczności, a Michał Haratyk – nieoczekiwanie trzeci w kuli – pierwszy raz od dawna powiedział, że poczuł technikę "jak u starego siebie". Czyli może się odblokował.
To wszystko są kwestie, które przynoszą Polsce dumę.
Jednak ten akapit był nieco za krótki.
Polski niedosyt po ME w Rzymie. I rzadka szczerość: byłem dzisiaj żałosny
Oczywiście znaków optymizmu po ME jest więcej, bo do Włoch każdy pojechał ze swoimi małymi celami. Anna Wielgosz na 800 m ustanowiła życiówkę i wypełniła minimum kwalifikacyjne na igrzyska. Wspólnie z Angeliką Sarną finał skończyły za podium, niemniej jako pierwsze Polki od 30 lat stawiły się w tej konkurencji w duecie w walce o medale. Życiówkę w półmaratonie – choć ta niewiele jej dała – ustanowiła Aleksandra Lisowska, a w męskim chodzie na 20 km okazale wystąpił Maher Ben Hlima. Cieszy, że wielki charakter pokazała na płotkach Klaudia Wojtunik. Że odwagą taktyczną wykazała się na 1500 m coraz lepsza Aleksandra Płocińska, że coraz większą jakość prezentuje Kinga Gacka – kto wie, czy już nie element podstawowego składu 400-metrówek. Warto doceniać, że z niebytu i po problemach zdrowotnych powróciły m.in. Marcelina Witek-Konofał czy Justyna Święty-Ersetic – znów solidna na finiszu w eliminacjach sztafety 4x400 m, podobnie jak w męskiej był takim Kajetan Duszyński. To dobrze, że naprzód choć trochę poszły nasze płotkarki na 400 m lub że Karol Zalewski znów zszedł na 400 m poniżej granicy 46 s. Miło, że stabilnie szybcy na 100 m są Dominik Kopeć czy Oliwer Wdowik czy że Magdalena Bokun w eliminacjach skoku w dal uzyskała drugi rezultat w karierze, nawet jeśli finał już najlepiej jej nie poszedł.
Jednak ten akapit również był nieco za krótki.
Tak, my w Rzymie mieliśmy po drodze trochę pecha. Ale dziś zostaje już tylko gdybanie. Bo gdyby Damian Czykier nie zawadził piętą atakującą w płotek, miałby medal. Gdyby Maksymilian Szwed nie nadepnął na linię w el. 4x400, to byłby finał. Gdyby przed finałem żeńskiej 4x400 jedna z zawodniczek nie uderzyła głową w twardy element (to nieoficjalne doniesienia), może miałaby więcej mocy do walki z rywalkami, a tak ponoć głównie walczyła sama ze sobą. Gdyby Piotr Lisek skoczył 5,82 m tak jak skoczył na 5,75, to tyle wystarczyłoby do brązu. Podobnie jak Norbertowi Kobielskiemu, gdyby tylko na 2,26 m wzwyż odbił się tak jak przy próbie na 2,22.
– Byłem dzisiaj żałosny – sam powiedział gorzko drugi zawodnik ostatniego finału Diamentowej Ligi.
– Zaprezentowałem dzisiaj "gów… z cebulą" – to z kolei frustracja Oskara Stachnika, ostatniego w finale dyskoboli.
– Nie czułam samej siebie, nie chcę tak – enigmatycznie mówiła Maria Andrejczyk po rozczarowującym dla niej finale oszczepniczek.
– Po drodze do ME miałem za dużo mityngów, chciałem za bardzo dogonić minimum olimpijskie. I to się teraz na mnie odbija – to z kolei Filip Rak, który przyjeżdżał tu jako czarny koń naszego składu na 1500 m, a wyjechał jako przegrany w eliminacjach.
Jednak podobnych rozczarowań, podobnego gdybania, podobnego niedosytu po ME mamy w naszej reprezentacji o wiele więcej. Dość powiedzieć, że z 96 osób z kadry tylko siódemce udało się w Rzymie poprawić życiówki. Niestety – a to spostrzeżenie jest bardziej sprawiedliwe – wielu nie udało się do nich w ogóle zbliżyć. Lista tych z minimami na Paryż jak była skromna, tak nadal taką została.
Wysłaliśmy kadrę potężną, ale na liście zgłoszeń. 0,68 – to współczynnik niedosytu
Tyle dobrego, że – jak wyliczył Tomasz Spodenkiewicz z "Athletics News" – 15 osób poprawiło swój olimpijski ranking. Część gwiazd ma już tam minima. Zresztą, Nowickiego, Pawła Fajdka (szósty w finale, 77,50 m – season best), Andrejczyk, Katarzyny Zdziebło czy innych z bogatym CV nikt z tych mistrzostw nie będzie rozliczał. Zawodnicy ze szczytu szykują się do Paryża i mają rację, mówiąc, że to po tamtej imprezie zrobią własny rachunek sumienia. Dla części Polaków przygotowania do niej były łatwe, innym zakłóciły je choroby, kontuzje, rodzinne tragedie itp. Każda historia jest inna, więc nieuczciwym byłoby wrzucanie ich do jednego worka.
– Staraliśmy się z całych sił wystąpić jak najlepiej. Nie każdemu się to udaje, niestety. Pewnie wam też w pracy nie za każdym razem idzie super. Też nie zawsze zostajecie pracownikiem miesiąca – przypomniała Iga Baumgart-Witan.
Z drugiej strony, tym wspólnym workiem jest ogólny obraz naszej drużyny narodowej.
– To jasne, że ta kadra nie jest tak mocna, jaką była w 2018 roku na ME w Berlinie czy nawet ostatnio w Monachium, skąd wywieźliśmy 14 medali, i to pomimo że wcześniej wypadliśmy blado na MŚ w Eugene – zauważał jeszcze przed startem Przemysław Babiarz, komentator TVP Sport. Mimo to też liczył na nieco więcej niż sześć krążków. Ale przede wszystkim: on, my, działacze i sami zawodnicy z pewnością liczyli na sprawienie lepszego wrażenia. Na więcej walki. Na więcej obecności w finałach, na punktowanych pozycjach. Na tak zwane robienie zamieszania, nawet jeśli to – jak wiadomo – nie zawsze przynosi wygrane.
Niestety, po wszystkich 49 konkurencjach miejsc 1-8 naliczyliśmy 17. Ledwie 17. A dorobek całościowy – 65 pkt – jest dla nas najsłabszym od 12 lat i deszczowych, kadłubowych i smutnych ME w Helsinkach. Wtedy Helsinki poprzedzały igrzyska w Londynie. Te igrzyska, na których jako kadrze wyszło nam raczej poniżej oczekiwań. Statystyk Tomasz Wieczorek wyliczył, że pierwszy raz w historii ME Polacy zdobyli mniej punktów niż liczyli zawodników.
– W dobrych czasach współczynnik przekraczał 2,00 (np. w latach 2014-2018). W tym roku ten współczynnik wyniósł zaledwie 0,68 – przekazał.
Tokijski koń, z którego spadamy. Wyczekiwanie nowego pokolenia
Wspólnym workiem, którego nie da się uniknąć po Rzymie, jest też ten z reprezentantami, dla których mistrzostwa na Olimpico nie były treningowym przystankiem. Zawodników, którzy realnie mogą myśleć o medalach w Paryżu, mamy garstkę. Cała reszta o swoją przyszłość, stypendia i ubogacanie haseł w Wikipedii miała walczyć właśnie tutaj. Nie ma sensu przytaczać konkretnych nazwisk ani wskazywać ich palcami, ponieważ ile startów, tyle za nimi historii. Oni sami wiedzą, o kim mowa. Oni sami czują.
– On był gotowy na walkę o medale, życiówkę i minimum olimpijskie. A wracamy z niczym – rozkładał ręce ws. Roberta Sobery trener Dariusz Łoś. Bardzo przeżywał, że tyczkarz nie wszedł choćby do finału.
– Liczyłam na finał, po cichu miałam nadzieję na medal – podobnie przyznała Nikola Horowska, która odpadła w eliminacjach skoku w dal. – Niektórzy mogą pomyśleć z perspektywy moich wyników w tym sezonie, że to absurdalne. Ale ja wiem, na co mnie stać. Nie pokazałam tego, ale liczę, że wkrótce będę mogła zagiąć wszystkich niedowiarków – dodała gorzowianka, jeden z polskich diamentów na przyszłość. Diamentów, które nadal są do oszlifowania. Do wydobycia pełni blasku.
Niedosyt polega na tym, że ME były ku temu akurat doskonałą okazją.
– Potencjał rozwoju tej kadry jest nadal duży – konstatuje Wieczorek, choć zaznacza, że poziom na świecie w Europie jest i pozostanie już wysoki.
ME, które poprzedzają igrzyska, tym razem nie były słabe. Gdzieniegdzie brakowało tzw. głębi wyników, jednak 14 rekordów mistrzostw, a do tego 6 najlepszych w tym roku wyników na świecie są lampką, że o złoto także tutaj będzie coraz trudniej. Że ci ze złotem w Europie będą też liczyć się na świecie. Niestety poziom podnosi się też niżej. Podczas zawodów kilkakrotnie zauważano, że tak wysokiego pułapu potrzebnego do awansu do finałów nie było nigdy w dziejach.
Coraz trudniej się w tym odnaleźć, mając kadrę u progu kolejnej – tym razem nagłej, bo poolimpijskiej – zmiany pokoleniowej.
– Tokio, skąd przywieźliśmy dziewięć medali w lekkoatletyce, było ponad stan. Ale to nie znaczy, że teraz będzie już tylko źle. Trzeba dać czas następnym na rozwój. On przyniesie efekty – powiedział niedawno w podcaście "W Cieniu Sportu" wiceprezes PZLA Sebastian Chmara. Te słowa, zwłaszcza z ust człowieka z wewnątrz, brzmią jak zaklęcie. Wierzymy w tę magię, czekamy na nią. Jednak może się zdarzyć, że na jej działanie przyjdzie nam zaczekać dłużej niż do Paryża. Symptomy, które na to wskazywały, uwypukliły się się w ostatnich dwóch edycjach MŚ. A może to tokijski koń, z którego chyba spadamy, po prostu jest za wysoki.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.