Przejdź do pełnej wersji artykułu

Bartłomiej Bołądź może sprawić największą niespodziankę w reprezentacji Polski siatkarzy. Vital Heynen: to fantastyczny facet

/ Bartłomiej Bołądź w kadrze (fot. Volleyball World) Bartłomiej Bołądź w kadrze (fot. Volleyball World)

Bartłomiej Bołądź pokazuje, że chce wiele zdziałać w reprezentacji Polski siatkarzy. 30-latek po tegorocznej fazie grupowej Ligi Narodów oceniany jest przez kibiców i ekspertów bardzo wysoko, a jego dyspozycja pozwala na rozważnie, jak bardzo jest nią w stanie "namieszać" w głowie Nikoli Grbicia przed powołaniami na igrzyska.

Wielki transfer Polaka. Wybrał azjatycki kierunek

Czytaj też:

Nikola Grbić (fot. Volleyball World)

Nikola Grbić ocenia turniej Ligi Narodów w Lublanie

Wydaje się, że przez kilka lat Bartłomiej Bołądź był dla części kibiców i ekspertów zawodnikiem równym, solidnym, ale nieoczywistym w kontekście wyboru kadrowych atakujących. W ostatnich miesiącach to się jednak zmieniło. Po świetnym sezonie spędzonym w Projekcie Warszawa, w którym zajął trzecie miejsce w rankingu punktujących (581 punktów) i drugie w zestawieniu atakujących (494 punkty) trudno znaleźć kogokolwiek, kto nie doceniłby tego gracza. 

Zdobył on uznanie również w oczach Nikoli Grbicia, selekcjonera reprezentacji Polski siatkarzy. To właśnie jemu zaufał, gdy urazu doznał Bartosz Kurek i potrzebował drugiego atakującego na turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. W tegorocznej edycji Ligi Narodów Bołądź również dostawał swoje szanse. Trzeba przyznać, że wykorzystał je znakomicie:

Mecz Polska Serbia: 25 punktów, ratio +16, 77 procent skuteczności ataku, 5 asów serwisowych
Mecz Polska
Słowenia: 7 punktów, ratio +1, 64 procent skuteczności ataku
Mecz Polska
Kanada: 12 punktów, ratio +5, 53 procent skuteczności ataku, 2 asy serwisowe
Mecz Polska
USA: 10 punktów, ratio +4, 50 procent skuteczności ataku, 3 asy serwisowe 

Szczególnie występ w starciu z Serbią rzucił się w oczy polskiej publiczności. – Wiadomo, że potrzeba trochę doświadczenia, ogrania. Fajnie, że w sobotę mogłem zacząć mecz od początku. Starałem się nie przeszkadzać chłopakom (śmiech). Mamy taką ekipę, że sam trening z nią dużo daje – można podciągnąć się w każdym elemencie. Czerpię z tego jak najwięcej mogę – powiedział sam zainteresowany skromnie po meczu. 

Jego postawa i równa forma, którą prezentuje niezależnie od tego, czy wchodzi z ławki czy nie, zwróciły uwagę kibiców i ekspertów. Zastanawiają się, w jakim stopniu tak dobra dyspozycja atakującego może potencjalnie przełożyć się na budowę składu olimpijskiego, który już wkrótce ma być ogłoszony przez Nikolę Grbicia. Raczej pewną "jedynką" jest niezmiennie Bartosz Kurek. Wydaje się więc, że rywalizacja o drugie miejsce na pozycji atakującego rozegra się między wspomnianym Bołądziem a Łukaszem Kaczmarkiem, który po problemach w rozgrywkach klubowym chce wrócić do formy z zeszłego sezonu.

Czy Bartłomiej Bołądź był naturalnym talentem? Co dostrzegali w nim jego dotychczasowi szkoleniowcy? O tym w TVPSPORT.PL Jacek Nawrocki, Robert Prygiel i Vital Heynen, którzy spotkali atakującego w różnych punktach jego kariery.

Bartłomiej Bołądź (fot. Volleyball World) Bartłomiej Bołądź (fot. Volleyball World)

Jacek Nawrocki: to doprowadziło Bartłomieja Bołądzia do osiągnięcia sukcesu

Bartłomiej Bołądź pochodzi z niewielkiej, liczącej kilka tysięcy mieszkańców miejscowości Krzyż Wielkopolski. Tam występował w miejscowym UKS-ie. Lata 2011–2013 spędził w SMS-ie Spała, był też członkiem reprezentacji Polski juniorów. To wtedy właśnie spotkał się z Jackiem Nawrockim.

Byłem trenerem reprezentacji juniorów, w której Bartek występował mówi szkoleniowiec. – Miała wtedy miejsce bardzo duża rywalizacja na pozycji atakującego. Za konkurentów Bartek miał Macieja Muzaja, Michała Superlaka czy Bartka Filipiaka. W jednym roczników pojawiło się po prostu wielu atakujących na wysokim poziomie. Generalnie ten zespół juniorów z Marcinem Januszem, Bartoszem Bednorzem czy Janem Nowakowskim był bardzo mocny. Aż jedenastu zawodników z tego składu trafiło od razu do ligi, co się bardzo rzadko zdarza przypomina Nawrocki. 

Czy coś szczególnie rzucało się w oczy, kiedy trener przyglądał się Bołądziowi? – To, co wyróżniało Bartka w kwestii techniki, to atak. Miał bardzo trudną do obrony trajektorię i siłę. Do tego była też zagrywka. Myślę, że przez lata w lidze Bartek bardzo mocno rozwinął również pozostałe elementy siatkarskie przyznaje. 

Siatkarz nie doszedłby jednak do niczego, gdyby nie jedna cecha, o której wspominają wszyscy zapytani przez nas trenerzy. – Każdy, nawet największy talent, nic nie da bez wylanego potu. Z Bartkiem w tej kwestii nie było żadnego problemu. Był bardzo pracowity, spokojny i kompletnie bezkonfliktowy. Nigdy nie kalkulował, decyzje przyjmował skromnie i z pokorą, ale jednocześnie pokazując swoją wartość. Można powiedzieć, że miał wspólny mianownik w połączeniu odpowiedniego podejścia, talentu i szansy danej z zewnętrz. To doprowadziło go do osiągnięcia sukcesu – dodaje Jacek Nawrocki. – Mogę mówić o nim wyłącznie w samych superlatywach – kończy.

Nie był to jedyny trener pod wrażeniem Bołądzia.

Bartłomiej Bołądź (fot. Volleyball World)

Talent i wiara we własne możliwości. Robert Prygiel: to był zawodnik z papierami na bardzo duże granie

Pod skrzydła Roberta Prygla Bartłomiej Bołądź trafił za czasów gry w Cerrad Czarnych Radom. To w tym klubie atakujący rozpoczął profesjonalną karierę i podpisał aż trzyletni kontrakt z ówczesnym beniaminkiem PlusLigi. Co jako pierwsze rzuciło się w oczy wieloletniemu szkoleniowcowi radomskiej drużyny, kiedy tylko spojrzał na Bołądzia? 

Miał ogromny potencjał, dynamikę. Było widać, i zresztą do tej pory tak jest, że to atakujący, który zauważa blok. Pierwsze moje wrażenia były takie, że to zawodnik z papierami na bardzo duże granie. Miał zasięg, skoczność, dobrą rękę – przyznaje w TVPSPORT.PL.

To kolejny trener, który podkreśla wybitną wręcz pracowitość Bołądzia. – Miał potencjał fizyczny i charakter do pracy, którym wykazał się, kiedy już razem pracowaliśmy. Był to chłopak zawsze uśmiechnięty, otwarty, pracowity. Bardzo fajnie wkomponował się w drużynę. Poza elementami fizycznymi dysponował talentem do pracy w zespole, był bardzo zaangażowany w trening. Charakteryzowała go pracowitość i uczciwość – dodaje Prygiel.

Przed telewizyjnymi kamerami Bartłomiej Bołądź nie sprawia wrażenia ekstrawertyka i człowieka, który wiecznie jest w centrum "zamieszania". Jak wskazuje Robert Prygiel, podobnie było we wcześniejszych latach jego kariery. – W okresie, w którym razem pracowaliśmy teraz mogło się to rzecz jasna zmienić nie był osobą, która dowodziła w drużynie i nadawała jej ton. Był to zawodnik bardzo lubiany, miał dystans sam do siebie, potrafił się śmiać z siebie, jak i kogoś, ale wyłącznie w pozytywnym tego zwrotu znaczeniu – przyznaje.

Robert Prygiel i Bartłomiej Bołądź (fot. archiwum klubu)

Robert Prygiel: to był i jest bardzo dobry człowiek i to troszeczkę mogło mu "przeszkadzać"

Jednocześnie jednak większa skrytość i skromność mogła nieco atakującemu przeszkadzać. – W latach naszej współpracy, jeśli miałbym się do czegoś "przyczepić', to był w mojej ocenie człowiekim o nieco zbyt małej wierze w swoje możliwości. Możliwe, że w czasie przeskoku z juniorskich rozgrywek do seniorskich nie do końca był na to mentalnie gotowy – wyjaśnia. – To był i jest bardzo dobry człowiek i to troszeczkę mogło mu "przeszkadzać". Chciał wszystkich wysłuchać, wszystkim pomóc, a czasami trzeba było się skupić trochę bardziej na sobie. Teraz, kiedy się spotykamy, widzę zarówno dojrzałego mężczyznę, jak również bardziej pewnego siebie człowieka, co się przekłada na boisko. Jest to zawodnik znający swoją wartość sportową dodaje Prygiel. 

I w dodatku stał się wszechstronny. Nie było tak jednak od początku. W młodszych latach rzucała się w oczy głównie jedna jego umiejętność boiskowa. – Przychodząc do Czarnych w pierwszym sezonie, kiedy był zmiennikiem, był też zawodnikiem mniej wszechstronnym. Potrafił zagrać rewelacyjnie w ataku, a następnie w pozostałych elementach oddawać punkty przeciwnikowi. Nie zawsze to się kompensowało. Obecnie jest atakującym bardzo wszechstronnym, który ma kilka form ataku. Widać, że rozwija. Jest graczem bardzo dobrze blokującym, nieźle broniącym i nastąpił u niego przeskok mentalny w głowie. Wie, że jest w stanie dobrze zagrywać. Idzie mu to coraz lepiej – przyznaje Robert Prygiel. – Nie przydarzył mu się roczny, półroczny skok formy dochodziło do tego stopniowo, ale w dobrej intensywności i dość szybko – mówi, przybliżając wcześniejsze lata kariery atakującego. 

Bardzo kibicuję temu chłopakowi, ponieważ mam do niego duży sentyment. Pracowaliśmy razem trzy lata. Był dobrym zawodnikiem, praca z nim była miła, ale co dla mnie najważniejsze był bardzo dobrym człowiekiem – kończy Robert Prygiel.

Do kadry Bartłomiej Bołądź trafił w 2019 roku. Wprowadził go do niej Vital Heynen. Znali się jednak nie tylko z reprezentacyjnych boisk.

Bołądź i Nowakowski w 2019 roku (fot. PAP/Andrzej Grygiel)

Najpierw pracowali w klubie, a później... Debiut Bartłomieja Bołądzia w reprezentacji Polski siatkarzy

Pierwszym zagranicznym klubem w karierze Bołądzia było niemieckie VfB Friedrichshafen. Trafił tam w 2017 roku po rozstaniu z radomianami. Od 2016 roku trenerem klubu był nie kto inny jak późniejszy selekcjoner reprezentacji Polski siatkarzy, który doprowadził ją do mistrzostwa świata, czyli Vital Heynen.

– Byłem jednym z trenerów, którzy bardzo mocno wierzył w jego zdolności. Dysponuje świetnym ramieniem, bardzo dobrze skacze, a co najważniejsze jest niezwykle pracowity. Bardzo podobało mi się to, że za każdym razem pytał, co zrobić, by być jeszcze lepszym. To świetny siatkarz do wspólnej pracy – podkreśla Belg w TVPSPORT.PL.

Wejście do reprezentacji Polski siatkarzy na pewno nie jest łatwe. Presja ciążąca na zawodnikach jest ogromna. Każdy oczekuje najlepszych wyników, a spora konkurencja powoduje, że debiut wiąże się z oczekiwaniami nie tylko kibiców, ale przede wszystkim samych debiutantów.

Dwa lata pracowaliśmy w VfB Friedrichshafen, a następnie powołałem go do reprezentacji Polski siatkarzy. W tym momencie w mojej opinii był fizycznie i technicznie gotowy do gry w kadrze. Drugi rok w lidze niemieckiej miał znakomity. Co do strony mentalnej, to trzeba zrozumieć, że nie jest łatwo grać w drużynie narodowej w Polsce. Każdy to wie. W pierwszym roku mogło to być dla niego za dużo. Nie zmienia to faktu, że jako młody siatkarz miał szansę na rozwój. Krok po kroku robił się coraz lepszy. Teraz prawdopodobnie jest gotowy, by pomóc reprezentacji i stać się naprawdę ważnym jej siatkarzem – mówi obecny trener reprezentacji Chin siatkarzy. 

Co według Vitala Heynena jest kluczem do sukcesu Bartłomieja Bołądzia i składową tego, że dziś mówi się o nim jako o człowieku, który potencjalnie może być największą niespodzianką sezonu olimpijskiego w reprezentacji Polski siatkarzy?Można mieć talent, ale dopiero połączenie go ze świetnym nastawieniem do pracy powoduje, że finalnie ląduje się na szczycie. On miał tę kompilację. Jestem przekonany, że wykona kolejne kroki do przodu przez to, jakie ma nastawienie do pracy. Mam nadzieję, że dokona czegoś w polskiej kadrze. Życzę mu wszystkiego dobrego, to fantastyczny facet kończy Vital Heynen.

W czwartek reprezentacja Polski siatkarzy zagra w ćwierćfinale Ligi Narodów. Początek spotkania w Łodzi o 20:00.

Czytaj również:
– Brąz jak... złoto. Liderka kadry zabrała głos
– Tomasz Fornal pod wrażeniem reprezentacji Polski siatkarek. Mówi o... olimpijskim medalu
Wielki transfer Polaka. Wybrał azjatycki kierunek

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także