Igrzyska olimpijskie w Paryżu zaczęły się skandalem piłkarskim, jaki… przydałby się w każdym kraju. Wydarzenia z końcówki meczu Argentyna – Maroko to najlepszy na świecie dowód, do jakich absurdów może prowadzić brak transparentności w sędziowaniu meczów piłki nożnej. Ta historia to najlepszy argument za tym, że sędziowie powinni natychmiast ogłaszać swoje decyzje publiczności, organizatorom i mediom.
Po 90 minutach było 2:1 dla Maroka. Z powodu wielu różnych przerw sędzia Glenn Nyberg ze Szwecji doliczył aż 15 minut. Z powodu kolejnych przerw gra trwała jeszcze dłużej. Gdy na tablicy widać było czas "90:00, +15 mins, 15:24”, Argentyńczycy strzelili gola na 2:2. Chwilę później na boisko wbiegły nieuprawnione osoby i słychać było wybuchy, które przestraszyły niektórych piłkarzy, sędziów i innych oficjeli. Nyberg gwizdnął i nakazał piłkarzom pójść do szatni.
Czy sędzia gwizdnął, bo zakończył mecz, czy może gwizdnął, aby przerwać mecz – nad tym zastanawiali się tylko nieliczni eksperci. Dla większości, w tym także dla kibiców i dziennikarzy, było całkiem jasne, że arbiter odgwizdał zakończenie meczu i dlatego piłkarze kierują się do szatni. Taka interpretacja zdarzeń wynikała z kontekstu głównych wątków sytuacji: gola i upłynięcia czasu doliczonego.
Trudno dziwić się kibicom, ekspertom czy dziennikarzom, bo przecież sposób zakończenia meczu przez sędziego nie jest precyzyjnie opisany w "Przepisach gry". Dlatego wielu arbitrów robi to na wiele różnych sposobów. Różny jest zarówno sposób gwizdania, liczba gwizdków i ich intonacja, jak i gestykulacja. Nawet jeśli ktoś to potrafi odróżnić, to na stadionie często trudno usłyszeć dokładne brzmienie gwizdka czy gwizdków i ich intonację i czasem trudno dostrzec gesty arbitra.
Piłkarze zeszli więc z boiska, kibice opuścili stadion, a dziennikarze i środki masowego przekazu na całym świecie poinformowały, że mecz zakończył się wynikiem 2:2. Mimo że XXI wiek to era informacji, niezwykłego rozwoju środków masowego przekazu i wszelkiego rodzaj komunikatorów – ze strony sędziów i FIFA zabrakło jednej, kluczowej, jasno podanej informacji dla kibiców i mediów: to jeszcze nie koniec meczu.
Po dwóch godzinach – gdy stadion był już pusty, gdy zakończyły się transmisje, pomeczowe studia z komentarzami meczu pozornie przez Argentynę i Maroko zremisowanego – okazało się, że ten mecz miał ciąg dalszy. Sędzia i piłkarze wyszli z szatni i wrócili na boisko. Wtedy sędzia Glenn Nyberg na wniosek sędziego wideo Paolo Valeriego z Włoch podszedł do monitora VAR i przekonał się, że tuż przed golem na 2:2 był spalony. O pół stopy. Bramka dla Argentyny została więc anulowana.
Marokańczycy wznowili grę rzutem wolnym pośrednim, właśnie z powodu tego spalonego. Od tej chwili gra trwała jeszcze przez blisko trzy minuty. Nyberg zakończył mecz, gdy zegar pokazywał czas "90:00, +15 mins, 18:44". Maroko wygrało 2:1.
Wkrótce później wybuchł skandal. Wszyscy, którzy zapłacili za oglądanie tego meczu – mieli bilety na stadion albo oglądali ten mecz w telewizji – przekonali się, że zostali pozbawieni możliwości oglądania końcówki spotkania. Dziennikarze i środki masowego przekazu też zostały wprowadzone w błąd. Anulowanie gola na 2:2 po dwóch godzinach stało się tematem dnia w mediach na całym świecie i pretekstem do kpin z systemu VAR: że niby padł rekord długości czasu potrzebnego na naprawienie błędu sędziego boiskowego.
Dlaczego przerwa trwała aż dwie godziny? To powinna wyjaśnić i ogłosić FIFA. Jednak niezależnie od tego, czy stało się tak z powodu wtargnięcia publiczności na boisko lub może z powodu wybuchu petard, ewentualnie awarii systemu VAR czy jakiegokolwiek innego, mecz Argentyna – Maroko stał się najlepszym na świecie dowodem na to, do jakich absurdów może prowadzić brak transparentności w sędziowaniu meczów piłki nożnej.
Ta historia to najlepszy argument za tym, że sędziowie powinni natychmiast ogłaszać swoje decyzje publiczności i organizatorom. Gdyby dla wszystkich było jasne, że gol na 2:2 jest jeszcze weryfikowany, że mecz jeszcze trwa, kibice nie opuściliby stadionu, dziennikarze nie pisaliby i nie mówili o remisie 2:2, a eksperci nie komentowaliby czegoś, co później okazało się fikcją.
Taki skandal, jaki zdarzył się na początek olimpijskiego turnieju piłki nożnej, przydałby się w każdym kraju. Dla dobra piłki nożnej i dla dobra kibiców. Najbardziej przydałby się w tych krajach, w których władze sędziowskie są najbardziej oporne i odporne na sygnały o potrzebie większej transparentności w pracy arbitrów. Mecz Argentyna – Maroko udowodnił bowiem chyba najwyraźniej, że sędziowie i ich szefowie bawią się piłką nożną, nie przejmując się ani kibicami, ani organizatorami rozgrywek, ani dziennikarzami.
Nikt nic nie wiedział, tylko sędziowie i ich najbliższy krąg. No i drużyny, bo były sędziom potrzebne.
0 - 1
USA
3 - 5
Hiszpania
0 - 1
Niemcy
0 - 6
Maroko
4 - 2
Hiszpania
1 - 0
Niemcy
3 - 1
Egipt
1 - 2
Hiszpania