Nie boję się mówić o marzeniach. Kiedyś chciałbym zostać kapitanem reprezentacji Polski. Dziś, w porównaniu z poprzednim sezonem, jestem innym zawodnikiem. Kto mnie widzi, mówi: "zmężniałeś" – opowiada Jakub Kamiński, kadrowicz i zawodnik VfL Wolfsburg.
Robert Błoński: – Jesteś młodym piłkarzem, w czerwcu skończyłeś 22 lata, więc pewnie nie kojarzysz piosenek Zbigniewa Wodeckiego?
Jakub Kamiński (piłkarz reprezentacji Polski i niemieckiego VfL Wolfsburg): – Kojarzę, kojarzę. "Zacznij od Bacha", "Pszczółka Maja".
– Jestem pod wrażeniem. Jeden z jego największych przebojów jest zatytułowany "Lubię wracać tam, gdzie byłem już". Pasuje do twojej sytuacji.
– Hahaha. Rzeczywiście. Po jedenastu miesiącach znowu jestem na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji Polski. Zadecydował o tym udany okres przygotowawczy i start sezonu w Niemczech – wystąpiłem we wszystkich meczach sparingowych, teraz rozegrałem dwa pełne spotkania w Bundeslidze oraz jedno w Pucharze Niemiec. Cel spełniłem, wywalczyłem miejsce w składzie, minuty są, dobrze się czuję fizycznie – takie było moje zamierzenie. Ale nie chcę się zatrzymać na samym powrocie do kadry. Liczę, że dostanę okazję, by zaprezentować swoje umiejętności na boisku.
– Jesteś po dużym liftingu – jaka wersja Kuby Kamińskiego przyjechała do Warszawy?
– Mam nadzieję, że lepsza. Przyjechałem z większą pewnością siebie, poprzedni sezon był bardzo nieudany. Nie grałem, zniknąłem z pola widzenia i nie pojechałem na mistrzostwa Europy, czego bardzo żałowałem. Nigdy jednak się nie poddałem – znałem swoją wartość, jestem świadomy własnych umiejętności i możliwości. Miałem sporo do udowodnienia – przede wszystkim sobie. Paradoksalnie, przerwa dobrze mi zrobiła. Odpowiednio przygotowałem się do sezonu, jestem zdrowy, poprawiłem dyspozycję fizyczną. Skoncentrowałem się na tym, co u mnie szwankowało i udało się wejść na wyższy poziom. Wywalczyłem miejsce w składzie, znowu jestem w kadrze – zbieram owoce pracy wykonanej w ostatnich tygodniach i miesiącach.
– Bolał tamten sezon? 17 meczów i 465 minut w Bundeslidze to mało.
– Nie mało, a bardzo mało. To nie są liczby, które mnie satysfakcjonują i oddają prawdziwe możliwości. Bolał tamten rok. Nie rozumiałem pewnych rzeczy – w pierwszym sezonie u trenera Niko Kovaca, po transferze z Lecha, grałem niemal wszystko. Wystąpiłem w 33 spotkaniach, strzeliłem pięć goli, miałem trzy asysty, nazbierałem ponad dwa tysiące minut i nic nie zapowiadało tego, co wydarzy się w rozgrywkach 2023/24. Jeszcze jesienią często wchodziłem na murawę jako rezerwowy, w styczniu, po noworocznej przerwie, zagrałem w dwóch pierwszych spotkaniach od początku, a potem na długie tygodnie usiadłem na ławce, a czasem nie mieściłem się w meczowej kadrze. Sądzę, że zasługiwałem na większe zaufanie trenera Kovaca. Ale go nie otrzymałem. Po przyjściu trenera Ralfa Hasenhuettla pod koniec marca zacząłem grać i w trzech ostatnich meczach zaliczyłem dwie asysty.
– Twój problem w poprzednim sezonie nazywał się Niko Kovac?
– Było, minęło, zostawmy temat. Też mogłem grać lepiej, kiedy dostawałem szanse. Brakowało mi szczęścia, ale też u trenera Kovaca minut było niewiele. Liczby z poprzedniego sezonu wyglądają bardzo źle, to nie jest mój poziom, potrafię więcej, mam więcej jakości i umiejętności. I je pokażę. Wtedy nie wszystko układało się po mojemu, ale to nie tylko wina trenera.
– Czego cię nauczył poprzedni sezon?
– Gong był naprawdę solidny. Pierwszy raz w mojej, jeszcze krótkiej, karierze straciłem miejsce w składzie. Byłem zdrowy, nie opuściłem ani jednego treningu, a w weekend ławka lub trybuny. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Frustrowałem się, dołowałem, pewność spadała, nawet wchodząc na boisko nie byłem w stanie za wiele pokazać. Sezon słaby, do zapomnienia. No i koło nosa przeszły mi mistrzostwa Europy – miałem nadzieję, że pojadę na turniej. Zabrakło minut, goli i asyst. Ale wyszedłem silniejszy, zrobiłem swoje, popracowałem. Na pewne rzeczy nie miałem wpływu, mogłem tylko zaciskać zęby, choć czasem żal i frustracja były przeogromne. Dzwoniłem do taty, brata, rodziny, przyjaciół i bezradnie mówiłem: “nie wiem, co jeszcze mam zrobić, by tę sytuację zmienić i grać”. Skoncentrowałem się, by poprawić swoje deficyty.
– Przeżyłeś już większy dramat niż rola rezerwowego w klubie.
– Tak, w 2020 roku zmarła mama, musiałem szybciej dorosnąć, dojrzeć, usamodzielnić się. Najtrudniejsze w życiu już mnie spotkało, tamta sytuacja ukształtowała mnie jako człowieka. Poradziłem sobie, pewne rzeczy dzieją się poza nami – trzeba zacisnąć zęby i iść do przodu. Kiedyś, po karierze, chcę stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: "wycisnąłeś z niej maksa". Trudne momenty trzeba umieć przezwyciężać, wierzę, że ten sezon będzie dla mnie o wiele lepszy. Co nas nie zabije, to wzmocni.
– Mecze Polski w mistrzostwach Europy oglądałeś ze stadionu?
– Nie, nie. W telewizji. Na trybunach bym nie wysiedział. Nie dałbym rady oglądać na żywo – cały czas bym myślał, że powinienem być z chłopakami. W domu, przed telewizorem też oczywiście chciałem, ale na żywo bolałoby bardziej. Turniej był na mojej ziemi, trzeci rok gram w Niemczech i fajnie byłoby się pokazać w koszulce kadry. Mieszka tam wielu Polaków, miałbym spore wsparcie z trybun, ale stało się inaczej. Teraz liczę, że wróciłem do drużyny na dłużej, a kluczem do kadry jest regularna gra w Wolfsburgu.
– Byłeś w stałym kontakcie z selekcjonerem?
– Tak. Trener Michał Probierz dzwonił jeszcze jesienią ubiegłego roku. Zagrałem u niego 20 minut w październikowym spotkaniu z Mołdawią, a miesiąc później – po konsultacji z selekcjonerem – pojechałem na zgrupowanie kadry młodzieżowej i wystąpiłem w dwóch spotkaniach zespołu trenera Adama Majewskiego, któremu dziękuję za tamte minuty. To było dla mnie ważne i potrzebne. Chciałem zrobić wszystko, by zimą moja sytuacja w klubie się zmieniła, liczyłem, że zostanę wypożyczony, a jednak musiałem zostać. Nie miałem na to wpływu. Od początku 2024 roku w klubie było kiepsko, forma spadała, więc nie miałem złudzeń, że pojadę na Euro. Latem byłem w kontakcie z osobami ze sztabu kadry, trener Andrzej Dawidziuk był na meczu pierwszej kolejki z Bayernem, więc po cichu liczyłem na powołanie. Moje szanse urosły w porównaniu z tym, co było wiosną.
– Coś zmieniłeś w przygotowaniach?
– Fryzurę, ale o tym powiem później. Najpierw kwestie sportowe. Przede wszystkim po poprzednim, trudnym dla mnie sezonie, odpocząłem. Psychicznie, bo bardziej niż nogi bolała głowa. Musiałem się zresetować i wyzerować, a potem wziąłem się do roboty. Miałem rozpiskę z Wolfsburga, ale dodatkowo sam ćwiczyłem na AWF-ie w Katowicach z trenerem Miłoszem Drozdem i z tatą. Chciałem poprawić pewne elementy, przede wszystkim zwiększyć masę mięśniową, by wrócić do klubu w niezłej formie. Cel osiągnąłem, bo wyniki testów miałem jedne z najlepszych. Jestem cięższy o trzy, cztery kilogramy mięśni, mocniejszy i stabilniejszy. Przestałem być chucherkiem, które co chwilę się przewraca na boisku. Każdy, kto mnie widział po urlopie, mówił jedno słowo: "zmężniałeś". To fajny sygnał dla mnie, że praca w Katowicach nie poszła na marne. Byłem gotowy do walki o miejsce w składzie.
– Praca z psychologiem?
– Nie. Jednemu to pomaga, innemu mniej – na razie jestem w tej drugiej grupie.
– Co zmienił trener Ralph Hasenhuettl w taktyce VfL?
– Chcemy być zespołem bazującym na wytrzymałości, intensywności, świetnym przygotowaniu fizycznym. Mniej chodzi o efektowną grę, bardziej o skuteczną. Na końcu liczy się wynik. Uważam, że nikomu nie będzie grało się z nami łatwo i przyjemnie. Możemy biegać 90 minut, możemy walczyć, ale też umiemy grać w piłkę, z przodu jest wiele jakości. Mamy stanowić kolektyw i tworzyć zespół. Liczę, że będę ważną częścią tego projektu. Całe przygotowania graliśmy w systemie 1-3-4-3 i byłem ustawiany na lewym wahadle. Teraz mamy trochę problemów kadrowych, więc w ustawieniu 1-4-2-3-1 pełnię rolę… lewego obrońcy. Z musu, ale trener mi ufa. Oswajam się z tą pozycją i uczę nowych rzeczy. Zobaczymy, co będzie później, kiedy wrócą kontuzjowani gracze. Cieszę się każdą minutą, nie robi mi różnicy, czy na lewej obronie, czy na lewym skrzydle. Swoje zawsze chcę wybiegać. Z wydolnością nigdy nie miałem problemów, organizm się przyzwyczaił.
– Chyba bardzo się stęskniłeś za kadrą, bo do hotelu przyjechałeś już w niedzielę.
– Wynikało to z możliwości połączeń. Podróż trochę potrwała, ale przynajmniej w hotelu był czas odpocząć.
– Trener dzwonił wcześniej, żebyś się szykował na początek września?
– Nie. Kiedy we wtorek pojawiła się lista, zadzwonił tata, ale akurat drzemałem, więc oddzwoniłem i dopiero o wszystkim się dowiedziałem. Bardzo się ucieszyłem. Radość wymieszała się z ulgą, bo to kolejny dowód na to, że wykonana przeze mnie praca przyniosła efekt. Trener Probierz uznał, że zasłużyłem na powołanie i że mogę pomóc drużynie. A, jak już ustaliliśmy na początku "lubię wracać tam, gdzie byłem już".
– To teraz powiedz, skąd te białe włosy.
– Najpierw postanowiłem zmienić fryzurę. Zdecydowałem, że znowu ścinam się na krótko, na "rekruta". Kiedy grałem w Lechu i byłem w najlepszej dyspozycji, też miałem taką fryzurę. Postanowiłem do tego wrócić. Kiedy już ściąłem włosy, mój znajomy fryzjer z Wolfsburga, Polak Arek, którego pozdrawiam, wymyślił, żebym ufarbował się na biało. Było to w trakcie letnich przygotowań, przed sparingiem z Anderlechtem. Zadziałało, więc teraz farbuję włosy regularnie, co trzy tygodnie.
– W reprezentacji jest wiele nowych twarzy. W latach 80. urodził się już tylko Robert Lewandowski. Następuje zmiana generacji.
– Taka kolej rzeczy. Przed nami, młodymi zawodnikami i selekcjonerem, niełatwe zadanie, ale postaramy się dorównać osiągnięciom tych, którzy grali przed nami. W kadrze najważniejszy jest wynik, nie ma czasu na trenowanie. Mecz ze Szkocją już w czwartek, będziemy mieli raptem trzy treningi.
– Ponosi cię jeszcze młodzieńcza fantazja?
– Czasem. Im więcej będzie zaufania trenera, tym częściej będę z niej korzystał, ale na lewej obronie trzeba więcej odpowiedzialności niż ryzyka. Bo to jest lewa obrona, a nie lewe wahadło czy pomoc. Jak będę grał i będziemy wygrywać, to czasem pozwolę sobie na więcej.
– Jesteś otwartym człowiekiem – rzadko odmawiasz wywiadów.
– Nie mam z tym problemu, jestem osobą publiczną i dziennikarze czasem dzwonią. Znam proporcje, wiem, co i kiedy. Teraz wróciłem do narodowego zespołu po jedenastu miesiącach, więc opowiadam, co się u mnie zmieniło. Szanuję waszą pracę, a wywiady to także część moich obowiązków.
– Od 2002 roku, kiedy się urodziłeś, Polska zagrała w czterech mundialach (2002, 06, 18 i 22) oraz pięciu turniejach EURO (2008, 12, 16, 20 i 24). Awanse stały się obowiązkiem.
– Wychodzi więc na to, że brak kwalifikacji na wielkie imprezy będzie teraz wstydem. Jesteśmy zespołem turniejowym, sam awans już nie jest sukcesem czy przywilejem, już nie zdarza się raz na kilka czy kilkanaście lat, jak kiedyś, tylko cyklicznie. Zdajemy sobie sprawę, że zawodnicy, którzy wchodzą do zespołu i za chwilę będą tworzyć jej kręgosłup, muszą sprostać oczekiwaniom.
– Pod koniec 2022 roku pojechałeś na mundial w Katarze i zagrałeś w czterech meczach. Wyszliście z grupy, ale zespół skrytykowano za styl. Jak wspominasz tamten turniej?
– Jako wielki sukces drużynowy, bo po 36 latach znaleźliśmy się wśród 16 najlepszych reprezentacji świata i osobisty, ponieważ spełniłem swoje dziecięce marzenia. Zagrałem cztery mecze, więc naprawdę nie mam powodu, by narzekać. Kiedy wyszedłem na pierwszy mecz z Meksykiem i zobaczyłem, co się dzieje, Puchar Świata na środku boiska, to dotarło do mnie, dokąd doszedłem. Miałem ledwo skończone 20 lat, a już grałem w mistrzostwach świata. Coś wielkiego, nie zapomnę tego do końca życia.
– Jak przyjmowałeś informacje o kolejnych kadrowiczach kończących reprezentacyjne kariery?
– Żałowałem, że nie będzie już mi dane czerpać z ich wiedzy i doświadczenia. Nie ukrywam i nigdy nie ukrywałem, że moim idolem oraz wzorem do naśladowania był Kuba Błaszczykowski. Udało mi się wystąpić z nim tylko raz, w jego pożegnalnym meczu na PGE Narodowym, kiedy zagrał 16 minut z Niemcami. Kilka dni na zgrupowaniu sporo mi dało. Żal, że już nie usłyszę wskazówek Kamila Grosickiego, który sporo mi podpowiadał, gramy na podobnych pozycjach. Chcemy kontynuować ich dzieło, oni latami dostarczali kibicom wielu niezapomnianych emocji i wrażeń. Teraz odszedł Wojtek Szczęsny, więc to my musimy wziąć odpowiedzialność za wyniki i napisać własną historię.
– Powiedziałeś kiedyś, że chciałbyś być kapitanem reprezentacji Polski. Czyli chciałbyś być jak swój idol, Kuba Błaszczykowski?
– Dokładnie tak. To już w ogóle byłoby spełnienie marzeń. Co do opaski kapitana, to po prostu nie wstydzę się mówić o swoich marzeniach. Bo niby czego miałbym się bać? To kolejny cel do zrealizowania.
– W Katarze opowiadałeś, że ciebie i Michała Skórasia na indywidualne rozmowy brał Robert Lewandowski.
– I podpowiadał, jak zachowywać się w poszczególnych sytuacjach na skrzydle, kiedy i jak wrzucać piłkę. To były pożyteczne lekcje od Roberta i liczę na kolejne.
– Kadra zaczyna nowy rozdział po Euro.
– Zdecydowanie. Poprzez Ligę Narodów chcemy przygotować się do eliminacji MŚ 2028. Ale też celem jest jak najwyższa pozycja i minimum utrzymanie w Dywizji A, żeby cały czas rywalizować z najlepszymi w Europie. Jest kilka nowych twarzy, trener szuka kolejnych rozwiązań.
– Najpierw zagracie ze Szkocją w Glasgow, potem z Chorwacją w Osijeku.
– Czekają nas dwa różne mecze – w pierwszym pewnie będzie więcej walki, w drugim grania w piłkę. My, Szkoci i Chorwaci odpadliśmy z Euro po fazie grupowej, więc każdy postara się zrehabilitować w oczach swoich kibiców. Chorwatom może EURO nie wyszło, ale to trzeci zespół mundialu w Katarze oraz wicemistrz globu z Rosji z 2018 roku. Wszystkie zespoły mają coś do udowodnienia. Liczę, że z tych sprawdzianów wyjdziemy zwycięsko, ponieważ kadrę rozlicza się z wyników. One są najważniejsze.
Kiedy mecz: 5 września (czwartek), godzina 20:45
Gdzie oglądać: od 18:45 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV, HbbTV, od 20:25 w TVP 1
Komentatorzy: Mateusz Borek, Grzegorz Mielcarski
Prowadzący studio: Jacek Kurowski (Warszawa), Kacper Tomczyk (Glasgow)
Reporterzy: Hubert Bugaj, Maja Strzelczyk (Glasgow) oraz Marcin Wojtasik, Marcin Feddek (analiza)
Goście/eksperci: Jakub Wawrzyniak (Glasgow) oraz Marcin Żewłakow, Łukasz Trałka, Marek Wasiluk, Rafał Ulatowski (analiza)
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.