We wtorek zmarł Jan Furtok. O byłym reprezentancie Polski i legendzie GKS-u Katowice porozmawialiśmy z zawodnikami, którzy występowali z nim w narodowych barwach. – W reprezentacji miał trochę pecha – przekonuje Ryszard Komornicki, który wraz z Furtokiem wystąpił na mundialu w 1986 roku.
Niespełniony w kadrze
Jan Furtok kojarzony jest przede wszystkim z GKS-em Katowice, w barwach którego rozegrał 299 meczów i zdobył 122 bramki. Z powodzeniem występował też w Hamburgerze SV. Ryszard Komornicki wspomina rywalizację z Furtokiem i jego zespołem w lidze.
– Pierwszy raz zobaczyłem Janka na boisku, gdy miał 19 albo 20 lat. Reprezentowałem wtedy barwy GKS-u Tychy, który mierzył się z GKS-em Katowice w drugiej lidze. Byłem jednak zawieszony i oglądałem spotkanie z trybun. Janek imponował przebojowością, szybkością i siłą, dzięki której utrzymywał się na nogach w pojedynkach z obrońcami. Później ta rywalizacja pomiędzy Górnikiem Zabrze, w którym grałem, a GKS-em, już na pierwszoligowych boiskach, była dość mocna. Drużyna z Katowic miała w ataku Furtoka, Mirosława Kubisztala i Marka Koniarka. W pamięci zapadł mi finał Pucharu Polski z 1986 roku. Zdobyłem bramkę, a Janek ustrzelił hat-tricka. Przegraliśmy 1:4 – opowiadał Komornicki.
– Znaliśmy się od młodości. W reprezentacji dużo czasu spędzaliśmy razem, trzymaliśmy się z Jankiem Urbanem. Chciałbym mieć takie pozytywne podejście do życia, jakie miał Janek Furtok. Zawsze był optymistą. Mówiłem na niego "diabełek". Tacy ludzie nie powinni odchodzić tak szybko... – wspominał Ryszard Tarasiewicz.
Furtok błyszczał w klubach, ale w narodowych barwach mógł osiągnąć więcej. Rozegrał 36 meczów, w których strzelił 10 goli. Na mundialu w Meksyku rozegrał 30 minut. – W reprezentacji miał trochę pecha. Jako piłkarz nie zadawałem sobie tego pytania, ale dziś zastanawia mnie to, dlaczego grał tak mało? To jednak pytanie do selekcjonerów. Poza tym uważam, że rozważanie takich kwestii po latach nie ma większego sensu. Janek miał nieprzeciętne umiejętności, ale być może nie pasował do koncepcji trenerów. Trzeba też pamiętać, że Antoni Piechniczek podczas mundialu w 1986 roku miał duży wybór. W kadrze byli przecież Zbigniew Boniek, Włodzimierz Smolarek czy Dariusz Dziekanowski – wyliczał Komornicki.
Połączenie Piątka i Lewandowskiego
Komornicki podkreśla, że ligowa rywalizacja pomiędzy Górnikiem a GKS-em nigdy nie miała niezdrowego wpływu na atmosferę w reprezentacji. – Jesteśmy świeżo po meczu Górnika Zabrze z Piastem Gliwice, w którym Lukas Podolski ostro atakował swoich rywali. W naszym przypadku nie było czegoś takiego. Rywalizowaliśmy na boisku, ale nie przenosiło się to na relacje pozaboiskowe. Nie pamiętam, żebyśmy rozmawiali o tym, by ktoś celowo sfaulował Furtoka czy Koniarka i uniemożliwił im dalszą grę. Nie powiem, że mieliśmy częsty kontakt, ale wspominam Janka bardzo dobrze. To był prawdziwy, śląski synek. Nie był też egoistą czy jakąś nieprzystępną gwiazdą – zaznaczył były reprezentant, który od lat mieszka w Szwajcarii.
Były napastnik GKS-u Katowice i HSV w kadrze zasłynął z pamiętnego gola strzelonego z San Marino (1:0) w eliminacjach MŚ 1994. Zdobył bramkę zagraniem ręką i uchronił biało-czerwonych przed kompromitacją. – To tylko pokazuje jego boiskowy spryt. Potrafił strzelić gola "z niczego". Gdybym miał porównać go do dzisiejszych napastników kadry, to był on połączeniem Krzysztofa Piątka i Roberta Lewandowskiego. Był typowym środkowym napastnikiem, ale był też niebezpieczny na 20-25 metrze przed bramką, gdy potrafił ograć rywala i oddać celny strzał – opisywał go Marek Koźmiński, który wchodził do reprezentacji w czasie, gdy Furtok powoli żegnał się z kadrą.
– Zapamiętam go jako starszego kolegę z kadry. Fajny człowiek, dzieliło nas dziesięć lat. Byłem na początku kariery, dlatego Janek ze względu na zagraniczne dokonania był dla mnie wzorem do naśladowania. Pamiętam też, jak przed jednym z meczów spaliśmy w jednym pokoju. To wielka strata dla polskiej piłki. Szkoda, że w przeszłości jego doświadczenie nie zostało odpowiednio wykorzystane w polskim futbolu. Jego znajomość tematu mogła pomóc polskiej piłce w większym stopniu – ocenił były wiceprezes PZPN i 45-krotny reprezentant kraju.
Koźmiński nie ma wątpliwości, że całe pokolenie Furtoka nie osiągnęło wyników na miarę potencjału. – Niestety, to było pokolenie dotknięte transformacją ustrojową, która dotknęła również świata piłki. Jestem przekonany, że gdyby okoliczności były inne, a piłkarze prowadzeni w lepszy sposób, wyglądałoby korzystniej. To były inne czasy, inne były również zasady kwalifikacji do wielkich turniejów. To nie było pokolenie, które zostało wykorzystane w należyty sposób – spuentował.