| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Nie obyło się bez sędziowskiej kontrowersji w meczu Betclic I ligi Miedź Legnica – Stal Rzeszów. Spotkanie zakończyło się remisem 3:3, ale okoliczności, w jakich padła bramka na 1:0, mogą wzbudzać kontrowersje. Tym bardziej, że arbiter Patryk Gryckiewicz w ogóle nie obserwował pierwszej, kluczowej fazy incydentu w polu karnym.
Była 17. minuta gry. Drużyna Miedzi prowadziła akcję prawym skrzydłem, bardzo blisko sędziego asystenta Michała Sobczaka. W tym samym czasie – na tej samej połowie boiska, ale po drugiej stronie, czyli bliżej lewego skrzydła, już w polu karnym – o pozycję walczyli Gustav Engvall z Miedzi i Marcin Kaczor ze Stali. Tego sędzia Patryk Gryckiewicz nie widział, ponieważ miał wzrok skierowany w inną stronę.
Arbiter najpierw obserwował jak Miedź prowadzi akcję prawym skrzydłem, a kiedy piłka została dośrodkowana i leciała w kierunku pola bramkowego, odwracał głowę i przenosił wzrok zbyt wolno. Jakby chciał starannie obserwować lot piłki zamiast antycypować, czyli przewidzieć, że piłce w powietrzu raczej nic się nie stanie, natomiast może stać się coś istotnego na murawie, szczególnie w polu karnym. I tak dokładnie było.
W ujęciu z kamery prowadzącej, ustawionej na środku trybuny głównej, trudno stwierdzić jak zaczęła się walka o pozycję Engvalla i Kaczora. Albo obrońca wystawił prawą rękę, aby złapać napastnika lub przynajmniej utrudnić mu tą ręką poruszanie się w kierunku piłki, albo to napastnik złapał obrońcę za rękę i pociągnął za nią, żeby "odkręcić" go od piłki.
Powtórka z kamery ustawionej na wysokości pola karnego też nie pozwala stwierdzić, jak dokładnie starcie tych zawodników się zaczęło, natomiast może sugerować, że w końcowej fazie Engvall jednak pociągnął Kaczora za rękę.
Obrońca Stali, który w wyniku starcia z napastnikiem Stali znalazł się w trudniejszej pozycji, odbił głową piłkę w taki sposób, że po chwili znalazła się ona pod nogami Kamila Antonika z Miedzi, który strzelił gola na 1:0.
Czy bramka została strzelona prawidłowo? Być może tak, być może nie – trudno to rozstrzygnąć na podstawie dostępnego materiału telewizyjnego. Sędziowie wideo Tomasz Wajda i Adam Kupsik najwyraźniej też nie znaleźli dowodu, który mógłby posłużyć jako pretekst do wezwania Patryka Gryckiewicza do monitora i ewentualnie anulowania gola.
Gdyby arbiter obserwował postępowanie Engvalla i Kaczora, moglibyśmy ewentualnie uwierzyć mu na słowo. Problem w tym, że sędzia nic o kluczowej fazie starcia nie wiedział, bo go nie widział. I tutaj należałoby się zastanowić, co sędzia Gryckiewicz mógł zrobić, aby móc podjąć decyzję w oparciu o obserwację i wiedzę, a nie bez wiedzy, „na czuja”, mając tylko nadzieję, że obrońca nie został sfaulowany.
Możliwości były na przykład następujące:
a) dostrzec w porę, że w polu karnym są zawodnicy obu drużyn, co z reguły oznacza ryzyko jakiegoś przewinienia, i w związku z tym skoncentrować się na polu karnym, a obserwację wydarzeń na prawym skrzydle pozostawić pod kontrolą sędziego asystenta i ewentualnie również sędziego technicznego (owszem, z dużej odległości, ale mówimy tylko o minimalizowaniu ryzyka w pobliżu sędziego asystenta, który może być chwilowo zajęty oceną potencjalnego spalonego);
b) w czasie przedmeczowego omówienia współpracy zespołu sędziowskiego do oceny zdarzeń w polu karnym „wciągnąć” sędziego technicznego, który często ma unikalny kąt widzenia i może być bezcenny dla podjęcia prawidłowej decyzji – ze swojej pozycji sędzia techniczny może być pomocny szczególnie w tych strefach boiska, które dla głównego i dwóch asystentów są najtrudniejsze do „pokrycia”, czyli w omawianym momencie również ta część boiska, gdzie byli Engvall i Kaczor podczas akcji na prawym skrzydle;
c) „ogarnąć” samodzielnie zarówno prawe skrzydło, jak i sytuację w polu karnym, odwracając głowę i przenosząc wzrok szybciej naprzemiennie w jedną i drugą stronę.
Teoretycznie najlepiej realizować wszystkie trzy punkty. Praktycznie to trzecie rozwiązanie byłoby idealne, ale jest najtrudniejsze i czasem też nie może dawać stuprocentowej skuteczności. Stosowanie dwóch pozostałych rozwiązań może zależeć od kompetencji sędziego asystenta i sędziego technicznego, ich podzielności uwagi, zaufania do nich ze strony sędziego głównego oraz specyfiki różnych sytuacji, gdyż nawet najlepszy w ocenie zdarzeń z artykułu 12 („Gra niedozwolona i niewłaściwe postępowanie”) sędzia asystent nie zawsze może dostrzec nawet to, co dzieje się bardzo blisko niego, gdy na jego linii spalonego też dzieje się dużo lub coś potencjalnie ważnego.
Jak w tej sytuacji było naprawdę i czy któryś z sędziów dobrze asekurował Patryka Gryckiewicza w polu karnym, gdy ten patrzył na prawe skrzydło – nie wiemy i być może się nie dowiemy, dlatego ta sytuacja pozostaje sporą kontrowersją.
Pewne jest, że na pochwałę zasługuje zespół VAR, który w tym meczu pomógł sędziemu w anulowaniu jednego gola i podyktowaniu jednego rzutu karnego.