{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Puchar Polski. Krople radości w morzu rozczarowań Legii [KOMENTARZ]
Robert Błoński /
Legia Warszawa i Pogoń Szczecin zgodnym rytmem wmaszerowały do zaplanowanego na 2 maja meczu o Puchar Polski. Na Stadionie Narodowym zapowiada się pasjonujące widowisko, lecz półfinały wielkich emocji nie przyniosły. Niespodzianki skończyły się w poprzednich rundach.
- Feio: chcemy wygrać trofeum w tym sezonie
- Prezes Wisły: grupa troglodytów ubzdurała sobie, że może decydować
- Dramat bohatera rewelacji PP. "Mogłem już nie grać w piłkę"
- Grosicki wierzy w sukces Pogoni
Czytaj też:

Jagiellonia powalczy z Wisłą Kraków o Superpuchar Polski. Dlaczego kibice Jagi bojkotują mecz?
Swoich rywali, którzy w decydującej fazie sezonu mają zupełnie inne priorytety (Puszcza Niepołomice broni się przed spadkiem do Betclic 1 Ligi, Ruch Chorzów próbuje się z niej wydostać i awansować do PKO BP Ekstraklasy albo przynajmniej zagrać w barażach), pozbawili jakichkolwiek złudzeń już do przerwy. A zaraz na początku drugiej odsłony dokończyli dzieła. Nawet bramki zdobywali w podobnych chwilach – Portowcy w 5., 36. i 52. min, a warszawianie w 5., 28. i 55.
Przed przerwą gole dla Legii strzelili krytykowany ostatnio za nieskuteczność i słabą grę Kacper Chodyna oraz Marc Gual – z kolei do Hiszpania przylgnęła łatka piłkarza, którego niemal wszystkie strzały są blokowane. Na Śląskim Gual kopnął zza pola karnego – nie do obrony. Ostatni raz zespół Goncalo Feio zdobył dwie bramki do przerwy 15 lutego w ligowym meczu z Puszczą.
W ostatnich dziesięciu minutach do siatki Ruchu trafili Ryoya Morishita oraz Ilia Szkuryn – dla sprowadzonego zimą za półtora miliona euro Białorusina to pierwsze trafienie w nowych barwach. Dotąd nie spełniał oczekiwań, raził nieskutecznością, stracił miejsce w składzie – w Chorzowie poprawił sobie humor. 5:0 to najwyższa wygrana Legii od dwumeczu z walijskim Caernarforn Town FC w II rundzie eliminacji Ligi Konferencji (6:0 i 5:0).
Legia i Pogoń sprostały roli faworytów – kilka dni przed półfinałami, w stolicy, zagrali o ligowe punkty. Bezpośrednie starcie zakończyło się bezbramkowym remisem, w majowym finale emocji ma być więcej.
Czytaj też:

Legia Warszawa drugim finalistą Pucharu Polski. Wojskowi zdeklasowali Ruch na Stadionie Śląskim [WIDEO]
Zespół Feio ma za sobą trudne chwile. Przed przyjazdem do Chorzowa wygrał jedno z pięciu spotkań – 2:0 z Molde i awansował do ćwierćfinału Ligi Konferencji, ale to nie przyćmiło słabych wyników w lidze. Ledwie piąte miejsce po 26. kolejce to lokata mocno poniżej możliwości oraz oczekiwań. Strata do podium jest ogromna.
Ale, krok po kroku, zespół Feio stara się pocieszać małymi rzeczami. Takimi są gole Guala, Chodyny i Szkuryna.
W drugim meczu z rzędu czyste konto zachował Kacper Tobiasz. Poprzednio Legia zagrała dwa spotkania bez straconej bramki w grudniu (z ŁKS w PP i Zagłębiem Lubin w lidze). Niespełna 23-letni Tobiasz, jak Legia, odbudowuje swoją pozycję i wstaje po silnych ciosach, które przyjął w poprzednich miesiącach. Miał w tym sezonie wzloty i upadki, leczył kontuzję, stracił miejsce w składzie, a po powrocie na murawę rozegrał cztery spotkania i został pokonany tylko w Częstochowie (trzykrotnie, jeden z goli padł po jego błędzie). Wspomniana pomyłka nie miała wpływu na kolejne występy, w których kapitan polskiej młodzieżówki zachował koncentrację od początku do końca.
W tym sezonie Legia tyle razy zawiodła w Ekstraklasie, że teraz przyszło jej cieszyć się niewielkimi sukcesami. I musi zdawać sobie sprawę, że sam awans do finału nie będzie miał znaczenia, jeśli nie wywalczy trofeum. "Puchar jest nasz" – zaśpiewali na koniec meczu w Chorzowie kibice Legii. Ale to samo mówią, myślą i nucą w Szczecinie.