Hiszpańskie media nie pozostawiają suchej nitki na wtorkowej postawie Realu Madryt, który mimo dwubramkowej zaliczki, był o jednego gola od odpadnięcia w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Niemieckie gazety pieją natomiast z zachwytu nad Schalke 04 Gelsenkirchen, które postawiło się obrońcy trofeum, wygrywając 4:3.
Wprawdzie Królewscy strzelili aż trzy gole, ale głównie były one zasługą Cristiano Ronaldo i Fabio Coentrao. Pierwszy dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, drugi asystował przy jednym golu rodaka i jednym Karima Benzemy. Właściwie tylko ta trójka może liczyć na pochlebne recenzje, ale one też giną gdzieś w lawinie krytyki.
"Ależ strach!" – zatytułowała swoją relację "Marca". Gazeta pisze o tym, że najlepszy zespół Europy minionego sezonu całkowicie stracił kontrolę nad spotkaniem. Najgłośniejsze gwizdy pożegnały Ikera Casillasa i Garetha Bale'a. Pierwszy zawinił przy wszystkich straconych bramkach, drugi był kompletnie niewidoczny w ofensywie.
Reakcja trybun najlepiej oddaje nastroje, jakie panowały we wtorkowy wieczór w Madrycie. Podkreśla to również "AS", który na okładce serwuje zdjęcie kapitana Królewskich, karzącego swoim kolegom wysłuchać niezadowolenia fanów po końcowym gwizdku sędziego. Dziennik cytuje Carlo Ancelottiego, który na pomeczowej konferencji prasowej nie potrafił wytłumaczyć tak słabej postawy swoich zawodników.
Przeglądając potem niemiecką prasę można zapomnieć na moment, kto faktycznie awansował do ćwierćfinału. Ale takim reakcją trudno się dziwić, bowiem Schalke po pierwszym spotkaniu (0:2) było skazywane na porażkę. "Super wygrana z Realem!" – mógł jednak napisać w środę "Bild". "Szalony mecz w Madrycie. Niestety nie wystarczyło do awansu, ale Schalke otarło się o cud. Niestety, Real miał w swoich szeregach Ronaldo..." – napisała gazeta.
"Zabrakło gola! Świetne Schalke blisko sensacji" – napisał z kolei "Kicker". Zaznacza, że drużyna Roberto Di Matteo kilka razy odwracała losy rywalizacji, mimo że Real za sprawą Ronaldo starał się zabić ten dwumecz. Niemiecki zespół może jednak z podniesionymi głowami wracać do Gelsenkirchen, bo wykonał więcej, niż ktokolwiek się spodziewał.