Floyd Mayweather Jr (49-0, 26 KO) po sobotnim triumfie nad Andre Berto (30-4, 23 KO) potwierdził wcześniejsze zapowiedzi i ogłosił zakończenie kariery. I choć nie jest to pierwsza tego typu deklaracja w jego wykonaniu, to wiele wskazuje na to, że tym razem rzeczywiście do ringu może już nie wrócić. Co zostawia po sobie Amerykanin? Zdania są podzielone...
Można różnie oceniać styl Mayweathera i jego osiągnięcia, ale jedno jest pewne: dwie dekady z nim w ringach zawodowych odcisnęły trwałe piętno na boksie. Choć całą branżą wstrząsały kolejne kryzysy, to Amerykanin pozostawał na nie odporny jeszcze bardziej niż na kolejne przyjmowane "bomby". Sztukę biznesu opanował do tego stopnia, że wywalczył prymat na liście najlepiej zarabiających na swojej pracy sportowców. W ringu wygrywał zawsze – czasami kontrowersyjnie, często w mało efektownym stylu, ale nigdy nie został złamany.
Król defensywy czy kunktator?
Floyd Mayweather senior przechwalał się, że nauczył syna defensywnej taktyki "shoulder roll" (zasłona barkiem), gdy ten miał... 5 lat. Junior pozostał temu stylowi wierny do samego końca. Jego boks oparty był na wyczuciu półdystansu, genialnej defensywie i zabójczych kontratakach.
– Jestem szachistą, w ringu po prostu gram w szachy. Każdy mój ruch jest na coś obliczony i potrzebny. Kibice muszą zrozumieć, że ograłem już wszystkich, którzy byli do ogrania – tłumaczył 38-letni pięściarz tuż przed ostatnim pojedynkiem. W nim Berto doprowadził do celu zaledwie 17 proc. ciosów!
Mayweatherowi daleko było do wybuchowego stylu uwielbianego przez kibiców Manny'ego Pacquiao. Z czasem siła jego ciosów zauważalnie spadła – siedem ostatnich walk wygrywał na punkty. Nie unikał wyzwań – na rozkładzie ma aż 22 mistrzów świata, najwięcej w historii. Mimo to wielu zgłaszało zastrzeżenia do jego stylu.
– To koniec ery nudziarza. Ludzie są zmęczeni oglądaniem jego nudnych pojedynków. To była najgorsza era w dziejach, a to dlatego, że Mayweather nie próbował przejść do historii, nie walczył z pasji i miłości do boksu, zależało mu tylko na biznesie. Boks to sport pełen pasji, kibice chcą emocji, a on nigdy ich nie gwarantował – stwierdził Oscar de la Hoya.
Pochodzący z Meksyku pięściarz to w ostatnich latach główny krytyk Mayweathera. W maju 2007 roku przegrał z Amerykaninem niejednogłośnie na punkty, z czym nigdy do końca się nie pogodził.
Tytan biznesu czy tchórz?
Wiele można Amerykaninowi zarzucić, ale trudno podpisać się pod stwierdzeniem, że "ludzie byli nim zmęczeni". Fakty mówią co innego: "Money" został królem pay-per-view – sprzedawane w tym systemie transmisje jego pojedynków biły kolejne rekordy, co przekładało się na jego astronomiczne zarobki. Według nieoficjalnych szacunków między linami zarobił grubo ponad 500 milionów dolarów!
Duża w tym zasługa kolejnych skandali z udziałem boksera. Floyd nigdy nie zaliczał się do aniołków: Victora Ortiza znokautował, gdy ten... przepraszał go za uderzenie głową. Tu wyszedł ringowy cynizm: cała sytuacja – choć bulwersująca z moralnego punktu widzenia – mieściła się w ramach przepisów, które stanowią jasno: "protect yourself at all time" (cały czas się broń).
Ta "brudna" wygrana z pewnością nie przysporzyła nowych fanów najlepszemu na świecie pięściarzowi bez podziału na kategorie wagowe. O ile w tamtym przypadku można jeszcze próbować bronić Mayweathera, tak trudno powiedzieć cokolwiek dobrego o pozaringowych kontrowersjach z jego udziałem. Pobicie partnerki na oczach dzieci we wrześniu 2010 roku skończyło się dla niego trzema miesiącami aresztu. Mogło być więcej, ale Josie Harris w trosce o dobro dzieci w ostatniej chwili wycofała zeznania. Najstarszy syn, który zadzwonił wówczas na policję, publicznie nazwał ojca tchórzem.
Cień dopingu
To jednak nie koniec. W ostatnich dniach cały bokserski świat zyskał podstawy do tego, by kwestionować ringową czystość mistrza. Thomas Hauser oskarżył Mayweathera i Amerykańską Agencję Antydopingową (USADA) o dopuszczenie się moralnie wątpliwych praktyk.
Tuż po ceremonii ważenia przed pojedynkiem z Pacquiao "Money" przyjął dwa zastrzyki – skład obu nie był na liście zakazanych substancji, jednak Amerykanin znacząco przekroczył obowiązujące normy. Według przepisów zakazane jest dożylne przyjmowanie substancji w ilości większej niż 50 ml co 6 godzin. Mayweather tymczasem przyjął jednorazowo zastrzyk... dziesięciokrotnie większy! Dlaczego? Zdaniem Hausera przyjmując taką ilość substancji Amerykanin mógł zamaskować obecność innych, nielegalnych.
USADA zaakceptowała tę sytuację... blisko 3 tygodnie po walce. Ma takie prawo, jednak nie sposób dziwić się kontrowersjom związanym z takim procederem. "Absurdem jest sugerować, że narażalibyśmy swoją renomę dla jakiegokolwiek sportu lub sportowca" – napisali przedstawiciele agencji w oświadczeniu i jest w tym dużo racji: to w końcu USADA przyczyniła się do banicji Lance'a Armstronga.
Fakty są takie, że poza przypuszczeniami niewiele można Mayweatherowi zarzucić. Od lat jest orędownikiem walki z dopingiem i nigdy nie unikał testów. Po żadnym z nich nigdy pod jego adresem nie padł choćby cień podejrzenia.
Po nim tylko pustka?
Odejście Mayweathera wiąże się nie tylko ze stratą wybitnego pięściarza, który swoim niepowtarzalnym stylem i smykałką do robienia pieniędzy trwale zapisał się w historii boksu. Wyrównanie rekordu Rocky'ego Marciano (49-0) to tylko część jego dziedzictwa. Był mistrzem świata w pięciu różnych kategoriach wagowych, a jego bilans w walkach o mistrzowskie pasy to 26-0 (10 KO).
Najdobitniej wartości Floyda dowiedzie... jego brak. Bokserską Amerykę czeka – przynajmniej w najbliższych miesiącach – bolesna pustka. Kreowany przez samego Mayweathera na jego następcę Adrien Broner (30-2, 22 KO) zdążył się wyróżnić jedynie ostentacyjną konsumpcją – w ringu dwukrotnie został negatywnie zweryfikowany. Nowym ulubieńcem "Moneya" został w ostatnich miesiącach Errol Spence Jr (18-0, 15 KO), któremu schodzący ze sceny pięściarz chce pomóc w dojściu na szczyt.
Po zakończeniu kariery przez 38-latka w czołowej dziesiątce najlepszych na świecie pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe według matematycznego serwisu boxrec.com został tylko jeden Amerykanin: Keith Thurman (26-0, ósme miejsce).
– Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Mam już prawie 40 lat, jestem w tym sporcie od ponad dwóch dekad, a od 18 lat jestem mistrzem świata. Pobiłem wszystkie rekordy, nie mam sobie już nic do udowodnienia w boksie – przyznał po sobotnim pojedynku Mayweather.
Czy mógł osiągnąć jeszcze więcej? Z pewnością na niezliczonej liście wyzwań mogło pojawić się kilka dodatkowych pozycji, ale ich brak w niczym nie osłabia jednego: Floyd Mayweather junior – czy to się komuś podoba czy nie – odchodzi na własnych warunkach jako wielki mistrz. I samo to jest kolejnym wielkim, choć przez wielu niedocenianym wyczynem.
Kacper Bartosiak
Follow @kacperbart